Brytyjski dziennik „Daily Mail” opisuje w środę historię Aleksandra Ładosia, szefa polskiej ambasady w Szwajcarii w czasie II wojny, który ze współpracownikami uratował przed śmiercią tysiące Żydów dostarczając im fałszywe paszporty państw Ameryki Łacińskiej.
Ładoś przebywał w neutralnej Szwajcarii, która była tak daleko od linii frontu, jak to tylko było możliwe w roku 1941, ale - jak pisze gazeta - toczył tam tajną bitwę o uratowanie przed siłami Hitlera tysięcy Żydów. Operacja jego i jego współpracowników przypomina tę prowadzoną przez niemieckiego przedsiębiorcę Oskara Schindlera, który uratował ok. 1200 Żydów, zatrudniając ich w swej fabryce w okupowanej Polsce. Jednakże, jak wskazuje "Daily Mail", grupa Ładosia w ciągu trzech lat działalności wystawiła 5000 fałszywych dokumentów dla 10 tys. osób, co czyni tę operację ratunkową jedną z największych w czasie II wojny światowej.
Gazeta cytuje szacunki polskich badaczy, według których operacja wystawiania fałszywych paszportów przyczyniła się do uratowania około 3000 osób. Dzięki tym dokumentom Żydzi zamiast do Auschwitz czy Sobiboru trafiali do obozów przejściowych, gdzie jako obywatele państw trzecich byli wymieniani na nazistowskich jeńców.
"Daily Mail" przypomina, że jedną z osób wymienionych na "liście Ładosia" jest Marjam Finkelstein, matka brytyjskiego polityka i publicysty, lorda Davida Finkelsteina. Cytuje jego słowa o tym, że nie ma wątpliwości, iż to paragwajskie paszporty uratowały życie jej oraz jej sióstr i ich matki, bo dzięki nim trafiły one do obozu Bergen Belsen, a następnie w ramach wymiany zostały uwolnione, podczas gdy ciotka jego matki, jej mąż i kuzynka matki, którzy nie mieli takich paszportów, zostali wysłani na wschód i prawdopodobnie zginęli w Auschwitz lub w Sobiborze.
Gazeta przedstawia wszystkich zaangażowanych w działania grupy Ładosia, czyli oprócz niego samego także zastępcę szefa poselstwa Stefana Ryniewicza, który pomagał w zdobyciu paszportów i pośredniczył w kontaktach z żydowskimi organizacjami, konsula Konstantego Rokickiego, który osobiście wypisywał tysiące fałszywych dokumentów, Juliusza Kuhla, urodzonego w Polsce i wychowanego w Szwajcarii Żyda, który pomagał zdobywać i wypisywać dokumenty oraz ich żydowskich współpracowników Chaima Eissa i Abrahama Silberscheina. Opisuje także ich dalsze, powojenne losy.
Jak podkreśla "Daily Mail", grupa Ładosia początkowo utrzymywała swoje działania w tajemnicy, ale później ministerstwo spraw zagranicznych polskiego rządu na uchodźstwie było świadome tego i wspierało tę akcję. Wyjaśnia też, że większość z osób, które otrzymały fałszywe dokumenty to polscy Żydzi, szczególnie w początkowej fazie operacji, ale później została ona rozszerzona na Żydów z Holandii i Niemiec, a niewielka liczba paszportów została wystawiona także mieszkającym w Austrii, Czechosłowacji, Belgii, Szwajcarii, we Francji i Włoszech.
Cytuje szacunki Instytutu Pileckiego, według których wystawionych zostało między 3800 a 5200 paszportów lub dokumentów poświadczających obywatelstwo, ale ponieważ wiele z nich było dla całych rodzin, badacze uważają, że objętych nimi było od 8300 do 11 400 osób. Opierając się na danych dotyczących dalszych losów tych osób, o których wiadomo, czy przeżyły wojnę czy też nie, badacze z Instytutu Pileckiego szacują, iż dzięki paszportom Ładosia uratowanych zostało od 2 do 3 tys. osób.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ mars/