Budowa Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu w Łodzi upamiętniającego m.in. ofiary niemieckiego obozu koncentracyjnego dla dzieci może się zakończyć za trzy lub cztery lata – powiedział PAP dyrektor MDP dr Ireneusz Maj.
Szef MDP podkreślił, że zakończyły się prace przygotowujące wybór terenów pod inwestycję muzeum ofiar jedynego podczas II wojny światowej niemieckiego obozu koncentracyjnego dla polskich dzieci, który przez ponad 2 lata funkcjonował na terenie wydzielonym z Litzmannstadt Ghetto (Litzmannstadt: ówczesna nazwa wcielonej III Rzeszy Łodzi - PAP).
„Są już pierwsze efekty ustaleń w sprawie powstania zasadniczej siedziby muzeum upamiętniającego ofiary niemieckiego obozu koncentracyjnego dla dzieci na terenach, na których rzeczywiście ten obóz był. To ustalenia między wicepremierem, ministrem kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotrem Glińskim a prezydent Łodzi Hanną Zdanowską. Chodzi o dwie nieruchomości miejskie przy ul. Przemysłowej, które magistrat zadeklarował przekazać na rzecz muzeum. Tam powstałaby siedziba główna i parking. Dwa inne budynki – w tym budynek dawnej komendantury obozu przy ulicy Przemysłowej 34 – MDP nabędzie jeszcze w tym roku. Być może sfinalizujemy to w tym tygodniu ” – powiedział w rozmowie z PAP dyrektor Maj.
„Nieruchomość byłej komendantury jest kluczowa dla ekspozycji stałej. Budynek jest autentyczny. Porównałem to z oryginalnym zdjęciem z apelu małych więźniów na tle tego budynku administracji obozowej widoczna była klatka schodowa i inne elementy architektoniczne gmachu, który przez ponad 80 lat praktycznie się nie zmienił. To argument za tym, aby to między innymi przy Przemysłowej 34 była umieszczona ekspozycja stała – nowoczesna, multimedialna wystawa” – podkreślił. „Skontaktowałem się z właścicielem tej nieruchomości przy okazji wymiany tablicy pamiątkowej, która zawierała błędy. Dowiedziałem się wówczas, że budynek kupiono w 2011 roku i pozyskano wszelkie pozwolenia związane z ewentualną rozbudową domu, a właściciel chce go sprzedać. Jesteśmy teraz już na ostatnim etapie zakupu nieruchomości” – zaznaczył dyrektor MDP.
„Są już pierwsze efekty ustaleń w sprawie powstania zasadniczej siedziby muzeum upamiętniającego ofiary niemieckiego obozu koncentracyjnego dla dzieci na terenach, na których rzeczywiście ten obóz był. To ustalenia między wicepremierem, ministrem kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotrem Glińskim a prezydent Łodzi Hanną Zdanowską. Chodzi o dwie nieruchomości miejskie przy ul. Przemysłowej, które magistrat zadeklarował przekazać na rzecz muzeum. Tam powstałaby siedziba główna i parking. Dwa inne budynki – w tym budynek dawnej komendantury obozu przy ulicy Przemysłowej 34 – MDP nabędzie jeszcze w tym roku. Być może sfinalizujemy to w tym tygodniu ” – powiedział w rozmowie z PAP dyrektor Maj.
„Otwarta jest jeszcze sprawa zakupu innych terenów, gdzie mieścił się obóz. Nie zapominajmy też o oddziale MDP w miejscowości Dzierżązna w gminie Zgierz (podczas okupacji siedziba oddziału niemieckiego obozu koncentracyjnego dla dzieci – PAP)” – przekazał. „Finalizujemy formalności w sprawie pozyskania nieruchomości w parku dworskim. Chodzi o dawną wozownię usytuowaną w sąsiedztwie siedziby kierownika filii obozu. Być może formalnie uda się nabyć nieruchomość jeszcze w tym tygodniu” – wymieniał. „Niemożliwy okazał się wariant budowy muzeum na terenie, gdzie teraz stoi szkoła, bo jej przeniesienie byłoby zbyt kosztowne” – dodał.
Dyrektor powiedział, że termin udostępnienia zwiedzającym całego Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu nie musi być zbyt odległy. „Budowę Muzeum Dzieci Polskich upamiętniającego między innymi ofiary niemieckiego obozu koncentracyjnego dla dzieci planujemy zakończyć za trzy lub cztery lata. Wcześniej, o ile nic nie stanie na przeszkodzie, można będzie zwiedzać ekspozycję stałą w dawnym budynku komendantury i wystawę plenerową na terenie dawnej filii obozu w Dzierżąznej. Do tego czasu można będzie zwiedzać ekspozycję w siedzibie tymczasowej MDP przy ul. Piotrkowskiej 90 ” – podkreślił.
Dr Ireneusz Maj zaznaczył, że trudno teraz odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, dlaczego przez kilkadziesiąt lat historia obozu dla najmłodszych więźniów III Rzeszy w Łodzi była marginalizowana. „Na pewno złożyło się na to wiele elementów. Dwie powojenne dekady to całkowita cisza o obozie dziecięcym na terenie wydzielonym z Litzmannstadt Ghetto. Rozebrano baraki, uprzątnięto teren. Żadnego upamiętnienia” – opowiedział dyrektor. „Kompletnie zaniedbano sprawy odpowiedniego dokumentowania pochówków. Groby zabitych w obozie dzieci – z wyjątkiem dwóch nagrobków – po prostu zlikwidowano, bo nie było informacji, kto tam leży” – wskazał. „Nawet niemiecki prokurator wspominał, że kiedy zwrócił się do władz komunistycznej Polski o udzielenie informacji na temat kadry kierowniczej obozu, nie otrzymał żadnej odpowiedzi” – relacjonował Maj.
„Często wypierano ten temat, a sprzyjał temu wiek więźniów obozu przy Przemysłowej. Ktoś, kto nie znał historii obozu, podkreślam, obozu na terenie wydzielonym z Litzmannstadt Ghetto, mógł przypuszczać, że mali więźniowe zmyślają mówiąc o +niemieckim obozie dla dzieci+. To też była dla nich trauma, bo przeżyły obozowe piekło. Niekiedy dzieci te traktowano w Polsce jak przestępców, czyli tak jak chcieli Niemcy, a nie jak ofiary niemieckich zbrodniarzy” – wskazywał. „W powojennych procesach zbrodniarzy często mylono obóz dziecięcy na ulicy Przemysłowej z innymi obozami w Łodzi” – zwrócił uwagę.
Jak zaznaczył dyrektor MDP przełom nastąpił w latach 60. i 70. XX w. Powstawały filmy. Zaczęto wydawać książki. Materiały do jednej z takich publikacji zaczął zbierać jeden z więźniów obozu, który wówczas był ważną postacią w strukturach komunistycznej bezpieki. Zresztą ta publikacja pełna była przekłamań. Dopiero po przeszło ćwierć wieku po wojnie postawiono pomnik Pękniętego Serca. Wydawało się, że – jak podają historycy z MDP – nie można było już wyciszyć sprawy obozu przy Przemysłowej. Sytuacja międzynarodowa, czyli tak zwana odwilż w relacjach Polski i Niemiec Zachodnich spowodowała jednak, że ciągle mało mówiono o niemieckim obozie koncentracyjnym dla dzieci.
Jednym z kolejnych przełomów w sprawie obozu przy ul. Przemysłowej w Łodzi był proces wachmanki, strażniczki obozowej Eugenii Pol (przed 1945 r. Genowefy Pohl), o którym w latach 70. głośno było nie tylko w Polsce. „Pol skazano na 25 lat więzienia, ale najbardziej przerażające było to, że zanim stanęła przed sądem w latach 70., że w 1949 roku sąd uniewinnił ją w innym procesie o zdradę państwa polskiego, bo w czasie wojny podpisała niemiecką listę narodowościową. Korzystała też z tego, że jej ojciec był po wojnie przodownikiem pracy. Widywano ją w środowisku ZBOWiD (Związek Bojowników o Wolność i Demokrację - w komunistycznej Polsce koncesjonowany przez władze PRL związek kombatantów, spośród których wykluczano m.in. weteranów Armii Krajowej – PAP) „ – tłumaczył Maj. „To spowodowało kuriozalną sytuację, że to niemiecka wachmanka była identyfikowana ze ZBOWiD i… wystawiała swoim więźniom zaświadczenia, o pobycie w obozie” - mówił Maj.
„Często wypierano ten temat, a sprzyjał temu wiek więźniów obozu przy Przemysłowej. Ktoś, kto nie znał historii obozu, podkreślam, obozu na terenie wydzielonym z Litzmannstadt Ghetto, mógł przypuszczać, że mali więźniowe zmyślają mówiąc o +niemieckim obozie dla dzieci+. To też była dla nich trauma, bo przeżyły obozowe piekło. Niekiedy dzieci te traktowano w Polsce jak przestępców, czyli tak jak chcieli Niemcy, a nie jak ofiary niemieckich zbrodniarzy” – wskazywał. „W powojennych procesach zbrodniarzy często mylono obóz dziecięcy na ulicy Przemysłowej z innymi obozami w Łodzi” – zwrócił uwagę.
Do procesu Pol, prowadziła stateczne życie, pracowała jako intendentka w żłobku mieszczącym się na łódzkich Bałutach, kilkaset metrów od granicy niemieckiego obozu, w którym była oprawcą polskich dzieci. Ponadto Eugenia Pol w PRL była zawodniczką kilku dyscyplin i działaczką sportową.
Na pytanie PAP, dlaczego przez tyle lat komunizmu informacje o niemieckim obozie dla dzieci nie były powszechnie dostępnie, dyrektor Maj odpowiedział, że może to mieć również związek z powojennymi losami niemieckiej załogi. Komendant Camillo Ehrlich został zwolniony z więzienia w byłej NRD i przedostał się do Niemiec Zachodnich, gdzie prowadził dostatnie życie pisząc miedzy innymi książki, z których uczyli się studenci prawa. „Historycy z naszego muzeum dotarli do dokumentów, które dowodzą, że Ehrlich był tajnym współpracownikiem wschodnioniemieckiej, komunistycznej bezpieki, czyli STASI. Służba ta bezpośrednio podlegała swoim sowieckim odpowiednikom w Moskwie” – podkreślił.
Ireneusz Maj powiedział, że historia bestialstwa wobec najmłodszych więźniów III Rzeszy z jedynego niemieckiego obozu koncentracyjnego dla dzieci powinna być jasnym przekazem, aby podobne wynaturzenia nie powtarzały się w przyszłości. "Historia obozu na Przemysłowej ma być przestrogą dla kolejnych pokoleń. Dzieci w tym obozie były skazane na zagładę, na śmierć. Polskie dzieci zabijano również w ramach zbrodniczej akcji T-14, czyli eksterminacji najmłodszych niepełnosprawnych i chorych Polaków. W niemieckim obozie dla dzieci przy ulicy Przemysłowej w Łodzi dokonywano też selekcji dzieci przeznaczanych do germanizacji. W sumie Niemcy poddali germanizacji około 200 tysięcy polskich dzieci" - przypominał Maj.
Dyrektor zwrócił uwagę, że historia niemieckiego obozu koncentracyjnego dla polskich dzieci zatoczyła koło. "Teraz Rosjanie tworzą obozy dla ukraińskich dzieci. Najmłodsi są tam zabijani, gwałceni. Dzieci wywozi się w głąb Rosji, wynaradawia. Widzimy, że mimo upływu 80 lat od utworzenia przez Niemców obozu koncentracyjnego dla dzieci, Rosjanie stosują te same mechanizmy i to samo może się powtórzyć u nas" - podsumował dyrektor MDP.
Niemiecki obóz koncentracyjny dla polskich dzieci, utworzono 1 grudnia 1942 roku na terenach wyodrębnionych z Litzmannstadt Ghetto. Okupanci więzili tam dzieci i młodzież polską od 2. do 16. roku życia, ale z relacji więźniów wynika, że Niemcy przetrzymywali tu nawet kilkumiesięczne niemowlęta. "Nie miałem jeszcze trzech lat, kiedy tu trafiłem razem z bratem" - mówił PAP Jerzy Jeżewicz we wrześniu 2022 roku podczas spotkania ocalałych z obozu. "Wciąż mam pod powiekami kilka obrazów z tamtych strasznych dni" - wspomniał.
Dzieci przetrzymywane były w prymitywnych warunkach, niewolniczo pracowały, były torturowane. Najczęściej podaje się, że w obozie życie straciło kilkaset dzieci, a w sumie przez obóz przeszło około 3 tys. dzieci.
W czerwcu 2021 r. minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński wspólnie z Rzecznikiem Praw Dziecka Mikołajem Pawlakiem i Instytutem Pamięci Narodowej powołali Muzeum Dzieci Polskich - ofiar totalitaryzmu. Ma ono upowszechnić wiedzę o osadzonych w niemieckim obozie. Muzeum funkcjonuje w tymczasowej siedzibie przy ul. Piotrkowskiej 90. Wkrótce ma rozpocząć się budowa siedziby placówki na terenach dawnego obozu na Bałutach. (PAP)
Autor: Hubert Bekrycht
hub/ dki/