Dla Polaków na Białorusi święta Bożego Narodzenia to zawsze jest szczególny czas – powiedzieli PAP rozmówcy z grona polskiej mniejszości. W tym roku święta przebiegają w trudnej atmosferze. "Nie poddajemy się, ale jest strach" – przyznała rozmówczyni pochodząca z Mińska.
"Przypomina mi się, jak święta obchodzili moi dziadkowie i rodzice w czasach sowieckich. Tak, żeby dochować tradycji, ale i nie narazić się władzom" – wspominała.
Katolicy na Białorusi stanowią ok. 12 proc. społeczeństwa. Wielu z nich ma polskie korzenie albo wręcz czuje się Polakami, choć polską narodowość oficjalnie deklaruje 300 tys. z 9,5 mln mieszkańców Białorusi. W tym tygodniu obchodzili ostatnie dni adwentu, a w sobotę zasiądą do wigilii.
W minionych latach, gdy największa organizacja polskiej mniejszości, Związek Polaków na Białorusi (ZPB) była wprawdzie nieuznawana przez władze, ale mogła funkcjonować, jej liderzy podkreślali w rozmowach, że święta Bożego Narodzenia, oprócz wymiaru religijnego, wiązały się zawsze z pielęgnowaniem polskości.
ZPB i inne organizacje mniejszości polskiej organizowały spotkania opłatkowe z tradycyjnymi potrawami, śpiewaniem kolęd. W czasach sowieckich praktyki i tradycje religijne były zakazane, ale w rodzinach przekazywano je młodszym pokoleniom.
Dzisiaj liderzy ZPB są w więzieniu, na emigracji lub zostali skutecznie uciszeni przez władze, a środowiska polskiej mniejszości – zastraszone i sparaliżowane.
W ostatni wtorek ambasada RP w Mińsku zorganizowała opłatek dla Polaków mieszkających w Mińsku i osób polskiego pochodzenia. "Przyszło mniej osób, niż zazwyczaj, ale było bardzo serdecznie" - powiedział PAP polski charge d’affaires na Białorusi Marcin Wojciechowski.
"Byli z nami duchowni, działacze polskich organizacji, które w większości zdelegalizowano, przedstawiciele biznesu, nauczyciele języka polskiego, dyplomaci. Widzimy, że pewna cześć środowiska polskiego na Białorusi wyjechała, a cześć ma obawy, czy demonstrować swoje pochodzenie publicznie. Wielu woli to robić w domu" – oznajmił dyplomata.
8 grudnia spotkanie opłatkowe dla Polaków zorganizował Konsulat Generalny RP w Grodnie. Przed wejściem zaproszonych gości nagabywała i nagrywała białoruska telewizja państwowa. Pytała ich, po co idą do konsulatu, jakie mają nastroje. Gdy dziennikarze zorientowali się, że spotkanie nie ma charakteru politycznego, ale religijny, po prostu odeszli.
"Być Polakiem na Białorusi nie jest dziś łatwo, ale tym bardziej trzeba szanować tych, którzy nie wstydzą się swoich korzeni i obchodzą święta Bożego Narodzenia tak jak ich przodkowie, nie rezygnują z wiary" - podkreślił Marcin Wojciechowski.
"Odczuwamy, że wiernych w kościołach jest mniej. Część wyjechała za granicę, część choruje, część obawia się demonstrować swoje przekonania religijne. Czasy nie są łatwe" – przyznają katoliccy duchowni.
Dzięki kościołowi katolickiemu na Białorusi kultywowana jest tradycja łamania się opłatkiem oraz postnej wigilii.
Wśród Polaków mieszkających na Białorusi są także osoby wyznania prawosławnego albo z rodzin mieszanych. Dlatego w wielu domach święta Bożego Narodzenia obchodzone są dwa razy - w obrządku katolickim i prawosławnym.
"W ZSRR panował oficjalnie ateizm, ale gdy była Wielkanoc, wszyscy do szkoły przynosili jako drugie śniadanie pomalowane na czerwono jajka i kawałek babki drożdżowej" - wspominał Mikałaj, prawosławny mieszkaniec Mińska, którego żona jest katoliczką.
"Na Boże Narodzenie także siadaliśmy do wigilii, choć może niektórzy nie do końca wiedzieli, co ona symbolizuje. Mam wrażenie, że trudności tylko nas cementują i wracamy do tych tradycji, które przetrwały znacznie trudniejsze czasy" – nie ma wątpliwości Mikałaj. (PAP)
just/ szm/