Piotr Cywiński, dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, podczas obchodów 74. rocznicy wyzwolenia niemieckiego, nazistowskiego obozu zagłady KL Auschwitz-Birkenau w 2019 r. Fot. PAP/Andrzej Grygiel
Zdaniem dyrektora Muzeum Auschwitz Piotra Cywińskiego, wielki cmentarz, jakim jest Auschwitz, nie powinien podczas obchodów rocznicy wyzwolenia być przestrzenią polityki, a bez głosu Ocalałych taka groźba zawisłaby nad nim. Chciałby, aby podczas ceremonii politycy stanęli w milczeniu.
27 stycznia przyszłego roku przypadnie 81. rocznica wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz. Wydarzenie upamiętniane jest na świecie jako Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Holokaustu.
PAP: Czy Muzeum rozpoczęło już przygotowania do przyszłorocznych obchodów?
Piotr Cywiński: Przygotowania do rocznic, które nie są okrągłe, rozpoczynamy mniej więcej po wakacjach. Od kilku lat w muzeum funkcjonuje stała komórka ds. koordynacji najważniejszych obchodów, więc prace bardzo się sprofesjonalizowały.
PAP: Najważniejszymi uczestnikami obchodów będą Ocalali. Jak wielu z nich może przyjechać?
PC: Nie należy liczyć, że przybędzie duża grupa Ocalałych. Ci, którzy wykonali ogromny wysiłek, by przylecieć z dalekich stron na 80. rocznicę nieraz podkreślali, że to może być ich ostatnie uczestnictwo, ze względu na stan zdrowia. Oczywiście, każdy z nich jest zaproszony i będzie jak najmilej przyjęty, ale realnie należy sądzić, że większość Ocalałych przybędzie z Polski. Przede wszystkim w Warszawie nadal istnieje grupa osób, które zostały przywiezione do obozu jako dzieci, wraz z transportami z powstańczej stolicy. Od lat, to te osoby (...) są głównymi uczestnikami wielu upamiętnień.
PAP: Jakie są kryteria doboru reprezentacji państwowych?
PC: Zaproszenia będą rozsyłane – zwykle czynimy to pod koniec listopada - do ambasad wedle przyjętego od kilku już lat modelu, czyli: wszystkie państwa Unii Europejskiej, oraz te, które wykazały, że zależy im wyjątkowo na zachowaniu autentyzmu (Miejsca Pamięci Auschwitz – PAP). Z tej grupy wyłamuje się – rzecz jasna – Rosja. Inne muszą najpierw nam same zasygnalizować chęć uczestnictwa. Przy tak zwanych małych rocznicach, większość państw reprezentują ambasadorowie.
PAP: W poprzednich latach podkreślał pan, że 27 stycznia z Miejsca Pamięci powinien być słyszalny przede wszystkim głos Ocalałych. Czy powinni go zabierać także politycy, niezależnie od rangi?
PC: Podczas ubiegłej, okrągłej rocznicy, nie było przemówień aktywnych polityków, szefów państw lub rządów, mimo iż przynajmniej kilka ośrodków władzy mocno sygnalizowało, że nie mogą pogodzić się z taką decyzją. Tymczasem dostaliśmy ogromne brawa za takie rozwiązanie od Ocalałych. Niektórzy mówili mi, że całe życie czekali na taki moment. Bardzo wiele głosów z całego świata również dziękowało za tę decyzję. W zasadzie nie słyszałem w następstwie ani jednego głosu krytycznego.
PAP: Czy to będzie kontynuowane?
PC: Będę chciał zachować w tradycji obchodów 27 stycznia to nowe doświadczenie.
Marzy mi się sytuacja, w której 27 stycznia w Auschwitz nie będzie już więcej przemówień z tytułu jedynie funkcji politycznej.
Jeśli będą przedstawiciele władz, to niech staną wraz z innymi uczestnikami, ocalałymi, osobami zaangażowanymi w pracę nad pamięcią, przedstawicielami różnych instytucji i organizacji pracujących na tymże trudnym polu. Rzecz na pewno będzie omawiana na zbliżającym się posiedzeniu Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, ale chciałbym, by ta rocznica wyróżniała się z wielu innych obchodów. Ten największy cmentarz na świecie nie powinien w przyszłości być przestrzenią polityki, a bez głosu Ocalałych taka groźba zawisłaby nad obchodami. Upolitycznienie nie byłoby ani dobrym, ani sensownym kierunkiem. Przynajmniej w tym dniu. I nie w świecie, w którym wszyscy żyjemy.
PAP: Czy obserwuje pan tendencję do instrumentalizacji obchodów przez polityków?
PC: Cała historia bywa coraz bardziej instrumentalizowana. Nawet hasła pozornie odnoszące się do dzisiejszej sytuacji Europy i świata grają w niektórych ustach na emocjach, a czasem nawet fobiach sprzed wielu dekad. Nie widzę w tym dojrzałości ani roztropności, ale w polityce, w której coraz częstsze skrzypce grają na nuty populistyczne, nie należy się dziwić, że analiza nastrojów przykryła zupełnie jakikolwiek państwowotwórczy wysiłek analityczny.
PAP: Wspomniał pan, że pokolenie Ocalałych odchodzi. Kto w przyszłości powinien stać się depozytariuszem ich głosu?
PC: Myślę, że niezależnie od formy, która pewnie będzie ewoluowała stopniowo, wzrosnąć powinna rola mediów. (…) Myślę, że trzeba się bardziej skupić na pracy z mediami oraz spojrzeć na obchody przez pryzmat osoby oglądającej dzięki telewizji i internetowi. W końcu pod wielkim namiotem (na miejscu uroczystości 27 stycznia 2025 roku – PAP) było około 3 tys. osób, natomiast ponad 700 mln uczestniczyło przez ekran. To media tak naprawdę są tutaj kluczem. Trwają już bardzo obiecujące rozmowy z kluczowymi partnerami w tej kwestii. (PAP)
szf/ wj/

