Jak powszechnie wiadomo, pierwsze częściowo wolne wybory odbyły się w dniach 4 i 18 czerwca 1989 r. Można jednak zaryzykować stwierdzenie, że de facto (poza nielicznymi wyjątkami) wybierano w nich jedynie przyszłych parlamentarzystów z obozu władzy.
Owszem, brała w nich udział również strona solidarnościowa, zrzeszona w komitetach obywatelskich. Jednak tak naprawdę – ze względu na plebiscytowy charakter tych wyborów – nominaci KO mieli w praktyce zapewnione miejsca w Sejmie i Senacie PRL.
Oczywiście nikt chyba wówczas tego nie przewidział, a sukces „drużyny Solidarności”/„drużyny Wałęsy” przerósł oczekiwania jej liderów. Jej reprezentantom już w pierwszej turze udało się zdobyć niemal wszystkie – możliwe do zyskania – miejsca w Sejmie, a także ponad 90 proc. miejsc w Senacie. W drugiej turze wywalczyli ostatnie brakujące miejsce w Sejmie, a także 7 z 8 w Senacie.
Jak powszechnie wiadomo, pierwsze częściowo wolne wybory odbyły się w dniach 4 i 18 czerwca 1989 r. Można jednak zaryzykować stwierdzenie, że de facto (poza nielicznymi wyjątkami) wybierano w nich jedynie przyszłych parlamentarzystów z obozu władzy.
W efekcie posłami zostało 161 kandydatów komitetów obywatelskich, a senatorami kolejnych 99. W wyborach przepadł tylko jeden przedstawiciel KO. Oznacza to de facto, że w ich przypadku od wyborów ważniejsza była nominacja na kandydata na posła/senatora, swoiste prawybory w „drużynie Wałęsy”. Te wyglądały zresztą w sposób zróżnicowany – od w pełni demokratycznych, po wyznaczanie w sposób kuluarowy, poza proceduralny.
Na wyłonienie swoich kandydatów strona solidarnościowa nie miała zresztą zbyt dużo czasu. Pod koniec marca 1989 r. przywódcy Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność” Lechu Wałęsie uzgodnili utworzenie regionalnych sztabów wyborczych, których zadaniem miało być m.in. wytypowanie kandydatów do parlamentu oraz sporządzenie regionalnych list do Sejmu i Senatu. Całość działań miał z kolei koordynować centralny sztab wyborczy, a akcję wyborczą firmować Komitet Obywatelski. Zadecydowano również, że nie należy dopuścić do tego, aby działacze „Solidarności” byli wysuwani przez inne organizacje lub, aby z ramienia związku kandydowały osoby niemające akceptacji KO i L. Wałęsy. Wstępnie opowiedziano się także za centralizacją w sprawie kandydatów na miejsca do obsadzenia, co oznaczało ustalenie jednej, popieranej w każdym okręgu listy.
W kwietniu z kolei formalną uchwałę w sprawie wyborów przyjęła Krajowa Komisja Wykonawcza NSZZ „Solidarność”. Zobligowała ona Komitet Obywatelski przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność” do „objęcia patronatu” nad kampanią wyborczą jako Komitet Obywatelski „Solidarność” i zaleciła regionalnym strukturom związku zorganizowanie (we współpracy z NSZZ Rolników Indywidualnych) wojewódzkich i regionalnych Komitetów Obywatelskich „Solidarność”, których zadaniem miało być „formowanie regionalnych list kandydatów”, wystawianie przedstawicieli do komisji wyborczych oraz prowadzenie kampanii wyborczej. Na podstawie tych zestawień regionalnych zbiorczą listę krajową miał z kolei opracować Komitet Obywatelski „Solidarność”.
Proces wyłaniania kandydatów na posłów i senatorów na szczeblu wojewódzkim najczęściej przebiegał w sposób demokratyczny. W większości komitetów obywatelskich odbywały się prawybory przeprowadzane według ustalonych uprzednio demokratycznych procedur i przyjętych regulaminów, a samo głosowanie niejednokrotnie miało charakter tajny i składało się z kilku tur.
Proces wyłaniania kandydatów na posłów i senatorów na szczeblu wojewódzkim najczęściej przebiegał w sposób demokratyczny. W większości komitetów obywatelskich odbywały się prawybory przeprowadzane według ustalonych uprzednio demokratycznych procedur i przyjętych regulaminów, a samo głosowanie niejednokrotnie miało charakter tajny i składało się z kilku tur, np. na przykład na Górnym Śląsku z trzech.
Zdarzało się również, że Komitety Obywatelskie wyznaczały własne kryteria, które powinni spełniać kandydaci na przyszłych parlamentarzystów, nieraz zresztą spore. Tak było np. w Bolesławcu, gdzie miejscowy KO 16 kwietnia 1989 r. zdecydował, że potencjalny kandydat (kandydatka): „1) Może, ale nie musi być członkiem +Solidarności+; bezpartyjny i bez przeszłości partyjnej. 2) Osoba otwarta na problemy innych ludzi, życzliwa i skłonna poświęcić im swoje umiejętności, czas i wiedzę. 3) Osoba o dużym poczuciu odpowiedzialności, o niezłomnej postawie trwania przy powszechnie uznanych za cenne wartościach. 4) Ktoś o zainteresowaniach szerszych niż zakreślone zawodem, zorientowany w podstawowych problemach miasta, Polski i świata. 5) Osoba mniej lub bardziej znana w środowisku i ceniona, z której postawą i poglądami mogą się utożsamiać nasze grupy społeczne. 6) Ktoś, kto głoszone ideały popiera czynem; kto podejmował lub sam uczestniczył w działaniach na rzecz ludzi +Solidarności+, wspólnoty parafialnej, środowiska zawodowego”. Jak przy tym dodawano: „Odstąpienie od jednego z wyżej podanych kryteriów musi być uzasadnione szczególną wagą pozostałych”.
Czasem jednak zdarzały się odstępstwa od demokratycznej zasady wyłaniania kandydatów. Tak było np. w Warszawie. Jak wspomina przewodniczący stołecznego Komitetu Obywatelskiego Jan Lityński: „Kandydatów na senatorów to już ja wybierałem. Głosowania żadnego nie było. Zwróciłem się do środowisk naukowych, do środowiska nauczycielskiego i do środowiska lekarskiego, żeby wyłonić tych kandydatów. Było dziewięciu kandydatów w dziewięciu dzielnicach Warszawy i trzech kandydatów zatwierdzonych przez to szerokie gremium Komitetu”.
Z drugiej strony dochodziło również do konfliktów związanych z równoległym tworzeniem Komitetów Obywatelskich przez skonfliktowane, zwalczające się środowiska i lokalne grupy solidarnościowego podziemia, tworzące czasem nawet trzy struktury komitetowe.
Z drugiej strony dochodziło również do konfliktów związanych z równoległym tworzeniem Komitetów Obywatelskich przez skonfliktowane, zwalczające się środowiska i lokalne grupy solidarnościowego podziemia, tworzące czasem nawet trzy struktury komitetowe. Do sporów w kwestii ich personalnego kształtu oraz list kandydatów do parlamentu doszło m.in. w Białymstoku, Bydgoszczy, Koninie, Łodzi, Płocku, Piotrkowie, Radomiu czy Suwałkach. Były one zazwyczaj rozstrzygane przez liderów Komitetu Obywatelskiego lub pozostałych członków zespołu ds. koordynacji listy kandydatów i ds. organizacji, który – podobnie jak zespół ds. koordynacji listy kandydatów – utworzono 8 kwietnia 1989 r.
Liderzy Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” próbowali wpływać na decyzje podejmowane w terenie, z różnym zresztą skutkiem. I tak np. w Białymstoku Jacek Kuroń, z którym konsultowano tamtejsze kandydatury na posłów i senatorów, zasugerował oddanie dwóch miejsc powstałemu tam w lutym 1989 r. Klubowi Białoruskiemu. Wywołało to jednak „ostry sprzeciw” lokalnych działaczy i w efekcie kandydaci białoruscy wystartowali z niezależnego Białoruskiego Komitetu Wyborczego.
Pewien – oczywiście nieformalny – wpływ na dobór kandydatów do parlamentu miał też Kościół, który mocno wspierał stronę solidarnościową w wyborach czerwcowych, często zresztą pełniąc funkcję mediatora w lokalnych sporach. Tak było np. w Skierniewicach, gdzie Kościół miał wręcz „utrącić” kandydaturę przedstawiciela NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” Edwarda Małeckiego.
Pewien – oczywiście nieformalny – wpływ na dobór kandydatów do parlamentu miał też Kościół, który mocno wspierał stronę solidarnościową w wyborach czerwcowych, często zresztą pełniąc funkcję mediatora w lokalnych sporach.
Kandydatów wyłonionych w terenie w zdecydowanej większości zatwierdzano na szczeblu centralnym – w ocenie np. Bronisława Geremka z warszawskiego nadania miało pochodzić jedynie 10–15% kandydatów. Decyzje negatywne należały do rzadkości. W stolicy odrzucono m.in. kandydaturę Eugeniusza Matyjasa, zgłoszoną przez Leszno. Byłemu przewodniczącemu Zarządu Regionu Leszczyńskiego i członkowi Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” z 1981 r. zarzucano „niesłuszne zachowanie czy postępowanie i występowanie w środkach masowego przekazu w początkach stanu wojennego, a także brak kontaktu i chęci współpracy z Krajową Komisją Wykonawczą”. Innym zdyskwalifikowanym przez Warszawę kandydatem był znany działacz katolicki Janusz Zabłocki, zgłoszony przez Wojewódzki Komitet Obywatelski w Suwałkach. Powodem takiej decyzji było – jak stwierdzono – „przeszłość i charakter zaangażowania politycznego pana Janusza Zabłockiego”.
Funkcjonowała również tzw. obywatelska lista krajowa. Znalazły się na niej znane osoby (przede wszystkim członkowie Komitetu Obywatelskiego) z Warszawy i innych dużych miast. Były one zgłaszane komitetom regionalnym i wojewódzkim, które miały wprowadzać je na swoje listy.
Funkcjonowała również tzw. obywatelska lista krajowa. Znalazły się na niej znane osoby (przede wszystkim członkowie Komitetu Obywatelskiego) z Warszawy i innych dużych miast. Były one zgłaszane komitetom regionalnym i wojewódzkim, które miały wprowadzać je na swoje listy. Powodowało to skrajne reakcje – od przyjmowania kandydatur ze stolicy bez dyskusji po zdecydowane ich odrzucenie. Czasem zresztą problemem nie był sam „desant” ze stolicy, ale kandydat. Przykładowo w województwie zielonogórskim chciano wystawić Bronisława Geremka w wyborach do Senatu, a gdy okazało się, że będzie on kandydować w innym województwie, proszono o „przydzielenie” Tadeusza Mazowieckiego. Stolica natomiast proponowała Sławomira Siwka. Ponieważ nie udało się uzgodnić nazwiska kandydata „z Warszawy”, ostatecznie zielonogórskie miało wyłącznie kandydatów lokalnych.
Listę kandydatów Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” ułożono w zasadzie już przed 20 kwietnia 1989 r. Od tej reguły zdarzały się jednak wyjątki. I tak np. w Koszalinie proces wyłaniania kandydatów zakończono 21 kwietnia, ale przegłosowana przez Wojewódzki Komitet Obywatelski lista wywołała konflikt z Międzyzakładowym Komitetem Organizacyjnym w Koszalinie i Tymczasowym Zarządem Regionu NSZZ „Solidarność” Koszalin – Słupsk. Nie pomogły interwencje ani KKW, ani też KO „Solidarność”. W tej sytuacji 22 kwietnia decyzję podjął osobiście Lech Wałęsa, który spotkał się z przedstawicielami zwaśnionych stron – w efekcie wycofano kandydaturę mecenasa Tadeusza de Virion.
Ostatnim krokiem było zatwierdzenie listy 150 kandydatów na posłów oraz 94 na senatorów przez Komitet Obywatelski w dniu 23 kwietnia (wyjątek stanowiły wojewódzkie KO w Skierniewicach i Nowym Sączu, które swych kandydatów miały przedstawić do 26 kwietnia). Trwało to zresztą kilka godzin, gdyż wiele szczegółów wymagało wyjaśnień – zwłaszcza że większość kandydatów stanowiły osoby znane jedynie w swoim regionie.
Ostatnim krokiem było zatwierdzenie listy 150 kandydatów na posłów oraz 94 na senatorów przez Komitet Obywatelski w dniu 23 kwietnia (wyjątek stanowiły wojewódzkie KO w Skierniewicach i Nowym Sączu, które swych kandydatów miały przedstawić do 26 kwietnia).
Na listach Komitetu Obywatelskiego zabrakło wielu znanych działaczy Solidarności. Niektórzy – jak Tadeusz Mazowiecki, Jan Olszewski czy Aleksander Hall – zrezygnowali w proteście przeciw odrzuceniu ich koncepcji poszerzenia zaplecza KO. Inni natomiast – Bogdan Borusewicz, Zbigniew Bujak czy Władysław Frasyniuk – uznali, przynajmniej oficjalnie, pracę w związku za ważniejszą niż w parlamencie. De facto przynajmniej część z nich nie chciała kandydować w obawie przed Lechem Wałęsą. Jak wspominał potem Bujak: „Nie kandydowałem ja, nie kandydował Władek Frasyniuk i oczywiście dzisiaj nie mam wątpliwości, że zrobiliśmy błąd, chociaż uważaliśmy wtedy, że nasza kalkulacja jest poprawna. O tym, że nie kandydujemy zdecydowaliśmy się w momencie, w którym także Lech Wałęsa powiedział: +Nie, ja nie kandyduję+. Uznaliśmy, że jeżeli Lech mówi, że nie kandyduje, tzn. że coś się kroi, nie wiemy jeszcze co, ale coś się kroi”.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: Muzeum Historii Polski