Decyzja o ewentualnej ewakuacji zbiorów z terytorium Ukrainy należy do władz tego państwa. Na razie takiej decyzji nie ma. Nie powinniśmy wywierać żadnych nacisków w tej sprawie. Gdyby zaszła taka potrzeba, mamy wszystko przygotowane - mówi PAP wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin.
Polska Agencja Prasowa: Jakie działania na arenie międzynarodowej w przestrzeni kultury podejmuje polski rząd w związku z rosyjską agresją na Ukrainę?
Jarosław Sellin: Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński niemal codziennie kontaktuje się z ministrem kultury i polityki informacyjnej Ukrainy Ołeksandrem Tkaczenką. Rozmawiają o tym, w jakim zakresie Polska może wspierać Ukrainę w dziedzinie szeroko rozumianej kultury. Ja również mam taki kontakt w obszarze zabytków i muzeów.
W poniedziałek we francuskim mieście Angers rozpoczął się dwudniowy nieformalny szczyt ministrów kultury krajów Unii Europejskiej w ramach francuskiej prezydencji w Radzie UE. Podczas szczytu ma zostać wypracowany wspólny dokument odnoszący się do agresji Rosji na Ukrainę. Na szczycie obecna jest wiceminister kultury Wanda Zwinogrodzka i w imieniu Polski zaproponuje twardsze od sugerowanego stanowisko zmierzające m.in. do tego, żeby Rosja była eliminowana ze wszystkich międzynarodowych instytucji, które zajmują się kulturą. Takie decyzje podjęli już m.in. przedstawiciele Europejskiego Forum Muzeów i Europejskiej Nagrody Muzealnej Roku EMYA, zawieszając współpracę z rosyjskimi muzealnikami i muzeami. Z kolei Polski Komitet Narodowy Międzynarodowej Rady Ochrony Zabytków ICOMOS-POLSKA oraz wicepremier Gliński wystąpili także o wykluczenie Rosji z UNESCO. O to będzie też wnioskowała na nieformalnym spotkaniu UE wiceminister Zwinogrodzka.
Chcę podkreślić, że to, co Rosja robi w Ukrainie, jest nie tylko zbrodnią w sensie zabijania cywilów, ale także zbrodnią na kulturze. Na oślep bombardowane są historyczne miasta, niszczone są zabytki. Rosja powinna być usuwana ze wszystkich organizacji międzynarodowych. Rosyjscy obywatele powinni mieć świadomość tego, co ich państwo, rząd i prezydent wyprawiają, powinni poczuć, że są pariasami na arenie międzynarodowej. Do tego trzeba dążyć.
Jarosław Sellin: Chcę podkreślić, że to, co Rosja robi w Ukrainie, jest nie tylko zbrodnią w sensie zabijania cywilów, ale także zbrodnią na kulturze. Na oślep bombardowane są historyczne miasta, niszczone są zabytki. Rosja powinna być usuwana ze wszystkich organizacji międzynarodowych. Rosyjscy obywatele powinni mieć świadomość tego, co ich państwo, rząd i prezydent wyprawiają, powinni poczuć, że są pariasami na arenie międzynarodowej. Do tego trzeba dążyć.
PAP: Wiemy, że już teraz w Ukrainie dochodzi do niszczenia miejsc pamięci i zabytków, np. w wyniku ostrzału w Charkowie został uszkodzony Sobór Zaśnięcia Matki Bożej. Na ile Polska może się włączyć w ewakuację zbiorów z Ukrainy?
J.S.: Decyzja o tym, czy Ukraina będzie chciała cokolwiek chronić poza granicami własnego państwa, należy do rządu Ukrainy. Na tę chwilę minister kultury Ukrainy, jeśli widzi zagrożenie dla zbiorów, podejmuje decyzje o przenoszeniu ich na te obszary Ukrainy, które są jeszcze bezpieczne. Można powiedzieć, że w tej chwili mamy do czynienia z relokacją ze wschodu tego państwa na zachód tych dóbr, które sami Ukraińcy uznają za zagrożone. Natomiast nie ma żadnej decyzji o wywożeniu zbiorów za granicę. Nie możemy i nie powinniśmy naciskać na Ukrainę i Ukraińców, żeby to czynili. To jest ich decyzja, nie wiemy, czy ją podejmą. Zgodę na takie wywozy zastrzegł sobie sam minister kultury Ukrainy. Przewidując natomiast, że w przyszłości może zajść taka potrzeba – choć mamy nadzieję, że do tego nie dojdzie - mamy wszystko przygotowane: transport dużych gabarytów, zarówno kolejowy, jak i kołowy, wyspecjalizowane firmy, które w razie czego mogą odbierać przedmioty, które wymagają specjalistycznego zabezpieczenia, oraz miejsca, gdzie to wszystko można przechować - zarówno archiwa, biblioteki, jak i muzealia.
Bardzo mocno chcę jednak podkreślić, wiedząc, że jest dużo oddolnych akcji, komitetów, które chcą się angażować w pomoc i działać już teraz, żeby nie robić tego pochopnie. To są decyzje, które muszą zapaść po stronie państwa ukraińskiego. To decyzja suwerennego państwa. To nie jest i nie powinno być tak, że jakieś polskie muzeum namawia muzeum w Ukrainie do tego, żeby przywoziło nam swoje zbiory. Prosimy wszystkich, którzy są w to emocjonalnie zaangażowani, żeby wszelkie inicjatywy pomocowe zgłaszali do nas, bo my koordynujemy te działania poprzez nasze departamenty, ale też wyspecjalizowane podległe nam instytucje, np. Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów, który ma najlepszy kontakt z muzeami w Ukrainie, Naczelną Dyrekcję Archiwów Państwowych, Bibliotekę Narodową czy Narodowy Instytut Dziedzictwa.
PAP: Czy MKiDN prowadzi działania w celu zabezpieczenia polskich zabytków, miejsc pamięci w Ukrainie?
J.S.: Jeśli chodzi o zabytki nieruchome, oczywiście niczego wywieźć nie możemy. Musimy natomiast zadbać o jak najlepsze zabezpieczenie tych miejsc. Nie wiemy, jak mocno agresja rosyjska uderzy w miejsca szczególnie dla nas istotne. Na razie mamy informację, że najbardziej zagrożona jest stolica Ukrainy - Kijów. Ale są już ruiny zabytków w Charkowie, Żytomierzu, Mariupolu czy Chersoniu. Dokumentujemy to, by po wojnie pomóc Ukrainie w ich odbudowie poprzez najlepszą szkołę konserwatorską, którą – moim zdaniem – mamy w świecie. Oczywiście będziemy też nalegać na wolny świat, by w przyszłości znalazł odpowiednie środki finansowe na ten cel.
Zagrożone mogą być również niektóre miejsca światowego dziedzictwa UNESCO w Ukrainie, np. drewniane cerkwie z naszej wspólnej, polsko–ukraińskiej listy.
Jeśli chodzi natomiast o miejsca szczególnie ważne dla Polaków, te, które od 30 lat razem z Ukraińcami utrzymujemy, remontujemy, odnawiamy, czyli kościoły, pałace, cmentarze, groby wojenne itd. - monitorujemy ich sytuację. Dostajemy systematycznie informacje, co się wokół tych obiektów dzieje. Na razie nie ma tam zagrożenia, bo większość z nich znajduje się w zachodniej części Ukrainy.
Jarosław Sellin: Jeśli chodzi o zabytki nieruchome, oczywiście niczego wywieźć nie możemy. Musimy natomiast zadbać o jak najlepsze zabezpieczenie tych miejsc. Nie wiemy, jak mocno agresja rosyjska uderzy w miejsca szczególnie dla nas istotne. Na razie mamy informację, że najbardziej zagrożona jest stolica Ukrainy - Kijów. Ale są już ruiny zabytków w Charkowie, Żytomierzu, Mariupolu czy Chersoniu.
PAP: A co np. ze zbiorami lwowskimi Ossolineum?
J.S.: Nie spekulujmy na temat losów konkretnych zbiorów, bo to może być odebrane przez Ukraińców jako forma nacisku z naszej strony i wzbudzać nieufność. A tego zdecydowanie nie chcemy. Będziemy reagować na prośby państwa ukraińskiego, jeśli jakieś zbiory będą tak poważnie zagrożone, że nie będzie możliwości przechowania ich na terytorium Ukrainy i rząd ukraiński zwróci się o przechowanie ich u nas. Takich próśb do tej pory nie ma. I żyjmy nadzieją, że nigdy ich nie będzie, bo okaże się, że schowane na terytorium Ukrainy są jednak bezpieczne. Albo że wojna jednak szybko się skończy zwycięstwem Ukrainy lub przewrotem w Rosji.
PAP: Jakby pan się odniósł w takim razie do działalności zawiązanego niedawno przez kilkunastu dyrektorów i wicedyrektorów muzeów z całej Polski Komitetu Pomocy Muzeom Ukrainy?
J.S.: Jeśli ktoś chce pomagać na terenie Ukrainy, zbierać jakiś sprzęt ochronny, wysyłać pomoc, prosimy o kontakt z nami, bo wiemy, w jaki sposób te rzeczy mogą być wysyłane, gdzie są najbardziej potrzebne. Oczekujemy współpracy z naszymi instytucjami - Narodowym Instytutem Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów, Narodowym Instytutem Dziedzictwa, Instytutem POLONIKA, Naczelną Dyrekcją Archiwów Państwowych czy Biblioteką Narodową. "Pospolite ruszenie" jest w tej sytuacji naturalne i może mieć wielką siłę, ale bez koordynacji może też powodować chaos. My jako MKiDN mamy stały, bezpośredni kontakt z rządem Ukrainy, który ma moc podejmowania decyzji i który również przekazuje nam informacje o potrzebach w zakresie kultury.
PAP: Wśród uchodźców z Ukrainy są także ludzie kultury. Czy przygotowujecie pakiet działań pomocowych przeznaczony dla tej konkretnej grupy?
J.S.: Już teraz wiele instytucji kultury w Polsce zgłasza chęć zatrudnienia tych osób. W poniedziałek rząd przyjął projekt ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa. Ustawa przewiduje, że wszyscy, którzy trafili do Polski z Ukrainy po 24 lutego, mają zalegalizowany pobyt w naszym kraju przez półtora roku z możliwością przedłużenia. Chcemy, żeby ustawa jak najszybciej została przyjęta przez Sejm i Senat, ponieważ daje mnóstwo instrumentów ułatwiających zatrudnianie obywateli Ukrainy, przyznawanie im stypendiów, rezydencji twórczych, zapomóg itp. Nasze instytucje już wprowadziły lub wprowadzają tego typu programy dla ludzi kultury, twórców, muzealników, konserwatorów, tłumaczy… Mamy zaplanowane także wydarzenia artystyczne, których celem jest nie tylko solidaryzowanie się z narodem ukraińskim, lecz i angażowanie artystów z Ukrainy.
PAP: Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (KRRiT) podjęła uchwałę o wykreśleniu kanałów rosyjskich i białoruskich z rejestru programów telewizyjnych w Polsce. Czy MKiDN będzie zachęcało zagranicznych partnerów, głównie na Zachodzie, do podobnych działań?
J.S.: Tak, zabiegamy o to, aby jak najwięcej państw na Zachodzie usuwało ze swoich platform rosyjskie media. To też jeden z tematów obradujących teraz ministrów kultury UE w Angers. Mówię o państwach zachodnich, bo agresja Rosji na Ukrainę jest w jakimś sensie agresją wobec Zachodu. Ukraina została zaatakowana dlatego, że miała zachodnie aspiracje, aspiracje do członkostwa w NATO i Unii Europejskiej. W tym sensie Rosja prowadzi poprzez Ukrainę de facto wojnę z Zachodem i jego wartościami. Dlatego dobrze by było, gdyby rosyjskie media zniknęły z platform medialnych krajów, którym bliskie są wartości demokratyczne i pokojowe współistnienie.
Rozmawiała Katarzyna Krzykowska (PAP)
ksi/ skp /