55 lat temu, 13 lutego 1969 r. w Londynie zmarł poeta Kazimierz Wierzyński, skamandryta, głos polskiej emigracji po 1939 r. Zbigniew Herbert określił go jako „sejsmograf zapisujący dolę narodu”. Sejm RP ustanowił rok 2024 Rokiem Kazimierza Wierzyńskiego.
„Co mam napisać w paszporcie, w rubryce miejsce i kraj urodzenia? Traktat polityczno-historyczny?” – napisał w „Pamiętniku Poety”. Urodzony 27 sierpnia 1894 r. poeta dorastał w galicyjskim Drohobyczu. W 1912 roku jego rodzina zmieniła nazwisko z Wirstlein na Wierzyński. „Wychowała mnie prowincja (…) wzbudziło to we mnie sentyment do Stryja, Drohobycza, Sambora i Chyrowa, do tych małych miast i miasteczek, między którymi krążyłem do 18. roku życia. Jako syn emerytowanego wówczas urzędnika kolejowego najlepiej czułem się w okolicach dworca, skąd – jak mi się zdawało - wylatują drogi w szeroki świat lub nadciągają smutki i tęsknoty” – pisał Wierzyński w „Pamiętniku poety”.
Po maturze zdanej w liceum w Stryju udał się do Krakowa, gdzie na Uniwersytecie Jagiellońskim podjął studia z filologii polskiej, romańskiej oraz filozofii. Rok później przeniósł się do Wiednia, gdzie na tamtejszym uniwersytecie uczęszczał na slawistykę, germanistykę i filozofię. Już wówczas należąc do organizacji „Drużyny Sokole”, angażował się w działalność konspiracyjną i niepodległościową. W 1913 roku w Drohobyczu na łamach jednodniówki „1863” ukazał się, bowiem jego wiersz „Hej, kiedyż, kiedyż”. Niektóre źródła podają, że debiut miał miejsce rok wcześniej i był nim wydany przez miesięcznik „Brzask” wiersz „Niech żyje życie”.
Kiedy wybuchła I wojna światowa został wcielony do austriackiej armii i dostał się do niewoli rosyjskiej. W obozie jenieckim w Riazaniu nauczył się języka rosyjskiego i poznał tamtejszą literaturę. Do gustu najbardziej przypadła mu twórczość Aleksandra Błoka – symbolisty, dramaturga i jednego z największych poetów rosyjskich XX wieku. Na początku 1918 roku podjął udaną próbę ucieczki. Przez pół roku przebywał w Kijowie, gdzie wstąpił do konspiracyjnej Polskiej Organizacji Wojskowej. Latem 1918 r., po zawarciu pokoju brzeskiego, wyjechał z pogrążającej się chaosie Ukrainy i przeniósł się do stolicy, gdzie został korektorem w redakcji „Gazety Warszawskiej”.
Dzięki podjęciu współpracy z pismem „Pro Arte et Studio”, szybko wszedł w artystyczne środowisko miasta. Podczas spotkań w kawiarni pod Picadorem, poznał takich poetów, jak Tuwim, Lechoń, Słonimski czy Iwaszkiewicz. Związani z nią byli m.in. Kazimiera Iłłakowiczówna, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska i Józef Wittlin. Wkrótce współtworzył z nimi grupę literacką „Skamander”, która stała się jednym z najważniejszych środowisk literackich międzywojnia.
W 1919 roku ukazał się jego debiutancki tomik zatytułowany „Wiosna i wino”. Pozycja stanowiła manifest skamandrytów – pokolenia symbolizującego odrodzoną Polskę. Jego twórczość recenzowano entuzjastycznie. Jak głosi anegdota poeta udając się po „Kurier Poranny”, w którym zamieszczono jedną z takich recenzji, spotkał przypadkiem jej autora i na oczach przechodniów ukląkł przed nim, powiewając przy tym kapeluszem.
Wiosna i wino: dwie wargi, co swymi/ Pocałunkami mieszają sny w głowie/, Że się zawraca do góry i dymi!/ O, przyjaciele! Piję wasze zdrowie!
Naznaczony wojną i rosyjską niewolą młody poeta miał w sobie entuzjazm dla nowych czasów, którym potrafi zarażać zachwyconych czytelników. Był to czas, kiedy Polacy wyraźnie wyróżniali się optymizmem i radością życia, na tle pogrążonych w powojennej traumie europejskich społeczeństw. Euforia spowodowana odzyskaniem niepodległości udzielała się również artystom. W swoim debiutanckim tomiku Wierzyński pisał: „Wiosna i wino: dwie wargi, co swymi/ Pocałunkami mieszają sny w głowie/, Że się zawraca do góry i dymi!/ O, przyjaciele! Piję wasze zdrowie!”. Publicysta Witold Mieczysławski opisał poetę słowami: „Oczy iskrzyły mu się radością życia pełnego poezji i fantazji, piękności świata i własnej żywotności mięśni, umysłu i serca. Był prawdziwym olimpijczykiem, zwycięskim atletą, który umiał połączyć i utrzymać równowagę wysiłku umysłu i ciała w najwyższym osiągnięciu”.
Podczas wojny bolszewickiej literat był oficerem do spraw propagandy w Biurze Prasowym Naczelnego Dowództwa. W międzyczasie pracował dla „Ukraińskiego Słowa” i „Dziennika Kijowskiego”. Po demobilizacji udał się w paroletnią podróż po zachodniej Europie. Mieszkał ze swoim bratem Bronisławem, m.in. we Francji i w Szwajcarii. Napisał wówczas cykl wierszy, które ukazały się później w trzecim zbiorze poezji zatytułowanym „Wielka Niedźwiedzica”, o którym poeta Józef Łobodowski napisał, że ukazywał on „inne oblicze złotowłosego młodzieńca: skupione, ze zmarszczoną brwią”.
Po powrocie do Warszawy Wierzyński oddał się dziennikarstwu. Stale współpracował ze „Skamandrem” i „Wiadomościami Literackimi”. W „Gazecie Polskiej” podjął się pracy recenzenta literackiego i teatralnego. W 1926 roku został redaktorem naczelnym „Przeglądu Sportowego”, zaś w 1931 tygodnika literackiego „Kultura”. W międzyczasie w roku 1923 ożenił się. W 1925 roku uhonorowano go nagrodą Polskiego Towarzystwa wydawców Książek.
Praca w „Przeglądzie Sportowym” nie była przypadkiem. Uznany literat był bowiem gorącym miłośnikiem sportu. Przede wszystkim piłki nożnej. Kierowany przez niego „Przegląd Sportowy” zmienił format, objętość i styl pisarski, przez co stał się najpopularniejszym pismem sportowym w kraju i jednym z lepszych w Europie. Ówczesny dziennikarz czasopisma Ryszard Mossin wspominał: „Czytali go wszyscy. Ci, co sport uprawiali, ci, co się na nim znali, i nawet ci, co o sporcie nic nie wiedzieli i dopiero pod wpływem `Przeglądu Sportowego’ stawali się jego entuzjastami i zwolennikami”. Z kolei w oczach innego dziennikarza pisma Jana Erdmana Wierzyński: „pisał, zmieniał, przekreślał, wyrzucał. (...) Logika, ujęcie, styl, słownictwo zdradzały mistrza. Każde słowo siedziało jak cegła w murze: nie można było niczego usunąć, nie trzeba było niczego dodawać”.
Będąc naczelnym „Przeglądu Sportowego” wymyślił takie inicjatywy, jak kolarski wyścig „Tour de Pologne” i „Plebiscyt na 10 Najlepszych Sportowców Polski”. Oba pomysły z powodzeniem realizowane są także dzisiaj. Szczególnie Tour de Pologne cieszy się solidną, międzynarodową marką. Poeta do tego stopnia oddany był tematyce sportowej, że w 1927 roku w wywiadzie dla pisma „Commedia”, zatytułowanym wymownie: „Precz z teatrem! Niech żyje sport!”, oznajmił: „Gdy słyszę moich dobrych znajomych zdobnych w wąsy lub brody królewskie, wymawiających z emfazą patetycznie nudne zdania, to przyznam, że mnie to bardzo śmieszy. Trudno, wolę w takich razach pójść na boisko”.
Wyrazem fascynacji sportem Wierzyńskiego były również wiersze. Zebrał je w tomie „Laur olimpijski”, za który zdobył złoty medal IX Letnich Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 roku. Konkursy sztuki i literatury rozgrywano podczas olimpiad w latach 1912-1948.
Antoni Słonimski powiedział wówczas o Wierzyńskim, że jest „najlepszym poetą wśród sportowców i najlepszym sportowcem wśród poetów”. Publicysta Jan Bielatowicz napisał o poecie medaliście: „Nazwisko Wierzyńskiego wpłynęło na usta mas. I tych, co go czytali, i tych, co nigdy o nim nie słyszeli. Stał się bożyszczem chłopców biegających za piłką po zielonej murawie, wiosłujących po Wiśle i jej dopływach, goniących się z wiatrem po pylnych drogach”.
Sam zaś Wierzyński wspominał: „Olimpiada amsterdamska była dla nas szczęśliwa. Halina Konopacka zajęła pierwsze miejsce w rzucie dyskiem i dzięki temu Polska zdobyła po raz pierwszy złoty medal. Drugie takie odznaczenie przyznano `Laurowi olimpijskiemu`"
W 1935 roku otrzymał Złoty Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury, w 1936 - Państwową Nagrodę Literacką, a 1938 roku powołany został na członka PAL. W tym samym roku ożenił się ponownie. Jan Lechoń – poetycki kolega Wierzyńskiego napisał: „Jest to Mickiewicz, który ożenił się z Marylą, Słowacki, ożeniony z Ludwiką Śniadecką, i Krasiński, połączony legalnym węzłem z Delfiną Potocką”.
Po wybuchu wojny ewakuowano go wraz z zespołem redakcyjnym „Gazety Polskiej” do Lwowa. Następnie udał się do Francji, z której w 1941 roku przez Portugalię i Brazylię przedostał się do Stanów Zjednoczonych. Stał się bardem walczącego kraju. Wydał pięć tomów poetyckich, m.in. słynne „Krzyże i miecze”. W USA nawiązał współpracę z londyńskimi „Wiadomościami”. W tym trudnym czasie stracił niemal całą rodzinę, między innymi rodziców i brata.
Zwycięstwo komunistów zamykało mu możliwość powrotu do kraju. Jego twórczość na emigracji stała się lirycznym egzystencjalizmem, poszukiwaniem sensu życia i tęsknotą za krajem. Jeden z jego najsłynniejszych powojennych wierszy jest protestem przeciwko terrorowi komunistów wymierzonemu w polskich patriotów. Szczególne znaczenie miał jego wiersz „Na proces moskiewski” w którym potępiał skazanie szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego: „I osądził się hańbą i skazał na siebie,/ Uciekłszy od rozumu, szaleńczy trybunał,/ I z diabłem się na polskich mogiłach pokumał/ I potępiony będzie na ziemi i niebie”.
Z najgłębszym smutkiem w sercach żegnamy poetę wolności, twórcę niezrównanego, świadomego swojej sztuki i swojego posłannictwa, wiernego przyjaciela, towarzysza prac i walk, najlepszego z nas, który pozostawił w niezapomnianych wierszach świadectwo naszych przeżyć i wzruszeń
W 1953 roku wydał biografię Chopina. Publikował w emigracyjnych wydawnictwach londyńskich i paryskim Instytucie Literackim. Współpracował z Radiem Wolna Europa. W roku 1960 wydał tomik „Tkanka ziemi”. Zrezygnował w nim z regularnego wiersza, na rzecz wolnego, pozbawionego rymów. W 1964 roku wrócił do Europy i zamieszkał w Rzymie. Swój ostatni tomik „Sen mara”, ukończył na krótko przed śmiercią, która nastąpiła 13 lutego 1969 roku w Londynie. Tom wydano po jego śmierci. Ostatni wiersz „Sen mara” napisał kilka godzin przed śmiercią.
„Z najgłębszym smutkiem w sercach żegnamy poetę wolności, twórcę niezrównanego, świadomego swojej sztuki i swojego posłannictwa, wiernego przyjaciela, towarzysza prac i walk, najlepszego z nas, który pozostawił w niezapomnianych wierszach świadectwo naszych przeżyć i wzruszeń” – pisano o śmierci Wierzyńskiego na łamach londyńskich „Wiadomości”. Dziewięć lat później prochy poety sprowadzono do Polski i pochowano na Cmentarzu Powązkowskim.
Rok 2024 jest poświęcony pamięci Kazimierza Wierzyńskiego i jego twórczości. „Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w 130. rocznicę urodzin Kazimierza Wierzyńskiego - wielkiego artysty słowa, niezłomnego w podtrzymywaniu ducha polskiej niezawisłości - ustanawia rok 2024 Rokiem Kazimierza Wierzyńskiego” - głosi uchwała przyjęta w lipcu 2023 r.(PAP)
Autor: Michał Szukała, Mateusz Wyderka
szuk/