
Marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska w trakcie uroczystości 80. rocznicy wyzwolenia obozu KL Stutthof w Sztutowie (Pomorskie) powiedziała, że historia obozu przypomina, do czego prowadzi zorganizowana nienawiść, pogarda wobec drugiego człowieka i milczenie wobec zła. Podkreśliła, że historia powinna być nauczycielką, a zbyt często bywa lekceważona.
Uroczystości rocznicowe upamiętniające wyzwolenie obozu KL Stutthof zorganizowano w piątek przed pomnikiem Walki i Męczeństwa na terenie Muzeum Stutthof w Sztutowie.
Marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska podkreśliła, że to miejsce jest naznaczone cierpienie, bólem i niewyobrażalnym okrucieństwem. "Stoimy na ziemi, która 80 lat temu była świadkiem ogromnej tragedii. Jednej z największych w dziejach ludzkości" - powiedziała.
Przypomniała, że obóz KL Stutthof był pierwszym niemieckim nazistowskim obozem koncentracyjnym utworzonym poza granicami III Rzeszy i ostatnim wyzwolonym. "Był miejscem, gdzie człowiek stał się ofiarą nieludzkiego systemu, a zbrodnia została wpisana w codzienność" - podkreśliła marszałek.
Dodała, ż 80 lat temu zakończyła się gehenna tysięcy ludzi zamkniętych za drutami tego obozu. "Wielu z nich nie doczekało wyzwolenia, zostali zamordowani wcześniej, zakatowani, zagłodzeni, poniżeni, odarci z godności" - powiedziała i przypomniała o zimowej ewakuacji obozu w 1945 roku zwanym marszem śmierci.
"Historia Stutthofu przypomina nam, do czego prowadzi zorganizowana nienawiść, pogarda wobec drugiego człowieka, milczenie wobec zła. Kiedy za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, w której znowu cierpią niewinni ludzie, w której giną ludzie, niszczone są domy, a deportacje i zbrodnie wojenne przestają być tylko wspomnieniami XX wieku, musimy mówić o przeszłości z jeszcze większym poczuciem odpowiedzialności, bo historia, choć powinna być nauczycielką, zbyt często bywa lekceważona" - powiedziała marszałek.
Podkreśliła, że w "tych niespokojnych czasach", kiedy podsycana jest agresja i nienawiść, kiedy kłamstwo infekuje nasze życie, historia więźniów i ich indywidualne losy muszą być przypomniane" - zaznaczyła.
W trakcie uroczystości odczytano list od prezydenta Andrzeja Dudy. Przypomniał w nim, że jest to miejsce wstrząsających zbrodni ludobójstwa oraz ogromu ludzkich cierpień, jakie przyniosła światu obłędna ideologia hitleryzmu, wojna rozpętana przez III Rzeszę i terror na ziemiach przez nią zagarniętych. "KL Stutthof jest symbolem szczególnie wymownym, bo jego przerażająca historia obejmuje niemal cały okres wojny" - dodał.
W liście prezydent przytoczył historię powstania obozu i jego wyzwolenia. "Mija właśnie 80 lat od chwili, gdy gehenna więźniów Stutthofu dobiegła kresu. Nigdy jednak nie umilknie dobiegający stąd przenikliwy, choć bezgłośny krzyk ofiar" – napisał.
Dodał, że uroczystość, podobnie jak poprzednie, jest poświęcona nie tylko przeszłości, lecz również zwrócona w przyszłość. "Wypełniając powinność pamięci względem zamordowanych w tym obozie i wszystkich ofiar niemieckiego nazizmu, stale odnawiamy zarazem nasze zobowiązanie, by zło, jakim naznaczona została historia XX wieku, nigdy już się nie powtórzyło. Musimy być czujni wobec wszelkich przejawów szowinizmu, antysemityzmu i pogardy dla innych narodów i ludzi" - napisał prezydent.
W liście podkreślił, że musimy być świadomi, że nienawiść zaćmiewa umysł człowieka i zawsze stanowi pierwszy stopień do piekła na ziemi. "Wśród zagrożeń, jakie niesie obecny czas, tylko zdecydowana, solidarna postawa ludzi dobrej woli oddanych fundamentalnym wartościom może być skutecznym orężem w walce ze złem. To nasza odpowiedź na głos przestrogi płynący z miejsc kaźni i męczeństwa, takich jak KL Stutthof" - podkreślił prezydent Duda.
W uroczystościach wzięli udział byli więźniowie KL Stutthof: Helena Majkowska, Maria Kowalska, Petronela Brywczyńska i Andrzej Kaźmierczak. Byli także ambasadorowie Izreala Jaakow Finkelstein i Litwy Valdemaras Sarapinas, konsulowie oraz samorządowcy i mieszkańcy.
Niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady KL Stutthof działał 2077 dni. Był pierwszym i najdłużej działającym obozem zagłady na terenie współczesnej Polski. Powstał 2 września 1939 r. nieopodal miejscowości, która dziś nosi nazwę Sztutowo, a która przed II wojną światową wchodziła w skład Wolnego Miasta Gdańska. Początkowo obóz był przeznaczony dla Polaków z Pomorza. Od 1942 r. do obozu zaczęli trafiać Polacy z innych regionów, w tym w 1944 r. uczestnicy Powstania Warszawskiego, a także Żydzi i grupy osób innych narodowości - Rosjanie, Norwedzy czy Węgrzy.
Z czasem z niewielkiego obozu KL Stutthof rozrósł się do ponad 120 ha, miał też liczne podobozy. W styczniu 1945 r. Niemcy rozpoczęli pieszą ewakuację około połowy z 24 tys. przebywających wówczas w KL Stutthof więźniów. 2 tys. spośród nich uciekło po drodze. Mróz, słabe zaopatrzenie w żywność sprawiły, że kolejne 2 tys. więźniów zmarło w drodze, a ponad drugie tyle – niebawem po przybyciu do miejsca tymczasowego zakwaterowania. Z końcem kwietnia obóz zajęła kilkunastotysięczna rzesza uciekającej ze wschodu niemieckiej ludności cywilnej i resztki pozostających na Mierzei Wiślanej żołnierzy Wehrmachtu. W nocy z 8 na 9 maja niemieckie jednostki wojskowe skapitulowały.
Od 1939 do 1945 r. do obozu Stutthof trafiło w sumie około 110 tys. więźniów. Liczbę ofiar obozu szacuje się na 65 tys. Muzeum Stutthof w Sztutowie powstało w 1962 r. staraniem byłych więźniów. Muzeum działa na liczącej ok. 20 ha części dawnego obozu, na której zachowała się część budynków tzw. starego obozu, w tym komora gazowa, komendantura z garażami, przestrzeń ogrodów warzywnych i szklarni. Na terenie muzeum są też zrekonstruowane krematoria i fragmenty tzw. nowego obozu i obozu żydowskiego.(PAP)
pm/ dki/