Na Białorusi obchodzony przez katolików Dzień Zaduszny łączy się z ludową tradycją Dziadów – mówi PAP Waler Kalinouski, dziennikarz Radia Swaboda. „Te ludowe obrzędy zostały niejako wchłonięte przez tradycję chrześcijańską, ale wciąż w jakiejś formie istnieją” – dodaje.
„W tradycji słowiańskiej Dziady to było takie obcowanie żywych ze zmarłymi, obchodzone kilka razy do roku, między innymi wiosną i jesienią. Te jesienne Dziady przypadają właśnie na Dzień Zaduszny” – mówi PAP Kalinouski.
„Pewne elementy tych tradycji wykorzystał Adam Mickiewicz w swoich +Dziadach+. Z czasem tradycja religijna wchłonęła te obrządki, niejako wyparła je, zastępując obrzędami religijnymi, chociaż czasem można np. na cmentarzu zobaczyć ludzi, którzy przynoszą jedzenie czy nawet jakieś mocniejsze napoje. Kościół, ani katolicki, ani prawosławny, tych przedchrześcijańskich tradycji kultu zmarłych nie pochwalał, ale te zwyczaje były na tyle silne, że niejako wkomponowały się w obrządek religijny” – opowiada Kalinouski.
Dziady jesienne przypadają na katolickie Zaduszki. W pierwszych latach niepodległej Białorusi 2 listopada był dniem wolnym od pracy.
„To był czas, by pojechać do rodzinnej wsi, posprzątać groby, spotkać się z bliskimi. Ważnym elementem tych obchodów jest spotkanie z rodziną, wokół stołu nakrytego różnymi tradycyjnymi potrawami, wśród nich obowiązkowa jest kutia” – wspomina rozmówca PAP.
Białoruscy etnologowie, opisując stare tradycje, zwracają uwagę, że w przeszłości jesienne Dziady różniły się od wiosennych, zbiegających się z prawosławną Radonicą, były obchodzone przede wszystkim w domu. To tam miały przybywać dusze zmarłych. Dom należało uprzątnąć, jak na przyjście gości. Za nakrytym stołem rozmawiało się tylko o „dziadach”, a jeśli coś upadło na podłogę, nie wolno było tego podnieść, bo to „dla dziadów”.
Na przełomie wieków, gdy rozpadał się ZSRR, Dziady nabrały na Białorusi znaczenia politycznego. W lecie 1988 r. w piśmie „Litaratura i Mastactwo” Zianon Pazniak (późniejszy lider Frontu Ludowego) i Jauhien Szmyhaliou opublikowali artykuł „Kuropaty-droga śmierci”, w którym ujawnili, że w uroczysku pod Mińskiem spoczywają w bezimiennych zbiorowych grobach ofiary sowieckich represji, rozstrzelane przez NKWD.
„Dzisiaj na Białorusi jesienne Dziady, czyli Zaduszki, obchodzą przede wszystkim katolicy. Dla prawosławnych głównym dniem, gdy wspominają zmarłych, jest Radonica, po Wielkanocy. W mojej wsi na Polesiu zachowała się jeszcze jedna tradycja – Wielkanoc Zmarłych. To tego dnia chodziło się na cmentarz. I chociaż to nie było +oficjalne+ święto religijne, to na groby przychodził też ksiądz prawosławny” – opowiada Kalinouski.
W drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku Alaksandr Łukaszenka zlikwidował dzień wolny 2 listopada. Od 1998 r. tego dnia obchodzony jest na Białorusi Dzień Pamięci, ale jeśli ktoś chce udać się na cmentarz, musi to zrobić po pracy lub wziąć wolne.
Na przełomie wieków, gdy rozpadał się ZSRR, Dziady nabrały na Białorusi znaczenia politycznego. W lecie 1988 r. w piśmie „Litaratura i Mastactwo” Zianon Pazniak (późniejszy lider Frontu Ludowego) i Jauhien Szmyhaliou opublikowali artykuł „Kuropaty-droga śmierci”, w którym ujawnili, że w uroczysku pod Mińskiem spoczywają w bezimiennych zbiorowych grobach ofiary sowieckich represji, rozstrzelane przez NKWD.
W 1988 r. w przeddzień Święta Zmarłych zorganizowano pierwsze wielki marsz do Kuropat. Jego organizatorami byli z jednej strony byli młodzi aktywiści Aleś Bialacki (założyciel centrum praw człowieka Wiasna, obecnie skazany przez reżim Łukaszenki więzień polityczny) i Anatol Sys, a z drugiej Zianon Paźniak i skupione wokół niego środowisko nowo powstałego stowarzyszenia „Martyrolog Białorusi” i tworzącego się Białoruskiego Frontu Ludowego.
„Ta demonstracja, która szła przez Mińsk do +zakazanego+ miejsca została brutalnie rozpędzona, ale uważa się, że to była pierwsza niezależna demonstracja polityczna w sowieckiej Białorusi. Symbolicznie łączyła ona pamięć o niewinnych ofiarach represji i żądanie demokratycznych przemian” – mówi Kalinouski.
„W kolejnych latach organizowano – lub próbowano organizować – marsz do Kuropat. Z czasem powstało tam ludowe upamiętnienie, ludzie stawiali tam krzyże, pomniki” – dodaje rozmówca PAP.
Białoruś Alaksandra Łukaszenki niechętnie patrzyła na „kult Kuropat”, bo w opinii niezależnych historyków dla czczącego ZSRR Łukaszenki było to „niewygodne ideologicznie”, a dodatkowo kojarzyło się z działalnością środowisk opozycyjnych. Łukaszenka nigdy tego miejsca nie odwiedził.
„W 2018 r. władze postawiły w Kuropatach oficjalny pomnik, ale wcześniej zlikwidowały ludowy memoriał, twierdząc, że należy +uporządkować teren+” – mówi Kalinouski.
„Dzisiaj uroczystości (ku czci) ofiar represji w Kuropatach nie są już możliwe. Ich upamiętnienie będzie się odbywać poza granicami kraju” – dodał. (PAP)
rsp/ fit/