Muzeum Katyńskie powstało za sprawą ogromnej determinacji członków Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich oraz niezrzeszonych w tej organizacji rodzin ofiar. Środowiska, które przez lata pomimo komunistycznego zniewolenia nie chciało pogodzić się z kłamstwem katyńskim - powiedział PAP dyrektor Muzeum Katyńskiego Sławomir Frątczak.
Powstałe 30 lat temu Muzeum Katyńskie jest bardzo szczególną instytucją kultury - spełnia rolę muzeum, pomnika i ośrodka edukacji. Dokumentuje historię najbardziej zatajaną w latach Polski ludowej. Jego powstanie stało się możliwe, kiedy Związek Sowiecki oficjalnie przyznał 13 kwietnia 1990 r., że polscy jeńcy wojenni z 1939 r. zostali rozstrzelani wiosną 1940 r. przez NKWD. Jako winnych wskazano wówczas komisarza NKWD Ławrientija Berię i jego zastępcę Wsiewołoda Mierkułowa. Strona rosyjska wyraziła głębokie ubolewanie w związku z tragedią katyńską, nazywając ją „jedną z cięższych zbrodni stalinizmu”.
Tego samego dnia prezydent ZSRS Michaił Gorbaczow przekazał ówczesnemu prezydentowi RP Wojciechowi Jaruzelskiemu kopie archiwalnych dokumentów z listami więźniów skierowanych w kwietniu i maju 1940 r. z obozu jenieckiego w Kozielsku do Smoleńska i z obozu w Ostaszkowie do Kalinina (obecny Twer), a także wykaz akt ewidencyjnych jeńców wojennych, którzy opuścili obóz NKWD w Starobielsku. Prezydent ZSRS oficjalnie polecił wówczas wyjaśnić sprawę katyńską.
Polska Agencja Prasowa: Jak wyglądały początki Muzeum Katyńskiego?
Sławomir Frątczak: Muzeum Katyńskie powstało za sprawą ogromnej determinacji członków Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich oraz niezrzeszonych w tej organizacji rodzin ofiar. Środowiska, które przez lata pomimo komunistycznego zniewolenia nie chciało pogodzić się z kłamstwem katyńskim. Ono przez presję wywieraną na polityków sprawiło, że ta oczekiwana placówka powstała, po kilku miesiącach działań adaptacyjnych, popartych finansami z budżetu MON. Ostatecznie 29 czerwca 1993 r. w Forcie IX na Sadybie Muzeum Katyńskie zostało otwarte.
Był to bardzo gorący okres ze względu na prowadzone w miejscach pochówków badania terenowe, w 1991 r. w Charkowie i Miednoje, a następnie w latach 1994–1996 prace ekshumacyjne obejmujące poza wspomnianymi wyżej miejscami Las Katyński oraz dużą aktywność Rodzin Katyńskich. Pamiętajmy również, iż w tym czasie żyło jeszcze wiele wdów i dzieci oficerów zabitych w Katyniu i innych miejscach związanych z tą zbrodnią.
PAP: Dziś Muzeum Katyńskie jest nowoczesną placówką kulturalną na światowym poziomie. Jaka była droga do stanu, jaki mamy dziś?
Sławomir Frątczak: Pierwszą lokalizacją muzeum były pomieszczenia kazamaty w Forcie IX na Sadybie na ul. Powsińskiej 13 (zwanym też Fortem Sadyba, Czerniakowskim lub im. gen. Jana Henryka Dąbrowskiego). Było to miejsce historyczne, ale – powiedzmy szczerze – siermiężne, naruszone zębem czasu i wojennych doświadczeń, z ograniczoną powierzchnią i trudnymi warunkami do przechowywania muzealiów oraz ich ekspozycji i brakiem odpowiedniego zaplecza pracowniczego. Niemniej przez 16 lat funkcjonowaliśmy tam i był to czas bardzo aktywny mimo wspomnianych skromnych warunków. Niestety w styczniu 2009 r. muzeum zostało zamknięte z powodu poważnej destrukcji pomieszczeń kazamaty. To był czas przełomowy, pojawiło się pytanie – co dalej. Obawialiśmy się, że może to być koniec tej placówki.
Na szczęście podjęto decyzję o przeniesieniu muzeum do nowej siedziby na terenie Cytadeli Warszawskiej, do której w kolejnych miesiącach przewieziono jego zasoby, m.in. ponad 18 tys. przedmiotów – relikwii wydobytych podczas prac ekshumacyjnych w Katyniu, Charkowie i Miednoje, bogaty zasób archiwaliów, a także ponad 5 tys. fotografii dotyczących zbrodni i jej ofiar, przekazanych do muzeum m.in. przez rodziny ofiar. Muzeum dysponowało również kartoteką zamordowanych osób, posiadało obszerny księgozbiór i filmotekę.
Nadmienić należy, że po dwuletniej przerwie odtworzono, w oczekiwaniu na budowę nowej siedziby, wystawę w budynku głównym Muzeum Wojska Polskiego w al. Jerozolimskich 3, która była m.in. prezentacją filozofii przyszłej ekspozycji. Trafiły tu również ostatecznie przedmioty wydobyte w trakcie prac ekshumacyjnych w Miednoje i Charkowie, które ks. Zdzisław Peszkowski – spiritus movens środowiska katyńskiego – nazwał „relikwiami”. Było to logicznym zamknięciem klamry inicjatyw w myśl zawołania wybitnego opozycjonisty Wojciecha Ziembińskiego: „Sprawa zbrodni katyńskiej jest sprawą honoru wojska”.
Jak wzmiankowałem, wyznaczona została nowa lokalizacja na terenie Cytadeli Warszawskiej. W latach 2010-2012 prowadzono wielopłaszczyznowe działania konkursowe i inwestycyjne, których wypadkową był projekt adaptacji pomieszczeń w historycznej południowej kaponierze, stworzony przez twórców dzieła - wśród nich zespół biura Brzozowski, Grabowiecki Architekci, którzy wygrali międzynarodowy konkurs na projekt nowego muzeum, oraz autora narracji plastycznej ekspozycji Jerzego Kalinę, jednego z najwybitniejszych polskich twórców.
Dziś Muzeum Katyńskie jest jednym z najciekawszych, kontekstualnych muzeów w Polsce i poza nią. Świadczy o tym ponad dwadzieścia międzynarodowych znaczących nagród, zarówno w kontekście wydarzenia, miejsca, adaptacji, jak i architektury. Chciałbym tu wspomnieć o prestiżowej nominacji do nagrody w dziedzinie architektury „Mies Van Der Rohe Award”. Jest to tzw. architektoniczny Oscar.
Muzeum w nowej lokalizacji otwarto 17 września 2015 r. z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy.
PAP: Co jest szczególnego w Muzeum Katyńskim, poza ciekawą formą ekspozycji i niesamowitą architekturą budynku? Co tworzy ducha tej placówki?
Sławomir Frątczak: To jedyne na świecie tego typu muzeum, które kultywuje pamięć o eksterminacji oficerów WP, wszystkich innych służb mundurowych oraz cywilów, realizowanej w barbarzyński sposób, łamiący wszystkie zasady świata cywilizowanego. Zarazem jest to "dom" dla artefaktów grobowych, wydobytych podczas ekshumacji, oraz pamiątek przekazanych nam przez rodziny ofiar. Jest ich obecnie ponad 30 tys. Są dowodem tej historii. Muzeum jest również "domem" dla Rodzin Katyńskich. Oni byli zwycięzcami wołania o prawdę. Z ich inicjatywy zrodziło się to muzeum. To wszystko razem składa się na wyjątkowość tego miejsca. Spełnia ponadto rangę Monumentu Katyńskiego – wspartego wołaniem Dzwonu Katyńskiego – znajdującego się u podnóża kaponiery.
PAP: Wartością placówek kultury, jakimi są muzea, jest ich aktywność naukowa i edukacyjna. Jak to jest realizowanie u was?
Pracownik naukowy Muzeum Katyńskiego dr Bartłomiej Bydoń: Realizujemy wiele badań naukowych. Szczerze mówiąc, pracy jest więcej, niż możemy wykonać, co najlepiej pokazuje, jak żywa jest to historia. Nasz zespół naukowy liczy kilkanaście osób. Nawet gdyby był dwukrotnie większy, każdy miałby zajęcie. Artefakty znajdujące się w naszym muzeum – my nazywamy je „relikwiami” – wołają w metafizyczny sposób: „człowieku, rób wszystko, aby odkryć prawdę o mnie”. My szukamy tej historii, staramy się ją odkryć, przypisać przedmiot do konkretnej osoby, a później poznać historię tej osoby z lat wcześniejszych. To rozszerza zakres naszych badań nie tylko na lata 1939–1945, ale i na okres dwudziestolecia międzywojennego, a nawet wcześniejszych – czas walki o niepodległość.
Poza wspomnianymi pracami badawczymi dużo uwagi poświęcamy edukacji młodzieży. To pole, które uważamy za jedno z najważniejszych w kultywowaniu pamięci o zbrodni katyńskiej. Dodatkowo jest to ważne, gdyż edukacja szkolna tematyce martyrologii Polaków w czasie II wojny światowej poświęca niewiele godzin lekcyjnych. W tym świetle nasze działania stają się pozytywistyczną pracą u podstaw.
PAP: Jakie konkretnie działania edukacyjne realizujecie?
Dr B. Bydoń: Przez lata wypracowaliśmy swoistą metodę nauczania, opowiadania i pokazywania zbrodni katyńskiej. Główną grupą, do której kierujemy nas przekaz – poza naukowcami, historykami i muzealnikami – jest młodzież. Realizujemy to w różny sposób, pierwszy – formą zwiedzania. U nas przewodnikami są pracownicy naukowi. Druga sprawa to publikacje, udział w konferencjach naukowych oraz szeroko pojęta popularyzacja. Kolejna rzecz, dobrze trafiająca w oczekiwania młodzieży, to warsztaty i lekcje muzealne. Tę ostatnią aktywność realizujemy zarówno w muzeum, jak i poza nim, np. w szkołach.
Pragnę jednak zaznaczyć, że nasz przekaz nie ogranicza się tylko do samej zbrodni katyńskiej. To również historia zamordowanych ludzi, którzy w swoim życiu np. walczyli o niepodległość i granice w latach 1914–1923, budowali nową Polskę, pracowali dla niej, jako inteligencja byli kręgosłupem II Rzeczypospolitej. To także historia zakłamywania wiedzy o tej zbrodni, realizowanego w latach 1945–1989. Jak widać, to historia, która w pewnym stopniu dotyczy nas wszystkich.
PAP: Ile osób obejrzało ekspozycje Muzeum Katyńskiego przez 30 lat?
S. Frątczak: W okresie, gdy byliśmy na Sadybie, było to ok. 30 tys. osób rocznie. Gdy ekspozycja katyńska była wystawą w budynku głównym Muzeum Wojska Polskiego, rocznie oglądało ją pomiędzy 120–180 tys. W nowej lokalizacji w Cytadeli jest to liczba ok. 40 tys. odwiedzających rocznie. Gdy zsumujemy, wyjdzie liczba blisko półtora miliona osób.
PAP: Czym dziś jest hasło „zbrodnia katyńska”?
S. Frątczak: To pomnik i historia nadal ważna. Przez lata społeczeństwo zapominało o tym ludobójstwie. To zapomnienie zostało skwitowane przez historię faktem, że na wschodzie „Katyń” wrócił.(PAP)
Rozmawiał: Tomasz Szczerbicki
szt/ skp/