Przez cały XIX wiek Wielkopolanie byli kojarzeni z odrzuceniem idei o romantycznym zrywie i dążeniem do odrodzenia narodowego Polski poprzez uświadamianie społeczeństwa i pracę organiczną. A jednak w roku 1918 to właśnie oni zorganizowali powstanie, które okazało się jednym z największych sukcesów w historii polskiego oręża. W jakich okolicznościach do tego doszło? I jakie mity narosły wokół tego zrywu? O tym opowiada prof. Olaf Bergmann z Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości w Poznaniu.
MHP: W roku 2021 prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o ustanowieniu 27 grudnia Narodowym Dniem Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego. Dlaczego trzeba było czekać na to tak długo?
Olaf Bergmann: Powstanie wielkopolskie w zasadzie od początku było niedoceniane. W okresie dwudziestolecia międzywojennego panowała mocno piłsudczykowska narracja, kładziono nacisk na Legiony Polskie i ich walki o niepodległość, zryw w Wielkopolsce pozostawał w ich cieniu. Potem przyszła wojna i okres stalinowski, w czasie którego negowano wszystko, co było związane z międzywojniem.
Sytuacja zaczęła się nieco zmieniać w latach sześćdziesiątych – Władysław Gomułka miał mocno antyniemieckie nastawienie, więc wykorzystywał powstanie propagandowo, akcentując fakt niemieckiej porażki. Ale potem przyszły lat osiemdziesiąte, stan wojenny, transformacja ustrojowa – nie był to najlepszy okres na rozpamiętywanie historii. Pewien przełom nastąpił w 2018 roku, w setną rocznicę wybuchu powstania – zaktywizowała ona wiele środowisk w Wielkopolsce, zwiększyła ich świadomość dotyczącą zrywu.
Po kilku latach udało nam się dotrzeć do prezydenta i doprowadzić do wpisania do kalendarza obchodów państwowych Narodowego Dnia Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego. Ale na tym oczywiście nie koniec – mimo ustanowienia tego święta wciąż pozostaje ono stosunkowo nieznane w innych regionach Polski.
MHP: Dlaczego? W końcu to jeden z największych sukcesów w historii polskiego oręża.
Olaf Bergmann: Nasza narracja historyczna jest zdominowana przez myślenie martyrologiczne, mamy tendencję do upamiętniania tych zrywów, w których ponieśliśmy klęskę, które dużo nas kosztowały. Powstanie wielkopolskie nie do końca wpisuje się w tę romantyczną narrację.
Być może też zabrakło utalentowanych kronikarzy albo, choć strach tak mówić, odpowiednio głośnych ofiar, związanych z tą tradycją? Powstanie listopadowe odbiło się głośnym echem w twórczości Wielkiej Emigracji, powstanie styczniowe zostało uwiecznione w prozie Stefana Żeromskiego, powstanie warszawskie miało Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. O zrywie wielkopolskim w kulturze była cisza.
Wielkopolanie nie do końca potrafili się z nim przebić do narodowej świadomości, a po części być może nie chcieli, co wynika z ich natury – są raczej powściągliwi, skupiają się na tym, co tu i teraz.
MHP: Są też kojarzeni z odrzuceniem wielkich romantycznych idei na rzecz pracy organicznej, co było ich reakcją na klęskę powstania listopadowego. Kiedy to się zmieniło? W jakich okolicznościach podjęli decyzję o zorganizowaniu zrywu?
Olaf Bergmann: Rzeczywiście, do Wielkopolan przylgnęło to wyobrażenie, w dużej mierze słusznie. Warto jednak pamiętać, że wbrew temu, co się czasem mówi, oni nie odrzucali całkowicie idei powstania, a na pewno nie negowali idei niepodległości. Owszem, po klęsce powstania listopadowego skoncentrowali się na pracy organicznej i wykształcili jej swoisty lkult, ale to była dla nich droga do celu.
Uważali, że zanim chwycą za broń i zbrojnie zawalczą o niepodległą Polskę, muszą nauczyć Wielkopolan być Polakami – a to wcale nie było łatwe zadanie z uwagi na działania państwa niemieckiego, które chciało za wszelką cenę wykorzenić polskość. Uświadamianie społeczeństwa – wszystkich jego warstw – to był wysiłek kilku pokoleń, lata cierpliwej, często monotonnej pracy. Niemniej Wielkopolanie uważali, że tylko wtedy walka o niepodległość ma sens. Uważali, że nie sztuką jest chwycić za broń – sztuką jest zrobić to w odpowiednim momencie.
MHP: Kiedy nadszedł ten moment w przypadku powstania wielkopolskiego?
Olaf Bergmann: O konieczności zorganizowania takiego zrywu pisali już pierwsi organicznicy, odkładając go na przyszłość. Z czasem sytuacja stawała się jednak coraz bardziej napięta – po zjednoczeniu Niemiec polityka antypolska Berlina mocno się nasiliła, przyspieszyła germanizacja. Zaborca coraz mocniej dawał odczuć Polakom, że są obywatelami drugiej kategorii, że nie mają szans na istotny awans społeczny czy zawodowy w Niemczech. To w naturalny sposób wywołało reakcję Polaków – początkowo głównie przez zrzeszanie się i działalność w różnych organizacjach patriotycznych, takich jak Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, kluby sportowe, kulturalne, pierwsze drużyny skautowe. Wszystkie one pielęgnowały poczucie polskości i przygotowywały grunt do zorganizowania powstania. W końcu nadszedł rok 1918 – osłabienie wszystkich trzech zaborców wojną. Lepszego momentu nie można było sobie wyobrazić.
MHP: Powstanie wybuchło dość spontanicznie, po przyjeździe Ignacego Jana Paderewskiego do Hotelu Bazar.
Olaf Bergmann: Tak. Wielkopolska pozostawała wówczas w stanie zawieszenia – Warszawa była już wyzwolona, pozostałe ziemie polskie stopniowo odzyskiwały wolność, a los tego regionu wciąż pozostawał niejasny. Niektórzy politycy czekali na postanowienia konferencji pokojowej i liczyli na działania Komitetu Narodowego Polskiego zdominowanego przez współpracowników Romana Dmowskiego. Inne środowiska, złożone głównie z młodych ludzi, paliły się do działania, chciały chwycić za broń. W Wielkopolsce wrzało. Wystarczyła iskra – tą był przyjazd Paderewskiego, nie tylko wielkiego patrioty ale też światowej gwiazdy muzycznej. To tylko wzmocniło entuzjazm i zachęciło młodych do działania.
MHP: Jak mieszkańcy Wielkopolski zareagowali na wybuch powstania? W końcu mieszkało tam również dużo ludności niemieckiej.
Olaf Bergmann: Niemcy, co oczywiste, nie popierali zrywu, zostali jednak zaskoczeni. Naturalnie, w tych miejscowościach, gdzie ludność niemiecka stanowiła większość, przeważnie na zachodnim pograniczu Wielkopolski powstańcom było znacznie trudniej przejąć kontrolę. Dobrym tego przykładem jest Leszno - powstańcom nie udało się go opanować, zostało przyłączone do Rzeczpospolitej dopiero decyzją traktatu wersalskiego.
Natomiast Polacy wieść o wybuchu powstania przyjęli w większości entuzjastycznie. Powiedzmy sobie szczerze – w większości do walki parli ludzie młodzi, którzy, abstrahując od wielkich marzeń o niepodległości, traktowali je w pewien sposób jako wielka przygodę bądź możliwość wykazania się. Wielu z nich było też weteranami I wojny światowej, co miało duże znaczenie dla przebiegu powstania.
MHP: Jedną z większych słabości polskich zrywów był fakt, że powstańcom nie udawało się zaangażować wszystkich grup społecznych, nie doceniali choćby roli chłopów. Jak wyglądało to w przypadku powstania wielkopolskiego?
Olaf Bergmann: Wzięły w nim udział w zasadzie wszystkie grupy społeczne – od ziemiaństwa, przez przemysłowców i drobnomieszczaństwo, po ludność chłopską, robotników rolnych i przemysłowych. W Wielkopolsce mniejszą wagę przywiązywano do pozycji społecznej niż do poczucia przynależności – co oczywiście było efektem pracy trzech czy czterech pokoleń uświadamiania społeczeństwa. Sto lat wcześniej takie powstanie nie miałoby sensu, bo ludność chłopska zareagowałaby na nie obojętnością. W 1918 roku powstanie w Wielkopolsce stało się czymś masowym. Z tego powodu nazywa się je czasem najbardziej demokratycznym z polskich powstań.
MHP: Jaką rolę w przygotowaniu do tego powstania miał Polski Sejm Dzielnicowy, który zebrał się w Poznaniu z początkiem grudnia 1918 roku?
Olaf Bergmann: To było coś absolutnie wyjątkowego. Decyzja o zwołaniu Sejmu zapadła w połowie listopada, zebrał się w Poznaniu na początku grudnia – w ciągu trzech tygodni przeprowadzono prowizoryczne wybory i wydelegowano przedstawicieli. Co ciekawe – ponad 30 proc. posłanek stanowiły kobiety, była to pierwsza taka ich aktywność po przyznaniu im praw wyborczych na ziemiach będących już pod kontrolą Warszawy lub Berlina.
Uchwały tego Sejmu miały duże znaczenie – domagał się on choćby przyłączenia ziem zachodnich – nie tylko Wielkopolski, ale i Śląska czy Pomorza – do II Rzeczpospolitej. Choć wymiernie nic ten apel za sobą nie pociągał, był to ważny sygnał dla aliantów, ale i dla Polaków mieszkających w pozostałych zaborach, że Polska faktycznie jest rzeczpospolitą, a jej obywatele mają poczucie ponadregionalnej jedności.
MHP: Na ile sukces powstania wielkopolskiego był wynikiem sprawności i organizacji Wielkopolan, a na ile splotem czynników międzynarodowych – takich jak osłabienie Niemiec czy cicha przychylność Francji?
Olaf Bergmann: Ważną rolę odegrało jedno i drugie. Nie bez znaczenia był fakt, że armia niemiecka była mocno osłabiona, więc nie mogła zareagować na wybuch powstania tak, jak uczyniłaby to kilka miesięcy wcześniej. Z czasem się to zmieniło: w styczniu oddziały niemieckie zmobilizowały się, sytuacja stała się poważna. Pomogła jednak sprawność Wielkopolan. Sam generał Józef Dowbor–Muśnicki, mimo że przysłany przez Piłsudskiego z byłego już zaboru rosyjskiego, okazał się świetnym organizatorem. Z formowanych ad hoc oddziałów powstańczych stworzył regularną Armię Wielkopolską, która już po zakończeniu powstania zasłużyła się m.in. w walkach Lwów czy o granicę wschodnią.
Do tego dochodziło wyszkolenie żołnierzy – znaczną ich część stanowili weterani I wojny światowej. Na tle Polaków z innych zaborów znajdowali się na wyższym poziomie cywilizacyjnym, nie mieli też problemów z obsługą nowoczesnej broni, będącej na stanie jednostek niemieckich. Problemem był z pewnością brak oficerów – nie licząc wyjątków, w armii niemieckiej Polacy raczej nie awansowali powyżej stopni podoficerskich. Tu jednak istotna okazała się pomoc oficerów przysłanych z Warszawy z generałem Dowborem-Muśnickim na czele.
MHP: Powstanie wielkopolskie często traktowane jest jako bez mała „poznańskie”. Nie ogranicza się jednak przecież do stolicy Wielkopolski, ani jeśli chodzi o obszar walk, ani o mobilizację Polaków?
Olaf Bergmann: Zdecydowanie nie. Owszem, do Poznania przyjechał Paderewski, tam wszystko się zaczęło – ale walki w mieście trwały kilka dni i zostało ono wyzwolone. Proces przejmowania władzy w Poznaniu zaczął się zresztą wcześniej, jeszcze przed wybuchem powstania, więc sprawa była o łatwiejsza. Najistotniejsze walki toczyły się w mniejszych miejscowościach wielkopolskich, w małych ojczyznach. Tam też formowano oddziały, które później ruszały na fronty powstańcze.
MHP: Jak zakończył się zryw?
Olaf Bergmann: Po początkowym zaskoczeniu spowodowanym zrywem na początku stycznia fronty uformowały się wzdłuż historycznych granic Wielkopolski i tam walki toczyły się oficjalnie do rozejmu w Trewirze – nieoficjalnie zaś potyczki trwały dalej. Momentem przełomowym, który definitywnie zakończył powstanie, był traktat wersalski. Podjęto wówczas decyzję o tym, że ziemie wyzwolone przez powstańców zostaną przyłączone do państwa polskiego – i tak też się stało.
MHP: Niektórzy mówią o przyłączeniu Wielkopolski do macierzy.
Olaf Bergmann: A my, Wielkopolanie, się z tego śmiejemy. Bo przecież patrząc na początki państwa polskiego, jego macierzą jest Poznań! Dlatego lepiej mówić o zjednoczeniu.
MHP: Na czym polega wyjątkowość tego powstania?
Olaf Bergmann: Przede wszystkim na szybkości działania, błyskawicznej organizacji nie tylko większych miast, ale i małych środowisk. W ciągu dwóch – trzech dni ich mieszkańcy potrafili zebrać się, utworzyć garnizon, zając ratusz i zdobyć władzę. Wszystko odbywało się niezwykle sprawnie. To też wynikało niewątpliwie z tego, że to społeczeństwo wielkopolskie było społeczeństwem obywatelskim – to jeden z najbardziej widocznych efektów pracy organicznej.
MHP: Jakie znaczenie dla odradzającej się Rzeczpospolitej miał sukces tego powstania?
Olaf Bergmann: Przede wszystkim zapoczątkował proces włączania Wielkopolski do II Rzeczpospolitej i unifikacji ziem polskich z różnych zaborów. On ciągnął się de facto przez całe dwudziestolecie międzywojenne, z różną intensywnością trwał 1939 roku. Ale ostatecznie się powiódł – to bez wątpienia jedno z największych osiągnięć II Rzeczpospolitej.
Wielkopolska była przede wszystkim niezniszczonym i cywilizacyjnie najlepiej rozwiniętym regionem II Rzeczpospolitej, co bardzo pomagało w jej odbudowie. Dla budowania jedności nie bez znaczenia był też fakt, że społeczeństwo wielkopolskie było stosunkowo jednolite narodowo. No i słynęło ze swojej pracowitości – już w publicystyce międzywojnia pisano często o wielkopolskiej zaradności, która wnosiła istotny wkład w rozwój całego kraju.
MHP: Jaka najważniejsza lekcja płynie z tego powstania?
Olaf Bergmann: Że możemy też zwyciężać, nie zawsze nasze zrywy muszą kończyć się klęską. A co z tym mocno związane – że cierpliwość popłaca i warto konsekwentnie dążyć do celu. To może nie tyle lekcja z samego powstania, ile z pracy organicznej, której było ono zwieńczeniem.
Rozmawiała Natalia Pochroń
Źródło: MHP