
Po 750 tys. zł przyznał dwójce wnioskodawców Sąd Apelacyjny w Białymstoku w sprawie o zadośćuczynienie dla bliskich za śmierć żołnierza podziemia niepodległościowego, zamordowanego lub zmarłego wskutek brutalnych przesłuchań w 1945 r. w UB w Sokółce (Podlaskie).
Sąd odwoławczy częściowo uwzględnił apelację pełnomocnika wnioskodawców i zdecydował, że należy im się wspólnie cała kwota odszkodowania, czyli do podziału 1,5 mln zł. Sąd pierwszej instancji przyznał im po 150 tys. zł, całe przyznane zadośćuczynienie dzieląc na dziesięć osób. Wyrok jest prawomocny.
Podstawą ubiegania się o takie zadośćuczynienie była tzw. ustawa lutowa, czyli przepisy z 1991 r. o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego.
Ojciec wnioskodawców działał w obwodzie sokólskim AK. Po wojnie nie złożył broni, mieszkał w jednej ze wsi w okolicach Sokółki. W maju 1945 r. został zatrzymany jako podejrzany o udział w organizacji akcji odbicia więźniów z aresztu Urzędu Bezpieczeństwa w Sokółce. Z relacji świadka wynika, że już podczas zatrzymania został bestialsko pobity, był też torturowany i bity przez kilka dni przesłuchań. Ostatecznie nie wiadomo, czy 27 maja 1945 r. zmarł wskutek obrażeń, czy został zastrzelony. Ciała nie znaleziono do dziś.
"Pamiętam, jak tatuś wyjeżdżał furą z domu i już nie wrócił. To była niedziela, Zielone Świątki, godzina piąta po południu. W poniedziałek rano powiedzieli nam, że złapali go ubowcy" – mówiła PAP po ogłoszonym we wtorek wyroku córka zmarłego – jedna z dwóch osób wnioskujących o zadośćuczynienie.
Jak dodała, w obawie o swoje bezpieczeństwo, w tym, że może dojść do wywózki na Wschód, rodzina uciekła wtedy z domu. Wróciła po kilku miesiącach.
Nigdy nie dowiedziała się, czy i gdzie jej ojciec został pochowany.
W procesie o zadośćuczynienie od państwa wnioski złożyła dwójka żyjących dzieci. Mężczyzna miał żonę i dziewięcioro dzieci. Wnioskodawcy domagali się po 2 mln zł zadośćuczynienia. W grudniu 2024 r. sąd pierwszej instancji przyznał wnioskodawcom po 150 tys. zł z odsetkami, a oddalił wnioski w pozostałym zakresie.
Sąd okręgowy przyjął taką wykładnię przepisów tzw. ustawy lutowej, według której roszczenie miała żona i wszystkie dzieci, więc kwotę, która należałaby się bliskich zmarłego, należało w tym przypadku podzielić przez dziesięć, z założeniem, że w przypadku osób nieżyjących roszczenie wygasło z chwilą ich śmierci (o ile wniosek nie został złożony zanim zmarli).
Pełnomocnik wnioskodawców kwestionował tę wykładnię. Argumentował, że to żyjącym wnioskodawcom powinna być przyznała cała kwota zadośćuczynienia. Chciał też jej podwyższenia łącznie do 4 mln zł.
Sąd apelacyjny ten pierwszy wniosek uwzględnił, tzn. przyznał wnioskodawcom całą zasądzoną kwotę 1,5 mln zł.
Odnosząc się do tego rozstrzygnięcia, sędzia Jerzy Szczurewski przyznał, że orzecznictwo Sądu Najwyższego w tej kwestii "ewoluuje". Przypominał, że ustawa wskazuje konkretnie, które osoby mogą ubiegać się o takie zadośćuczynienie: są to małżonka, rodzice i dzieci, ale że nie podlega ono dziedziczeniu.
"Tak kształtuje się orzecznictwo, zasadą jest, że całą kwotę należy podzielić – w tym wypadku – na dwie osoby żyjące. I tak też oceniliśmy tę sprawę" – dodał sędzia Szczurewski. (PAP)
rof/ joz/