Ograniczając pole obserwacji do pierwszej połowy XVIII wieku, wiele tracimy, bo związki polsko-saskie były znacznie dłuższe – zauważa redaktor naczelny „Mówią wieki” prof. Michał Kopczyński. Najnowszy numer miesięcznika opowiada o związkach obu krajów, które sięgają średniowiecza.
Niemal siedem dekad rządów władców Saksonii w osiemnastowiecznej Polsce zapisało się w polskiej pamięci historycznej jako jeden z najgorszych okresów w dziejach politycznych państwa polskiego. Stosunki Polaków i Niemców z Saksonii miał jednak znacznie dłuższą historię. Również po upadku Rzeczypospolitej Saksończycy odegrali niezwykle istotną rolę. „Na ziemie polskie przybyło wielu Sasów, zarówno osadników, jak i przemysłowców, wśród nich Krystian Wendisch, Bieniamin Krusche i Ludwik Geyer, ojcowie łódzkiego przemysłu” – wyjaśnia prof. Michał Kopczyński. Równie zapomniany wydaje się przypominany na łamach „Mówią wieki” epizod moralnego i materialnego wsparcia Saksończyków dla powstańców listopadowych, którzy udawali się na emigrację po upadku zrywu.
Mediewista prof. Marek Barański z UKSW zauważa, że w mieszkańcy Saksonii wpłynęli na kształt polskiego społeczeństwa i gospodarki w sposób wykraczający poza ramy epoki wieków średnich.
Mediewista prof. Marek Barański z UKSW zauważa, że w mieszkańcy Saksonii wpłynęli na kształt polskiego społeczeństwa i gospodarki w sposób wykraczający poza ramy epoki wieków średnich. Kolonizacja na prawie niemieckim, prowadzona przez władców polski dzielnicowej, pozwoliła na zbudowanie setek miast i wsi, ale ukształtowała także system funkcjonowania gospodarki. Sprawiła także, że w Polsce dojrzałego średniowiecza, za sprawą „gości” z Saksonii, zaczęła powstawać wymiana pieniężna. „Ponieważ zwiększyła się liczba wsi, a dzięki nowym formom gospodarowania także plony, rolnicy, sprzedając swe produkty, mogli nakarmić mieszczan. Za uzyskane pieniądze kupowali na miejskim rynku potrzebne im wyroby rzemieślnicze” – opisuje prof. Barański. Ten model gospodarki feudalnej trwał aż do początków XIX stulecia.
W początkach kolejnej epoki gościem Saksonii był biskup warmiński Jan Dantyszek. W latach dwudziestych XVI wieku obserwował Niemcy w pierwszym okresie reformacji. W listach wysyłanych do Polski skupiał się między innymi na opisie działań i charakteru Marcina Lutra. „Wedle Dantyszka Luter był mężem uczonym, wymownym, ale też złośliwym, aroganckim i nienawistnym, atakującym papieża, cesarza oraz innych władców” – pisze prof. Maciej Ptaszyński z Wydziału Historycznego UW. Nakreślony przez Dantyszka obraz reformacji w Saksonii stanowi bezcenne źródło do poznania okresu, w którym losy przemian religijnych w Europie Zachodniej nie były jeszcze przesądzone.
Przejawem słabości politycznej epoki saskiej była niemożność bicia własnej monety. Kraj był też zalewany walutą niemal bezwartościową lub fałszowaną przez króla Prus, który zyski przeznaczał na finansowanie wysiłku wojennego. „Zyskiwali spekulanci, traciła przeważająca część ludności, zwłaszcza tej biedniejszej, która nie była w stanie rozróżnić fałszywek od oryginałów” – podsumowuje Wojciech Kalwat z Muzeum Historii Polski.
W polskiej historiografii XIX wieku ukształtował się obraz panowania dynastii saskiej w Rzeczypospolitej. Dr Jacek Kordel z Wydziału Historii UW nazywa ten okres czasem „mroku i świtu”. Sygnalizuje wielowymiarowy obraz tej epoki – z jednej strony głębokiego upadku politycznego Rzeczypospolitej, ale jednocześnie początku „odrodzenia w upadku” – odbudowy gospodarki i wielkich zmian w obyczajowości i myśleniu, które zwiastowały polskie oświecenie za panowania ostatniego króla Polski. Zdaniem autora spadek znaczenia Rzeczypospolitej oraz niedowład jej ustroju wyraźnie przejawiał się już w czasach panowania Jana III Sobieskiego. Bez wątpienia jednak czasy saskie to okres pogłębiającej się dominacji Rosji, która zaczęła traktować Rzeczypospolitą jako swój protektorat. Symbolem tej zależności jest cytowany przez autora list z 1744 r. w którym caryca Elżbieta ostrzegałaby, że gdyby „dwór królewski zdecydował się przeprowadzić reformy, caryca podejmie wszelkie stosowne kroki, by sprzeciwić się tym zamierzeniom z całych sił”.
Swoistą pamiątką panowania Sasów w Polsce był do 1945 r. pałac Saski w Warszawie. O snutych od ponad dwóch dekad planach odbudowy pisze varsavianista Tomasz Markiewicz.
Przejawem słabości politycznej epoki saskiej była niemożność bicia własnej monety. Kraj był też zalewany walutą niemal bezwartościową lub fałszowaną przez króla Prus, który zyski przeznaczał na finansowanie wysiłku wojennego. „Zyskiwali spekulanci, traciła przeważająca część ludności, zwłaszcza tej biedniejszej, która nie była w stanie rozróżnić fałszywek od oryginałów” – podsumowuje Wojciech Kalwat z Muzeum Historii Polski.
Swoistą pamiątką panowania Sasów w Polsce był do 1945 r. pałac Saski w Warszawie. O snutych od ponad dwóch dekad planach odbudowy pisze varsavianista Tomasz Markiewicz. „Warto przywrócić Warszawie ten krajobraz kulturowy i klimat historyczny. Tym samym stolica, ów Feniks powstały z popiołów w wyniku wspaniałej i heroicznej powojennej odbudowy, przestanie być Feniksem ułomnym” – argumentuje autor.
W kolejnym odcinku dodatku tematycznego „Ludzie i pieniądze: od pierwszej do drugiej wojny światowej”, przygotowanego we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim historyk gospodarki prof. Wojciech Morawski skupia się na historii dwóch najważniejszych instytucji bankowych międzywojnia – Pocztowej Kasy Oszczędności oraz Banku Gospodarstwa Krajowego. Jak zauważa autor cel funkcjonowania obu banków był wspólny – zbudowanie siły polskiej gospodarki i potęgi państwa. „Przekonanie więc ludzi, że złoty jest solidny, zatem ukryte zasoby można zmienić na gotówkę i zdeponować w banku, miało kluczowe znaczenie. Stawką było zasilenie gospodarki niezbędnym zasobem kapitału” – podkreśla prof. Wojciech Morawski. (PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/