40 lat temu, 19 marca 1981 r., w Bydgoszczy w siedzibie Wojewódzkiej Rady Narodowej doszło do pobicia działaczy NSZZ „Solidarność” i działaczy rolniczych domagających się legalizacji niezależnego od władz związku zawodowego rolników. Działania reżimu zaowocowały wyjątkowym wzrostem napięcia społecznego.
Wydarzenia marca 1981 r. były jednym z najdramatyczniejszych momentów karnawału „Solidarności”. Poprzedziła je wewnętrzna konsolidacja władz partyjnych. 11 lutego 1981 r. premierem PRL został Wojciech Jaruzelski. W swoim pierwszym wystąpieniu zaapelował o „90 dni spokoju”. Z punktu widzenia władz miał to być okres przeznaczony na wzmożenie przygotowań do rozprawy z „Solidarnością”. Jaruzelski i jego otoczenie podlegali w tym czasie coraz większym naciskom Kremla i przywódców państw satelickich. Jedną z form „przekonania” Jaruzelskiego do rozwiązania problemu „solidarnościowej kontrrewolucji” było rozpoczęcie 16 marca gigantycznych manewrów wojsk Układu Warszawskiego pod kryptonimem Sojuz-81.
Ogólnopolski Komitet Strajkowy Rolników
Na początku 1981 r. główną osią sporu między „Solidarnością” a władzami była kwestia powołania związku zrzeszającego rolników indywidualnych. Fala strajków, podczas których domagano się spełnienia tego postulatu, rozpoczęła się 29 grudnia 1980 r. okupacją budynku Urzędu Miasta i Gminy w Ustrzykach Dolnych w Bieszczadach. Kilka dni później rolnicy wraz przedstawicielami regionu rzeszowskiego NSZZ „Solidarność” zajęli także Dom Kolejarza, byłą siedzibę Wojewódzkiej Rady Związków Zawodowych w Rzeszowie. W rezultacie tych wypadków zawiązał się Ogólnopolski Komitet Strajkowy Rolników. Protesty od początku cieszyły się poparciem NSZZ „S”. Strajkującym pomagali doradcy „Solidarności”: prof. Andrzej Stelmachowski i prof. Walerian Pańko. Rolnikom doradzał też ówczesny wiceprzewodniczący „S” Andrzej Gwiazda.
29 stycznia w Bydgoszczy odbył się zjazd Krajowej Rady Porozumiewawczej NSZZ „Solidarność Chłopska” z dziewiętnastu województw, struktur „Solidarności Wiejskiej” z Wielkopolski, a także Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych „S”, kierowanego przez Gabriela Janowskiego. Rezultatem obrad było powołanie wspólnego Tymczasowego Prezydium Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych. W trakcie kolejnego zjazdu w Bydgoszczy 13 lutego 1981 r. delegaci trzech nielegalnych struktur związkowych potwierdzili decyzję o powołaniu jednego związku zawodowego.
Porozumienia rzeszowsko-ustrzyckie
W nocy z 18 na 19 lutego 1981 r. strajkujący w Rzeszowie i Komisja Rządowa podpisali porozumienie, w którym wyrażono zgodę na rejestrację Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych „Solidarność”. Podobne porozumienie podpisano w Ustrzykach Dolnych o 6.00 rano 20 lutego. Porozumienia rzeszowsko-ustrzyckie nie dawały jeszcze rolnikom indywidualnym prawa do tworzenia związku zawodowego, a to było główne żądanie strajkujących. Jednak formuła porozumienia, gdzie komitet strajkowy działający w imieniu Ogólnopolskiego Komitetu Założycielskiego Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych był stroną dla komisji rządowej, oznaczała zapowiedź uznania związku rolników.
8 i 9 marca w Poznaniu odbył się zjazd rolników z całej Polski. Na przewodniczącego Ogólnokrajowego Komitetu Założycielskiego „Solidarności” Rolników Indywidualnych został wybrany Jan Kułaj, zaledwie dwudziestotrzyletni rolnik, organizator i uczestnik strajku na Podkarpaciu.
W czasie obrad w Poznaniu zaostrzył się konflikt między bydgoskimi strukturami tworzącej się rolniczej „S” a miejscowym Związkiem Kół i Organizacji Rolniczych. Rolnicy związani z nowym związkiem nie zostali dopuszczeni do zjazdu kółek z 23 lutego. 8 marca w Bydgoszczy zorganizowali manifestację, w trakcie której określili działania władz jako nielegalne oraz wybrali własne władze Wojewódzkiego Związku Kółek Rolniczych. Dotychczasowe władze odmówiły ustąpienia.
Prowokacja bydgoska?
16 marca rolnicy popierający nowe władze kołek rolniczych przyjechali pod ich bydgoską siedzibę. Zastali zamknięte drzwi i zupełnie pusty gmach. Była to jednak tylko zasłona rzeczywistego celu, którym była wojewódzka siedziba Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. „Świadomie rozpuściłem informację, że rolnicy chcą zająć siedzibę WZKiOR oraz gmach Urzędu Wojewódzkiego. Po zamarkowanej próbie wejścia do budynku WZKiOR, zamkniętego i pilnie strzeżonego przez funkcjonariuszy SB i milicji, chłopi szybko przemieścili się do wskazanej im w pobliżu siedziby ZSL. Było to zupełnym zaskoczeniem dla komunistycznych władz” – wspominał po latach jeden z przywódców protestu, Witold Hatka. Po zajęciu siedziby ZSL rolnicy założyli Wojewódzki Komitet Strajkowy pod przywództwem Romana Bartoszcze. Jego działania wsparła miejscowa „Solidarność”. Ogłoszona lista postulatów zawierała żądania uznania nowych władz kółek, przekazania im części siedziby WZKiOR, uznania legalności „S” Rolników Indywidualnych, gwarancji bezpieczeństwa dla strajkujących, przekazania funduszy na rozwój rolnictwa do dyspozycji samorządu wiejskiego i przybycia władz ZSL. Władze spełniły ten ostatni postulat, ale trwające przez kolejne dwa dni rozmowy przyniosły kompromisowe porozumienie, zakładające m.in. przeprowadzenie nowych wyborów do władz kółek rolniczych i przybycie delegacji rządowej.
Bydgoska bezpieka przyjęła te informacje z niepokojem, uznając, że „koncesjonowane” organizacje rolnicze przechodzą na stronę przeciwników reżimu. W ciągu kilku godzin do miasta przybyli oficerowie SB z Warszawy, m.in. płk Zenon Płatek, wicedyrektor Departamentu IV MSW. Był on jednym z głównych autorów planu operacji „Noteć” zakładającego błyskawiczną pacyfikację protestujących przy użyciu sił ZOMO i MO z Poznania. Oficerowie SB kłamliwie informowali swoich zwierzchników w stolicy, że rolnicy są zabarykadowani w siedzibie ZSL i uzbrojeni w siekiery. Co ciekawe, miejscowi działacze ZSL odmawiali poparcia dla interwencji.
18 marca bydgoska „Solidarność” mobilizowała swoich członków do przyjścia na mającą się odbyć następnego dnia sesję Wojewódzkiej Rady Narodowej. W ich trakcie delegacja „S” miała przedstawić sytuację rolników w województwie bydgoskim. Wystawione na zewnątrz głośniki miały umożliwić zgromadzonym robotnikom i rolnikom wysłuchanie pytań związkowców i odpowiedzi władz. Tego samego dnia do Bydgoszczy przybyły dodatkowe siły ZOMO i MO. Do gmachu Komitetu Wojewódzkiego skierowano funkcjonariuszy udających związkowców.
Rulewski, Łabentowicz, Bartoszcze
Na czele delegacji „Solidarności” stanął Jan Rulewski. Rolników reprezentował Michał Bartoszcze (ojciec Romana). Na sali obecny był między innymi specjalny wysłannik prymasa, prof. Romuald Kukołowicz. Władze reprezentował wicepremier Stanisław Mach. Nie doszło jednak do merytorycznej dyskusji. Działacze „S” nie zdążyli przedstawić swoich argumentów oraz postulatów rolników, którzy wchodzili w skład delegacji. Rozmowy przerwano, używając wybiegów formalnych i przed wyczerpaniem porządku obrad. Spotkało się to z protestem strony solidarnościowej oraz części radnych wojewódzkich. Pozostali oni na sali, by spisać wspólny komunikat. „Na strychu czekała ukryta milicja, o czym my nie wiedzieliśmy” – relacjonował po latach Rulewski. Bartoszcze i Rulewski ogłosili strajk okupacyjny. W sali obrad pozostało też około 50 radnych Wojewódzkiej Rady Narodowej.
Informacja o przerwaniu obrad niemal natychmiast dotarła do miejscowego sztabu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Już pół godziny później rozpoczęła się realizacja planu pacyfikacji. Funkcjonariusze MO i ZOMO mieli, bez użycia broni i pałek, opróżnić salę obrad. Około godz. 15.00 z MSW z Warszawy dotarła zgoda na użycie siły. Po kilku godzinach i pierwszych wezwaniach do opuszczenia budynku pozostało w nim pięciu radnych wojewódzkich oraz wszyscy protestujący. O 19.00 na salę wkroczyli milicjanci i funkcjonariusze MSW. Dowodził nimi bezpośrednio szef ZOMO mjr Henryk Bednarek. Po negocjacjach z Janem Rulewskim dał zgromadzonym 25 minut na wyjście z gmachu. W tym czasie mieli dokończyć przygotowywanie oświadczenia. W trakcie odczytywania jego treści i składania podpisów przez protestujących w sali ponownie pojawili się funkcjonariusze. Część milicjantów była w mundurach, a część po cywilnemu. Michał Bartoszcze, Mariusz Łabentowicz i Jan Rulewski z rolniczej „Solidarności” zostali dotkliwie pobici. „Milicjanci wyprowadzają pojedynczo związkowców do bramy. Dwóch cywili prowadzi sześćdziesięcioośmioletniego Michała Bartoszcze. […] Nagle podchodzi trzeci cywil, Wali go na odlew w twarz. Raz, drugi, trzeci… okłada pięściami. […] Nagle znów krzyk, coraz głośniejszy, przechodzący momentami w długie monotonne wycie. Wycie maltretowanego człowieka. To Rulewski. Uwija się nad nim gromadka cywili. Biją go na oślep, kopią. Gdy upada, podnoszą z ziemi i znów biją” – wspominał jeden z uczestników protestu.
Pobici trafili do szpitala, a zdjęcia dokumentujące brutalne działania MO obiegły, dzięki nielegalnej prasie i ulotkom „S”, całą Polskę. Akcja sił rządowych spotkała się z oburzeniem społeczeństwa. Na znak protestu w Bydgoszczy i innych miastach Polski ogłoszono strajki i gotowość strajkową. Jak czerwona płachta na byka podziałał na ludzi oficjalny komunikat, że w Bydgoszczy nikogo nie pobito, a milicja działała zgodnie z prawem.
Strajk 27 marca 1981 r.
Do stolicy województwa bydgoskiego przybyła 20 marca solidarnościowa Krajowa Komisja Porozumiewawcza (KKP) z przewodniczącym Lechem Wałęsą na czele. W specjalnym oświadczeniu stwierdziła, że z powodu ataku na Związek, jego władze i obrazę godności Związku odwołuje się wszelkie rozmowy z władzami i wprowadza stan gotowości strajkowej w całej „S”. Władze związkowe uznały, że wydarzenia bydgoskie to oczywista prowokacja, ale jednocześnie dążyły do okiełznania coraz bardziej gorących nastrojów. By uspokoić wzburzenie, wystąpił prymas Stefan Wyszyński. Wezwał zarówno rządzących, jak i naród do zachowania rozwagi. Biuro Polityczne KC PZPR dalej brnęło. 22 marca wydało komunikat, że działania milicji były zgodne z prawem. Publikowano kłamliwe informacje, jakoby Jan Rulewski poniósł obrażenia w wypadku samochodowym. Ulotki z tą informacją rozpowszechniała bezpieka, podpisując się jako „prawdziwi członkowie Solidarności z Bydgoszczy”.
KKP zapowiedziało, że jeżeli okoliczności pobicia działaczy „S” nie zostaną wyjaśnione, odbędzie się strajk ostrzegawczy. 27 marca na cztery godziny stanęła dosłownie cała Polska, ok. 17 mln pracowników. W proteście wzięli udział nie tylko członkowie „Solidarności”, ale nawet przedstawiciele zakładowych komitetów partii. Protestowały zakłady pracy, urzędy, uczelnie, szkoły, w tym podstawowe.
Tego samego dnia podjęto zerwane wcześniej negocjacje ze związkowcami. 30 marca Andrzej Gwiazda z „S” odczytał w telewizji wspólny komunikat, w którym rządzący przyznawali, iż użycie sił porządkowych dla usunięcia przedstawicieli „Solidarności” z budynku Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy było działaniem sprzecznym z przyjętymi dotąd i przestrzeganymi zasadami rozwiązywania konfliktów społecznych środkami politycznymi, przede wszystkim drogą negocjacji. „Rząd wyraża także ubolewanie z powodu pobicia trzech działaczy związkowych i zapowiada, że winni staną przed sądem” – czytał Gwiazda.
NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”
Odpowiedzialni za „wydarzenia bydgoskie” nigdy nie zostali ujawnieni. Część dokumentów dotyczących działań milicji została zniszczona. „Nie wiadomo, czy pobicie działaczy +Solidarności+ było prowokacją (jeśli tak, to czyją), czy samowolą funkcjonariuszy, czy może przygrywką do wprowadzenia w Polsce stanu wojennego” – pisze Grzegorz Majchrzak w „Encyklopedii +Solidarności+”. Do dziś nie wiadomo, kto wydał rozkaz pobicia Rulewskiego, Łabentowicza i Bartoszcze.
Spór wokół rolniczej „S” zakończył się 17 kwietnia 1981 r. podpisaniem porozumienia o powstaniu legalnego związku zawodowego. 12 maja Sąd Wojewódzki zarejestrował NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /