O ile zachowanych dokumentów Szarych Szeregów jest całkiem sporo, tak o samej Akcji pod Arsenałem pozostało proporcjonalnie mniej i, co ważne, nie wszystkie były dostępne w momencie powstawania pomnikowych publikacji jej poświęconych – mówi PAP dyrektor Archiwum Akt Nowych Mariusz Olczak.
Polska Agencja Prasowa: Z działalności Polskiego Państwa Podziemnego nie zachowało się zbyt wiele dokumentów dotyczących najważniejszych akcji Szarych Szeregów i Armii Krajowej. Jakie świadectwa walki podziemia przetrwały do dziś?
Mariusz Olczak: W zasobie Archiwum Akt Nowych dokumentów Szarych Szeregów jest stosunkowo dużo, trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że znajdują się one także w zbiorach innych instytucji, i jest to z pewnością wynik tego, że po wojnie musieliśmy żyć w komunistycznym państwie, które byłych żołnierzy AK zabijało, inwigilowało i eliminowało z życia publicznego. Dopiero z czasem ten stosunek się zmieniał wraz ze zmianą polityki wobec ZHP. Dokumenty Szarych Szeregów odnajdziemy więc w Instytucie Pamięci Narodowej, w Muzeum Harcerstwa, wreszcie nadal są w zbiorach stowarzyszeń i osób prywatnych.
W IPN zachowane są dokumenty zarekwirowane przez Urząd Bezpieczeństwa członkom Szarych Szeregów, w Muzeum Harcerstwa są zbiory Barbary Wachowicz czy Aleksandra Kamińskiego. W Gabinecie Rękopisów Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego słynne Archiwum im. Floriana Marciniaka. Oddzielne archiwum posiada Stowarzyszenie Szarych Szeregów. W samym AAN odnajdziemy przede wszystkim archiwum, które jest podstawą tych wojennych, harcerskich losów, a mianowicie obszerne, przedwojenne, historyczne archiwum ZHP, w którym odnajdziemy pracę harcerską tych, pracujących i walczących po 1939 r. o wolną Polskę, mamy z okresu wojny archiwa utworzonych z harcerzy oddziałów i ich powojennych środowisk, takich jak m.in. „Zośka”, „Parasol”, „Wigry”, „Gustaw”, mamy prasę Szaroszeregową, bogate archiwum Komisji Historycznej ZHR i wiele innych zbiorów, w których znajdują się informacje o Szarych Szeregach.
Tak bogate zbiory to wynik powołania do życia pod koniec lat dziewięćdziesiątych w ramach AAN Archiwum Czynu Niepodległościowego, które na szczęście nie pozostało li tylko teoretycznie na dokumencie powołującym do życia, ale z efektów jego pracy w postaci zbiorów archiwalnych mogą korzystać badacze w naszej czytelni.
Najważniejsze jednak w kontekście rocznicy Akcji pod Arsenałem jest to, że udało nam się w AAN zebrać w ostatnich latach archiwa tych badaczy, którzy zajmowali się Akcją pod Arsenałem oraz środowiskiem Szarych Szeregów. To przede wszystkim archiwa prof. Tomasza Strzembosza, ale także piszących żołnierzy „Zośki” Anny Borkiewicz-Celińskiej ps. Hanka Skrzynkowa, Bogdana Deczkowskiego ps. Laudański, Jana Rossmana ps. Wacek, braci Makólskich czy też uczestników samej akcji, Władysława Cieplaka ps. Giewont, Witolda Bartnickiego ps. Wiktor czy Stanisława Jastrzębskiego ps. Kopeć. Tak bogate zbiory to wynik powołania do życia pod koniec lat dziewięćdziesiątych w ramach AAN Archiwum Czynu Niepodległościowego, które na szczęście nie pozostało li tylko teoretycznie na dokumencie powołującym do życia, ale z efektów jego pracy w postaci zbiorów archiwalnych mogą korzystać badacze w naszej czytelni.
PAP: Akcja pod Arsenałem była jedną z pierwszych tak dużych operacji podziemia wymierzonych w niemiecki aparat terroru. Była także jedną z najtajniejszych. Mimo to zachowały się dotyczące jej dokumenty. W jaki sposób wzbogacają naszą wiedzę opartą głównie na wspomnieniach uczestników i świadków?
M. Olczak: O ile zachowanych dokumentów Szarych Szeregów, jak widać, jest całkiem sporo, o tyle o samej Akcji pod Arsenałem pozostało proporcjonalnie mniej i, co ważne, nie wszystkie były dostępne w momencie powstawania pomnikowych publikacji jej poświęconych. Również warto podkreślić, że opisy samej akcji także z powodu braku dokumentów z 26 marca 1943 r. rozwijają wątki dotyczące wydarzeń przed i po akcji, takich jak sprawa aresztowania „Rudego”, aresztowanie i zeznania Henryka Ostrowskiego, liczbę i nazwiska osób uwolnionych w akcji czy likwidacje Niemców odpowiedzialnych za brutalne przesłuchania. Milczeniem można pominąć te zbudowane na sensacji publikacje opisujące relacje pomiędzy „Rudym” a „Zośką” czy uznające akcję za prowokację niemiecką.
O wiele więcej jest dokumentów środowiskowych opisujących zarówno obchody kolejnych rocznic akcji, jak i losy jej uczestników. Co ciekawe, już w 1966 r. kronikarz środowiska „Zośki” Paweł Szoć ps. Pasza w słowie wstępnym do pierwszego tomu kroniki „Zośki” napisał, że w przyszłości trafi ona wraz z dokumentami właśnie do Archiwum Akt Nowych. Warto wspomnieć, że z Akcją pod Arsenałem swój związek miały także archiwa, a konkretnie Archiwum Miejskie (odpowiednik dzisiejszego Archiwum Państwowego w Warszawie), które zlokalizowane w 1943 r. było właśnie w Arsenale. Otóż część uwolnionych w akcji więźniów schroniło się właśnie do bramy Arsenału, a pracownicy archiwum pomogli im w dalszej ucieczce. Ponieśli za to zresztą karę. Gestapo aresztowało Lucjana Łycejkę, a potem dyrektora Adama Englerta. Pierwszy zapłacił życiem, drugi trafił do obozu koncentracyjnego. Opisał to we wspomnieniach „W warszawskim Arsenale” zastępca dyrektora Englerta Adam Słomczyński.
PAP: Akcja pod Arsenałem odbiła się szerokim echem wśród ludności Warszawy. Dlaczego już pod okupacją niemiecką stała się tak ważnym symbolem poświęcenia żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego?
Rzecz jasna nie można pominąć samych „Kamieni na szaniec” Aleksandra Kamińskiego, które nadały zarówno tej akcji, jak i jej bohaterom literacką nieśmiertelność. Wszystkie wydania zebrał kilka lat temu Andrzej K. Kunert, prezentując bogactwo treści i wielki wpływ tego wydawnictwa na wychowanie młodzieży, tej walczącej w czasie wojny, ale również tej zorganizowanej masowo po wojnie w rozsianych po całym kraju drużynach harcerskich, w których dzięki tej publikacji tliła się tradycja walki o niepodległą Polskę.
M. Olczak: Pierwsze publikacje to te, które ukazały się w prasie konspiracyjnej, tej bardziej zorientowanej i tej, która nie miała swoich źródeł informacji. Pisano o niej jako o akcji przy ul. Długiej i początkowo podawano nieprecyzyjne dane. Niektóre informacje pojawiły się dopiero po wielu dniach na skutek przeprowadzonych analiz i uzyskanych, nowych informacji. Rzecz jasna nie można pominąć samych „Kamieni na szaniec” Aleksandra Kamińskiego, które nadały zarówno tej akcji, jak i jej bohaterom literacką nieśmiertelność. Wszystkie wydania zebrał kilka lat temu Andrzej K. Kunert, prezentując bogactwo treści i wielki wpływ tego wydawnictwa na wychowanie młodzieży, tej walczącej w czasie wojny, ale również tej zorganizowanej masowo po wojnie w rozsianych po całym kraju drużynach harcerskich, w których dzięki tej publikacji tliła się tradycja walki o niepodległą Polskę.
Oczywiście już po wojnie mamy do czynienia z szeregiem innych publikacji, ale przede wszystkim z aktywną działalnością Aleksandra Kamińskiego, Stefana Mirowskiego czy Stanisława Broniewskiego. To stosunkowo rzadkie jak na historię Kedywu Komendy Głównej AK zjawisko, że dowodzący akcją miał okazję napisać i wydać w PRL-u książkę o niej. Broniewski ps. Orsza opublikował w 1972 r., w dużym nakładzie 30 tys. egzemplarzy, swoją książkę o akcji, którą uzupełnił względem tej pierwszej z 1957 r. pod tytułem „Pod Arsenałem”. Żaden z dowódców Kedywu KG AK czy też Kedywów okręgowych nie miał takiej okazji w PRL-u. Literatura późniejsza wiąże się z nazwiskami Tomasza Strzembosza, Grzegorza Nowika czy Barbary Wachowicz.
W 1970 r. telewizja wyemitowała film „Strzały pod Arsenałem” z 1969 r., którego reżyserem był Jerzy Vaulin, agent UB i morderca w 1946 r. bohatera Rzeszowszczyzny kpt. Antoniego Żubryda ps. Zuch i jego ciężarnej żony Janiny. W 1977 r. powstał film „Akcja pod Arsenałem” w reżyserii Jana Łomnickiego, a jego konsultantem był „Orsza” i Zygmunt Kaczyński ps. Wesoły. Później powstawały również inne filmy poświęcone m.in. akcji, takie jak „Rudy, Alek, Zośka” Benedykty Gliszczyńskiej z 1996 r., Mariusza Malca „Oni szli Szarymi Szeregami” z 2010 r., czy ekranizacja „Kamieni na szaniec” z 2014 r. Roberta Glińskiego.
PAP: Dlaczego Akcja pod Arsenałem uważana jest przez historyków za moment przełomowy dla dziejów Polskiego Państwa Podziemnego i jest pamiętana w sposób tak szczególny?
M. Olczak: Przede wszystkim warto powiedzieć, i to się szczególnie liczy, że było to pierwsze tak otwarte i przeprowadzone na dużą skalę zbrojne wystąpienie przeciwko okupantowi na warszawskich ulicach. Wówczas w dowództwie AK traktowano je nie jako akcję młodych harcerzy z Szarych Szeregów, ale i wystąpienie zbrojne „oddziału Sił Zbrojnych w Kraju”, jak to nazwano w oficjalnym organie prasowym KG AK - „Biuletynie Informacyjnym”. Komunikat w sprawie akcji z 26 marca 1943 r. podało Kierownictwo Walki Konspiracyjnej, a nie szefostwo Szarych Szeregów.
Pamiętajmy, że także środowisko Szarych Szeregów rozpracowywali agenci UB i SB. Byli oni jeszcze w latach osiemdziesiątych obecni na spotkaniach kombatanckich, tak jak Donat Czerewacz ps. Sójka. Każdy tajny współpracownik SB pozyskany do współpracy, choćby w latach osiemdziesiątych, bierze na siebie krew tych pomordowanych w ubeckich więzieniach takich żołnierzy AK jak np. uczestnik Akcji pod Arsenałem, Jan Rodowicz ps. Anoda.
Przez okres PRL-u oczywiście pozwalano od pewnego czasu na kultywowanie tradycji Akcji pod Arsenałem i oddziałów harcerskich Szarych Szeregów, ale zwróćmy uwagę, że w masowej świadomości odsuwano na bok fakt, że był to oddział AK i Kedywu KG AK. Uroczystości organizował Hufiec Mokotów ZHP noszący do dziś imię Szarych Szeregów. Zaznaczmy, że w tytułach publikacji o batalionach „Zośka” i „Parasol” pomijano wówczas nazwę Armia Krajowa. Niemniej od 1966 r. pozwolono oficjalnie środowisku „Zośki” spotykać się w ramach klubu funkcjonującego w ZBoWiD. Dwa lata później, w 25. rocznicę akcji, wmurowano na budynku Arsenału tablicę pamiątkową, którą odsłonił gen. Tadeusz Pietrzak, wówczas Przewodniczący Okręgu ZBoWiD, a jednocześnie pełniący funkcję Komendanta Głównego MO. Zastąpiła ona wmurowaną wcześniej, a mniej okazałą, z 1958 r.
Można zresztą zauważyć lekceważenie religijności dziewcząt i chłopców z „Zośki” i „Parasola”. Podobnie jak w ZHP o tym nie można było wówczas mówić. Propaganda i cenzura komunistyczna eliminowały ten aspekt w codziennej działalności harcerskiej. A wystarczy spojrzeć na choćby dowódcę batalionu „Zośka” czy Jana Rodowicza „Anodę”, aby zobaczyć, jak wiara była głęboko zakorzeniona w tym pokoleniu. Zresztą wiązała się ona z tradycyjną metodyką i wychowaniem harcerskim. Komuna jednak także to usiłowała zniszczyć i wymazać z pamięci. Msze święte za „Rudego”, „Alka” i „Zośkę” odprawiano z inicjatywy rodzin i kolegów z oddziału, i nie były one częścią oficjalnych uroczystości.
Akcja pod Arsenałem i książki Kamińskiego przez kilkadziesiąt lat wychowywały młode pokolenie w Polsce i mam nadzieję, że dalej będą wychowywać i wpajać im patriotyzm i poświęcenie dla bliźniego i ojczyzny. To do Warszawy corocznie od 1971 r. przez kilkadziesiąt lat, ale i obecnie z całej Polski, przyjeżdżały na Rajd „Arsenał” drużyny harcerskie. Apele pod Arsenałem łączyły się z grami terenowymi w miejscach związanych z konspiracją, ze spotkaniami z żołnierzami konspiracji. To zostawiło w kilku pokoleniach trwały ślad w postaci nie tylko samej wiedzy historycznej, ale przede wszystkim stosunku do własnego kraju. Młodzi ludzi mogli zobaczyć cierpienie Warszawy na własne oczy, ujrzeć ślady walk, groby na Powązkach Wojskowych i rzędy kwater poległych młodych bohaterów.
Oczywiście w okresie PRL-u zarówno środowiska organizujące obchody rocznic Akcji pod Arsenałem, jak i sami żołnierze Szarych Szeregów byli rozpracowywani i inwigilowani najpierw przez Urzędy Bezpieczeństwa, a następnie Służbę Bezpieczeństwa. Jeszcze w latach siedemdziesiątych MSW i SB chciały mieć w posiadaniu dokumenty z konspiracji, które dotyczyły żołnierzy AK. Przed chwilą mówiłem o tych pojawiających się w PRL-u przy Arsenale złowrogich postaciach, jak Pietrzak czy Vaulin. Pamiętajmy, że także środowisko Szarych Szeregów rozpracowywali agenci UB i SB. Byli oni jeszcze w latach osiemdziesiątych obecni na spotkaniach kombatanckich, tak jak Donat Czerewacz ps. Sójka. Każdy tajny współpracownik SB pozyskany do współpracy, choćby w latach osiemdziesiątych, bierze na siebie krew tych pomordowanych w ubeckich więzieniach takich żołnierzy AK jak np. uczestnik Akcji pod Arsenałem, Jan Rodowicz ps. Anoda.(PAP)
Rozmawiał Michał Szukała
Autor: Michał Szukała
szuk/ skp/