Historia amerykańskich bombowców to kolejny rozdział pięknej historii dwóch narodów przywiązanych do tych samych wartości – powiedział w Słuchowie (Pomorskie) podczas uroczystości odsłonięcia pomnika poświęconego zestrzelonym amerykańskim lotnikom prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki.
Instytut Pamięci Narodowej razem z Gminą Krokowa oraz Stowarzyszeniem Eksploracyjno-Edukacyjno-Historycznym „Białe Gwiazdy” podjął działania mające na celu upamiętnienie załóg dwóch bombowców B-17. tzw. Latających Fortec, będących częścią sił powietrznych 8 Armii Powietrznej USA, zestrzelonych 9 kwietnia 1944 roku nad lasami Choczewa.
„Historia dwóch amerykańskich bombowców i koniec ich misji na tych ziemiach jest kolejnym rozdziałem pięknej historii dwóch narodów przywiązanych do tych samych wartości, narodu polskiego i narodu amerykańskiego. Zawsze służą one wolności i demokracji, kochają swoją suwerenność i bardzo o nią dbają. Tej historii, która rozpoczęła się w końcówce XIX wieku, a jej symbolami jest dwóch naszych wspólnych ojców niepodległości, Kazimierz Pułaski i Tadeusz Kościuszko” – stwierdził Nawrocki.
Instytut Pamięci Narodowej razem z Gminą Krokowa oraz Stowarzyszeniem Eksploracyjno-Edukacyjno-Historycznym „Białe Gwiazdy” podjął działania mające na celu upamiętnienie załóg dwóch bombowców B-17. tzw. Latających Fortec, będących częścią sił powietrznych 8 Armii Powietrznej USA, zestrzelonych 9 kwietnia 1944 roku nad lasami Choczewa.
9 kwietnia 1944 roku prawie 150 bombowców 8. Armii Lotniczej zostało wysłanych w celu zbombardowania fabryk lotniczych firmy Focke-Wulf w Rumii i Malborku. 457 Grupa Bombowa straciła 3 samoloty, dwa zostały strącone na lasami Choczewa – „Chicken Ship” porucznika Amosa W. Sheparda i „Scarlet Harlot” porucznika Roberta K. Walkera.
Załogi liczyły po 10 osób, zginęło czterech żołnierzy. Z pierwszej życie stracił inżynier pokładowy sierżant Joseph E. Fasone, a z drugiej, poza dowódcą, boczny strzelec sierżant Kneeland I. Parshley oraz tylny strzelec sierżant Bruce L.Kustaborder.
„Misja dwóch samolotów skończyła się w tych lasach, a czterech nich nie wróciło do swojej ojczyzny, z której przylecieli, aby bronić naszej ojczyzny. Parshley zostawił nienarodzone dziecko. W zeszłym roku odwiedził to miejsce jego wnuk, a kiedy podszedł do tego pomnika, widziałem w jego oczach łzy. Dla amerykańskiego narodu takie gesty są bardzo ważne. Ważne jest również to, że dzisiaj Amerykanie stoją ramię w ramię z polskimi żołnierzami, aby na tych ziemiach już nigdy nie pojawiło się zło” – skomentował prezes Stowarzyszeniem Eksploracyjno-Edukacyjno-Historycznym „Białe Gwiazdy” Damian Drąszkiewicz.
Na uroczystości pojawili się również przedstawiciele rodziny członka załogi „Chicken Ship”, bocznego strzelca Arnolda E. Kauffmana, Boone i Robert.
„Amerykańscy lotnicy wypełnili swoją misję, podczas której czterech straciło życie za sprawę większą niż oni sami. Dzisiaj upamiętniamy ich poświęcenie i oddajemy im hołd. Zapłacili najwyższą cenę walcząc o wolność i prawo do godnego życia dla przyszłych pokoleń” – podkreślił przedstawiciel ambasady Stanów Zjednoczonych pułkownik Scott Wallace.
„Amerykańscy lotnicy wypełnili swoją misję, podczas której czterech straciło życie za sprawę większą niż oni sami. Dzisiaj upamiętniamy ich poświęcenie i oddajemy im hołd. Zapłacili najwyższą cenę walcząc o wolność i prawo do godnego życia dla przyszłych pokoleń” – podkreślił przedstawiciel ambasady Stanów Zjednoczonych pułkownik Scott Wallace.
Prezes IPN zaznaczył, że w czasie drugiej wojny światowej milion amerykańskich żołnierzy miało polskie pochodzenie.
„Od tych, którzy bronili Pearl Harbour, jak Kalinowski i Malinowski, po tych, którzy byli amerykańskimi asami lotnictwa, jak niezapomniany Gabby Gabreski, weteran drugiej wojny światowej i wojny w Korei. Wszyscy członkowie obu załóg służyli tym właśnie wartościom i walczyli ze złem, jakim był niemiecki narodowy socjalizm. Ten pomnik, który otwieramy, jest śladem pamięci, i to nie tylko o tych, którzy zginęli, ale także o tych, którzy skończyli w obozach jenieckich” - zauważył.
Nawrocki dodał, że Instytut Pamięci Narodowej ma wobec amerykańskich lotników jeszcze jeden obowiązek do spełnienia.
„Mottem IPN jest +zawsze wracamy po swoich+. Na całym świecie nasz instytut wraca po polskich bohaterów, wracają po nich także Amerykanie. Wspólnie musimy jeszcze odnaleźć porucznika Roberta Walkera, którego szczątki spoczywają gdzieś na tej ziemi. Dopiero wówczas będziemy przekonani, że wykonaliśmy swój obowiązek wobec pamięci” – podsumował.
„Mottem IPN jest +zawsze wracamy po swoich+. Na całym świecie nasz instytut wraca po polskich bohaterów, wracają po nich także Amerykanie. Wspólnie musimy jeszcze odnaleźć porucznika Roberta Walkera, którego szczątki spoczywają gdzieś na tej ziemi. Dopiero wówczas będziemy przekonani, że wykonaliśmy swój obowiązek wobec pamięci” – podsumował.
Ceremonia miała bogatą oprawę. Udział wzięła w niej Orkiestra Reprezentacyjna Marynarki Wojennej, która poza hymnami obu krajów odegrała też „Marsz lotników” oraz Kompania Reprezentacyjna Sił Powietrznych z Dęblina. Pojawili się również przedstawiciele grup rekonstrukcyjnych, a jednym z zaprezentowanym pojazdów był amerykański samochód pancerny M8 Greyhound.(PAP)
Autor: Marcin Domański
md/ dki/