Janusz Kupcewicz został pochowany w sobotę na cmentarzu w Gdyni Witominie. W ostatniej drodze zmarłemu w poniedziałek uczestnikowi futbolowych mistrzostw świata w 1982 r. towarzyszyli rodzina, przyjaciele, koledzy z boiska, piłkarscy działacze, przedstawiciele urzędu miasta oraz kibice.
„Kiedy dotarła do nas wiadomość o Twojej śmierci nie mogliśmy uwierzyć, że to prawda. Wciąż mamy nadzieję, że zaraz zadzwoni telefon i usłyszymy +Cześć Mały, Cześć Sebciu, co słychać?+. Niestety, zostały nam po Tobie tylko wspaniałe wspomnienia. Kiedy chodziliśmy pograć niedaleko stadionu Saint-Etienne, tak wysoko kopałeś piłkę, że patrzyliśmy w górę z otwartymi buziami, czekając kiedy spadnie. Dla nas trwało to kilka minut i później mówiliśmy kolegom w szkole, że nasz tata jest tak dobry, że kopie piłkę aż do nieba, aż do chmur” – powiedział podczas ceremonii pogrzebowej starszy syn Sebastian.
25 czerwca Kupcewicz był gościem honorowym w Ruciane-Nida na Mazurach na uroczystościach związanych z jubileuszem 60-lecia miejscowego klubu, brał także ostatnio udział w zgrupowaniu z młodymi piłkarzami w Cząstkowie na Pomorzu. Kiedy w ostatnią niedzielę wracał pociągiem z Olsztyna do Gdyni źle się poczuł, trafił do Szpitala Miejskiego w Gdyni i zmarł w nocy z niedzieli na poniedziałek.
„Byłeś szczery do bólu, niektórzy Cię za to kochali, inni trochę mniej, ale taki właśnie byłeś. Zawsze byłeś sobą, byłeś uczciwym i dobrym człowiekiem. Nie było dla Ciebie problemu zrobić sobie z kimś zdjęcie, zatrzymać się, porozmawiać i uśmiechnąć się. Dziękujemy Ci za Twoją mądrość i za umiejętność rozwiązywania konfliktów” - stwierdził młodszy syn Arkadiusz.
Synowie dodali, że ich tata doczekał się czterech wnuków, którzy stawiają już pierwsze kroki na piłkarskiej murawie.
„Oni korzystają ze wskazówek, których im udzielałeś, pokazywałeś jak układać stopę przy strzale i podaniu. Często podkreślałeś, jak brakuje Ci rodziców. Może i trener, Twój tata, a nasz dziadek Olek znowu planuje ważny mecz i brakuje mu rozgrywającego? Leć zatem nasz orle kochany na niebieską murawę. Na zawsze pozostaniesz w naszych sercach” – zapewnili.
Andrzej Strejlau: Pamięć o Januszu wyraża się w obecność tylu ludzi na pogrzebie. Jest nas bardzo dużo, ale Tobie się to należy. Za to jakim byłeś człowiekiem i piłkarzem.
Na pogrzebie pojawili się aktualny prezes PZPN Cezary Kulesza oraz były szef związku Michał Listkiewicz, prezes Pomorskiego ZPN Radosław Michalski, aktualny trener drużyny narodowej Czesław Michniewicz oraz byli selekcjonerzy, Antoni Piechniczek, Wojciech Łazarek, Andrzej Strejlau i Paweł Janas, trenerzy Bogusław Kaczmarek, Czesław Boguszewicz i Grzegorz Polakow, syn trenera Kazimierza Górskiego Dariusz oraz byli piłkarze Dariusz Dziekanowski, Mirosław Tłokiński, Jacek Grembocki, Piotr Rzepka i Tomasz Korynt.
„Pamięć o Januszu wyraża się w obecność tylu ludzi na pogrzebie. Jest nas bardzo dużo, ale Tobie się to należy. Za to jakim byłeś człowiekiem i piłkarzem. Byłeś genialnym technikiem i genialnym taktykiem. Wielkim kreatorem gry we wszystkich klubach, w których występowałeś. Janusz był też trenerem i nauczycielem, kształcił młodzież. Twoi synowie mieli z kogo czerpać niedościgniony wzór. Kochajmy ludzi, zwłaszcza że tak szybko odchodzą. Pomagajmy sobie, bądźmy dla siebie życzliwi. Jesteśmy takim narodem, że będziemy pamiętali innym przewinienia i błędy, a sami belki w swoim oku nie dostrzeżemy” – skomentował Strejlau.
Kupcewicz urodził się 9 grudnia 1955 roku w Gdańsku. Był wychowankiem Warmii Olsztyn, grał też w Stomilu Olsztyn, Arce Gdynia, Lechu Poznań, Lechii Gdańsk, francuskim Saint-Etienne, greckiej Larisie i tureckim Adanasporze. Z gdyńskim zespołem wywalczył w 1979 roku Puchar Polski, a cztery lata później z poznańską drużyną został mistrzem Polski.
W reprezentacji Polski rozegrał 20 meczów, w którym strzelił pięć goli. Występował w ekipie biało-czerwonych, która na mistrzostwach świata w 1982 roku w Hiszpanii zajęła trzecie miejsce i zdobył bramkę w meczu o trzecią lokatę z Francją. Jako trener pracował w Lechii Gdańsk, Raduni Stężyca i Cartusii Kartuzy, był również szkoleniowcem narodowej drużyny w futsalu.
Trener Antoni Piechniczek przypomniał, że widział się z Kupcewiczem i z innymi piłkarzami trzeciej drużyny Espania 82 w połowie czerwca w Warszawie podczas spotkania Ligi Narodów Polska – Belgia.
„Przy okazji przeprowadziliśmy mnóstwo dyskusji i rozmów, o tym co przeżyliśmy w ciągu ostatnich 40 lat. Nikt nie zadał natomiast podstawowego pytania, na które Janusz najczęściej musiał wcześniej odpowiadać – czy wykorzystałeś swoje możliwość do końca, czy grałeś na miarę swojego potencjału? Janusz zawsze dyplomatycznie odpowiadał, że czuje się piłkarzem spełnionym, zaliczył mundial w Hiszpanii, rozegrał pięć spotkań w pełnym wymiarze i strzelił gola w meczu o trzecie miejsce z Francją, którego porównywał do zdobycia 40 punktów w lidze NBA” – zdradził były selekcjoner.
W Hiszpanii popularny „Kupiec” nie był na początku podstawowym zawodnikiem biało-czerwonych. W dwóch pierwszych zremisowanych 0:0 meczach z Włochami i Kamerunem nie pojawił się na murawie, natomiast w trzeciej konfrontacji z Peru (5:1) pojawił się w podstawowym składzie.
„W mojej pamięci zostaniesz jako człowiek, który często godził się z rolą, jaką mu niektórzy trenerzy wyznaczali. Dlatego wiele razy przegrywał rywalizację z piłkarzami, którzy nie byli lepsi od niego. A w moim sercu zostaniesz jako człowiek niezwykle rzetelny, uczciwy, solidny w pracy i lojalny w stosunku do trenerów oraz kolegów. Czekaj na nas cierpliwie na tym lepszym świecie, a kiedy się znowu spotkamy to dokończymy te tematy, na które ostatnio zabrakło nam czasu” – podsumował Piechniczek.(PAP)
Autor: Marcin Domański
md/ co/