Bardzo dobry dowódca w 1920 r., jednak we wrześniu 1939 r. nie sprawdził się jako dowódca Armii „Łódź” ani w późniejszym okresie – mówi PAP dr hab. Jerzy Kirszak z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN we Wrocławiu. 55 lat temu, 3 września 1967 r., zmarł gen. Juliusz Rómmel.
"Juliusz Rómmel miał duże zasługi jako dowódca dywizji kawalerii podczas wojny polsko-bolszewickiej, jednak nie sprawdził się jako dowódca operacyjny we wrześniu 1939 r. ani w późniejszym okresie" - powiedział PAP historyk dr hab. Jerzy Kirszak z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN we Wrocławiu.
Juliusz Karol Wilhelm Rómmel urodził się 3 czerwca 1881 r. w Grodnie(zabór rosyjski, ob. Białoruś) w rodzinie szlacheckiej wywodzącej się od Kawalerów Mieczowych z Kurlandii. Podczas I wojny światowej służył w armii rosyjskiej jako oficer artylerii. Po odzyskaniu niepodległości został dowódcą 1. Dywizji Piechoty Legionów, uczestniczył w walkach na Wołyniu, w Małopolsce Wschodniej, w obronie Lwowa.
Jednym z ważnych zwycięstw, w których Rómmel miał swój udział, była stoczona 31 sierpnia 1920 r. bitwa pod Komarowem koło Zamościa (31 sierpnia 1920). Straty polskie wynosiły ok. 300 zabitych i rannych, w tym 120 poległych z 9. Pułku Ułanów. Bolszewickie straty szacuje się na blisko 1500 zabitych i rannych. Po klęsce bolszewików pod Komarowem 1. Armia Konna Budionnego rozpoczęła odwrót w kierunku wschodnim i nie odegrała już znaczącej roli w walce. Bitwa pod Komarowem była jedną z decydujących batalii wojny polsko-bolszewickiej. Do historii przeszedł rajd polskich kawalerzystów na tyły pozycji bolszewickich pod Korosteniem (ob. Ukraina).
W okresie II RP gen. Juliusz Rómmel był jednym z kluczowych inspektorów w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych. W 1933 r. opublikował we Lwowie wspomnienia z wojny polsko-bolszewickiej pt. "Moje walki z Budiennym".
W marcu 1939 r. mianowano go dowódcą Armii "Łódź".
"Pokładano w nim wielkie nadzieje, uchodził za dobrego inspektora armii. Był jednym z zaledwie dziesięciu generałów dywizji w Wojsku Polskim. Jako dowódca Armii +Łodź+ nie spisał się jednak. Już 6 września 1939 r. opuścił swoją armię i pojechał do Warszawy. Tłumaczył to faktem, że utracił kontakt z własnymi oddziałami. To przeciwieństwo gen. Kazimierza Sosnkowskiego, który do swoich oddziałów chciał się przebić, i poleciał tam samolotem. Tylko dzięki postawie gen. Wiktora Thommée udało się Armii +Łódź+ wyrwać z potrzasku i dojść do Modlina. To właśnie Thommée był faktycznym bohaterem. Gen. Rómmel niestety nim nie był. Po niemieckim nalocie na Pałac Heinzla w Łodzi - siedzibę sztabu armii, wsiadł w samochód i pojechał ze swoim szefem sztabu, płk. Aleksandrem Pragłowskim, do Warszawy. Tam objął dowództwo nowo utworzonej Armii +Warszawa+, która miała skupiać wszystkie oddziały przebijające się do stolicy i wokół stolicy. Na tym stanowisku dowodził poprawnie. Popełnił jednak kilka ważnych błędów. W swoich powojennych wspomnieniach +Za honor i Ojczyznę+ przedstawiał to oczywiście inaczej. Jednak popełnił dwa główne błędy. Po pierwsze, nie doprowadził do skutecznego współdziałania z jednostkami gen. Tadeusza Kutrzeby podczas bitwy nad Bzurą. Były możliwości wyprowadzenia uderzenia z kierunku Warszawy i przebicia +korytarza+, co umożliwiłoby wojskom z Poznańskiego, Pomorza i grupie gen. Kutrzeby połączenie się. To nie decydowałoby o zwycięstwie, ale polskie straty byłyby znacznie mniejsze. Druga kwestia, która nie wytrzymuje krytyki, to postawa Rómmla po 17 września 1939 r. Gdy sowieckie oddziały zajęły wschodnie tereny Rzeczypospolitej, naczelny wódz marsz. Edward Śmigły-Rydz wydał rozkaz, by z Sowietami walczyć w ostateczności i przebijać się do Rumunii; Rómmel nie przekazał go dalej, do garnizonów i do oddziałów na wschodzie. Nie znano tego rozkazu, który dopuszczał walkę z siłami sowieckimi" - tłumaczy dr hab. Kirszak.
Po kapitulacji Warszawy gen. Julusz Rómmel trafił do obozu jenieckiego dla oficerów - Oflagu VII A Murnau w Bawarii.
Dr hab. Jerzy Kirszak: Po wojnie wrócił do Polski, przekreślił współpracę z emigracją i brylował na komunistycznych salonach. Był postacią kontrowersyjną. Wrzesień 1939 r. go przerósł. Nie do końca miał wyważoną ocenę sytuacji. Ale nie można odmówić mu odwagi.
"Był starszym obozu. Po wojnie wrócił do Polski, przekreślił współpracę z emigracją i brylował na komunistycznych salonach. Był postacią kontrowersyjną. Wrzesień 1939 r. go przerósł. Nie do końca miał wyważoną ocenę sytuacji. Ale nie można odmówić mu odwagi. W 1941 r. już jako 60-latek, podjął próbę ucieczki z niemieckiej niewoli, z oflagu w Murnau. Były już przecinane druty, lecz nagły, przypadkowy alarm wszczęty przez Niemców, zupełnie z innego niż ucieczka powodu, spowodował, że próba się nie powiodła" - dodał dr hab. Kirszak.
Po wyzwoleniu Murnau przez armię amerykańską Rómmel wyjechał do Francji, a w lipcu 1945 r. powrócił do kraju i zgłosił się do służby w Wojsku Polskim, w którym pełnił funkcję doradcy dowództwa ds. szkolenia. W czerwcu 1947 r. przeszedł w stan spoczynku. Po "gomułkowskiej odwilży" działał aktywnie w Związku Bojowników o Wolność i Demokrację - organizacji kombatanckiej wspieranej przez komunistyczne władze PRL. W 1958 r. opublikował wspomnienia "Za honor i Ojczyznę". Historycy podważają niektóre zawarte tam informacje.
Jako jeden z nielicznych wyższych rangą dowódców z okresu II RP cieszył się względami komunistycznych władz. Krytykowały go środowiska emigracyjne i część kombatantów z 1939 r.
Gen. dyw. Juliusz Rómmel był wielokrotnie odznaczany Orderem Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych oraz Złotym Krzyżem Zasługi. Zmarł 3 września 1967 r. w Warszawie. Pochowany został w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.(PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ skp/