11 listopada na pamiątkę odzyskania przez Polskę niepodległości w roku 1918 stał się świętem państwowym po blisko 20 latach – w roku 1937. Po wojnie nowe, komunistyczne władze miały swoje własne święto – 22 lipca. Charakter święta państwowego 11 listopada odzyskał dopiero w 1989 r. Nie oznacza to, że w Polsce Ludowej nie był obchodzony.
Długo jednak obchody te z konieczności ograniczały się do okolicznościowych mszy świętych odprawianych w kościołach. Zmieniło się to wraz z powstaniem w drugiej połowie lat 70. zorganizowanej opozycji – pierwsze publiczne, ale oczywiście nielegalne uliczne obchody odbyły się w 1978 r. Wobec ich inicjatorów i organizatorów, a także najbardziej aktywnych uczestników, zastosowano szykany i represje.
Wydawałoby się, że sytuację zmieniło powstanie NSZZ „Solidarność” i w tzw. solidarnościowym karnawale 1980–1981 święto odzyskania przez Polskę niepodległości będzie można obchodzić bez przeszkód. Tak jednak – przynajmniej w przypadku roku 1980 – nie było. Owszem obchody zostały zorganizowane na dużo większą niż rok wcześniej skalę. Według zapewne zaniżonych danych Służby Bezpieczeństwa odbyły się one (w różnej formie) w 13 województwach i brało w nich udział około 40 tys. osób, podczas gdy w 1979 r. około 3 tys. osób wzięło udział w obchodach w zaledwie w 4 miastach. Były to przede wszystkim uroczyste msze święte oraz demonstracje uliczne, ale też akademie czy spotkania, koncerty pieśni patriotycznych czy składanie kwiatów na grobach bohaterów walki o niepodległość. Największy zasięg miały uroczystości zorganizowane w Warszawie oraz „kolebce Solidarności”, czyli Gdańsku. Wszędzie odbywały się – podobnie, jak wcześniej – pod czujnym okiem funkcjonariuszy SB.
W stolicy odprawiono uroczyste nabożeństwo w katedrze św. Jana Chrzciciela, a następnie uroczyście przemaszerowano na pl. Zwycięstwa pod Grób Nieznanego Żołnierza, śpiewając pieśni patriotyczne (hymn narodowy, „Boże coś Polskę” czy „Warszawiankę”). Na placu zgromadziło się (w ocenie MSW) około 10 tys. osób. Apel poległych prowadził ks. Stanisław Małkowski, który – jak informowali potem esbecy – wezwał m.in. do modlenia się za zamordowanych w Katyniu, pomordowanych przez NKWD na zamku w Lublinie, a także za „pomordowanych przez UB [w więzieniach – G.M.] we Wronkach, Strzelcach oraz na Mokotowie”. Funkcjonariuszy zainteresowały również niesione transparenty. I to nie tylko te o wymowie wyraźnie politycznej, jak „KPN – żądamy wolności dla Moczulskiego [więzionego od 23 września 1980 r. przywódcę tej partii – G.M.]” czy „Ruch Polski Niepodległej”, ale też o treści zdecydowanie bardziej neutralnej – „Nie ma Europy bez sprawiedliwej Polski” czy „Polak – katolik”. Odnotowali oni również przypadki kolportażu ulotek m.in. z żądaniem uwolnienia Leszka Moczulskiego. Co warto przypomnieć w związku z tymi obchodami, ich uczestnicy bywali represjonowani. I tak np. w Lublinie (z powodu „wrogich” przemówień w trakcie wiecu zorganizowanego przez Konfederację Polski Niepodległej zatrzymano dwóch studentów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego – Piotra Opozdę i Piotra Szczudłowskiego. Zwolniono ich po interwencji Tymczasowego Komitetu Założycielskiego Niezależnego Zrzeszenia Studentów, ale wszczęto przeciwko nim postępowanie karne. Ponadto zatrzymano (z innych przyczyn) kolejnych trzech studentów – w efekcie na KUL proklamowano strajk przeciwko działaniom organów ścigania. Akcja ta zresztą miała wymiar ponadregionalny – planowano m.in. zawiadomienie Amnesty International. Mimo tego władze nie zrezygnowały z procesu Opozdy i Szczudłowskiego, który toczył się przed kolejnymi sądami do 1984 r., kiedy to – na mocy amnestii – ostatecznie został umorzony…
Rok później, w 1981 r., w obchodach rocznicy odzyskania niepodległości uczestniczyła rekordowa liczba 100 tys. osób. Według danych MSW zostały one zorganizowane w kilkudziesięciu miastach całej Polski, łącznie w 31 województwach. Generalnie uroczystości odbywały się według podobnego schematu: uroczysta msza święta – pochód do miejsc historycznych (cmentarze, tablice pamiątkowe etc.) – wiec. Ich organizatorami byli zazwyczaj działacze „Solidarności” oraz opozycji przedsierpniowej. Podobnie jak rok wcześniej odbywały się też rocznicowe spotkania czy akademie. Pojawiły się również nowe elementy, np. Stoczni Remontowej w Gdańsku nadano imię Józefa Piłsudskiego. Jak potem podsumowywano w MSW: „Nie zanotowano incydentów naruszających ład i porządek”. Do ideału było jednak – z punktu widzenia władz PRL – daleko, gdyż, jak stwierdzano, w co najmniej kilku przypadkach rocznicowe przemówienia w trakcie tych obchodów miały charakter antyradziecki i antysocjalistyczny, a „najbardziej wrogie wystąpienia” odnotowano w Warszawie, Gdańsku, Krakowie, Zamościu, Chełmie oraz Tarnobrzegu. Tak na marginesie wśród wrogo wypowiadających ponownie znalazł się Piotr Szczudłowski. Podczas zamojskich uroczystości „nawoływał do solidaryzowania się z narodami Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy, które podobnie jak Polska są pod dominacją Rosji Sowieckiej”, a ponadto „negował sojusz polsko-radziecki”. Tym razem nikogo jednak nie zatrzymano ani nie aresztowano.
Były to jednak – na kilka lat – ostatnie „wolne” obchody rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Po wprowadzeniu w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. stanu wojennego ponownie stały się one nielegalne, a ich uczestnicy byli represjonowani. Mimo tego były jednak oczywiście organizowane. Według MSW w 1982 r. w Warszawie, Krakowie oraz Częstochowie „doszło do prób zakłócenia porządku publicznego”, a w kilku innych miastach (m.in. Białymstoku, Bydgoszczy, Gliwicach, Gorzowie oraz Łodzi) „próby wzniecania niepokojów zostały udaremnione w wyniku zdecydowanych działań profilaktycznych sił porządkowych”. W przypadku stolicy była to demonstracja po mszy w kościele św. Jana Chrzciciela, której uczestnikom (w ocenie Służby Bezpieczeństwa było ich ok. 2,5 tys.) udało się dojść do kościoła św. Anny (czyli około kilometr), a dalszy przemarsz (Krakowskim Przedmieściem na pl. Zwycięstwa) został udaremniony przez milicję, która użyła „środków przymusu bezpośredniego”. Funkcjonariusze interweniowali ponownie kilka godzin później – po utworzeniu się kilku kilkudziesięcioosobowych grup w rejonie trasy WZ oraz pl. Stanisława Małachowskiego. Ponownie pałkami „przywrócili spokój”. Przy okazji zatrzymali 60 osób. To nie był jednak rekord, gdyż w Gliwicach, gdzie zresztą wylegitymowano ponad 1,5 tys. osób, zatrzymano 83.
Sytuacja powtórzyła się rok później – przy czym, wg MSW – „próby zakłócenia porządku publicznego miały gwałtowniejszy i większy zasięg” niż w 1982 r. Jak informowano, tym razem „jedynie” w Warszawie, Częstochowie, Gdańsku, Krakowie, Lublinie i Zabrzu po nabożeństwach „grupy osób usiłowały zorganizować przemarsze do miejsc pamięci”. Miało jednak nie dojść – w wyniku działań władz – do „istotnych zakłóceń porządku publicznego”. Niemniej – jak przyznawali sami funkcjonariusze – pod Wawelem użyto nie tylko pałek, ale również armatek wodnych. Jak potem opisywano, zresztą dość barwnie, na łamach „Kroniki Wielkopolskiej” (pisma „Solidarności” Regionu Małopolska): „Po nabożeństwie część ludzi schodzi do krypty złożyć hołd Marszałkowi […] wychodzący ze świątyni zaczynają wznosić okrzyki »Solidarność« i inne. Sypią się ulotki »Solidarności«, NZS i KPN, rozwijają się witane z ogromnym entuzjazmem przez zgromadzonych sztandary tychże organizacji […] Małymi grupami i różnymi drogami podążają ludzie pod pomnik Grunwaldzki. Część zostaje zaatakowana jednak już pod Wawelem i zmuszona do cofnięcia się na dziedziniec […] Tymczasem na placu Matejki zbiera się grupa kilkuset osób, rozpoczęły się śpiewy i wznoszenie okrzyków”. I dalej: „W pewnym momencie z milicyjnego radiowozu usłyszano Bracia, siostry…, fragmenty nagranej homilii. Ale za chwilę ktoś celnym rzutem zielonego kosza na śmieci na dach radiowozu rozładował tę trochę groteskową sytuację. Kosz zaczepił o antenę, uszkadzając ją, śmieci zaczęły się sypać, a zgromadzeni wybuchnęli śmiechem. Stało się to hasłem do ataku dla zomowców, znudzonych długim oczekiwaniem. Rozproszono się na wszystkie strony, były jednak przypadki pałowania i zatrzymywania ludzi. Potem już nie było widać większego skupiska, szalały tylko, przejeżdżając w różnych kierunkach, całe kawalkady milicyjnych wozów. Honorowe rundy można było obserwować po godzinie 21.00 na Rynku, na Alejach oraz wartę honorową koło grobów żołnierzy radzieckich”. 11 listopada 1983 r. w całym kraju zatrzymano prawie o połowę mniej (106), niż rok wcześniej (208) osób.
Z kolei w 1984 r. prób zorganizowania manifestacji było – mimo podejmowanych przez funkcjonariuszy SB działań profilaktycznych (rozmowy operacyjne, zatrzymania, likwidacja poligrafii) – zdecydowanie więcej. Oprócz miast, w których tradycyjnie już organizowano czy też próbowano organizować nielegalne demonstracje (Warszawa, Kraków czy Gorzów) pojawiło się kilka nowych (Elbląg, Płock, Sanok, Siedlce czy Słupsk). W Elblągu po mszy w kościele św. Mikołaja grupa osób (w ocenie SB około 120) na czele z byłym wiceprzewodniczącym Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ „Solidarność” Ryszardem Kalinowski udała się pod Pomnik Ofiar Grudnia 1970. Tam złożyła wieniec oraz odśpiewała „Boże coś Polskę” i – po około 10 minutach – spokojnie się rozeszła. Podobnie wyglądały obchody w Sanoku, przy czym miało w nich brać udział więcej, bo 400 osób. Tym razem w całym kraju miano zatrzymać jedynie 2 osoby.
W kolejnych latach głównymi miejscami, w których organizowano obchody rocznicowe 11 listopada, były Warszawa oraz Kraków. Nadal interweniowały oczywiście „siły porządkowe”, blokując przemarsze i przywracając pałkami „porządek” i „spokój” na ulicach miast. Kres tym nielegalnym, opozycyjnym obchodom położyła ustawa z 15 lutego 1989 r. o ustanowieniu Narodowego Święta Niepodległości, która przywracała święto państwowe 11 listopada.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: MHP