Historia Polski oraz historia Ukrainy bardzo często się przeplatały. Można powiedzieć, że współpraca polsko-ukraińska sięga aż początków naszych państw – mówi PAP dr Piotr Kroll, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Polska Agencja Prasowa: Jak daleko w głąb historii sięgają relacje polsko-ukraińskie i współpraca między oboma krajami?
Dr Piotr Kroll: Współpraca między Polską a Ukrainą sięga początków naszych państwowości, czyli Rusi Kijowskiej oraz państwa Mieszka I. Oba kraje sąsiadowały, co w naturalny sposób sprzyjało wzajemnym kontaktom i wpływom. Można zatem powiedzieć, że historia Polski oraz historia Ukrainy bardzo często się przeplatały.
Oczywiście w naszej wspólnej historii były zarówno okresy, kiedy współpracowaliśmy, ale także takie, kiedy oba kraje rywalizowały czy walczyły. To było jednak nieuniknione w sytuacji tak bliskich i naturalnych kontaktów sąsiadujących państw. Wystarczy wspomnieć najbardziej znane przykłady splatania się przyjaźni i wrogości w okresie walki obu narodów o niepodległość po zakończeniu I wojny światowej.
Oczywiście w naszej wspólnej historii były zarówno okresy, kiedy współpracowaliśmy, ale także takie, kiedy oba kraje rywalizowały czy walczyły. To było jednak nieuniknione w sytuacji tak bliskich i naturalnych kontaktów sąsiadujących państw. Wystarczy wspomnieć najbardziej znane przykłady splatania się przyjaźni i wrogości w okresie walki obu narodów o niepodległość po zakończeniu I wojny światowej. Najpierw doszło do konfliktu, bowiem ich interesy stały w sprzeczności – walki o Lwów i wschodnią część dawnej Galicji – a potem do współpracy, czego wyrazem był układ Józefa Piłsudskiego z Semenem Petlurą oraz wspólna, polsko-ukraińska, walka z Rosją sowiecką.
PAP: Powiedział pan doktor o współpracy z okresu początków państwa Piastów i Rusi Kijowskiej. Na czym wówczas polegała ta współpraca?
Dr Piotr Kroll: Między przedstawicielami polskich Piastów oraz ruskich Rurykowiczów dochodziło do częstych małżeństw, co w naturalny sposób prowadziło do współpracy między obiema dynastiami. U podstaw zawierania tych związków leżały polityczne plany i interesy poszczególnych władców, ale prowadziły one do współdziałania w imię spowinowaconych przedstawicieli drugiej stron. Wystarczy w tym kontekście chociażby wspomnieć interwencje polskich królów, Bolesława Chrobrego oraz Bolesława Śmiałego na rzecz swoich zięciów z rodu Rurykowiczów i wsparcie ich starań o zdobycie tronu kijowskiego. Oczywiście nie należy sądzić, że polscy władcy czynili to jedynie z dobroci serca, ale liczyli na to, że w efekcie ich działania doprowadzą do zacieśnienia współpracy między krajami oraz utrzymaniu dobrosąsiedzkich stosunków. Innym przykładem współpracy była pomoc, jakiej w połowie XI wieku władca Rusi, Jarosław Mądry, udzielił Kazimierzowi Odnowicielowi w powrocie na tron polski oraz w pokonaniu Miecława, władcy Mazowsza, zagrażającego jedności państwa Piastów.
Ta współpraca oparta na politycznych kalkulacjach i związkach małżeńskich między Piastami a Rurykowiczami była kontynuowana w kolejnych latach. W okresie rozbicia dzielnicowego Piastowie aktywnie wpierali Romanowiczów, czyli jedną z gałęzi rodu Rurykowiczów, władców księstwa halicko-włodzimierskiego. Obie dynastie łączył sojusz, dzięki któremu ród Romanowiczów zdobył tron halicki. Ale także w tym przypadku lata współpracy przeplatały się z czasami rywalizacji i wzajemnych konfliktów.
PAP: A jak w późniejszych okresach wyglądała ta współpraca?
Uznanie Polski, a później Rzeczypospolitej przez Rusinów za swoją ojczyznę sprawiło, że razem z innymi nacjami zamieszkującymi ich terytorium stawali w jej obronie.
Dr Piotr Kroll: W kolejnych stuleciach dużo się zmieniło. Za czasów Kazimierza Wielkiego część ziem ruskich została włączona do państwa polskiego. W XVI wieku, w wyniku inkorporacji Wołynia i Kijowszczyzny w dobie unii lubelskiej (1569), dołączyła do nich reszta ziem współczesnej Ukrainy. Teraz Rusi i Polacy znaleźli się w jednym państwie i, co warte podkreślenia, uważali je za swoją wspólną ojczyznę. Czego zasługą jest m.in. tolerancyjna religijna polityka władców polskich i litewskich. Dzięki temu oraz możliwości swobodnego życia w Polsce i na Litwie, Rusini czuli się obywatelami na równych prawach z innymi nacjami. Brali udział w życiu politycznym kraju, decydowali o jego losach, wybierali na elekcjach jego władców. Swobodnie rozwijała się kultura i sztuka ruska czerpiąca z dorobku własnej tradycji oraz kultury zachodniej.
Uznanie Polski, a później Rzeczypospolitej przez Rusinów za swoją ojczyznę sprawiło, że razem z innymi nacjami zamieszkującymi ich terytorium stawali w jej obronie. Dobrym tego przykładem jest bitwa pod Grunwaldem w 1410 r. Rycerstwo i bojarzy ruscy, służący pod rozkazami króla Władysława Jagiełły i księcia Witolda, wspólnie z rycerstwem polskim i wojownikami litewskimi walczyli z najgroźniejszym wtedy przeciwnikiem Polski i Litwy – Krzyżakami. I mieli swój wkład w odniesione wtedy zwycięstwo. Wielką daninę krwi zapłaciły wtedy pułki smoleńskie, złożone z ruskich bojarów i wojowników, które nie cofnęły się przed uderzeniem krzyżackim i mężnie stawiły opór wrogowi. Dodajmy, że w tamtej epoce księstwo smoleńskie uważane było za integralną część Rusi kijowskiej (podporządkowanej Litwie), a nie księstwa moskiewskiego.
W epoce nowożytnej (XVI-XVII w.) to właśnie na barki szlachty ruskiej i żołnierzy wywodzących się z ziem współczesnej Ukrainy spadł obowiązek obrony przed najazdami tatarskimi, a czasami też Imperium Osmańskiego, czyli Turcji. Obok szlachty i zawodowych żołnierzy w tych działaniach udział brali także Kozacy, wywodzący się z szeregów chłopów i mieszczan ruskich. Oni również traktowali Rzeczpospolitą jako swoją ojczyznę i ochoczo spełniali obowiązek jej obrony. Choć czasami swoimi działaniami sprowadzali na nią groźbę wojny z Turcją.
Najlepszym przykładem z tamtej epoki wspólnej obrony jest starcie Rzeczypospolitej z Turcją w 1621 r. W obozie pod Chocimiem stanęła armia polsko-litewsko-ruska i powstrzymała Turków uważanych wtedy za największe i najpotężniejsze imperium na świecie. Nie mała była w tym zasługa szlachty ruskiej służącej w armii koronnej i Kozaków. Mit wspólnej walki w obronie państwa i wiary chrześcijańskiej mocno utkwił w świadomości uczestników tych działań, mocniej wiążąc Rusinów, w tym Kozaków, z Rzecząpospolitą jako wspólną ojczyzną.
PAP: W historii Polski, a także Ukrainy, groźnym przeciwnikiem była też Rosja.
Dr Piotr Kroll: Od XV w., kiedy to doszło do pierwszej konfrontacji Litwy (będące już w unii z Polską) z Wielkim Księstwem Moskiewskiego, Rusini – poddani litewskich Jagiellonów – uczestniczyli w tych walkach. Co warte podkreślenia, niezwykle rzadkie były przypadki zdrady w szeregach ruskich i przechodzenia na stronę Moskwy. Rusini jednoznacznie opowiedzieli się po stronie litewskiej, a później Rzeczypospolitej. Jeden z najbardziej znanych dowódców ruskich przełomu XV i XVI w., kniaź Konstanty Ostrogskich, kiedy trafił do niewoli moskiewskiej, nie zważając na wspólnotę wiary, odmówił służenia księciu moskiewskiemu, dochowując wierności Litwie i jej władcom. W 1514 r. stanął na czele wielkiej armii złożonej z Rusinów, Litwinów i Polaków i pokonał wojska moskiewskie w wielkiej bitwie pod Orszą w 1514 r.
Przykładów takiej współpracy było znacznie więcej. Wszystkie nacje państwa polsko-litewskiego walczyły w jego obronie przeciwko nie tylko Moskwie, ale także przeciwko Szwedom czy wspomnianym wcześniej Turkom. Tak było w czasach wojen Stefana Batorego, licznych konfliktów z sąsiadami za rządów dynastii Wazów. Szlachta ruska i Kozacy walczyli z Moskwą w czasie Wielkiej Smuty (1604-1613), pod Smoleńskiem w 1632-1634. Rusini dochowali wierności Rzeczypospolitej w trudnych czasach potopu szwedzkiego i najazdów moskiewskich.
Okres zaborów to czas odrodzenia narodowego Ukraińców, powstanie nowoczesnego narodu, który marzył o odbudowie własnego państwa. Podobnie było w przypadku Polaków. Oba narody miały wspólnych wrogów – Rosję i Austrię, państwa w których skład wchodziły ziemie zamieszkane przez obie nacje. Ale wspólny wróg nie oznaczał współpracy. Więcej nas wtedy dzieliło, niż łączyło. Przede wszystkim stosunek do ziem ukraińskich.
Kozacy, którzy chcąc stworzyć swoje państwo z ziem ukraińskich, wiązali się sojuszami z wrogami państwa polsko-litewskiego, w 1658 r. zawarli z Rzecząpospolitą porozumienie, które przeszło do historii jako unia hadziacka – wzór gotowości obu stron do kompromisu na zasadach poszanowania swojej odmienności. Unia ta przekształcała Rzeczpospolitą w państwo złożone z trzech równoprawnych części – Korony Polskiej, Litwy i Księstwa Ruskiego. Była to doniosła decyzja pokazująca z jednej strony gotowość polskiej strony do pójścia na ustępstwa, a z drugiej – przywiązanie prawosławnych Kozaków, którzy byli z pochodzenia Rusinami, do dawnej wspólnej ojczyzny i jej kultury politycznej. Woleli być jej członkami niż poddanymi cara moskiewskiego. To, że potem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, wynikało z szeregu różnych zbiegów okoliczności. Ale pamięć o unii hadziackiej w środowisku kozackim nigdy nie zaginęła.
PAP: Czy w czasach zaborów Polacy i Ukraińcy również współpracowali i sprzeciwiali się zaborcom?
Dr Piotr Kroll: Okres zaborów to czas odrodzenia narodowego Ukraińców, powstanie nowoczesnego narodu, który marzył o odbudowie własnego państwa. Podobnie było w przypadku Polaków. Oba narody miały wspólnych wrogów – Rosję i Austrię, państwa w których skład wchodziły ziemie zamieszkane przez obie nacje. Ale wspólny wróg nie oznaczał współpracy. Więcej nas wtedy dzieliło, niż łączyło. Przede wszystkim stosunek do ziem ukraińskich. Polacy uważali bowiem, że powinni się one znaleźć w składzie odrodzonej Polski, i odmawiali Ukraińcom prawa do samostanowienia. To był niezwykle trudny dla wszystkich okres, bowiem konflikt między obydwoma narodami podsycali zaborcy. W ten sposób starali się cudzymi rękoma ukrócić narodowe aspiracje Polaków i Ukraińców. Nie brakowało jednak takich, którzy nie wahali się popierać politycznych aspiracji drugiego narodu, biorąc udział w powstaniach polskich czy ukrywając ich uczestników.
PAP: Rozmawiamy do tej pory o współpracy politycznej i militarnej. W jaki sposób to przenikanie i współpraca polsko-ukraińska widoczna jest w kulturze, w życiu intelektualnym?
Dr Piotr Kroll: Oba kraje, choć w średniowieczu należały do różnych cywilizacji – Polska do zachodniej, a Ruś do wschodniej – z powodu bliskiego sąsiedztwa i utrzymywanych związków politycznych oraz handlowych wpływały na siebie także w tym względzie. Kultury polska (zachodnia) i ruska przenikały się, zwłaszcza w obszarze położonym najbliżej granicy, czy na Rusi halickiej i w Małopolsce. Choć niewątpliwie kultura zachodnia była atrakcyjniejsza i silniej oddziaływała na Rusinów. Szczególnie było to widoczne po przyłączeniu do Polski najpierw Rusi halickiej, a później pozostałych ziem współczesnej Ukrainy. Ale i na ziemiach polskich może natrafić na przykłady wpływów ruskich w sztuce i architekturze, czego przykładem jest kaplica św. Trójcy na zamku w Lublinie.
Wpływ kultury polskiej i zachodniej na Ruś stał się silniejszy po unii lubelskiej w 1569 r. Rzeczpospolita odgrywała rolę pasu transmisyjnego kultury zachodnioeuropejskiej na tereny ukraińskie. Widać to zarówno w zachowanych do dziś na zachodniej Ukrainie zabytkach architektonicznych – zamki, pałace, miasta (np. Lwów), wznoszone na wzór sztuki zachodnioeuropejskiej, jak i w szkolnictwie. Pod wpływem rozwiązań edukacyjnych powstałych na Zachodzie w dobie reformacji i kontrreformacji prawosławni Rusini zaczęli organizować własne szkolnictwo. Szkoły organizowane w dużych ośrodkach miejskich przy cerkwiach, Akademia Ostrogska czy Kolegium Mohylańskie (jej kontynuatorem jest Uniwersytet Akademia Kijowsko-Mohylańska w Kijowie) wprowadzały program nauczania obowiązujący w gimnazjach protestanckich czy szkołach jezuickich. Celem tych działań było wychowanie młodzieży, która czułaby się częścią Rzeczypospolitej i Zachodu, a jednocześnie zachowała poczucie przynależności do prawosławnej społeczności ruskiej. Innym przykładem wzajemnych wpływów jest literatura ruska, która rozwinęła się bardzo w czasach Rzeczypospolitej (XVI-XVIII w.), m.in. pod wpływem literatury polskiej. Powstawały wtedy pisma polityczne, literatura historyczna opisująca przeszłość i współczesność Rusi, poezja łącząca w sobie zarówno wpływy ruskie, prawosławne, jak i zachodnie (przykładem może być Łazar Baranowicz, biskup prawosławny, autor wierszy, który choć w II połowie XVII w. znalazł się poza obszarem państwa polsko-litewskiego, czy na Zadnieprzu, pisał cały czas po polsku).
Świetnym przykładem oddziaływania kultury polskiej, politycznej, jest przywiązanie do niej Kozaków, nawet w czasie, kiedy nie byli oni już związani z Rzecząpospolitą. Wystarczy wspomnieć awanturę w 1654 r. w Perejasławiu (ugoda perejasławska) podczas składania przysięgi na wierność carowi przez hetmana kozackiego Bohdana Chmielnickiego. Zgodnie z tradycją wyniesioną z tradycji Rzeczypospolitej strona kozacka zażądała, aby przedstawiciel cara zaprzysiągł w jego imieniu układ wtedy zawierany. Innym przykładem są dokumenty kozackie sporządzane na Zadnieprze w czasach, gdy ono było zależne od Rosji. Ich styl oraz formuły prawne w nich użyte przypominają podobne dokumenty powstające na ziemiach Rzeczypospolitej. To pokazuje, jak silne były wpływy polskiej kultury politycznej w środowiskach ruskich, nawet jeśli znalazły się one poza granicami Rzeczypospolitej.
Naród ukraiński, mający swoją bogatą historię, kulturę i tradycję, udowodnił już nie jeden raz, że wciąż silne są w nim tendencje demokratyczne wyniesione jeszcze w czasach Rzeczypospolitej i gotowy jest do walki o demokrację i wolności obywatelskie. Wystarczy wspomnieć Pomarańczową Rewolucję czy Euromajdan. Teraz z bronią w ręku bronią integralności i suwerenności własnego państwa. Współpraca pozwoli też rozprawić się z tymi fragmentami wspólnej historii, które nas dzielą. Mam nadzieję, że w tym zakresie dojdziemy do porozumienia.
Ciekawostką niech będzie fakt, że w gronie XIX-wiecznych historyków ukraińskich, ojców ukraińskiej historiografii, możemy znaleźć dwóch wywodzących się z polskich rodzin szlacheckich osiadłych na Ukrainie – Wołodymira Antonowycza i Wiaczesława Łypynskiego. Wśród twórców uznawanych za polskich autorów również możemy znaleźć osoby, które utożsamiały się ze światem ruskim. Wystarczy wspomnieć Jana Szczęsnego Herburta, który nazywał siebie Rusinem.
PAP: A gdzie w przyszłości mogą być pola do dalszej współpracy polsko-ukraińskiej?
Dr Piotr Kroll: Oczywiście dalsza współpraca powinna rozwijać się na wszystkich polach – politycznym, gospodarczym, edukacyjnym, naukowym czy kulturalnym. Jest to wręcz nasz obowiązek, aby wzmocnić Ukraińców w ich integracji z Zachodnią Europą i przeciwstawić się polityce rosyjskiej opartej na zakłamywaniu historii, działaniach politycznych czy presji ekonomicznej i wojskowej. Naród ukraiński, mający swoją bogatą historię, kulturę i tradycję, udowodnił już nie jeden raz, że wciąż silne są w nim tendencje demokratyczne wyniesione jeszcze w czasach Rzeczypospolitej i gotowy jest do walki o demokrację i wolności obywatelskie. Wystarczy wspomnieć Pomarańczową Rewolucję czy Euromajdan. Teraz z bronią w ręku bronią integralności i suwerenności własnego państwa. Współpraca pozwoli też rozprawić się z tymi fragmentami wspólnej historii, które nas dzielą. Mam nadzieję, że w tym zakresie dojdziemy do porozumienia.
Jako naukowiec chciałbym także zwrócić uwagę na to, że dużo pól do współpracy przynosi także nauka. Na pewno trzeba i z tego korzystać. Jako historyk chciałbym powiedzieć, że jeszcze dużo wspólnych problemów historycznych mamy do zbadania i wyjaśnienia. Są wśród nich te dotyczące naszej współpracy na przestrzeni dziejów, historia i codzienność ziem ukraińskich w czasach Rzeczypospolitej, trudne sprawy związane z odradzaniem się w XIX w. ruchów niepodległościowych ukraińskich i polskich oraz kształtowaniem nowoczesnych narodów, a przede wszystkim trudne zagadnienia z okresu międzywojennego i wydarzeń z czasów II wojny światowej. To wymaga jeszcze wiele pracy, szczególnie w przypadku czasów nam najbliższych, ale bez współpracy obu środowisk naukowych wyjaśnienie tych spraw nie będzie możliwe.(PAP)
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska
akr/ skp /