Poeta, satyryk Jeremi Przybora w filmie pt. Upał, w reżyserii Kazimierza Kutza, Warszawa 1964. Fot. PAP/Witold Rozmysłowicz
Wychował się na „Słówkach” Tadeusza Boya-Żeleńskiego; nie uważał się za poetę, choć prof. Jan Miodek stawia go obok Tuwima, Brzechwy i Leśmiana. 12 grudnia 1915 r. urodził się Jeremi Przybora - autor poetyckich tekstów legendarnych piosenek, Starszy Pan B z „Kabaretu Starszych Panów”.
„Urodziłam się piętnaście lat po premierze »Kabaretu Starszych Panów«, ale rosłam w przekonaniu, że w lesie żyją lwyby, a osculati to rodzaj przekleństwa” – napisała Maria Wilczek-Krupa, autorka biografii Jeremiego Przybory „Żuan Don” (2023). „Moi rodzice mówili w domu Przyborą, tak jak Przybora mówił w domu Boyem” – wyjaśniła.
Na początku były „Słówka”… „Mówiło się cytatami z Boya. Ja to słyszałem oczywiście od starszych – rodziców, brata i siostry” – wspominał Jeremi Przybora w rozmowie z Grzegorzem Turnauem zatytułowanej „Chłopiec przedwojenny” („Tygodnik Powszechny” 2003). „I niewątpliwie Boy ogromną rolę odegrał później w moich piosenkach. Bez tego jego rymu śmiecho- czy żartotwórczego, który starałem się i staram – chociaż teraz już nie bardzo, bo prawie nie piszę – uprawiać, mojej piosenki by po prostu nie było. I żart w piosence – bo akurat tę stronę swojej działalności, która nie jest całkiem serio i w której występuje lub wręcz dominuje żart, uważam za dobrą – bez Boya w takiej formie by nie istniał” - wyjaśnił.
„Gdyby Jeremi Przybora pisał np. po francusku, to wymieniano by Go jednym tchem obok Brassensa, Brela czy Viana. To On wraz z Jerzym Wasowskim podnieśli polską piosenkę do rangi zjawiska artystycznego najwyższej próby.”
Wojciech Młynarski napisał we wstępie do wyboru piosenek Jeremiego Przybory, że jest to człowiek ogromnie skromny, nielubiący zbytnich pochwał. „Gdyby Jeremi Przybora pisał np. po francusku, to wymieniano by Go jednym tchem obok Brassensa, Brela czy Viana. To On wraz z Jerzym Wasowskim podnieśli polską piosenkę do rangi zjawiska artystycznego najwyższej próby” - ocenił. „Nie ma już dzisiaj takich poetów” - podkreślił Młynarski.
Dostrzegł to, co w tekstach Przybory było wyjątkowe; one nie schlebiały niskim i pospolitym gustom. Przeciwnie - nie tracąc popularności, wyzwalały u odbiorców zdrowy snobizm i kulturalne ambicje. Przybora znacząco wpłynął na współczesną polszczyznę, język i wyobraźnię kilku pokoleń Polaków. Często wybierał słowa rzadkie, archaizmy wychodzące z użycia, by celowo spotęgować techniczne trudności językowe tekstu - np. „wespół w zespół,/ by żądz moc móc wzmóc!” lub „tatka tka i matka tka,/ a praczka czka,/ i czkając, tka!”.
„Teksty Przybory - choć w większości żartobliwe - zawsze były prawdziwą poezją” - wspominał Wiesław Michnikowski, wykonawca „Dziecięcia tkaczy”.
Sam Przybora nie uważał się za poetę. „Nazywanie mnie poetą po prostu mnie śmieszy” – powiedział Grzegorzowi Turnauowi. „Dodatkowej pikanterii dodaje – w moim wypadku – temu terminowi fakt, że obdarza się mnie tym dumnym zawołaniem w kraju, który właśnie w tej i tylko w tej dziedzinie jest światowym mocarstwem – w dziedzinie poezji. Dwoje noblistów, Różewicz, Hartwig, Zagajewski, Rymkiewicz, Herbert, Barańczak… przecież można tę listę, i to tylko współczesnych, ciągnąć w bezkres. A i w piosence, jeżeli chodzi o piosenkę liryczną, są bardziej zasługujący na to miano: -Jonasz Kofta, Agnieszka Osiecka, Wojtek Młynarski…” – dodał Przybora.
Opublikowane w 2010 r. „Listy na wyczerpanym papierze” - epistolograficzny zapis jego romansu z Agnieszką Osiecką – pozwalają prześledzić wzajemne inspiracje: napisana w 1966 roku piosenka Osieckiej „Na całych jeziorach ty” jest o Przyborze, który rok wcześniej ogłosił, że „Na całej połaci śnieg…”.
„Nie jestem poetą, nie chcę być »tekściarzem«, więc ukułem nowy termin dla autora tekstów piosenkowych: lirycysta. Z angielskiego, ale w tym wypadku chyba nie szkodzi, skoro polskiego odpowiednika nie ma” - powiedział Przybora Turnauowi.
„Przybora - mistrzowskie połączenie piosenki lirycznej i żartobliwej. Mistrzostwo polega na tym, że nie widać szwów” - oceniła Wisława Szymborska.
„Posługiwał się najtrudniejszą, najsubtelniejszą formą - pastiszem. Wplótł filozofię Spinozy w piosenkę, Hamleta przemienił w Gburleta, a opisując losy Medei, odbył drep do Teb” – napisał Roman Dziewoński w artykule pt. „Starszy Pan” („Wprost”, 2004). „Zawodowy warsztat piórem piszącego zawiódł go na najtrudniejszą ze ścieżek - prostoty. Wątki literackie odkrywane w jego tekstach dyskretnie zaświadczają o wiedzy i oczytaniu. Niemodny to był pan” – podkreślił.
Urodził się 12 grudnia 1915 r. w Warszawie jako najmłodsze dziecko Stefana Józefata Przybory herbu Syrokomla, inżyniera cukiernika, i jego żony Jadwigi z domu Kozłowskiej. Pierwsze imię otrzymał na cześć księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, drugie – Stanisław – po ojcu matki. Miał dwoje rodzeństwa - Wiesława (1904–36) i Halinę (1908-88).
Część młodości spędził w Miedzyniu Wielkim opodal Bydgoszczy - miasta, które później często nazywał swoim Neapolem. W 1924 r. Stefan Przybora kupił tam bowiem majątek ziemski. Inwestycja jednak nie wypaliła, więc po trzech latach Jeremi znalazł się z powrotem w stolicy, gdzie ukończył ewangelickie Gimnazjum im. Mikołaja Reja. Podjął studia, kolejno w: Szkole Nauk Politycznych (chciał być dyplomatą), Szkole Głównej Handlowej, wreszcie na anglistyce UW – żadnych nie ukończył.
Pierwsze próby literackie opublikował w 1935 r. w pisemku „Co proszę?”. Okazał się obiecującym autorem, więc zaproponowano mu pisanie dla „Prosto z Mostu” czegoś na kształt ówczesnych felietonów sądowych Wiecha. „Rzecz była niezmiernie kusząca i z pewnością leżąca w możliwościach Przybory, pojawiło się jednak małe ale. »Prosto z Mostu« było pismem narodowo-radykalnym, antysemickim i prowadzącym jawną katolicką krucjatę” – napisała Maria Wilczek-Krupa. „Jeremi czuł ciarki na plecach na samą myśl o tym, co powiedziałby ojciec, słysząc o jego udziale w endeckim przedsięwzięciu” – dodała.
W latach 1937-39 był spikerem w Polskim Radiu; podczas niemieckiej okupacji - m.in. współwłaścicielem i sprzedawcą w sklepie, którego asortyment określał jako „szydło, mydło i powidło”; a w Powstaniu Warszawskim – znów spikerem „cywilnej” rozgłośni. Po wojnie znalazł się w Bydgoszczy.
W pomorskiej rozgłośni zaczął pisać teksty audycji satyrycznej „Pokrzywy nad Brdą”, o której szybko zrobiło się głośno w całym kraju – co zaowocowało propozycją powrotu do stolicy.
Od 1948 r. tworzył cykle programowe, m.in. - razem z kompozytorem Jerzym Wasowskim - słynny „Teatrzyk Eterek” (1949). Czytał wówczas również komentarze Polskiej Kroniki Filmowej i - choć nie zyskał dzięki temu takiej złej sławy jak jego kuzyn Andrzej Łapicki - to jego głos można usłyszeć np. w relacji z procesu gen. Stanisława Tatara w 1951 roku.
Przełomem w jego karierze okazał się telewizyjny „Kabaret Starszych Panów”, który - również z Wasowskim - założył w 1958 r. Każdy odcinek „Kabaretu” - w ciągu ośmiu lat wyemitowano ich 16 - był wydarzeniem kulturalnym, omawianym i komentowanym przez telewidzów. „Znałam rodzinkę, która na ten jeden uroczysty wieczór przebierała się w wytworne stroje, zapalała świece i dopiero tak przygotowana zasiadała przed telewizorem” - pisała Agnieszka Osiecka.
Świat kreowany przez Wasowskiego i Przyborę różnił się znacznie od codzienności. „Nietypowe na ówczesne czasy ubranie panów rzucało się w oczy. Do tego panowie umieli je nosić” – napisał Roman Dziewoński w książce pt. „KABARETu STARSZYCH PANÓW wespół w zespół” (2002).
„Obaj Starsi Panowie robili na mnie wrażenie ludzi z innej planety; z kosmosu” - wspominał Kazimierz Kutz. „Miałem szczęście przebywać z nimi dość długo na planie filmu »Upał«. Wnosili swój niepowtarzalny wdzięk, delikatność, wysublimowany nadrealizm, dziwną radość w odkrywaniu dobrych stron tego świata. Tych kilka tygodni pracy przy filmie zaliczam do najmilszych w moim życiu. Byli wypełnieni humorem - poczuciem humoru - tworzeniem humoru i ową rzadką absurdalnością, które dziś już, niestety, są coraz rzadsze. Przebywanie między tak niezwykłymi, dowcipnymi i, jak to się mówi, doszczętnie kulturalnymi ludźmi było dla mnie jak wspaniała, ożywcza kąpiel” - wyjaśnił.
Z innej planety nie byli jednak tak całkiem i do końca. „Proszę nas nie pytać, na jakim gruncie stoimy, bo my w każdej chwili możemy usiąść” – mówili w pierwszym odcinku, wyemitowanym 16 października 1958 roku po wieczornym „Dzienniku telewizyjnym”, czyniąc aluzję do partyjnej nowomowy i widocznego już wówczas odwrotu od „październikowej odwilży' 56”.
„Kabaret Starszych Panów” wzbudzał różne emocje. „Nie rozumiem, kogo może bawić mizdrzenie się tych dwóch autentycznie podstarzałych facetów…” - dziwił się inny Ślązak, Gustaw Morcinek. A jednak bawiło, skoro w 1978 r. do telewizji wrócił „Kabaret Jeszcze Starszych Panów”.
„Sprawia mi przyjemność słuchanie piosenek z Kabaretu Starszych Panów. Uboga, socjalistyczna dieta dostarczała nam niekiedy czegoś tak wspaniałego jak ten kabaret” - wspominał Stanisław Lem.
Jeremi Przybora jest autorem tekstów niezliczonej liczby piosenek, m.in. „Tanich drani”, „Zmierzchu”, „Bo we mnie jest seks”, „Przeklnę cię”, „Piosenka jest dobra na wszystko”, „Żegnaj, kotku”, „Już kąpiesz się nie dla mnie”. Śpiewali je wybitni polscy artyści, nuciły rzesze słuchaczy.
Nie oglądał się na polityczną poprawność, gdy wymyślił nowy gatunek audycji muzycznych: „muzykał”. Do tej kategorii należała m.in. audycja telewizyjna pt. „Medea - moja sympatia” (1974), w której Mieczysław Czechowicz, świecąc gołym brzuchem, śpiewał: „jam król Kreon wspaniały, Kreon wspaniały. A to moje pedały, moje pedały dwa” - wskazując dwóch półnagich osobników, napędzających siłą swych mięśni jego rikszę. Rzecz dziś praktycznie nie do powtórzenia, choć w 2014 r. udało się to zrobić w sopockim Teatrze na Plaży młodym artystom z gdańskiej Akademii Muzycznej.
„Twórczość Jeremiego Przybory zajmuje od lat jedno z najważniejszych miejsc w naszej kulturze. Miejsce wysokie i wręcz niedoścignione” – ocenił Krzysztof Ryzlak, animator odbywającego się od 2005 r. Ogólnopolskiego Festiwalu Jeremiego Przybory „Stacja Kutno”.
„Jakie to smutne – jakie to smutne –/ wysiadła miłość moja za Kutnem!/ Jeszcze w stolicy wsiadałem na Głównym/ z uczuciem uczuć kolosom równym –/ za Kutnem pociąg stanął i… cześć! –/ wysiadła miłość i poszła gdzieś./ O Kutno! O Kutno!/ wyprałoś mnie z uczuć jak płótno./ O Kutno! Okrutne Kutenko! –/ odjęłoś mi miłość jak ręką” – skarżył się niegdyś słowami Przybory Bronisław Pawlik w „Kabarecie Starszych Panów”. „Oto najwyższe świadectwo językowego wyczucia i wiedzy” – ocenił prof. Jan Miodek cytowany w „Żuan Don”. „Jak doskonale trzeba znać język polski, żeby tak genialnie zagrać na związkach frazeologicznych i stworzyć potencjalizm: »wyprałoś«” – podkreślił. Zdaniem prof. Miodka takie zabiegi postawiły Przyborę w jednym rzędzie z „asami polskiej poezji: Tuwimem, Brzechwą, Leśmianem, Kulmową”.
„Dziś niestety już nikt nie potrafi pisać z takim kunsztem, humorem, i czułością o… wszystkim. O kobietach, mężczyznach, pannach, mężatkach i wdówkach, o przyjaźni, miłości, seksie i chuci, o herbatkach, przeprowadzkach czy pomidorach, o zimie, jesieni i wiośnie, o miastach, gminach i o ojczyźnie” – napisał Krzysztof Ryzlak w artykule „Dlaczego Kutno? i dlaczego Przybora?” (2009).
Jeremi Przybora zmarł 4 marca 2004 roku w wieku 88 lat. Zostawił nam piosenki „dobre na wszystko”.
Paweł Tomczyk (PAP)
top/ miś/

