Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie i aktywował się ten sam agresor, ten sam reżim totalitarny zażądał znowu ofiar, wielu inaczej spojrzało na naszych Żołnierzy Niezłomnych, którzy dzisiaj są symbolem walki z tym samym wrogiem - powiedziała ambasadorka Biegu "Tropem Wilczym" Barbara Konarska.
Polska Agencja Prasowa: Jaka była geneza Biegu "Tropem Wilczym"?
Barbara Konarska: Idea upamiętnienia Żołnierzy Wyklętych pojawiła się, kiedy ich historie były bardzo mało znane. Szeptem krążyły w opowiadaniach rodzinnych, zawsze objęte "klauzulą poufności", że nie wolno o tym mówić głośno. Dlatego nawet nie wiedziano, jak wielu jest ludzi, którzy byli dotknięci historią Niezłomnych, czyli albo mieli takiego żołnierza wśród członków rodziny, albo jakąś historię pomagania Żołnierzom Wyklętym, bo każdy taki niezłomny to było kilkadziesiąt, czasem kilkaset osób zaangażowanych w to, by mu pomagać przetrwać, dokarmiać, chronić. Więc w polskich rodzinach te historie były, ale gdzieś tam po cichu opowiadane.
Kiedy został ustanowiony Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, pojawił się pomysł, że wspaniale byłoby upamiętniać ich postacie i postawy, organizując coś, co mogą robić wszyscy. Wydarzenie wspólnotowe, gdzie każda liczba osób by się mogła przyłączyć, połączone z przybliżającą Niezłomnych narracją historyczną. Bo nawet ci, którzy mieli do czynienia z tym tematem, mieli pamięć tamtych wydarzeń, nie mieli pojęcia o skali i zjawisku, nie wiedzieli, ilu ich było tak naprawdę. Myśleli "może to jest historia tylko mojego domu", nie wiedzieli, jak wielka to była ofiara, jak ogromne prześladowania i na jaką skalę tak naprawdę działało polskie zbrojne podziemie antykomunistyczne.
Tak narodziła się koncepcja Biegu, podczas którego przybliżamy konkretne sylwetki i historie Niezłomnych. Organizatorem od początku jest Fundacja "Wolność i Demokracja", jak to bywa w NGO-sach, grupka zapaleńców, którzy są takimi "pionierami" i mają odwagę wdrażać w życie nowe pomysły. W pierwszym Biegu w 2013 r. wzięło udział mniej niż 20 osób i mniej więcej podobna liczba dopingujących. W sumie było to poniżej 50 osób, plener leśny, pierwszy Bieg z pozoru nie był sukcesem. Ale kiedy te osoby już pobiegły i wbiegły na metę, poczuły, że przeżyły razem coś wyjątkowego, poczuły, że ten wspólnie przeżyty wysiłek fizyczny daje radość, że jest trochę blisko tej aktywności żołnierskiej. Że jest w tym sens i konieczna jest właściwa baza, zaplecze.
PAP: A jak było w kolejnych latach?
B.K.: W następnym roku to był już bardzo profesjonalny bieg stołeczny, prawie 2 tys. osób pobiegło ulicami Warszawy, więc to już był sukces. I kiedy zobaczyliśmy, że to się sprawdza, że ludzie naprawdę chcą biec, by upamiętniać Niezłomnych, pojawił się pomysł, by takie same Biegi organizować też w innych miastach. Poprzeczka była ustawiona dosyć wysoko, chcieliśmy, by w każdym województwie wzięło udział chociaż jedno miasto. W trzecim Biegu tych miast ostatecznie uczestniczyło 40, a więc w niektórych województwach po kilka. Kolejny rok to nie tylko dwukrotnie więcej, bo 80 miast, ale dołączyła także zagranica. I tak zaczęło się to rozrastać.
Niesamowite jest też, że w pierwszych latach nie było dużego wsparcia mediów, możliwości promowania. Bieg był taką inicjatywą naprawdę niesponsorowaną, a jednak ludzie mieli taką potrzebę manifestowania swojej pamięci i szacunku dla Niezłomnych, bo w tym tkwi tak naprawdę moc tego projektu. I kiedy kolejni ludzie, grupy, miasta dołączały w następnych, latach zawsze argumentowały, że też chcą pobiec dla swoich Niezłomnych, bo w każdym mieście, miejscowości, wsi była jakaś związana z nimi historia.
PAP: Bieg otrzymuje również wsparcie wielu znanych osób.
B.K.: Tak, od początku dołączyło wielu ambasadorów - artystów, historyków, dziennikarzy, sportowców. Zwłaszcza ci ostatni bardzo chętnie robią coś dla Polski, mają ten patriotyzm można powiedzieć we krwi; kiedy osiągną jakieś wyniki i dzięki temu zabrzmi nasz polski hymn, to dla nich taka największa nagroda. I sportowcy bardzo chętnie dołączali do tych Biegów.
Szczególnie cennymi ambasadorami są osoby znane, które mogą świadczyć o takich postawach u siebie w rodzinie. Jak bracia Golec, których ciocia Stasia Golec ps. Gusta, należąca po wojnie jako bardzo młoda dziewczyna do oddziału Narodowych Sił Zbrojnych, została zamordowana, czy Maciej Musiał, którego dziadek Marian Markiewicz ps. Maryl także był Niezłomnym. Te osoby pokazują, jak ważne jest nie tylko to, by pamiętać, ale też to, że jesteśmy coś winni tym naszym polskim bohaterom.
W Bieg zaangażowało się także wojsko polskie. Na początku, kiedy w mieście, gdzie organizowany był Bieg, była jednostka wojskowa, to oni się jakoś włączali niezależnie. Potem ponieważ okazało się, że właściwie prawie wszystkie jednostki gdzieś biegną, po prostu generalnie zaczęliśmy zapraszać wojsko. Zaczęli im też towarzyszyć żołnierze amerykańscy stacjonujący w Polsce. Dowiedzieli się o tym od polskich kolegów i zapytali, czy mogą wziąć udział. Od początku ogromnie cenili to, że mogą uczestniczyć w patriotycznym biegu na cześć żołnierzy, sami jako wojskowi, którzy rozumieją bardzo dobrze, co znaczy ofiara, oddanie życia nie tylko za siebie czy bliskich, ale po prostu za wspólnotę, za ojczyznę.
Najpierw zgłosiło się ich kilku, ostatecznie pobiegł cały kontyngent. Kolejny rok to już właściwie były wszystkie misje wojsk sojuszniczych NATO stacjonujące tam, gdzie byli Polacy. Pięknie mówią o tym, dlaczego to ważne i dla jakiej idei biegną. To dla nich rodzaj żołnierskiego sacrum, to, że mogą pobiec dla upamiętnienia swoich starszych kolegów, którzy nawet po zakończeniu wojny nie mogli zdjąć munduru i musieli nadal walczyć, często do śmierci.
PAP: Licznie uczestniczą też szkoły.
B.K.: To prawda, już od kilku lat. Od zeszłego roku zaś uruchomiliśmy program umożliwiający szkołom organizowanie osobnych Biegów. Ponieważ generalnie Bieg odbywa się w niedzielę, najbliższą dacie Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych przypadającego 1 marca - w tym roku to 5 marca - ale szkoły mogą przygotowywać własną odsłonę, w ciągu tygodnia. W tym roku pół tysiąca szkół pobiegnie 1 marca.
Od początku wiedzieliśmy też, że Bieg to musi być coś więcej niż tylko aktywność fizyczna, historia, edukacja, upamiętnienie, że muszą iść za tym również pewne dodatkowe działania. Dlatego od kilku lat towarzyszą nam wielkie ogólnopolskie zbiórki krwi. Mamy też program wspierający młodzież uzdolnioną sportowo, ale z jakimiś ograniczeniami finansowymi, której fundujemy stypendia. Od tego roku jest także program wspierania szkół – wyróżniające się placówki biorące udział w biegu otrzymują sprzęt sportowy.
"Tropem Wilczym" to także wielki event rodzinny. Wszyscy, nawet rodziny z małymi dziećmi, czasem jeszcze w wózkach, mogą bowiem ten honorowy, symboliczny dystans 1963 metrów pokonać. To jeden z ważnych elementów edukacyjnych, przypominający, że w 1963 r. zginął w walce Józef Franczak ps. Laluś, ostatni Wyklęty, co uwypukla, że prawie 20 lat po wojnie podziemie zbrojne ciągle jeszcze działało.
Bieg jest także wydarzeniem sportowym otwierającym sezon biegowy po zimie. Na tych dłuższych dystansach - np. w Warszawie to 5 i 10 km - uczestnicy mają mierzony czas, więc to także profesjonalne biegi sportowe. Samemu Biegowi towarzyszą gry terenowe, konkursy, pokazy grup rekonstrukcyjnych. Można też się dowiedzieć, czy warto wstąpić w szeregi wojska polskiego, to też taki moment kiedy tamto wojsko spotyka się z dzisiejszym, swoista klamra ukazująca, że to ta sama służba i misja.
PAP: Jakich bohaterów Bieg upamiętnia w tym roku?
B.K.: Co roku mamy jakiś klucz, według którego wybieramy postacie Niezłomnych, których upamiętniamy. W tym roku to hasło to "kurierzy". Mamy tu na myśli osoby przenoszące informacje, czyli tę bardzo ważną funkcję umożliwiającą dotarcie informacji "z terenu" do kręgów decyzyjnych. W tym roku to przepiękny duet - rtm. Witold Pilecki, autor pierwszego sprawozdania o ludobójstwie w Auschwitz - "Raportu Pileckiego", czyli chyba najbardziej ofiarnej pracy kurierskiej, jaką ktokolwiek wykonał, i Tadeusz Płużański, jego współpracownik, uczestnik podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego.
Mamy również dwie postacie kobiece - to Alicja Wnorowska i Irena Szajowska, przyjaciółki, które były blisko przez całe życie. Za działalność podziemną poddawane represjom, uwięzione, uwolnione dopiero w wyniku amnestii. To były niezwykłe, piękne kobiety, szpieginie, jak byśmy dzisiaj powiedzieli, jedna z nich pracowała w Urzędzie Bezpieczeństwa i wynosiła bardzo cenne dla podziemia informacje.
Bieg odbywa się już kolejny rok, na całym świecie, więc trudno określić, ile już wzięło w nim udział osób, ale myślę, że liczba ta na pewno przekroczyła milion. Zresztą również z innej przyczyny trudno nam ją konkretniej określić, ponieważ chociaż wiemy, ile pakietów startowych wysyłamy, to często dla wielu osób ich nie wystarcza i biegną bez naszych koszulek. W miastach polskich oficjalnie biegnie 60 tys. osób, bez szkół i bez wojska, więc ta liczba może być co najmniej trzykrotnie wyższa.
PAP: Jak pani sądzi, skąd bierze się fenomen tak masowego uczestnictwa i chęci upamiętniania naszych bohaterów?
B.K.: Myślę, że to przede wszystkim absolutnie ciągle aktualna postawa naszych Niezłomnych. Każdy z nas codziennie podejmuje różne decyzje, wybieramy pomiędzy dobrem a złem, pomiędzy swoją wygodą a jakąś prawdą czy uczciwością i zawsze mamy jakieś dylematy moralne czy etyczne, codziennie, każdego dnia. I nawet w tych małych rzeczach te decyzje są często trudne do podjęcia. I w momencie kiedy zderzamy się naprawdę z takim prawdziwym sprawdzianem tej moralności, tego, jak można ponieść ofiarę dla drugiego człowieka, jak żyć i umrzeć dla innych, to trudno, żeby jakąś mocną pieczęcią te postacie się w nas nie wbiły.
Od zeszłego roku też, gdy wybuchła wojna w Ukrainie, kiedy ten sam agresor się aktywował, ten sam reżim totalitarny zażądał znowu ofiar, widzimy, jak ludzie trochę inaczej patrzą na naszych Niezłomnych, że to są bohaterowie, którzy jakby zyskali taką aktualność i dzisiaj są symbolem walki z tym samym okupantem. Komunistyczny, sowiecki czy rosyjski to jest dokładnie ten sam wróg, który działa tymi samymi metodami, wiąże ręce, strzela w tył głowy, więzi, prześladuje, torturuje, wynaradawia, blokuje rozwój gospodarczy. Od zeszłego roku trochę inaczej patrzymy na ofiarę Niezłomnych, tym bardziej rozumiemy, dlaczego walczyli, aby zatrzymać komunistyczny reżim, wiedząc, że niesie on z sobą śmierć. To też dobra lekcja historii dla nowego pokolenia, które nie ma bezpośredniego doświadczenia totalitaryzmu, a teraz może zobaczyć, jak aktywuje się on w Ukrainie.
Poza tym zawsze, na całym świecie toczy się jakaś walka o wolność. Nie zawsze jest to walka zbrojna, czasami to walka o pewne prawa, swobody, ciągle są kraje borykające się z jakimiś społecznymi ograniczeniami. Są kraje nadal objęte ostrymi reżimami, totalitarnymi, jak choćby Białoruś, ale też państwa afrykańskie. I do takich miejsc także docierają informacje o Wyklętych.
Może podam przykład jednej z najbardziej wzruszających dla mnie historii. Był to młody chłopak Thomas, z Republiki Południowej Afryki. Tam cały czas funkcjonuje rodzaj niewolnictwa, rodzice, którzy chcą, by ich dzieci korzystały z edukacji, a nie bardzo mają możliwość, bo dzieci są potrzebne w gospodarstwie do pomocy, kupują dzieci wykradane z innych rodzin. Stają się one rodzajem bezpłatnych parobków, dba się o nich jak o siłę roboczą, i zwalnia to biologiczne dzieci tych rodziców z obowiązku pracy w domu, umożliwiając im pójście do szkoły. To proceder niestety rozpowszechniony, działają nawet fundacje poszukujące takich zaginionych dzieci.
I Thomas został w wieku 4 lat wykradziony przez sąsiadkę i sprzedany. Przez kolejnych 17 lat nie do końca wiedział, kim jest, trochę pamiętał, gdzie mieszkał, jakieś imiona bliskich. Jedna z fundacji go odnalazła i zidentyfikowała jego prawdziwą tożsamość. Ten chłopak nigdy nie chodził do szkoły i zazdrościł innym dzieciom, że mogą się uczyć. W tamtejszej misji księży katolickich dowiedział się, kim byli Żołnierze Wyklęci i że jest upamiętniający ich Bieg. I przeczytał o niezłomnej Basi Otwinowskiej, która podczas okupacji i będąc w niewoli, wciąż z determinacją kontynuowała naukę.
Odnalazł siebie w tej postaci, ponieważ również był tak uparty, że nadrobił wszystkie braki edukacyjne i w wieku dwudziestu paru lat poszedł na studia dziennikarskie, by pisać i uświadamiać ludziom, co się dzieje w Afryce. I do tego chłopaka żyjącego w zupełnie innym czasie i rzeczywistości dotarł ten przekaz, i stwierdził on, że właśnie Basia Otwinowska będzie bohaterką jego walki o wolność. To pokazuje, jak ważną, a także uniwersalną ideą jest przekaz i spuścizna Niezłomnych.
Osoby zainteresowane wciąż mogą dołączyć do Biegu "Tropem Wilczym". Wystarczy wejść na stronę tropemwilczym.org, znaleźć na mapie swoją miejscowość i się zarejestrować.
Rozmawiała Anna Kondek-Dyoniziak
akn/ skp/