W masowym grobie ofiar represji NKWD w Odessie jest wielu Polaków; zrobimy wszystko, by byli należycie pochowani - powiedziała PAP Switłana Zajcewa-Wełykodna, prezes Związku Polaków na Ukrainie Oddziału im. Adama Mickiewicza w Odessie.
Na terenie byłego obiektu specjalnego NKWD "Tatarka" w Odessie na południu Ukrainy od początku sierpnia badacze znaleźli 29 dołów, do których trafiały ofiary komunistycznego terroru lat 30. Instytut Pamięci Narodowej Ukrainy ocenił, że to jeden z największych masowych grobów w tym kraju.
Związek Polaków na Ukrainie Oddział im. Adama Mickiewicza w Odessie od lat zajmuje się tematem ofiar czystek stalinowskich w tym mieście. Jak wskazała rozmówczyni PAP, wśród członków i założycieli stowarzyszenia były dzieci osób represjonowanych, dlatego temat ten dotyczy organizacji bezpośrednio. "Niestety w ubiegłym roku odeszło wielu naszych seniorów, będących świadkami tej strasznej tragedii, która rozgrywała się tutaj w latach 1937-1938. Nagrywaliśmy ich wspomnienia, zapisywaliśmy, robiliśmy zdjęcia" - przekazała PAP.
Zajcewa-Wełykodna należy do powołanej wiosną grupy roboczej ds. poszukiwań i uporządkowania pochówków ofiar wojny i represji politycznych, znajdujących się w Odessie, w rejonie tzw. 6 km drogi owidiopolskiej. "Jesteśmy zaproszeni do tej grupy, ponieważ wśród ofiar represji było dużo Polaków. Trzeba zweryfikować wszystkie listy, dokumenty archiwalne, które na dzień dzisiejszy posiadamy" - wyjaśniła.
Szacujemy dziś - bez pewności - że liczba pogrzebanych tam Polaków to ponad dwa tysiące - dodała. "Nie możemy niestety powiedzieć, ile dokładnie było ofiar ze względu na to, że wiele dokumentów znajduje się w Rosji, wiele dokumentów jest też w archiwach, ale jeszcze nie zostało odnalezionych" - zauważyła.
MSZ Ukrainy zwróciło się do strony rosyjskiej o udostępnienie dokumentów dotyczących represji w Odessie - poinformowała prezes.
Ofiarami represji byli np. Polacy, których krewni mieszkali na terytorium Polski, a także ci, którzy chodzili do kościoła katolickiego i którzy bronili wiary. Rozmówczyni PAP przywołała historię duchownego, który po tym, jak zniszczono polski kościół św. Klemensa w Odessie, zapraszał wiernych do siebie do domu, gdzie wspólnie się modlono. Został za to rozstrzelany. Represjom poddano także dozorczynię świątyni.
Według szefowej organizacji o tym, że na terenie byłego obiektu specjalnego NKWD mogą być masowe pochówki, dotychczas "przeważnie wiedzieli Polacy". Jak podkreśliła, w latach 90. ludzie odczuwali wciąż lęk przed mówieniem prawdy. Temat pojawił się w opinii publicznej pod koniec lat 2000., kiedy też przeprowadzono tam ekshumację. Wtedy wśród szczątków znaleziono m.in. dokumenty świadczące o tym, że znajdują się tam zwłoki Polaka. Jego wnuk, Fiodor Bartkowski, postawił na miejscu krzyż pamięci.
Wiosną b.r. miasto obiegła informacja o tym, że na teren byłego obiektu specjalnego NKWD ma być przeniesiony kompleks garaży. "W marcu, kiedy był dla nas najtrudniejszy moment, kiedy trzeba było udowodnić wszystkim, że to nie jest miejsce do przenoszenia garaży, pojechaliśmy tam razem z przedstawicielem Instytutu Pamięci Narodowej Ukrainy i wspólnie z nim pomodliliśmy się" - dodała rozmówczyni PAP.
Tzw. 6 km drogi owidiopolskiej to wysypisko śmieci, ciała ofiar przysypywano odpadami. "Nie możemy pozwolić, by nasi przodkowie tam zostali. Muszą być pochowani zgodnie z naszą wiarą, naszymi tradycjami. I powinniśmy zrobić wszystko, by zostali pochowani" - zaznaczyła. Poinformowała też, ze władze miejskie wyznaczyły już miejsce pod ich pochówek na cmentarzu zachodnim w Odessie.
Zajcewa-Wełykodna przypomniała, że podczas niedawnego spotkania w Karpaczu temat prac poszukiwawczych w Odessie poruszył z premierem Ukrainy Denysem Szmyhalem szef polskiego rządu Mateusz Morawiecki.
"To bardzo ważny temat, którego nie możemy odpuszczać, który powinien mieć swoje zakończenie poprzez to, że oddamy hołd wszystkim, którzy zostali zabici tylko za to, że mieli w swoich dokumentach napis +Polak+" - podsumowała rozmówczyni PAP.
Z Kijowa Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ jar/