Większość biskupów miała krytyczny stosunek wobec kapelana Solidarności. Dopiero zamordowanie ks. Jerzego Popiełuszki stało się punktem zwrotnym w ich myśleniu o relacjach z władzą - powiedział PAP historyk z UKSW prof. Antoni Dudek.
1 maja obchodzony jest od 1890 r. jako Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy na pamiątkę brutalnie stłumionego przez policję strajku robotników w Chicago w 1886 r. W czasach PRL Święto Pracy było świętem państwowym. Kościół katolicki z kolei chciał nadać mu także znaczenie religijne, dlatego papież Pius XII w 1955 r. ustanowił 1 maja świętem św. Józefa patrona robotników. W ten sposób Kościół katolicki zwrócił uwagę na ludzką pracę, zarówno w aspekcie wartości chrześcijańskich, jak i społecznych, ogólnoludzkich i narodowych.
Najbardziej znanym w Polsce kapelanem ludzi pracy był ks. Jerzy Popiełuszko - zamordowany 40 lat temu, 19 października 1984 r. przez funkcjonariuszy SB. „Przełomem w jego życiu było wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. oraz delegalizacja Solidarności. Znalazł się w wąskim gronie kilkudziesięciu księży, którzy bardzo mocno opowiedzieli się po stronie Solidarności i na różne sposoby wspierali opozycję. W tym gronie ks. Popiełuszko okazał się najlepszym kaznodzieją a odprawiane przez niego msze za ojczyznę bardzo szybko stały się na tyle popularne, że nie tylko tłumy przychodziły do kościoła na warszawskim Żoliborzu, ale zaczęli zapraszać go także inni duchowni w kraju sympatyzujący z opozycją” - powiedział PAP historyk i politolog prof. Antoni Dudek.
Ks. Popiełuszko wielokrotnie wstawiał się za pokrzywdzonymi i prześladowanymi przez władzę PRL, podkreślając, że „Kościół nie może patrzeć obojętnie na zło i krzywdę ludzką”. Duchowny przekonywał, „naród nie zasługuje na to, by wiele jego najlepszych synów i córek przebywało w obozach i więzieniach. Nie zasługuje, by była poniewierana i bita młodzież, by miały miejsce kainowe zbrodnie”.
„Postawa kapelana Solidarności stało się solą w oczach władz. Nikt inny nie ośmielił się bowiem tak otwarcie rzucać wzywanie rządzącym” - zauważył prof. Dudek. Powiedział, że to „zaowocowało systematycznym inwigilowaniem ks. Popiełuszki i nękaniem przez SB i MO”. „Komuniści żądali od władz kościelnych, aby uciszyć niewygodnego księdza” – dodał.
Prof. Dudek przyznał, że stosunek hierarchii Kościoła katolickiego wobec ks. Popiełuszki był zróżnicowany. „Większość biskupów w Polsce miała krytyczny stosunek do kapelana Solidarności oraz innych księży, którzy angażowali się po stronie opozycji” – powiedział historyk. Zwrócił uwagę, że w latach 80. władze PRL wycofały się prawie całkowicie z polityki represji wobec Kościoła katolickiego, oczekując w zamian, że to „hierarchia kościelna będzie pacyfikowała nastroje wśród duchowieństwa i wiernych”. „Większość duchownych była zadowolona, że np. ruszyło na wielką skalę budownictwo sakralne, Kościół katolicki otrzymywał zgody na wydawanie czasopism czy na transmisje mszy św. w radiu. Natomiast żądania opozycji uznawali za nierealistyczne, więc jak oceniali - nie ma sensu ich popierać szkodząc tym samym Kościołowi” – powiedział prof. Dudek.
„Skrzydło prosolidarnościowe tworzyło w Episkopacie trzech hierarchów: metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski, metropolita wrocławski abp Henryk Gulbinowicz i ówczesny metropolita przemyski abp Ignacy Tokarczuk, z których ten ostatni był najbardziej wrogi wobec władz. Uważali, że Kościół w dialogu z rządem RP powinien stawiać dużo mocniej kwestię łamania praw człowieka oraz angażować się we wspieranie osób represjonowanych” – powiedział historyk.
Prof. Dudek zwrócił uwagę, że reszta biskupów popierała linię polityczną prymasa Józefa Glempa, zgodnie z którą Kościół nie powinien angażować się zbyt mocno w spór z władzą. „Nie oznacza to, że od razu ma on popierać władzę, ale powinien być neutralny, za co należy wystawiać jej co jakiś czas rachunek w postaci np. kolejnych wniosków o zgodę na budowę świątyń czy innych ważnych dla instytucji Kościoła przedsięwzięć” - wyjaśnił.
Zastrzegł, że mimo braku poparcia dla działań ks. Jerzego nie zastosowano wobec niego żadnych kar kościelnych.
„Co prawda prymas Glemp wywierał presję na Popiełuszkę, wzywając go kilkukrotnie na rozmowy do kurii na Miodową w Warszawie w czasie których próbował mu wyperswadować msze za ojczyznę. Nie zdecydował się jednak wysłać go do jakiejś podradomskiej wsi co osłabiłoby oddziaływanie duchownego, jak zrobił to chociażby kard. Franciszek Macharski z ks. Kazimierzem Jancarzem, kapelanem `Solidarności`, przenosząc go wsi Mistrzejowice” – zwrócił uwagę prof. Dudek. „Nie nakazał mu również wyjazdu do Rzymu, tylko proponowano tam studia, a co za tym idzie karierę w strukturach kościelnych” – dodał.
Jego kazania odbijały się sporym rezonansem w tej części społeczności katolickiej, która była przywiązana do `Solidarności`. Dotyczyło to zwłaszcza mieszkańców wielkich miast
Do tej kwestii kard. Glemp odniósł się w czerwcu 2010 r. przed beatyfikacją ks. Jerzego, wyznając w mediach, że osobiście nie mógł Popiełuszce nakazać wyjazdu z kraju, bo jak stwierdził – „spadłoby to nie tylko na mnie, ale na cały Kościół warszawski, że współpracuje z władzami i odsuwam niewygodnych księży”.
Prof. Dudek przyznał, że dużo łatwiej byłoby prymasowi uciszyć ks. Popiełuszkę, gdyby nie stała za nim grupa świeckich ze środowiska Solidarności hutniczej.
Historyk powiedział, że granice popularności ks. Popiełuszki wśród Polaków wyznaczało poparcie dla Solidarności. „Jego kazania odbijały się sporym rezonansem w tej części społeczności katolickiej, która była przywiązana do `Solidarności`. Dotyczyło to zwłaszcza mieszkańców wielkich miast. Owszem `Solidarność` miała zwolenników na wsi, ale po wprowadzeniu stanu wojennego jej struktury podziemne przetrwały przeważnie w większych miastach, gdzie ks. Popiełuszko był zresztą zapraszany na msze za ojczyznę” – powiedział prof. Dudek.
Zastrzegł, że również nie wszyscy katolicy sympatyzowali z kapelanem Solidarności. „Część wiernych uważała, że za bardzo miesza się do polityki, a to nie jest zadaniem kapłana. Oznacza to, że kard. Glemp miał za sobą grupę wiernych” – zauważył politolog.
Prof. Dudek przyznał, że morderstwo ks. Popiełuszki 19 października 1984 r. było dużym wstrząsem zarówno dla Kościoła katolickiego w Polsce, jak i dla całego społeczeństwa. „Wielu uświadomiło sobie, że władza jest bezwzględna. Znane są przypadki hierarchów, którzy po informacji o śmierci kapelana `Solidarności` zrezygnowali ze współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa” – powiedział historyk. Zaznaczył, że od tego momentu strona kościelna „utwardziła swoje stanowisko w negocjacjach z rządem”.
W tzw. procesie toruńskim w 1985 r. osądzono funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, sprawców porwania i zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki. Grzegorz Piotrowski został skazany na 25 lat więzienia, Leszek Pękala na 15 lat i Waldemar Chmielewski na 14 lat, a wiceszef Departamentu IV MSW płk Adam Pietruszka usłyszał zaś wyrok 25 lat za podżeganie do zabójstwa.
W ocenie prof. Dudka ks. Jerzy był inspiracją zwłaszcza dla młodych księży. „Wielu z nich wspierało opozycję, co można było zauważyć zwłaszcza w 1989 r., kiedy pomagali działaczom `Solidarności` prowadzić kampanię przed czerwcowymi wyborami, udostępniając im na przykład pomieszczenia na plebaniach, informując, kto na terenie ich parafii mógłby zaangażować się w lokalnych komitetach obywatelskich”
„Mimo że bezpośredni sprawcy morderstwa zostali skazani, to jednak sam proces został wykorzystany propagandowo przez władze PRL przeciwko Kościołowi katolickiemu. Część biskupów wyrażała wówczas sprzeciw wobec wypowiedzi oskarżonych, uznając, że Kościół został potraktowany jako współwinny morderstwa ks. Popiełuszki” – przypomniał historyk.
W ocenie prof. Dudka ks. Jerzy był inspiracją zwłaszcza dla młodych księży. „Wielu z nich wspierało opozycję, co można było zauważyć zwłaszcza w 1989 r., kiedy pomagali działaczom `Solidarności` prowadzić kampanię przed czerwcowymi wyborami, udostępniając im na przykład pomieszczenia na plebaniach, informując, kto na terenie ich parafii mógłby zaangażować się w lokalnych komitetach obywatelskich” – powiedział historyk.
W milenijnym 2000 r., podczas publicznego rachunku sumienia kardynał Glemp przyznał, że nie zdołał ocalić życia księdza Jerzego. „Pozostaje na moim sumieniu ciężar, że nie zdołałem ocalić życia księdza Jerzego Popiełuszki, mimo wysiłków podejmowanych w tym kierunku” – powiedział hierarcha.
Do zarzutów, że wywierał naciski na ks. Jerzego, by ten więcej czasu poświęcał zwyczajnej pracy duszpasterskiej, kardynał odniósł się w 2010 r. w wywiadzie dla PAP przed beatyfikacją kapelana Solidarności. „Były to takie rozmowy, jakie prowadzi biskup z kapłanami, tzn. były bardzo przyjazne, ale i bywały z mojej strony domagające się, żeby nie wybijał się ponad innych. Posądzano go, że jest bardzo popularny i w tę popularność wierzy. I przypominałem mu o tym, co dla niego było bardzo przykre, co znalazło odzwierciedlenie w jego zapiskach. Ale z mojej strony była to przede wszystkim chęć ocalenia go, wyrwania go z tego trendu, który wynosił go wysoko, jednak z tego wysoka można było spaść” - wspominał kard. Glemp.
Papież Benedykt XVI 6 czerwca 2010 r. zaliczył ks. Jerzego Popiełuszkę do grona błogosławionych, a papież Franciszek w 2014 r. ustanowił go patronem Solidarności.
Głównym miejscem kultu duszpasterza ludzi pracy jest warszawska parafia św. Stanisława Kostki. Od 1984 r. grób męczennika odwiedziło ponad 23 mln wiernych, w tym kardynałowie, biskupi, prezydenci i przedstawiciele świata kultury. (PAP)
Autor: Magdalena Gronek
mgw/ ral/ mow/