Wielu w Brukseli i gdzie indziej nie ma żadnej pamięci historycznej z okresu totalitaryzmu i systemu sądownictwa w tamtych czasach – mówi PAP premier Słowenii Janez Jansza, którego kraj sprawuje obecnie prezydencję w Radzie UE.
"Pokolenie, do którego należę, wie, jak wyglądało życie po pozbawionej wolności stronie żelaznej kurtyny. Większość kolegów, z którymi rozmawiam w UE, urodziła się w tradycyjnie demokratycznych krajach, dlatego trudno im zrozumieć, jak wyglądało to życie. Zajęło mi trochę czasu, aby wyjaśnić im, jak funkcjonował reżim komunistyczny w byłej Jugosławii i że wolność, demokracja i sprawiedliwe sądy nie powinny być brane za pewnik. Ludzie muszą o nie walczyć" - przekonuje szef rządu.
"Trudno im również zrozumieć, że trzydzieści lat po wprowadzeniu demokratycznych zmian pozostałości po byłym reżimie komunistycznym w Słowenii są bardzo żywe i rzeczywiste. Dlatego zawsze powtarzam, że każdego dnia należy walczyć o wolność i demokrację. Podobne doświadczenia mają też inni koledzy z krajów byłego bloku komunistycznego" - dodaje Jansza.
Zajęło mi trochę czasu, aby wyjaśnić, jak funkcjonował reżim komunistyczny w byłej Jugosławii i że wolność, demokracja i sprawiedliwe sądy nie powinny być brane za pewnik. Ludzie muszą o nie walczyć - stwierdza Jansza.
Zwraca uwagę, że wielu unijnych polityków nie ma żadnej pamięci historycznej z okresu totalitaryzmu i systemu sądownictwa w tamtych czasach.
"Ale to nie znaczy, że totalitaryzm nie istniał i że nie stoimy przed ważnymi konkretnymi wyzwaniami. Rezolucja 1096 przyjęta przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy wskazuje, że stare struktury i wzorce myślowe należy rozmontowywać i przezwyciężać. Wielu nie rozumie, a niektórzy wręcz nie widzą potrzeby zrozumienia historii, specyfiki kulturowej i politycznej krajów, które weszły do UE po 2004 roku. Uniemożliwia im to prawdziwe zrozumienie rzeczywistej sytuacji. Tego, czego potrzeba do przezwyciężenia totalitaryzmu i jakie są wyzwania, przed którymi stoimy" - ubolewa premier Słowenii.
"UE musi zrozumieć, że podejście polegające na stosowaniu jednej sztancy do wszystkich nie działa i nie może zadziałać. Mamy wspólny cel, ale drogi do niego muszą być różne, jeśli chcemy, aby wszyscy do niego dotarli, ponieważ punkty wyjścia są różne" - ocenia.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
asc/ kgod/