Ponad sto tajnych dokumentów SB, które niedawno odzyskali prokuratorzy IPN, nie oznacza stu teczek – mówi PAP historyk dr Witold Bagieński. Mogą to być zarówno pojedyncze, cenne dokumenty ze spraw operacyjnych, ale też mniej wartościowe opracowania SB – podkreśla.
Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu poinformowała, że prokuratorzy IPN odzyskali dokumenty SB z lat 1970-90. Materiały te były nielegalnie przetrzymywane przez byłego funkcjonariusza wywiadu PRL, który po 1990 r. zajął wysokie stanowisko w Urzędzie Ochrony Państwa.
"To bardzo dobra wiadomość i należy się cieszyć, że te dokumenty jednak przetrwały mimo 30 lat od upadku reżimu komunistycznego. Dla nas, badaczy służb specjalnych PRL, każdy nieznany dokument dotyczący funkcjonowania Służby Bezpieczeństwa jest sprawą cenną. Oczywiście teraz najważniejsze pytanie brzmi, czego dotyczą te klauzulowane jako tajne materiały archiwalne" - powiedział PAP dr Bagieński, autor m.in. publikacji "Wywiad cywilny Polski Ludowej 1945-1961", który pracuje w Wydziale Badań Archiwalnych i Edycji Źródeł Archiwum IPN w Warszawie.
Prokuratorzy IPN - wspólnie z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego - odzyskali ponad 100 dokumentów; dopóki jednak trwa postępowanie organów ścigania, które może zakończyć się skierowaniem aktu oskarżenia wobec byłego funkcjonariusza wywiadu, nie są one dostępne dla badaczy.
"Po zakończeniu postępowania zgodnie z przepisami, dokumenty - które wytworzono do 31 lipca 1990 roku - podlegają przekazaniu do zasobu archiwalnego IPN. Ponadto z mocy prawa są one jawne i jeżeli dotyczą one centrali resortu spraw wewnętrznych komunistycznego państwa, to wówczas trafią do Archiwum IPN w Warszawie" - zaznaczył dr Bagieński.
"Trzeba jednak przy tym pamiętać, że sformułowanie o 100 dokumentach nie oznacza 100 teczek. Tak naprawdę na tym etapie nie jesteśmy w stanie ocenić wartości tych materiałów, ponieważ znajdują się one w dyspozycji prokuratury. Trudno powiedzieć - mogą to być np. pojedyncze i cenne dokumenty wyjęte ze spraw operacyjnych SB, ale równie dobrze np. karty, na podstawie których funkcjonariusze wysyłali zapytania do kartoteki, żeby sprawdzić jakąś osobę, notatki służbowe bądź kopie jakichś wewnętrznych zarządzeń MSW. Pojedynczym dokumentem może być także kilkusetstronicowa praca dyplomowa obroniona przez funkcjonariusza w resortowej szkole" - wyjaśnił dr Bagieński, dodając, że nie jest też wykluczone, że jeżeli dany dokument sporządzono w kilku kopiach, to w Archiwum IPN mogą znajdować się inne egzemplarze niektórych odzyskanych materiałów.
"Doświadczenie pokazuje, że przy tego rodzaju sprawach czasem udawało się odnaleźć wyjątkowe materiały jak np. te z domu gen. Czesława Kiszczaka, ale jednak wydawało nam się, że mogłoby być ich więcej. Np. zabezpieczone dokumenty po przeszukaniach IPN w domach gen. Wojciecha Jaruzelskiego czy wieloletniego szefa Wojskowej Służby Wewnętrznej gen. Teodora Kufla nie okazały się szczególnie wstrząsające czy - jak chcieliby niektórzy publicyści – niemal zmieniające bieg historii. W praktyce okazywało się, że odnajdywane u byłych funkcjonariuszy komunistycznego państwa dokumenty były z różnych względów ciekawe głównie dla nich" - dodał historyk.
Wśród ostatnio odzyskanych materiałów - jak podaje oficjalny komunikat Głównej Komisji - są dokumenty dotyczące agentury PRL poza granicami Polski oraz działań SB podczas stanu wojennego.
"Dokumenty te znaleziono u byłego oficera Departamentu I MSW, czyli cywilnego wywiadu PRL. Jednostka ta realizowała swoje zadania głównie poza granicami kraju i były to przede wszystkim różnego rodzaju operacje z zakresu wywiadu politycznego, ale też wywiadu gospodarczego, czyli - jak to wówczas mówiono - wywiadu naukowo-technicznego WNT. Bardzo ważne dla Departamentu I MSW było rozpracowywanie polskiej emigracji, w tym zwłaszcza organizacji i osób, które wspierały środowiska antykomunistyczne w Polsce, w tym szczególnie podziemną Solidarność. Te działania były prowadzone na bardzo dużą skalę" - powiedział Bagieński. Zwrócił uwagę, że wciąż nie ogłoszono informacji z jakiej dokładnej jednostki wywiadu pochodzi funkcjonariusz wywiadu, u którego zabezpieczono dokumenty. "Trudno zatem spekulować co mógłby trzymać w swoim mieszkaniu i u bliskich mu osób" - zaznaczył.
Badacz podkreślił, że o wartości danych dokumentów nie decydują ich klauzule takie jak w tym przypadku "tajne", "ściśle tajne" i "tajne specjalnego znaczenia". "Dla historyków klauzule nie są najważniejsze, ponieważ w swojej pracy wiele razy spotykamy się z dokumentami, które nie mają klauzul, a są bardzo cenne. Liczy się treść materiałów, czy znajdujące się na nich odręczne adnotacje, a klauzule to rzecz drugorzędna" - wyjaśnił.
W Polsce na przełomie lat 80. i 90. - w ostatnich miesiącach istnienia PRL - za przyzwoleniem czołowych funkcjonariuszy reżimu miał miejsce proces masowego niszczenia archiwów dokumentujących działalność bezpieki.
"Ludzie upadającego reżimu obawiali się, że strona solidarnościowa przejmie kontrolę nad resortem spraw wewnętrznych i wkroczy do archiwum tak, jak to się stało w NRD po upadku muru berlińskiego z archiwum Stasi, która straciła kontrolę nad częścią swoich dokumentów. Komuniści wiedzieli, że sytuacja zrobiłaby się dla nich wówczas politycznie niebezpieczna, więc bezpieka dokonała reorganizacji, by pod pozorem legalności móc niszczyć dokumentację, która ją obciążała" - przypomniał dr Bagieński.
Materiały, które mogłyby z kolei obciążać np. ludzi opozycji esbecy lub działacze PZPR "prywatyzowali", by ewentualnie móc wpływać na scenę polityczną III RP.
"W ten sposób funkcjonariusze SB próbowali zapewnić sobie swoistą polisę na przyszłość, bo nie było wiadomo jaka ona będzie. Niektórzy z nich zdawali sobie sprawę, że w nowych czasach nie będzie dla nich miejsca w służbach w związku z tym starali się w ten sposób zabezpieczyć. Myślę, że dotyczyło to zwłaszcza tych pionów w MSW, które walczyły z Kościołem katolickim, z Solidarnością i innymi ugrupowaniami opozycji antykomunistycznej, a także jednostek, które odpowiadały za tzw. ochronę gospodarki" - zaznaczył historyk. Dodał też, że przykładem takiej sprawy są dokumenty zabezpieczone przez IPN w lutym 2016 r. w domu gen. Czesława Kiszczaka, z których wynika, że w latach 1970-76 późniejszy przywódca Solidarności i prezydent Lech Wałęsa współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.
Do odzyskania ponad 100 dokumentów, wytworzonych w latach 1970-90 przez jednostki organizacyjne Służby Bezpieczeństwa, doszło 22 września br. Dokumentację odkryto w mieszkaniu byłego funkcjonariusza Departamentu I MSW i w lokalach należących do bliskich mu osób. Poza dokumentami zabezpieczono także 15 nośników elektronicznych - zostaną sprawdzone, czy nie zawierają kopii dokumentów podlegających przekazaniu do zasobu archiwalnego IPN.
Działania zmierzające do ustalenia miejsc ukrycia owych dokumentów i ich odzyskania podjęto w śledztwie Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach. Zgodnie z art. 54 ustawy o IPN, każdy, kto będąc w posiadaniu dokumentów podlegających przekazaniu do IPN, uchyla się od ich przekazania, utrudnia je lub udaremnia, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ pat/