Ludwik Hirszfeld, wybitny polski lekarz i mikrobiolog, zapisał się w historii Serbii walką z epidemią tyfusu w czasie I wojny światowej. Pod jego pomnikiem w Belgradzie co roku składane są wieńce, a poruszony jego historią restaurator nie pobiera od Polaków opłat za posiłki.
Polski naukowiec przybył do położonego na zachodzie Serbii Valjeva wraz z żoną Hanną podczas I wojny światowej. W czasie pracy na uniwersytecie w Zurychu dowiedział się o epidemii tyfusu i na początku 1915 roku zapisał się do serbskiej armii jako lekarz ochotnik.
"W Valjevie umieszczono większość z tysięcy jeńców austro-węgierskich. Sytuację pogarszała obecność mas Serbów, którzy uciekli przed wojną, oraz ponad 50 tys. rannych żołnierzy serbskich. Ok. 3,5 tys. z nich chorowało na choroby zakaźne, w większości na tyfus plamisty, którym mogli zarazić się w Galicji lub Bośni i Hercegowinie" - wyjaśnił PAP dr Zoran Vacić, przewodniczący sekcji historii medycyny Serbskiego Stowarzyszenia Medycznego.
"Epidemia tyfusu rozprzestrzeniła się stamtąd na cały kraj, dotykając od 500 do 600 tys. osób. Serbia liczyła wówczas ok. 4,5 mln mieszkańców. Szacuje się, że na trzy warianty choroby zmarło ok. 135 tys. osób; zachorowali na nią prawie wszyscy lekarze w kraju" - dodał.
Gdy wieść o chorobie dotarła do dr. Hirszfelda, "powodowany lekarskim i ludzkim sumieniem zdecydował się wyjechać do Serbii i walczyć z epidemią - opowiadał dr Vacić. - Skierowano go do Valjeva, które nazywano wówczas +centrum zachorowań i umierania+. Do walki z tyfusem wykorzystał siarkę, którą zdezynfekowano dosłownie wszystkie mieszkania i przedmioty w mieście, czym stłumiono epidemię".
Gdy w 1915 r. armie Niemiec, Austro-Węgier i Bułgarii rozpoczęły nowe ataki na Serbię, Hirszfeld podjął decyzję o dołączeniu do odwrotu serbskiej armii i cywili, znanego w historii jako "albańska golgota". "Jak możemy opuścić ich w takim momencie, jak uciekające z tonącego statku szczury? Powiedzieliśmy Serbom, że jesteśmy z nimi w szczęściu i nieszczęściu" - cytuje wspomnienia polskiego lekarza dr Vacić.
Po ucieczce do Włoch Hirszfeld wrócił do służby w serbskiej armii, gdzie otworzył laboratorium bakteriologiczne na uchodźstwie. Wyprodukowaną przez niego szczepionką przeciwko odmianom tyfusu i cholerze podano przeszło 110 tys. żołnierzy. Dzięki niemu armia Serbii była jedną z pierwszych, która na szeroką skalę stosowała transfuzje krwi. Po wyzwoleniu kraju w 1918 r. Hirszfeld został pierwszym dyrektorem oddziału bakteriologicznego szpitala wojskowego w Belgradzie.
W 2024 r. przypada 70. rocznica śmierci lekarza. Jego imieniem nazwano ulice w stołecznym Belgradzie i położonym na południu Serbii Niszu. Co roku 24 września, w dzień pamięci o zagranicznych lekarzach działających w Serbii podczas wojen bałkańskich i I wojny światowej, pod jego pomnikiem w stolicy składane są wieńce. Poczta Serbska wyemitowała specjalne znaczki "100 lat od zakończenia Wielkiej Wojny - Wielcy lekarze Wielkiej Wojny", z których jeden poświęcono Hirszfeldowi.
"Od 2014 roku wygłosiłem w Serbii ponad sto wykładów na temat życia i twórczości doktora" - powiedział PAP dr Vacić.
Jeden z restauratorów z Valjeva podjął decyzję o niepobieraniu zapłaty od Polaków, którzy goszczą w jego lokalu. "Ta historia naprawdę mnie poruszyła, dlatego postanowiłem jakoś mu się odwdzięczyć" - powiedział serbskim mediom właściciel.
Z Belgradu Jakub Bawołek (PAP)
jbw/ kar/