12 lipca mija rocznica dokonanej przez Niemców zbrodni w Michniowie, która stała się jednym z najważniejszych symboli martyrologii wsi polskiej w czasie II wojny światowej. Tego dnia w 1943 r. Niemcy dokonali krwawej pacyfikacji świętokrzyskiej miejscowości, której mieszkańcy pomagali partyzantom Jana Piwnika „Ponurego”. Łącznie w dwóch akcjach wymierzonych w polskich cywilów zginęły co najmniej 204 osoby, w tym kobiety i dzieci.
Najnowszy numer „Mówią wieki” został przygotowany we współpracy z Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskiej w Michniowie. Dwa miesiące temu udostępniono zwiedzającym nowy, niezwykle nowoczesny i monumentalny gmach placówki. „Przewodnią ideą projektu było stworzenie szeroko rozumianego pomnika pamięci ofiar wsi polskich w latach drugiej wojny światowej. Autorzy bazowali na symbolice, jednocześnie wykorzystując nowoczesne środki przekazu” – podkreśla pracujący w Michniowie historyk Paweł Żołądek.
Kluczem do zrozumienia tamtych wydarzeń jest także poznanie historii świętokrzyskiej walki partyzanckiej w latach 1939–1945. „Wspólnym mianownikiem, który łączy członków partyzantki, bez względu na to, w jakiej organizacji byli zrzeszeni, była chęć pokonania Niemców” – podkreśla Hubert Seńczyszyn, historyk z Michniowa.
Opiekunowie tego miejsca przybliżają czytelnikom także wydarzenia sprzed niemal osiemdziesięciu lat oraz długą drogę do godnego upamiętnienia ofiar popełnionej tam zbrodni. „Decyzję przesądzającą los Michniowa podjęto w Radomiu 8 lipca 1943 roku. Odbyła się tam wówczas narada, w trakcie której przyjęto decyzję wyboru wsi na pokazową pacyfikację mającą zniechęcić mieszkańców Kielecczyzny do wspierania oddziałów partyzanckich” – wyjaśnia Katarzyna Jedynak z Muzeum Wsi Kieleckiej.
Kluczem do zrozumienia tamtych wydarzeń jest także poznanie historii świętokrzyskiej walki partyzanckiej w latach 1939–1945. „Wspólnym mianownikiem, który łączy członków partyzantki, bez względu na to, w jakiej organizacji byli zrzeszeni, była chęć pokonania Niemców” – podkreśla Hubert Seńczyszyn, historyk z Michniowa.
Jak zauważa prof. Janusz Gmitruk z Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, odpowiedzią mieszkańców wsi na wymierzony w nich terror był masowy udział w rozmaitych strukturach Polskiego Państwa Podziemnego. Zdaniem historyka ruch ludowy był jednym z najważniejszych elementów polskiego podziemia. Szczególnym fenomenem prowadzonej przez ludowców walki były Bataliony Chłopskie, jedna z największych formacji zbrojnej okupowanej Europy. „W walce z hitlerowskim najeźdźcą ruch ludowy poniósł wielką ofiarę krwi, zginęło lub zostało zamordowanych ponad 10 tys. jego działaczy i żołnierzy BCh” – pisze, wskazując, że żołnierze tej organizacji, wbrew propagandzie komunistycznej, byli represjonowani w okresie Polski Ludowej. „Traktowano ich jako politycznych wrogów, których należy bezwzględnie zniszczyć, a o ich chwalebnej działalności zapomnieć” – zaznacza.
„W walce z hitlerowskim najeźdźcą ruch ludowy poniósł wielką ofiarę krwi, zginęło lub zostało zamordowanych ponad 10 tys. jego działaczy i żołnierzy BCh” – pisze prof. Janusz Gmitruk, wskazując, że żołnierze tej organizacji, wbrew propagandzie komunistycznej, byli represjonowani w okresie Polski Ludowej.
Szczególną rolę we wspieraniu podziemia na terenach wiejskich odgrywał Kościół. Rola parafii nie ograniczała się do wsparcia oddziałów partyzanckich. Duchowni podejmowali się ratowania ludności żydowskiej. „Wiejskie parafie dostarczały fałszywych metryk i dokumentów, dzięki którym możliwe było wyrobienie dokumentów niezbędnych do funkcjonowania po tzw. aryjskiej stronie. Księża na wsi byli też ważnym ogniwem w łańcuchu powiązań osób zaangażowanych w ukrywanie osób pochodzenia żydowskiego” – pisze Janusz Kłapeć z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Lublinie.
Profesor Janusz Odziemkowski przypomina zasługi polskiej wsi dla walki o niepodległość w latach 1918–1920. Odrodzona Polska była krajem, którego społeczeństwo składało się w niemal 3/4 z chłopów. Jej armia była więc od początku armią ludową. „Terytorialny pobór do wojska sprawił, że często do jednej kompanii, szwadronu, trafiali rekruci z tej samej wioski lub miejscowości sąsiadujących ze sobą. To sprzyjało szybkiemu spajaniu oddziałów” – zauważa prof. Odziemkowski. Wysokie morale chłopskich oddziałów jest widoczne w cytowanych przez autora wspomnieniach żołnierzy walczących z bolszewikami. „Nawet w beznadziejnych sytuacjach żołnierzy cechowała wielka przyjaźń, a dzielenie się chlebem i słowem, jak też odmawianie modlitwy, dodawało otuchy przed bitwą” – pisał Józef Malczyk z 3. Pułku Piechoty Legionów.
W kolejnym odcinku serii poświęconej historii kultury politycznej dawnej Rzeczypospolitej Maria Falińska analizuje fenomen przywiązania polskiej szlachty i magnaterii do mitu równości „narodu politycznego”. Zdaniem autorki „równość” przenikała wszystkie sfery życia polskiej szlachty, mimo że uczestnicy ówczesnego życia politycznego zdawali sobie sprawę z fikcyjności tych demokratycznych założeń. W wielu kluczowych momentach mit równości stanu szlacheckiego stabilizował system polityczny i społeczny. „Mitologia równości i swobód szlacheckich była ważna mimo rozwarstwienia szlachty. Miała ona spajać stan i sprzyjać lojalności wobec dynastii, zwłaszcza w czasie konfliktów wewnętrznych, rokoszów itp.” – podkreśla Falińska.
Wrotami Polesia był Brześć nad Bugiem. W czasie I wojny światowej, podczas odwrotu wojsk rosyjskich, miasto zostało niemal całkowicie zrównane z ziemią. Odbudowa Brześcia stała się jednym z największych projektów urbanistycznych międzywojnia.
W dodatku tematycznym przygotowanym we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim redakcja „Mówią wieki” przybliża historię jednego z najciekawszych i najmniej znanych projektów dawnej Rzeczypospolitej. Już za czasów panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego snuto plany uczynienia z bagien i mokradeł Polesia „polskiej Holandii”. Plany melioracji poleskich bagien rozwijano w II RP, nie zapominając o strategicznym znaczeniu tego regionu dla polskiej obronności. „W czasie pokoju planowane zbiorniki retencyjne mogły służyć jako stawy rybne, a w razie wojny do wykonywania zalewów utrudniających poruszanie się nieprzyjacielskich wojsk” – stwierdza prof. Sławomir Łotysz z Instytutu Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.
Wrotami Polesia był Brześć nad Bugiem. W czasie I wojny światowej, podczas odwrotu wojsk rosyjskich, miasto zostało niemal całkowicie zrównane z ziemią. Odbudowa Brześcia stała się jednym z największych projektów urbanistycznych międzywojnia. „W 1938 roku Dziennik Brzeski, podsumowując 20-letnie inwestycje, pisał o zabrukowaniu na Polesiu 51 osiedli i budowie 237 gmachów państwowych, które kosztowały 12 mln zł. Jednym z nich była godna siedziba urzędu wojewódzkiego. Największy i najbardziej monumentalny ze wszystkich miejskich gmachów zgodnie z zasadą funkcjonalizmu był prosty, ciężki, ale wykonany z dbałością o detale i standard materiałów” – podkreślają Agnieszka Rybak i Anna Smółka z Wydziałów Polonistyki i Historii UW. Symboliczny kres polskości tego znakomicie rozwijającego się miasta nastąpił 22 września 1939 roku, gdy niemiecko-sowiecką defiladę ulicami miasta odbierali gen. Heinz Guderian i kombryg Siemion Kriwoszein.
Michał Szukała (PAP)