Teolog, dziennikarka, działaczka praw człowieka, członkini Komitetu Helsińskiego w Polsce Halina Bortnowska zmarła w środę w wieku 92 lat. Była zaangażowana w promowanie postaw ekumenicznych, działalność społeczną łączyła z aktywnością publicystyczną.
W środę zmarła w wieku 92 lat teolog, dziennikarka, działaczka praw człowieka, członkini Komitetu Helsińskiego w Polsce Halina Bortnowska-Dąbrowska. Była związana z licznymi organizacjami społecznymi i pozarządowymi m.in. z Helsińską Fundację Praw Człowieka, której była współzałożycielką w Polsce.
Urodziła się 23 września 1931 r. w Toruniu. Ojciec Leon Bortnowski - przed wojną oficer Sztabu Generalnego - po wojnie pozostał na emigracji. „Już przed wojną jeździł na różne misje, dzisiaj sądzę, że bardzo niebezpieczne. (...) Jako oficer wywiadu, którym był właściwie przez całe życie, do Polski nie mógł wrócić. Ja to rozumiałam. Tu czekał na niego wyrok” - mówiła w wydanym przed kilkoma laty w wywiadzie-rzece udzielonym Jolancie Steciuk pt. „Wszystko będzie inaczej”.
„Wiara to przyjęcie czegoś, co jest człowiekowi darowane, a nie osiągnięcie człowieka. To nie tak, że trzeba się wytężać do tej wiary.”
Wspominając o matce - Marii - dodawała, że była ona absolwentką polonistyki i często traciła pracę nauczycielską z powodu przebywającego za granicą męża. Matka Bortnowskiej po wojnie nie spotkała się już z mężem, ona sama zaś zobaczyła się z ojcem dopiero po 22 latach.
Maturę zdała w 1949 r. Studiowała teologię w Instytucie Katolickim we Wrocławiu, później filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie była studentką m.in. Karola Wojtyły, a także - w latach 60. - w belgijskim Leuven na uniwersytecie katolickim. Pierwotnie zamierzała jednak po maturze studiować biologię. „A jednak mimo wysokiej średniej nie przyjęto mnie z powodów politycznych, ze względu na mojego ojca” - mówiła.
Jak wspominała w wywiadzie, ojciec był ateistą, a mama, „jak wielu ludzi, raczej obojętna wobec religii”. „Ale to nie tak, że zainteresowałam się religią tylko dlatego, iż żadnych innych możliwości nie było. Niewątpliwie pociągała mnie transcendencja, przekonania, które stanowią podstawę chrześcijaństwa, poznawanie tekstów liturgicznych” - mówiła.
Według Bortnowskiej „wiara to przyjęcie czegoś, co jest człowiekowi darowane, a nie osiągnięcie człowieka. To nie tak, że trzeba się wytężać do tej wiary”. „Może trzeba na nią czekać, prosić o nią, robić jej miejsce, starać się o taki porządek życia, żeby wiara się w nim pomieściła” - zaznaczała.
Przez ponad 20 lat - od 1960 do 1983 r. - była redaktorką i sekretarzem redakcji miesięcznika „Znak”. Dla „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego” relacjonowała obrady II Soboru Watykańskiego. „Tam było widać, że Kościół jest żywy, zmienia się, odkrywa nowe instytucje, udziela im sankcji, dokonuje refleksji” - wspominała.
Bortnowska była także jedną z pionierek polskiego ruchu hospicyjnego. W latach 70. - obok pracy w „Znaku” - jako wolontariuszka pomagała osobom terminalnie chorym. Początkowo opiekowała się przyjaciółką, później chorą na nowotwór ciotką. „W redakcji pracowało się właściwie od godziny mniej więcej 12 do 15, czasem 16, więc to zostawiało spory kawał czasu przed i spory kawał czasu potem. Po śmierci cioci odpoczęłam trochę, podgoniłam inne sprawy i wróciłam odwiedzać pacjentów” - mówiła o tym okresie życia we "Wszystko będzie inaczej" (2010).
W latach 80. była doradcą Komisji Robotniczej Hutników w krakowskiej Nowej Hucie, angażowała się w szkolenia związkowców i tworzenie związkowej prasy. Uczestniczyła w pierwszym zjeździe Solidarności. W stanie wojennym od 13 grudnia 1981 r. brała udział w strajku w Kombinacie Metalurgicznym w Nowej Hucie. Została internowana.
W tym czasie została członkiem - wówczas podziemnego - Komitetu Helsińskiego w Polsce. W 1990 r. współtworzyła Ruch Obywatelski Akcja Demokratyczna (ROAD). „Niestety ROAD wkrótce stał się partią polityczną, taką partyjką całkiem zwyczajną i w końcu został wchłonięty przez Unię Demokratyczną. Pożegnałam się z polityką partyjną, bo przestałam wierzyć, że na tym polu coś potrafię zdziałać” - wspominała.
Po 1989 r. współzakładała Helsińską Fundację Praw Człowieka. Od 1992 była animatorką Warsztatów Dziennikarskich Młodych „Polis” w Warszawie. Współzałożycielka Stowarzyszenia Przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii „Otwarta Rzeczpospolita” (2000). Przy HFPC prowadziła grupę „Horyzont – przeciw karze śmierci”.
Od 2007 r. prowadziła blog pt. „Myślennik”. „Wciąż jednak czuję potrzebę chwytania rzeczywistości w słowa i komentowania tego, co do mnie dociera, a także tego, co wynurza się z pamięci” - pisała w pierwszym z postów.
Przed wstąpieniem Polski do struktur UE pracowała w Fundacji „Polska w Europie”.
Wielokrotnie wypowiadała się w mediach, komentując aktualne tematy z dziedziny praw człowieka, religii oraz zagadnień etycznych. „Radość się nie godzi ze śmiercią człowieka, taka reakcja osłabia poczucie człowieczeństwa” - mówiła PAP w 2011 r. komentując postawy, jakie ujawniły się na wieść o zabiciu przywódcy Al-Kaidy Osamy bin Ladena.
„Myślę, że polski Kościół potrzebuje szerokiej debaty. Konieczne jest ponowne dowartościowanie świeckich i zwiększenie ich aktywności. Nastąpiło to w okresie soborowym pod bezpośrednim wpływem Wojtyły. Niestety potem ten proces zaczął się cofać. W tej chwili hierarchowie zbyt mało odpowiedzialności za Kościół powierzają świeckim. Księża uważają, że sami muszą być odpowiedzialni zarówno za dzieła miłosierdzia, jak i za wychowanie oraz świadectwo wobec świata. A przecież bez świeckich po prostu nie ma Kościoła. Z dzisiejszym światem trzeba rozmawiać, mówiąc jego językiem” - wskazywała przed kilkoma laty w wywiadzie dla PAP.
Bortnowska niejednokrotnie komentowała kwestie ważne dla polskiego społeczeństwa, m.in. wypowiadała się o przyjętej w 1997 r. konstytucji.
„Najważniejsze – by Konstytucja była stabilna. Dlatego dobrze byłoby, gdyby konieczne zmiany i uwyraźnienia miały postać poprawek i uzupełnień, jak >>amendments<< do Konstytucji USA. Dzięki takiemu trybowi pracy wiedzielibyśmy, jak dojrzewał dokument prawny i historyczny. Bardzo ważne jest, by Konstytucja była obecna w procesie wprowadzania nowych osób we wspólnotę Rzeczpospolitej. Miejsce w niej ma być uznawane za cenne dla każdego, komu go udzielono. Cenne, choć nie jest żadną racją dla wynoszenia się nad innych” - pisała w 2007 r. tekście z okazji 20. rocznicy przyjęcia ustawy zasadniczej.
„Przyjaźnie są cudem. A już zupełnie specjalnym: długim, cierpliwym, codziennym cudem jest małżeństwo.”
Mężem Bortnowskiej był inżynier Kazimierz Dąbrowski. Ślub odbył się w 1983 r. Wychowała czwórkę dzieci z pierwszego małżeństwa męża; ich matka zmarła na raka mózgu. „Przyjaźnie są cudem. A już zupełnie specjalnym: długim, cierpliwym, codziennym cudem jest małżeństwo. Może każde, które żyje. Nasze na pewno” - mówiła o swym związku.
Odznaczona w 2001 r. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski i w 2011 r. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. 12 stycznia 2016 r. Halina Bortnowska została odznaczona odznaką za Zasługi dla Ochrony Praw Człowieka.
„Nie potrafię sobie wyobrazić, co może być po śmierci. Mam poczucie, że cokolwiek bym wymyśliła, to na wieczność nie byłoby do zniesienia. Stąd pozostaję przy myśli, że Bóg będzie wszystkim we wszystkich. Musi być to coś, czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, gdzie wyobraźnia nie sięga” - powiedziała przed kilku laty. (PAP)
autor: Marcin Jabłoński, Maciej Replewicz
mja/ mr/ dki/ lm/