
20 września 2005 roku zmarł Szymon Wiesenthal, więzień obozów koncentracyjnych, ścigający po wojnie niemieckich zbrodniarzy i ich kolaborantów. W ciągu ponad pół wieku postawił przed wymiarem sprawiedliwości ponad tysiąc przestępców. Zwalczał totalitaryzm w każdej postaci.
Doprowadził przed sąd m.in. Adolfa Eichmanna, jednego z autorów „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Już od 1953 r. Wiesenthal miał dowody, że zbrodniarz ukrywa się w jednym z krajów Ameryki Południowej. „Mojego polowania na Eichmanna nie ukrywałem. Żydzi czy nie-Żydzi wiedzieli, że go poszukuję” – wspominał po latach. Ujęcie i osądzenie Eichmanna przez izraelski wywiad jest uznawane przez historyków za przełom w procesie rozliczania narodowego socjalizmu i rozliczania zbrodni popełnionych przez Niemców w czasie II wojny światowej. Po jego procesie kraje Ameryki Południowej częściej współpracowały z Wiesenthalem, wydając zgody na ekstradycję zbrodniarzy.
Dla Wiesenthala proces Eichmanna był także okazją do przypomnienia, że wielu Austriaków było gorliwymi wykonawcami i architektami zbrodni dokonanych przez reżim III Rzeszy. Według jego obliczeń stanowili aż 70 proc. otoczenia Eichmanna. W latach 70. działania Wiesenthala wywołały oburzenie części austriackich polityków, którzy uważali tropienie byłych nazistów w partiach sprawujących władzę w Austrii za bezprawną ingerencję w sprawy wewnętrzne państwa. Polityk socjaldemokracji Bruno Kreisky nazwał Wiesenthala „żydowskim faszystą”. Po wieloletnim procesie został skazany za te słowa i zapłacił Wiesenthalowi odszkodowanie o wartości 25 tys. dolarów. Wśród polityków piętnowanych przez Wiesenthala był prezydent republiki Kurt Waldheim, który w czasie II wojny światowej służył w SA. Odpierając zarzuty austriackich polityków, Wiesenthal podkreślał, że Austria nie zmagałaby się z takimi problemami, gdyby przeprowadziła głęboką denazyfikację.
„Zdarzało się (...), że w stu procentach byłem przekonany, iż wobec jakiegoś przestępcy nazistowskiego zapadnie wyrok skazujący, a przysięgli ogłaszali uniewinnienie. Ale wierzę, że każdy płacz z bólu zapisany jest w pamięci Boga. Jeśli ten, który go sprawi, nie odpowie tutaj, bo ludzie się omylili, to odpowie przed Bogiem.”
„Szymon Wiesenthal nie należy do grona intelektualistów, profesjonalnych badaczy epoki nazizmu bądź szeroko rozumianego systemu politycznego totalitaryzmu” – napisał historyk Witold Stankowski, autor książki pt. „Szymon Wiesenthal. Biografia” (2009). „Nie można jednak przemyśleń amatora pomijać w dyspucie, rozważaniach poświęconych tej problematyce. Wynika to z faktu, że jako świadek historii i dokumentalista okresu drugiej wojny światowej, a także obserwator rozwoju wydarzeń w okresie po drugiej wojnie światowej, wnosi niezwykle wiele do naukowego spojrzenia na nazizm i totalitaryzm” – podkreślił.
W lipcu 1943 r. kierownictwo niemieckiego obozu koncentracyjnego przy ulicy Janowskiej we Lwowie objął Hauptsturmführer Franz Warzog. Nowy komendant szybko dał się poznać jako wyjątkowo okrutny sadysta – wielu więźniów doszło do rozpaczliwego wniosku, że jedyną formą ucieczki przed Warzogiem jest śmierć. Jeden z nich wręcz poprosił Warzoga, aby go zabił. Oburzony funkcjonariusz odmówił: „To ja tutaj decyduję!”. Tym więźniem był Szymon Wiesenthal, przyszły tropiciel niemieckich zbrodniarzy.
Wiesenthal urodził się oficjalnie 31 grudnia 1908 roku (w rzeczywistości tuż po północy 1 stycznia 1909 r., ale rodzice, Ascher i Rosa, poprosili o wpisanie w akcie urodzenia daty o kilka minut wcześniejszej) w Buczaczu, mieście kilku kultur: polskiej, ukraińskiej, żydowskiej, ormiańskiej i tatarskiej. Dorastając tam, identyfikował się jako Żyd wierny dynastii habsburskiej. Posługiwał się językiem niemieckim, ale za sprawą swoich dziadków poznał jidysz, a od kolegów szkolnych także polski.
Ascher Wiesenthal jako rezerwista armii austro-węgierskiej zginął na froncie I wojny światowej w październiku 1915 r. W obawie przed pogromami, których mogli dokonać Rosjanie po wkroczeniu do Galicji, Rosa Wiesenthal z dziećmi na krótko przeniosła się do Lwowa. Szybko jednak wróciła do Buczacza, gdzie znów wyszła za mąż. Rozpad monarchii habsburskiej był dla Wiesenthala i jego bliskich wydarzeniem szokującym. Biografowie Wiesenthala spierają się co do jego losów w latach trzydziestych. Według niektórych badaczy w połowie dekady pracował jako architekt w Odessie na sowieckiej Ukrainie i tam poznał swoją późniejszą żonę Cylę Müller.
We wrześniu 1939 r. pozostał we Lwowie. Miasto znalazło się pod sowiecką okupacją. W przeciwieństwie do wielu innych inteligentów i przedsiębiorców nie został zesłany na wschód. Ten los spotkał między innymi jego ojczyma, który jako „kapitalista” trafił do jednego z sowieckich gułagów. Wiesenthal miał także wiele szczęścia w pierwszych dniach niemieckiej okupacji, gdy uniknął śmierci w pogromie urządzonym przez ukraińskich nacjonalistów i Niemców. W kolejnych miesiącach Wiesenthal pracował w warsztatach kolejowych, początkowo jako pracownik przymusowy, a następnie więzień obozu przy Janowskiej.
W czerwcu 1944 r. kilkudziesięciu pozostających przy życiu więźniów tego obozu zostało ewakuowanych na zachód – w ciągu 10 miesięcy Wiesenthal przeszedł przez kolejne obozy koncentracyjne – Płaszów, Gross-Rosen, Buchenwald i Mauthausen. 5 maja 1945 r. ten uważany za najstraszniejszy ze wszystkich obozów koncentracyjnych został wyzwolony przez wojska amerykańskie. Wiesenthal był na skraju śmierci. „Wyglądał jak szkielet, podtrzymywany przez mężczyzn. Wisiał na nim pasiak. Był to człowiek, którego tylko oczy były w stanie mówić” – opisywał Richard Seibel, amerykański komendant wyzwolonego obozu w Mauthausen. Wiesenthal ważył niewiele ponad 40 kilogramów. W zagładzie stracił niemal całą rodzinę, w sumie około 90 osób.
Po latach Wiesenthal wspominał, że to w momencie wyzwolenia obozu podjął decyzję o poświęceniu reszty życia na ściganie zbrodniarzy odpowiedzialnych za śmierć niemal wszystkich jego bliskich (prócz żony, która wojnę przeżyła dzięki pomocy Polskiego Państwa Podziemnego). Już kilka dni po wyzwoleniu zwrócił się do Seibla z propozycją współpracy – został zaangażowany do wspierania działań wywiadu odpowiedzialnego za ściganie niemieckich zbrodniarzy. Dzięki doskonałej pamięci niemal natychmiast był w stanie przedstawić listę blisko 100 strażników i innych funkcjonariuszy machiny śmierci w obozach, których był więźniem.
W 1946 r. wraz z żoną Wiesenthal przeniósł się do Górnej Austrii, gdzie na zlecenie amerykańskich władz okupacyjnych sporządzał raporty na temat urzędników zaangażowanych w działalność reżimu nazistowskiego. W Linzu w 1947 r. założył organizację zajmującą się gromadzeniem dokumentacji dotyczącej zbrodni dokonywanych przez Niemców i ich kolaborantów w okupowanej Europie – Jewish Historical Documentation Centre. Tak rozpoczęła się jego trwająca ponad pół wieku akcja tropienia niemieckich zbrodniarzy. Częścią misji tej organizacji było także mobilizowanie władz okupacyjnych oraz odradzających się Niemiec i Austrii do podjęcia skutecznego ścigania zbrodniarzy. W latach 50. z każdym rokiem systematycznie spadała liczba wyroków wydanych przez zachodnioniemieckie sądy za zbrodnie z lat 1933-1945. W 1951 r. zapadło 259 wyroków. Siedem lat później – 23. Dopiero w 1958 r. w Ludwigsburgu powołano Centralę Krajowych Zarządów Wymiaru Sprawiedliwości do Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych. Podobnie wyspecjalizowana instytucja nigdy nie powstała w Austrii. Organizacja Wiesenthala zastępowała więc wymiar sprawiedliwości tego kraju.
Wśród najważniejszych poszukiwanych był Franz Stangl, komendant obozu koncentracyjnego w Treblince. W 1964 r. Wiesenthal przekupił mieszkającego w Brazylii funkcjonariusza gestapo, który za 7 tys. dolarów zdradził miejsce pobytu Stangla. Po aresztowaniu w 1969 r. o jego deportację zwróciły się Izrael i Polska. Z powodów proceduralnych Stangl trafił do Niemiec. 22 grudnia 1970 r. sąd w Düsseldorfie skazał go na karę dożywotniego więzienia. Zaledwie pół roku później Stangl zmarł w więzieniu na zawał serca.
Wiesenthalowi nie udało się niestety postawić przed wymiarem sprawiedliwości dr. Josefa Mengelego, którego ścigał przez ponad 30 lat. Jeszcze przez pewien czas po jego śmierci – 7 lutego 1979 roku – Wiesenthal podejrzewał, że utonięcie 67-letniego niemieckiego zbrodniarza było mistyfikacją.
W latach 70. Wiesenthal wykorzystywał podróże, wywiady w mediach i wykłady uniwersyteckie jako okazję do nagłaśniania potrzeby rozliczenia zbrodniarzy. To wówczas zyskał przydomek „łowcy nazistów”.
„Aktywność Wiesenthala imponowała, budziła zachwyt” – napisał Witold Stankowski. „Aktorka Liz Taylor pod wpływem spotkań z Wiesenthalem zobowiązała się wspierać jego działalność. Liczba słuchaczy Wiesenthala podczas jego podróży zagranicznych systematycznie się zwiększała. Blisko 70 tysięcy studentów spotkało się z nim w 1979 roku” – przypomniał. „Znajomość języka, bezpośredniość, rzeczowość to atuty wywodzącego się z Buczacza żydowskiego inteligenta. Wiesenthal potrafił rozluźnić atmosferę spotkania, przy czym zachowywał powagę tematu” – podkreślił.
Na początku spotkania w RFN z korporacją Teutonia (Burschenschaft Teutonia) w Baden-Baden, skupiającą młodych ludzi o dosyć skrajnych poglądach, próbowano go sprowokować: „Panie Wiesenthal, znamy pana bardzo dobrze. Pan zjada nazistę na śniadanie, obiad i kolację”. „To się nie zgadza, albowiem nie jem wieprzowiny!” – zripostował Wiesenthal. Sala wybuchnęła śmiechem i kolejne pytania miały już konkretny, merytoryczny charakter.
Wiesenthal uzasadniał konieczność rozliczania wszelkich systemów totalitarnych i zbrodni.
„Dla mnie, proszę pana, Stalin i Hitler byli siebie warci i nie wiadomo, który z nich był większym zbrodniarzem. (...) Wie pan, muszę być konsekwentny. Skoro ścigam zbrodniarzy nazistowskich, to nie mogę udawać, że nie wiem, iż po ulicach polskich miast chodzą sobie przestępcy stalinowscy.”
„Był czynnym obserwatorem rozwoju sytuacji międzynarodowej w powojennym świecie, w Europie. W okresie zimnej wojny, żelaznej kurtyny widział niebezpieczeństwa zagrażające demokracji i łamanie praw człowieka” – ocenił Witold Stankowski. „Krytykował sowietyzację Europy Środkowo-Wschodniej po drugiej wojnie światowej. Wskazywał na brak demokracji w krajach uzależnionych, pozostających pod wpływem Związku Radzieckiego. Stalinizm nazywał totalitaryzmem, porównywał go z totalitaryzmem nazistowskim. Zarzucając Związkowi Radzieckiemu brak demokracji, Wiesenthal wskazywał na konkretne przykłady prześladowań osób niezgadzających się z istniejącym systemem. Wiesenthal w różnorodny sposób demonstrował swoje negatywne nastawienie do komunizmu. Wyrażał to oficjalnie w przemówieniach, odczytach, podczas spotkań w gronie międzynarodowych elit. Mówił na przykład o sowieckich pisarzach, którzy za krytykę komunizmu zostali zesłani do więzień, obozów” – wyjaśnił.
„Dla mnie, proszę pana, Stalin i Hitler byli siebie warci i nie wiadomo, który z nich był większym zbrodniarzem. Zresztą, jak panu wiadomo, byłem przedstawiany polskim obywatelom z jak najgorszej strony. A teraz? Wie pan, muszę być konsekwentny. Skoro ścigam zbrodniarzy nazistowskich, to nie mogę udawać, że nie wiem, iż po ulicach polskich miast chodzą sobie przestępcy stalinowscy” – powiedział Wiesenthal Janowi Pieszczachowiczowi („Przekrój”, 1993).
Podkreślał, że sprawiedliwość należy odróżniać od zemsty. „Czym właściwie jest zemsta? Mamy z nią do czynienia wtedy, gdy dochodzi się sprawiedliwości na własną rękę. Szukać zemsty – oznacza prześladować niewinnych, choćby z tego powodu, że są Niemcami lub Austriakami. Zemścić się – znaczyłoby zrobić z nazistami to, co oni zrobili z nami. Tego uczynić nie możemy. Nie stawiamy się na jednym poziomie, pragniemy respektować odwieczne prawa rodzaju ludzkiego” – mówił Wiesenthal.
„Zdarzało się bowiem, że w stu procentach byłem przekonany, iż wobec jakiegoś przestępcy nazistowskiego zapadnie wyrok skazujący, a przysięgli ogłaszali uniewinnienie. Ale wierzę, że każdy płacz z bólu zapisany jest w pamięci Boga. Jeśli ten, który go sprawi, nie odpowie tutaj, bo ludzie się omylili, to odpowie przed Bogiem” – pisał.
Ostatnim zbrodniarzem postawionym przed wymiarem sprawiedliwości przez Wiesenthala i jego współpracowników był Untersturmführer Julius Viel, skazany w 2001 r. na 12 lat więzienia za zamordowanie sześciu żydowskich więźniów obozu w Theresienstadt. Rok później Wiesenthal wycofał się z działalności publicznej. Zmarł 20 września 2005 r. w Wiedniu. Jego misję w sferach badań naukowych oraz pamięci historycznej kontynuują Wiedeński Instytut Wiesenthala Badań nad Holokaustem oraz Centrum Szymona Wiesenthala w Los Angeles.(PAP)
szuk/ top/ dki/