W Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się w czwartek kolejna rozprawa dotycząca autolustracji Kazimierza Kujdy – byłego szefa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Przed sądem zeznawał m.in. były oficer SB Tadeusz Wielgórski, który oświadczył, że sprawa ta była epizodem w jego pracy operacyjnej.
Autolustracja Kazimierza Kujdy sięga 2019 r., gdy były szef NFOŚiGW zawnioskował o postępowanie przed sądem po tym, gdy został - jak stwierdził - publicznie pomówiony o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa PRL i w związku z tym chce oczyszczenia z tego zarzutu. W rozmowie z PAP Kujda, również w czwartek, stanowczo zaprzeczył, by kiedykolwiek był tajnym współpracownikiem SB. Przeciwnego zdania jest prokurator z Biura Lustracyjnego IPN.
"Byłem pracownikiem o charakterze ofensywnym, czyli pracując nawet w kontrwywiadzie prowadziłem sprawy, można powiedzieć, typowo wywiadowcze" - oświadczył w czwartek przed sądem Wielgórski, który - jak wynika z dokumentów - 21 grudnia 1979 r. w stopniu podporucznika przyjął oświadczenie Kujdy dotyczące "nawiązania dialogu" z SB. Przedstawiając swoją drogę zawodową podał, że w okresie PRL-u pracował najpierw w Biurze Ochronie Rządu, a następnie w wywiadzie i kontrwywiadzie - w Wojewódzkim Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Siedlcach.
Były oficer SB pytany przez sąd w jakich okolicznościach doszło do jego kontaktu z lustrowanym Kazimierzem Kujdą odparł, że nie pamięta z jakiego konkretnie powodu doszło do "zainteresowania operacyjnego" Kujdą, ale - jak dodał - mogło to wiązać się z ówcześnie stosowanymi przez bezpiekę zasadami.
Kujda oświadczył, że nigdy nie podjął współpracy z SB, która doprowadziłaby do czyjejś krzywdy. Przyznał, że mógł "podpisać jakieś dokumenty", ubiegając się o wyjazd za granicę. Ostatecznie Kujda podał się do dymisji i złożył wniosek o autolustrację.
"Była taka fundamentalna zasada, że osoby, które wyjeżdżały często za granicę i miały kontakt z cudzoziemcami i osobami mieszkającymi za granicą pozostawały w naszym zainteresowaniu pod kątem ewentualności pozyskania tych osób przez obcy wywiad. Szczególnie osoby, które były dość perspektywiczne w swojej pracy zawodowej, miały potencjał - to wtedy takimi osobami interesowaliśmy się. Nie interesowaliśmy się zwykłymi ludźmi, bo to nie wywiad i nie kontrwywiad lata z pałkami jak ZOMO po ulicy" - wyjaśnił.
Podczas rozprawy przewodnicząca składu sedziowskiego Maria Turek odczytała zeznania Wielgórskiego, który ten przedstawił w listopadzie 2019 r. prokuratorowi IPN, a następnie - w czwartek - potwierdził przed sądem. "W resorcie spraw wewnętrznych służbę pełniłem od 1975 roku do 1990 roku. Niewiele pamiętam, jeżeli chodzi o pana Kazimierza Kujdę - był to jeden z epizodów mojej pracy operacyjnej" - zeznał Wielgórski, dodając, że informacje w tej sprawie podawane przez media są często zniekształcone.
"Uważam, że pan Kazimierz Kujda był osobą odpowiedzialną, był patriotą, ponieważ starał się nam pomóc w zakresie zagadnień kontrwywiadowczych. To wszystko, co w tej sprawie pamiętam z tej sprawy" - przekazał w IPN Wielgórski, tłumacząc też, że w latach 1979-87, podczas których dochodziło do jego kontaktów z Kujdą, zajmował się "międzynarodową wymianą osobową".
"Oznacza to, że zajmowałem się generalnie wszystkim, co związane było z kontrwywiadowczym zabezpieczeniem kraju. Otrzymywaliśmy zlecenia na konkretne zagadnienia lub osoby i wtedy to się robiło. Nie pracowałem na jakimś określonym kierunku tzn. nie zajmowałem się żadnym określonym krajem; były to różne zagadnienia dotyczące osób wyjeżdżających z Polski i przyjeżdżających do kraju" - dodał, oświadczając, że nie pamięta ilu miał tajnych współpracowników w latach 1979-87. Podkreślił też, że przy pozyskiwaniu współpracowników nie stosował przemocy i gróźb, a ludzie sami chętnie podejmowali współpracę.
"Uzasadnieniem pozyskania Kazimierza Kujdy było to, że jego wyjazdy (na Zachód - PAP) mogły wzbudzać zainteresowanie obcych służb zmierzające do werbunku i mógł realizować nasze cele kontrwywiadowcze" - zeznał Wielgórski, odnosząc się także do kwestii różnicy między podjęciem współpracy z SB a nawiązaniem dialogu operacyjnego. "Ważny jest fakt, czy ktoś wyrażał zgodę na współpracę czy też wyraźnie odrzucał współpracę z organami bezpieczeństwa. Kwestia nazywania tych kontaktów +dialogiem operacyjnym+ jest sprawą techniczną. Dialog operacyjny jest pewną formą współpracy i jeżeli ktoś wyraża dobrą wolę do udzielania pomocy organom bezpieczeństwa państwa jest to forma współpracy" - mówił były esbek.
"Uważam, że pan Kazimierz Kujda był osobą odpowiedzialną, był patriotą, ponieważ starał się nam pomóc w zakresie zagadnień kontrwywiadowczych. To wszystko, co w tej sprawie pamiętam z tej sprawy" - przekazał w IPN Wielgórski, tłumacząc też, że w latach 1979-87, podczas których dochodziło do jego kontaktów z Kujdą, zajmował się "międzynarodową wymianą osobową".
Przed prokuratorem IPN Wielgórski wskazał też, że Kujda, któremu SB nadała pseudonim "Ryszard", po wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 r. dążył do zerwania tajnej współpracy. "Sytuacja dotycząca zmiany postaw wobec organów bezpieczeństwa spowodowana była wprowadzeniem i skutkami stanu wojennego. Myślę, że ta sprawa dotyczyła także pana Kazimierza Kujdy. Jego stosunek względem mnie - przedstawiciela organów bezpieczeństwa państwa - na skutek tych wydarzeń uległ zmianie. To już nie był ten sam pan Kazimierz" - mówił b. oficer SB.
"Nie pamiętam kiedy i z jakiego powodu została zakończona współpraca z TW +Ryszardem+, ale uważam, że powodem tego było to, że pan Kazimierz dążył do zerwania współpracy" - dodał Wielgórski, podając też, że nie wie o zarejestrowaniu Kujdy w kategorii "zabezpieczenie operacyjne" już po zakończeniu z nim współpracy. W tamtym czasie - jak wspominał przed sądem były esbek - Kujda stanowczo odrzucał wszelkie próby nawiązania z nim kontaktu przez SB.
Następne posiedzenie sądu dotyczące autolustracji Kazimierza Kujdy, podczas którego mają być przesłuchani kolejni świadkowie, zaplanowano na 22 października.
Wszczęcie autolustracji przez sąd wiąże się ze spełnieniem przesłanek zawartych w przepisach ustawy o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów (czyli w tzw. ustawie lustracyjnej). To m.in. art. 20 ust. 5 ustawy, który dotyczy osób pełniących funkcje publiczne i pomówionych o fakt pracy lub służby w organach bezpieczeństwa PRL lub współpracy z nimi.
Z dokumentów, z którymi PAP zapoznała się w IPN, wynika, że Kazimierz Kujda 21 grudnia 1979 r. w Warszawie na piśmie złożył oświadczenie dotyczące "nawiązania dialogu" ze Służbą Bezpieczeństwa. Oświadczenie to poprzedzone jest m.in. szczegółowym wnioskiem SB o zatwierdzenie dokonanego pozyskania Kujdy na tajnego współpracownika o pseudonimie "Ryszard". Dokumenty te znajdują się teczce personalnej, którą założyła SB, dotyczącej - jak czytamy - Kazimierza Kujdy, ur. 14 czerwca 1952 r. Teczka ta, podobnie jak teczka pracy, pochodzi z byłego zbioru zastrzeżonego.
"Ja, Kazimierz Kujda, wyrażam zgodę na nawiązanie dialogu z pracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Fakt ten zachowam w ścisłej tajemnicy przed rodziną oraz przed sądem, prokuraturą, milicją i osobami trzecimi. W dialogu będę przekazywał wiadomości autentyczne i zgodne z prawdą. Dialog dotyczy spraw o charakterze naukowym (gospodarka energetyczna), wynikających z moich kontaktów zagranicznych" - czytamy w dokumencie, pod którym podpisał się Kujda, i pod którym jest też adnotacja oficera SB, ppor. Tadeusza Wielgórskiego o przyjęciu zobowiązania Kujdy o przystąpieniu do współpracy z SB.
Współpracy ze służbami specjalnymi PRL Kujda zaprzeczył m.in. w wywiadzie dla tygodnika "Sieci". W połowie lutego br. tygodnik ten opublikował też artykuł historyka Piotra Gontarczyka, który ocenił w nim, że Kujda nie był agentem SB. Odnosząc się do informacji Biura Lustracyjnego IPN Gontarczyk stwierdził, że akta Kujdy zachowane w IPN nie potwierdzają zarzutów o jego współpracy z SB.
Współpracy ze służbami specjalnymi PRL Kujda zaprzeczył m.in. w opublikowanym pod koniec lutego 2019 r. wywiadzie dla tygodnika "Sieci".
W połowie lutego br. tygodnik ten opublikował też artykuł historyka Piotra Gontarczyka, który ocenił w nim, że Kujda nie był agentem SB. Odnosząc się do informacji Biura Lustracyjnego IPN Gontarczyk stwierdził, że akta Kujdy zachowane w IPN nie potwierdzają zarzutów o jego współpracy z SB.
Kazimierz Kujda był bliskim współpracownikiem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, przez lata kierował NFOŚiGW, a także związaną z partią spółką Srebrna. Pierwsze doniesienia medialne dotyczące współpracy Kujdy ze Służbą Bezpieczeństwa pojawiły się na przełomie stycznia i lutego 2019 r. Sprawę, przedstawiając m.in. zawartość teczek, opisali dziennikarze "Gazety Wyborczej" i portalu Onet; także "Rzeczpospolita" podała, że Kujda "widnieje w jawnym już inwentarzu IPN jako tajny współpracownik o pseudonimie Ryszard, który współpracę miał rozpocząć w 1979 r. w Siedlcach".
Po tych doniesieniach Kujda oświadczył, że nigdy nie podjął współpracy z SB, która doprowadziłaby do czyjejś krzywdy. Przyznał, że mógł "podpisać jakieś dokumenty", ubiegając się o wyjazd za granicę. Ostatecznie Kujda podał się do dymisji i złożył wniosek o autolustrację.
Warszawski Sąd Okręgowy zdecydował o wszczęciu postepowanie lustracyjnego wobec Kujdy w kwietniu 2019 r. Po przeprowadzeniu przez Biuro Lustracyjne IPN postępowania w październiku 2020 r. do sądu trafiło stanowisko śledczych w tej sprawie. Prokurator wniósł o stwierdzenie złożenia niezgodnego z prawda oświadczenia lustracyjnego przez Kujdę.
Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ pat/