Często zupełnie nie zastanawiali się nad swoją tożsamością, bo za naturalne uznawali łączenie wyznania mojżeszowego, poczucie, że są Żydami, z przynależnością do narodu polskiego – mówi PAP dr hab. Marek Gałęzowski z IPN i Uczelni Łazarskiego, autor książki „Żydzi walczący o Polskę. Zapomniani obrońcy Rzeczpospolitej”.
Polska Agencja Prasowa: Powstanie Kościuszkowskie to zdaniem wielu moment narodzin nowoczesnej polskiej świadomości narodowej. W walce o niepodległość bierze udział Berek Joselewicz. Był Polakiem wyznającym judaizmczy Żydem pragnącym żyć w niepodległej Polsce? Czy problem tożsamości narodowej często towarzyszył panu w czasie prac nad książką?
Dr hab. Marek Gałęzowski: W prywatnych rozmowach często spotykałem się z pytaniem o przyjęte przeze mnie kryterium przynależności narodowej. Starałem się wyjaśnić ten problem w książce „Na wzór Berka Joselewicza. Żołnierze i oficerowie pochodzenia żydowskiego w Legionach Polskich”. Podstawowym kryterium było wyznanie religijne. Większość moich bohaterów deklarowała wyznanie mojżeszowe. Zdarzało się również, że Żydzi byli katolikami. Istotne były też imiona i nazwiska rodziców, ale jest to kryterium zawodne, ponieważ „żydowskie” w brzmieniu nazwiska nosili nierzadko również Polacy o korzeniach niemieckich.
Jak trudno czasem jednoznacznie określić powyższe, świadczy przykład braci Likierników – Tadeusza i Kazimierza. Obaj byli oficerami Wojska Polskiego i obaj deklarowali przynależność do Kościoła katolickiego. Z przekazów rodzinnych wiem, że nie poczuwali się do związków z tożsamością czy w ogóle społecznością żydowską, obracali się towarzysko raczej wśród Polaków. Ale jednak Kazimierz był skarbnikiem Związku Żydów Uczestników Walk o Niepodległość Polski.
Berek Joselewicz czuł się Żydem i Polakiem. Tak było również w przypadku innych Żydów, bohaterów mojej książki, którzy później uczestniczyli w zmaganiach o niepodległość i granice Rzeczypospolitej. Poczuwali się do spełniania obowiązków wobec kraju, który uznawali za swoją ojczyznę. Uważali, że do tego nie jest im potrzebna asymilacja z Polakami. Często zupełnie nie zastanawiali się nad swoją tożsamością, bo za naturalne uznawali łączenie wyznania mojżeszowego, poczucie że są Żydami, z przynależnością do narodu polskiego. Oczywiście nie wszyscy Żydzi poczuwali się do obowiązków wobec Polski, ale podobnie było z Polakami. Mam na myśli nie tyle przypadki zdrady, ale również obojętności wobec spraw narodowych, o czym jeszcze wspomnę.
W swojej książce zajmuję się życiorysami ludzi, którzy przyjęli dokładnie odwrotną postawę i walczyli o wyznawane przez siebie wartości z wielkim heroizmem, aż do poświęcenia życia. Podaję bardzo wiele takich przykładów, chociaż tylko przykładów – cząstki podobnych postaw polskich Żydów, o których wiedza niemal nie istnieje w powszechnej świadomości. Ich heroizm jest udokumentowany w wielu wnioskach o odznaczenie Virtuti Militari czy Krzyżem Walecznych. Zacytujmy jeden z nich: „W ofensywie na Białystok wykazał bardzo wiele odwagi, energii i zimnej krwi. Dnia 21 sierpnia 1920 r. koło wsi Turosi-Kościelna, prowadząc pluton, został niespodziewanie zaatakowany przez uciekającą, jednakże dość liczną piechotę bolszewicką. Nie mając osłony piechoty, której zresztą wtedy trudno było żądać, sam potrafił stawić opór nieprzyjacielowi. Dzięki swej inicjatywie, szybkiej orientacji, a przede wszystkim odwadze obronił pluton w tak poważnej sytuacji, od grożącego mu niebezpieczeństwa. Trzeba zaznaczyć, iż niejednokrotnie można było podziwiać zachowanie się ppor. Mantla wobec grożących niebezpieczeństw”. Ów Feliks Mantel w 1940 r. zostanie zamordowany przez NKWD w Katyniu.
Dr hab. Marek Gałęzowski: Berek Joselewicz był pierwszym żydowskim oficerem Rzeczypospolitej i pierwszym kawalerem Virtuti Militari. To sprawiło, że stał się symbolem udziału Żydów w walce o Polskę.
PAP: Joselewicz stał się symbolem i legendą. Czy można przywołać momenty, w których jego postać była przypomniana przez polskich Żydów?
Dr hab. Marek Gałęzowski: Berek Joselewicz był pierwszym żydowskim oficerem Rzeczypospolitej i pierwszym kawalerem Virtuti Militari. To sprawiło, że stał się symbolem udziału Żydów w walce o Polskę. Jego legenda przetrwała do dziś. W okresie międzywojennym odnowiono jego grób w Białobrzegach pod Kockiem, do jego postaci nawiązywali weterani Legionów Polskich i Wojska Polskiego z lat 1914–1921. Przykładem pamięci o bohaterze insurekcji jest również wydana przez legionistów pochodzenia żydowskiego odezwa z 1915 r., w której wzywali swoich współwyznawców do wstępowania do Legionów, odwołując się do przykładu Joselewicza. Dziś przypominają o nim ulice Berka Joselewicza w wielu polskich miastach.
PAP: 27 lutego 1864 r. w obliczu krwawego spacyfikowania manifestacji mieszkańców Warszawy przez wojska rosyjskie rabini Ber Dow Meisels, Markus Jastrow oraz Izaak Kramsztyk stwierdzili, że ich współwyznawcy nie powinni być obojętni wobec spraw kraju, w którym mieszkają. Można przewrotnie zapytać: dlaczego mieliby zaangażować się w ryzykowną walkę o autonomiczną lub niepodległą Polskę? Z punktu widzenia religijnych Żydów mogłoby to być zupełnie obojętne.
Dr hab. Marek Gałęzowski: Tak było w większości przypadków, nie tylko Żydów. Sami Polacy dopiero stopniowo uświadamiali sobie przynależność narodową. Proces ten w ostatniej kolejności objął chłopów, którzy „odkrywali” swoją tożsamość dopiero w końcu XIX wieku. Podobne procesy zachodziły wśród Żydów, ale dla większości z nich ten proces był trudniejszy niż w wypadku Polaków. Wśród Żydów byli tacy, którzy zdawali sobie sprawę z zachodzących procesów społecznych i rozumieli, że Żydzi we własnym interesie nie mogli obojętnie traktować polskich dążeń politycznych i narodowych, ponieważ żyją wśród Polaków. Ale też oddziaływali na nich sami Polacy, wzywając do wspólnej walki z zaborcą. Oczywiście procesy te nie dotyczyły całej tej społeczności, tak jak nie dotyczyły wszystkich Polaków. Zwracał na to zjawisko już uwagę wybitny polski historyk Jerzy Łojek. Pamiętajmy o diagnozach narodowych demokratów, którzy na przełomie XIX i XX wieku mówili o całych masach Polaków, którzy nie uczestniczą w życiu narodowym. Nie mieli oni na myśli wcale walki zbrojnej, ale obojętność w dążeniach do rozwoju polskiego życia narodowego, kulturalnego, polskiej oświaty.
Wspomniani rabini bardzo wcześnie zaangażowali się w sprawę polską. Meisels, jeszcze w czasie, gdy mieszkał w Krakowie, wyrażał swoje uczucia patriotyczne, począwszy od Powstania Listopadowego. Kramsztyk był zwolennikiem skrajnego nurtu asymilacyjnego. Uważał, że Żydzi powinni stać się Polakami i zachować jedynie swoją religię. Jastrow był bliższy Meiselsowi i uważał za naturalną bliskość polskim interesom narodowym. Ich poglądy nie były jednak dominujące, tak jak dążenie do walki powstańczej nie było dominujące wśród ówczesnych Polaków.
PAP: Imperium Rosyjskie było krajem programowo antysemickim. Niechęć do Żydów nasilała się w ostatnich dziesięcioleciach XIX wieku. Czy w kontekście nienawiści władz Żydzi w Królestwie Polskim i na ziemiach zabranych przywoływali pamięć o dawnej Rzeczypospolitej, która dla ich narodu była „rajem dla Żydów”?
Dr hab. Marek Gałęzowski: Żydzi w Królestwie Polskim przejawiali takie motywacje. W swoich badaniach spotkałem się z opiniami legionistów, którzy podkreślali, że chcą walczyć z Rosją, ponieważ jest wroga Żydom. Oczywiście trudno powiedzieć, czy pamiętano swobody i tolerancję, którą cieszyli się Żydzi w Rzeczypospolitej, ale nawet jeśli tak było, to dotyczyło to niewielkiej grupy wykształconych Żydów. Do tego okresu wspólnej historii Polaków i Żydów nawiązywano natomiast w prasie żydowskiej okresu międzywojennego.
PAP: Cytowany w pana książce Władysław Studnicki napisał, że „w akcji naszej niepodległościowej Żydzi nie odgrywali roli”. Czy jednak nie było odwrotnie?
Dr hab. Marek Gałęzowski: Cenię Studnickiego i jego pisarstwo polityczne, zwłaszcza z okresu walki o niepodległość, także świetne wspomnienia „Z przeżyć i walk”, z których pochodzi powyższa uwaga. W przypadku tej opinii wydaje się jednak, że nie miał on wiedzy, która pozwalałaby mu prawidłowo ocenić skalę udziału Żydów w polskim ruchu niepodległościowym przed I wojną światową i w kolejnych latach. Było to zaangażowanie liczebnie dostrzegalne. Legiony Polskie były formacją niewielką i odrzucaną przez dużą część społeczeństwa. Nastawienie do walki o sprawę niepodległości i obrony odzyskanej państwowości zmieni się dopiero w latach 1918–1920. Sam Studnicki był tego świadom. Rozumiał, że środowisko zwolenników irredenty polskiej było bardzo niewielkie i dość powszechnie traktowane jako oderwane od realiów politycznych. Trudno więc spodziewać się, aby przy takim podejściu nagle akurat Żydzi masowo wstępowali do Legionów. Należy jednak podkreślić – że byli. W tym – kilkudziesięciu oficerów. Przykładowo Bronisław Mansperl i Józef Blauer, w ocenie swoich przełożonych uchodzący za wzorowych oficerów, zginęli jednego dnia w bitwie pod Kuklami na Wołyniu.
Dr hab. Marek Gałęzowski: W Legionach walczyło ok. 700 Żydów. Zginęło ok. 9 proc. tej liczby, niektórzy z nich polegli później w obronie Lwowa i w wojnie z bolszewikami.
PAP: Elita polityczna II RP to w dużej mierze żołnierze Legionów. Czy można powiedzieć, że w jej skład weszli również Polacy żydowskiego pochodzenia?
Dr hab. Marek Gałęzowski: W Legionach walczyło ok. 700 Żydów. Zginęło ok. 9 proc. tej liczby, niektórzy z nich polegli później w obronie Lwowa i w wojnie z bolszewikami. Mitem stworzonym przez propagandę PRL jest wyobrażenie o rzekomych przywilejach, którymi weterani Legionów mieli cieszyć się po roku 1926. Większość pozostała poza ówczesną elitą władzy. Wielu legionistów żyło w ubóstwie, czasem w skrajnej biedzie. Archiwum Związku Legionistów Polskich (w AAN) jest pełne próśb, często wstrząsających, o pomoc materialną. Na niektórych z nich widzimy powiedzmy 20 podpisów, wśród których zwykle będzie też weteran pochodzenia żydowskiego. Pamiętajmy, że nawet zatrudnienie na państwowej posadzie dawało tylko możliwość skromnego utrzymania kilkuosobowej rodziny. Niewiele zmieniało przyznanie przywilejów wynikających z posiadania odznaczeń państwowych lub odniesionych ran.
PAP: W czasie II wojny światowej po dotarciu do Palestyny wielu żołnierzy 2 Korpusu Polskiego pochodzenia żydowskiego rezygnowało ze służby w Wojsku Polskim i wybierało walkę o niepodległy Izrael. Jak ich postawa była oceniana przez dowódców?
Dr hab. Marek Gałęzowski: Powracamy do problemu tożsamości. Chyba najbliżej prawdy będziemy, gdy stwierdzimy, że żołnierze dokonujący takiego wyboru byli Polakami żydowskiego pochodzenia, najczęściej wyznającymi judaizm. Im nie przeszkadzała podwójna tożsamość polsko-żydowska. Stawali przed dylematem, tylko gdy ktoś im o tym przypominał lub w innych wyjątkowych okolicznościach. Sposób identyfikacji narodowej żołnierzy 2 Korpusu Polskiego był więc bardzo różny. Część z nich, kiedy znalazła się w Palestynie, uznała, że ważniejsza jest dla nich przynależność do narodu żydowskiej, że są potrzebni bardziej tam – by wywalczyć własne państwo. Najwyżsi dowódcy z gen. Władysławem Andersem na czele nie traktowali tych wyborów jako dezercji lub innego rodzaju postępowania niehonorowego. Rozumiano wybory dokonywane przez tych żołnierzy i oficerów. Nie spotkałem się z jednoznacznymi potępieniami odnoszącym się do tego wyboru, jeżeli już – to raczej z zawodem w kategorii koleżaństwa, wynikającego ze wspólnych losów i wspólnej służby.
PAP: A czy jest uchwytna źródłowo postawa tych, którzy pozostali w 2 Korpusie, aby zemścić się na Niemcach za krzywdy, które spotkały Żydów pod ich okupacją? Oczywiście gdy pamiętamy, że żołnierze nie znali skali tych zbrodni.
Dr hab. Marek Gałęzowski: Poświęcam im rozdział „Macewy pod Monte Cassino”. Przytaczam wypowiedź Juliusza Hüttnera, polskiego żołnierza podchodzenia żydowskiego, który jednoznacznie deklarował pragnienie walki z Niemcami za krzywdy uczynione Żydom. W listopadzie 1944 r. został ranny i z jednego z włoskich wzgórz znosili go wzięci do niewoli Niemcy: „Cierpiał bardzo. Powiedział jeszcze: – Mam tę satysfakcję, że mnie niosą te s…syny, które może moją rodzinę w Polsce wymordowali. – Ale już śmierć położyła na jego skroniach znaczące cienie”. Podobnie myślało wielu żołnierzy walczących pod Monte Cassino. Żaden z nich nie mógł wiedzieć o skali dokonujących się zbrodni. Wiedzieli natomiast o niej alianci, którzy mogli choćby spróbować powstrzymać zbrodnie dokonywane przez Niemców. Inaczej niż Polskie Państwo Podziemne, które nie miało żadnych możliwości powstrzymania Niemców w ich zbrodniczej polityce wobec Żydów i wobec Polaków. Zarzuty czynione przez niektórych o skalę reakcji ze strony Polski Podziemnej są bezzasadne i ahistoryczne. Nie jest natomiast bezzasadny zarzut o słabe przeciwdziałanie zjawisku szmalcownictwa.
PAP: Swoją książkę kończy Pan wspomnieniem prof. Henryka Wereszyckiego, który tuż przed śmiercią w 1990 r. napisał: „Wierzę w Polskę”. Opisuje pan również wybory dokonywane przez adwokata, opozycjonistę, współtwórcę KOR-u Ludwika Cohna. Obaj mogli w PRL-u wybrać dużo łatwiejszą drogę, która dawała spokojne życie. Czy wybieranie najtrudniejszej drogi nie jest cechą wszystkich bohaterów przypominanych na kartach tej książki?
Dr hab. Marek Gałęzowski: Tak, chociaż ta cecha nie wynika z przynależności narodowej, lecz z charakteru, przyjętych wzorców postępowania, poczucia patriotyzmu. Zgadzam się jednak z panem, że łączy to opisane przez mnie biografie. Dla nas, czytelników dokonywane przez nich decyzje wyglądają nadzwyczajnie, ale z ich punktu widzenia były to naturalne wybory wynikające z patriotyzmu i poczucia obowiązku wobec ojczyzny. Oni przyłączyli się do narodowego powstania – z przekonania – parafrazuję w książce Josepha Conrada. Nie była to jednak kwestia kalkulacji, ale „pozostawania na posterunku” nawet kosztem życia.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /