
Trzysta lat temu Maria Leszczyńska, córka polskiego króla, poślubiła Ludwika XV. Na zamku w Fontainebleau, gdzie odbyła się ta ceremonia, w piątek wystarczy kupić bilet za 19 euro, by zobaczyć historyczną inscenizację.
Wydarzeniu towarzyszyć będą koncerty, konferencje i wyjątkowe oprowadzanie po zabytkowych wnętrzach. Uczestnicy prawdopodobnie będą mieli tylko kłopot z wymówieniem nazwiska głównej bohaterki.
Nad tym, jak nazywa się wybranka króla Ludwika XV w 1725 r. głowiło się na dworze w Wersalu wiele osób. Leczinska, Linska, Lescinska - szeleszczące słowo nie przechodziło Francuzom przez gardła. Zdecydowano się więc na prostą formę Marie, którą – jak głosiły relacje – sama królowa podobno preferowała.
Ale plotki dotyczące wybranki Ludwika XV na tym się nie kończyły. Właściwie łatwiej byłoby wymienić, o co nie posądzano dwudziestodwuletniej, starej jak na tamte czasy, panny. Od krytyki jej pochodzenia – że Leszczyńska jest córką „bieda-króla”, bezposażną panną jakiegoś zapomnianego władcy – po uwagi natury bardziej intymnej. Kwestionowano jej zdrowie: insynuowano, że ma epilepsję i jest bezpłodna, co ostatecznie zbadano, a do Paryża wysłano stosowne wyniki, potwierdzające, że kandydatka „prawidłowo menstruuje” i nie ma poważnych schorzeń.
Z ust do ust przekazywano też pogłoski o jej rzekomej brzydocie, zrośniętych palcach u rąk czy niezdrowo wyglądającej cerze. Otoczenie Ludwika XV uknuło więc sprytny plan – do narzeczonej oddelegowano nadwornego malarza, najprawdopodobniej Jacques’a Dumonta zwanego Rzymianinem, aby pod pretekstem wykonania przedślubnego portretu dyskretnie ocenił wygląd kandydatki. Wynik inspekcji nie mógł być inny: „młoda, urocza, bardzo zgrabna, z pięknymi oczami, śnieżnobiałą cerą i jasnymi blond włosami”. Rodzina mogła więc odetchnąć z ulgą i rozpocząć przygotowania do uroczystości.
Ślub Marii Leszczyńskiej z Ludwikiem XV był przedsięwzięciem wyjątkowo skomplikowanym – nie ograniczał się do jednego dnia, lecz składał się z trzech etapów, które razem tworzyły pełen rytuałów i symboli proces zawarcia małżeństwa królewskiego.
Pierwszy etap, czyli ślub per procura (tj. w zastępstwie), odbył się 15 sierpnia 1725 roku w Strasburgu. Nastoletniego Ludwika XV reprezentował pełnomocnik – Ludwik Orleański, książę Orleanu, syn zmarłego regenta Filipa II, a połączenia węzłem małżeńskim udzielił arcybiskup de Rohan. Warto zaznaczyć, że na tej uroczystości nie był obecny ojciec Marii, Stanisław Leszczyński, ponieważ jako zdetronizowany król i były władca Polski, nie miał prawa uczestniczyć w oficjalnych ceremoniach francuskiego dworu. Dopiero po formalnym zawarciu małżeństwa, już w ciszy posiadłości Fontainebleau, Stanisław odwiedził córkę oraz złożył swoje ojcowskie błogosławieństwo.
Drugi etap zaplanowano na 4 września 1725 roku, kiedy Maria i Ludwik po raz pierwszy spotkali się twarzą w twarz. To publiczne zapoznanie pozwoliło im ocenić się nawzajem, wymienić pierwsze słowa i spojrzenia. Zgromadzeni uważnie obserwowali każdy gest, w oczekiwaniu na potwierdzenie dobrego wrażenia, jakie kandydatka wywarła na królu. Zgodnie z dworską etykietą król powinien ucałować wybrankę, jednak Maria tak spodobała się Ludwikowi, że tradycja została złamana – pocałunki w policzki były dwa, co przyjęto z mieszanką zdziwienia i podziwu, a sama panna młoda zyskała pierwsze, wymierne potwierdzenie swojego uroku i wdzięku w oczach monarchy.
Na pamiątkę tych wydarzeń w La Grande-Paroisse postawiono „Obelisk królowej”, składający się z wysokiej, czerwonej kolumny z marmuru zakończonej kulą.
Trzecim i ostatecznym etapem była uroczystość główna, odbywająca się 5 września w kaplicy pałacowej w Fontainebleau. W tym dniu wszystko, od przysięgi małżeńskiej po uściski, było ściśle zaplanowane. To właśnie podczas tej części ślubu doszło do najbardziej zapadających w pamięć chwil.
Najważniejsza była oczywiście suknia panny młodej. Wbrew dzisiejszym wyobrażeniom biel nie była wówczas kolorem ślubnym – ten zwyczaj upowszechnił się dopiero w XIX wieku, za sprawą ślubu królowej Wiktorii i księcia Alberta w 1840 roku. W osiemnastym stuleciu suknia weselna miała przede wszystkim świadczyć o bogactwie i randze rodu. Szyto ją z kosztownych tkanin i barwiono na intensywne kolory, które w ówczesnych czasach były niezwykle drogie i trudne do pozyskania.
Maria Leszczyńska wystąpiła w kreacji uszytej z granatowo-fioletowego aksamitu – barwy królewskiej, od wieków związanej z majestatem i władzą. Nie był to wybór przypadkowy: miał jasno komunikować jej nowy status królowej Francji.
Suknia była bogato haftowana złotą nicią, a najważniejszym motywem zdobniczym były francuskie lilijki (fleurs-de-lis) – herb rodu Burbonów. To nie tylko dekoracja, ale i symboliczny gest: córka zdetronizowanego polskiego króla w dniu ślubu „przyoblekała się” w insygnia dynastii swego męża, potwierdzając pełne przyjęcie do francuskiej rodziny królewskiej.
Krój odpowiadał modzie dworu Ludwika XV – robe a la française, z szeroką spódnicą rozpiętą na stelażu, gładkim przodem i charakterystycznym tyłem ozdobionym miękkim watowaniem (tzw. watteau backs). Całość uzupełniał płaszcz królewski (manteau royal), podbity gronostajem – obowiązkowy element stroju koronowanych głów. Wykończenie białą koronką i bogata biżuteria dopełniały całości.
Według anegdoty Maria część otrzymanych klejnotów rozdysponowała później wśród dam dworu, co zostało uznane za przejaw jej hojności i skromności.
Fryzura, zgodna z obowiązującymi trendami, była wysoko upięta i ozdobiona klejnotami. Choć sama kreacja nie przetrwała do naszych czasów, uwieczniono ją na obrazach, m.in. autorstwa Alexisa Simona Belle’a.
Warto przy tym zwrócić uwagę na wachlarz, którego używała Maria – przedmiot uzupełniający całokształt wizerunku królowej. O złotej podstawie, wykonany z cienkiego materiału, malowany scenami przedstawiającymi zaślubiny w antycznym, zapewne mitologicznym otoczeniu, stanowił zarówno element dekoracyjny, jak i subtelny symbol statusu nowo poślubionej królowej. Wachlarz, podobnie jak suknia, był wymieniony w protokole i dopełniał wrażenia harmonii między strojem a dworską etykietą.
Ślub w Fontainebleau miał charakter religijny i państwowy – od tej chwili Maria stawała się nie tylko żoną Ludwika XV, lecz także królową Francji. W wydarzeniu uczestniczyli najwyżsi dostojnicy państwa i Kościoła, a każdy element – od złożenia przysięgi po wymianę obrączek – miał znaczenie formalne i symboliczne.
Cała ceremonia, może z wyjątkiem pocałunków, przebiegała zgodnie z protokołem, a Maria zachowywała spokój i opanowanie. Relacje z epoki podkreślają, że mimo młodego wieku i nowej sytuacji nie okazywała niepewności. Dwór oceniał ją przychylnie, zwłaszcza że wcześniejsze spotkanie z Ludwikiem XV pokazało, iż para wzbudza pozytywne wrażenie.
Na koniec uroczystości doszło jednak do wydawałoby się drobnego incydentu – w chwili, gdy Maria wykonywała uroczysty ukłon, ciężki materiał jej sukni zaczepił się o element dekoracji i tkanina rozdarła się na oczach całego zgromadzenia. Dworzanie natychmiast odczytali to jako zły omen. Z perspektywy czasu anegdota zyskała złowróżbny wymiar – choć początek małżeństwa Marii i Ludwika zapowiadał się dobrze, w późniejszych latach królowa została odsunięta na dalszy plan przez liczne metresy, w tym najsłynniejszą madame de Pompadour. (PAP)
Marta Panas-Goworska
mpg/ jkrz/ dki/