80 lat temu, 25 lipca 1932 r., w Moskwie podpisano polsko-sowiecki pakt o nieagresji. Wzmacniał on międzynarodową pozycję Polski w Europie, szczególnie wobec Berlina. Stwarzał też warunki dla dalszej poprawy stosunków ze Związkiem Sowieckim. Pakt złamany został przez stronę sowiecką 17 września 1939 r.
Podpisanie polsko-sowieckiego paktu o nieagresji było konsekwencją zmian, jakie pojawiały się w polityce europejskiej od połowy lat dwudziestych.
Po konferencji w Locarno w 1925 r., podczas której Niemcy podpisały tzw. układ reński, w którym uznały nienaruszalność swoich granic zachodnich z Francją i Belgią, nie robiąc tego samego wobec wschodnich sąsiadów – Polski i Czechosłowacji, bezpieczeństwo i trwałość granicy polsko-niemieckiej stanęły pod znakiem zapytania. Dodatkowo Locarno stawało się zagrożeniem strategicznego dla Warszawy sojuszu z Francją.
Paryż bowiem coraz bardziej gotów był poświęcać interesy swoich sojuszników w Europie Środkowo-Wschodniej dla poprawy stosunków z Niemcami.
Sytuacja międzynarodowa panująca na początku lat 30. zaczęła skłaniać polityków sowieckich do porozumienia z Warszawą. Niepokój w Moskwie budziła coraz bardziej agresywna i nacjonalistyczna atmosfera polityczna panująca w Niemczech
Niepokojący z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski był również podpisany w 1926 r. układ pomiędzy Związkiem Sowieckim a Niemcami, w którym oba państwa gwarantowały sobie neutralność w przypadku jakiegokolwiek konfliktu.
Stosunki polsko-sowieckie w tym okresie nadal układały się źle. Moskwa określając rządy marszałka Piłsudskiego jako faszystowskie, oskarżała Warszawę m. in. o udział w tworzeniu pod dyktando Anglii antysowieckiego bloku.
Sowieci ponadto popierali litewskie żądania terytorialne wobec Polski, podpisując z Litwą układ polityczny będący w sprzeczności z Traktatem Ryskim.
Relacje polsko-sowieckie pogorszyły się jeszcze bardziej po zamordowaniu przez rosyjskiego emigranta w 1927 r. Piotra Wojkowa, sowieckiego ambasadora w Warszawie. Zdaniem Moskwy był to dowód na popieranie przez polskie władze dywersyjnych działań rosyjskich organizacji wojskowych. W odwecie Moskwa nasiliła antypolską kampanię. Jej przykładem był zainscenizowany proces polskiego księdza z Kijowa Teofila Skalskiego, oskarżonego o szpiegostwo. Pomimo braku dowodów księdza skazano na 10 lat więzienia.
W 1928 r. zlikwidowano autonomiczne okręgi polskie na Białorusi i Ukrainie, deportując ich mieszkańców na Syberię i do Kazachstanu. Ci, którzy „dobrowolnie” nie wystąpili o zmianę narodowości byli aresztowani i wysyłani do łagrów.
Polska w swojej polityce zagranicznej różnymi drogami dążyła do umacniania porządku opartego na Traktacie Wersalskim i Traktacie Ryskim.
W 1928 r. wraz z innymi państwami podpisała tzw. Pakt Brianda-Kelloga o wyrzeczeniu się wojny jako sposobu regulowania problemów międzynarodowych.
Rok później Polska odpowiadając na propozycję Moskwy, przystąpiła razem z Estonią, Łotwą, Rumunią i Związkiem Sowieckim do tzw. Protokołu Litwinowa, który dotyczył natychmiastowej realizacji postanowień paktu Brianda-Kelloga, uznając jego postanowienia nawet w sytuacji, gdyby ostatecznie nie został on ratyfikowany.
Jednakże wobec trudnej sytuacji międzynarodowej polska dyplomacja zaczęła szukać nowych gwarancji bezpieczeństwa, które opierałyby się na dwustronnych porozumieniach i układach.
Historyk prof. Stanisław Sierpowski tak pisał o tych koncepcjach: „Wyrazem tych tendencji było zawieranie paktów o nieagresji, będących próbą dostosowania do indywidualnych potrzeb umów zbiorowych, które - jak pakt LN [Ligi Narodów - red.] czy pakt Brianda-Kelloga – wspierały się na idei pokojowego regulowania sporów i konfliktów bez uciekania się do przemocy”.
Sytuacja międzynarodowa panująca na początku lat trzydziestych zaczęła skłaniać polityków sowieckich do porozumienia z Warszawą. Niepokój w Moskwie budziła coraz bardziej agresywna i nacjonalistyczna atmosfera polityczna panująca w Niemczech, związana z sukcesami ruchu nazistowskiego i jego antykomunistycznym charakterem. Stalin obawiał się także wrogich działań ze strony Anglii, Francji i Niemiec, obserwując ich zbliżenie na forum Ligi Narodów. Niepokoiły go także polsko-brytyjskie kontakty dyplomatyczne i możliwość przystąpienia Polski do ewentualnego bloku antysowieckiego.
Duże zaniepokojenie na Kremlu wywoływała również sytuacja na Dalekim Wschodzie, związana z ofensywą japońskiego militaryzmu, zagrażająca nie tylko Chinom, ale i Związkowi Sowieckiemu.
Wzrost nastrojów nacjonalistycznych w Niemczech, coraz większe wpływy Hitlera i partii nazistowskiej dostrzegała również Warszawa. W tej sytuacji również i ona zainteresowana była porozumieniem z Moskwą. Dyplomacja polska liczyła na to, iż podpisanie paktu ze Związkiem Sowieckim może być nie tylko przełomem we wzajemnych stosunkach, lecz także może wzmocnić pozycję Polski w Europie Środkowej i zwiększyć jej szansę na ułożenie korzystnych relacji z Berlinem.
25 lipca 1932 r. poseł Stanisław Patek i zastępca ludowego komisarza spraw zagranicznych Nikołaj Kriestinskij podpisali w Moskwie polsko-sowiecki pakt o nieagresji.
Obie strony stwierdzały w nim, że wyrzekają się wojny jako „narzędzia polityki narodowej w ich wzajemnych stosunkach, zobowiązują się wzajemnie do powstrzymywania się od wszelkich działań agresywnych lub od napaści jedna na drugą, zarówno samodzielnie, jak łącznie z innymi mocarstwami. Za działanie sprzeczne ze zobowiązaniami niniejszego artykułu uznany będzie wszelki akt gwałtu naruszający całość i nietykalność terytorium lub niepodległość polityczną drugiej Umawiającej się Strony, nawet gdyby te działania były dokonane bez wypowiedzenia wojny i z uniknięciem wszelkich jej możliwych przejawów”.
W traktacie RP i Związek Sowiecki zobowiązywały się także nie brać udziału w żadnych porozumieniach wrogich wobec drugiej strony i stwierdzały, że obecnie w takich porozumieniach nie uczestniczą.
W przypadku napaści przez państwo trzecie na jednego z sygnatariuszy paktu druga strona zobowiązywała się nie udzielać pomocy agresorowi. Natomiast w przypadku zaatakowania przez jednego z sygnatariuszy państwa trzeciego, druga strona mogła wymówić traktat bez uprzedzenia.
Pakt zawarty został na trzy lata, z możliwością przedłużenia na kolejne dwa. Jednakże już 5 maja 1934 r. przedłużony został do 31 grudnia 1945 r.
Oceniając działania polskiej dyplomacji w kontekście sowieckiej napaści Wojciech Materski pisał: „Z pewnością II Rzeczpospolita nie mogła w bilansie swej polityki zagranicznej, w tym polityki wschodniej, osiągnąć więcej niż umiędzynarodowienie sprawy jej bezpieczeństwa. W kleszczach niemiecko-rosyjskich nie było żadnej innej szansy”.
Po podpisaniu paktu polsko-sowieckiego w lipcu 1932 r. stosunki polsko-sowieckie na pewien czas wyraźnie poprawiły się. Obu stronom zależało na tym, ażeby zawartemu porozumieniu nadać duży rozgłos. Dyplomacja polska chciała w ten sposób wpłynąć na korektę polityki prowadzonej przede wszystkim przez Berlin, ale także i Paryż.
Historyk prof. Wojciech Materski opisując stosunki polsko-sowieckie w okresie międzywojennym, tak oceniał skuteczność działań podejmowanych wówczas przez Warszawę: „Przekonanie, że tylko niezależna polityka, kształtująca w świecie obraz państwa silnego, umiejącego troszczyć się o własne bezpieczeństwo, jest w stanie rzeczywiście je zapewnić, może w perspektywie późniejszych wypadków odczytywane być jako megalomania. Należy jednak spojrzeć na tę kwestię w aspekcie optyki 1932 r.: nieskuteczności dotychczasowej linii politycznej, pogłębiającego się zagrożenia ze strony Niemiec, rosnącej potęgi ZSRR, kapitulanctwa Francji, trafnie ocenianego przez Piłsudskiego jako nieskuteczny mechanizmu Ligi Narodów. Jeśli Beck nawet subiektywnie był przekonany, iż kieruje polityką zagraniczną mocarstwa, obiektywnie rzecz biorąc odciskało się to pozytywnie, a nie negatywnie na skuteczności jego działań”.
Polsko-sowiecki traktat o nieagresji podpisany 25 lipca 1932 r. nie uchronił państwa polskiego przed paktem Ribbentrop-Mołotow i napaścią ze strony Związku Sowieckiego dokonaną 17 września 1939 r.
Oceniając działania polskiej dyplomacji w kontekście sowieckiej napaści, prof. Materski pisał: „Z pewnością II Rzeczpospolita nie mogła w bilansie swej polityki zagranicznej, w tym polityki wschodniej, osiągnąć więcej niż umiędzynarodowienie sprawy jej bezpieczeństwa. W kleszczach niemiecko-rosyjskich nie było żadnej innej szansy”.
Mariusz Jarosiński
skp/