Obława augustowska była największą zbrodnią popełnioną na Polakach po wojnie. Nie staniemy się normalnym społeczeństwem należącym do kultury Zachodu, jeśli nie nauczymy się mówić o tych zbrodniach – mówi PAP dyrektor Instytutu Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego prof. Magdalena Gawin.
"W lipcu 1945 r. NKWD aresztowało ok. siedmiu tysięcy mieszkańców Augustowa i okolic. Co najmniej 600 osób zamordowano i do dziś nie znamy miejsc ich pochówku. Prawdopodobnie znajdują się one na terenie Białorusi, lecz strona białoruska nie chce współpracować w wyjaśnieniu okoliczności zbrodni sprzed 78 lat. Od 8 lipca Instytut Pileckiego będzie upamiętniał w Augustowie ofiary obławy. Zapraszamy wszystkich na koncert 8 lipca, który otworzy tegoroczne obchody" - powiedziała PAP prof. Magdalena Gawin.
"W kolejnych dniach odbędą się liczne wydarzenia kulturalne m.in. na Rynku Zygmunta Augusta. Chcemy, by brały w nich udział wszystkie pokolenia, przewidzieliśmy więc także gry miejskie dla dzieci i młodzieży. Kulminacja obchodów odbędzie się 12 lipca. W Domu Turka przy ul. 3 Maja 16 odsłonimy piękną instalację artystyczną - Mur Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej, następnie odbędzie się msza święta i apel pamięci, na którym zostaną odczytane nazwiska ofiar. Po raz pierwszy odbędzie się to właśnie w tym miejscu" - wskazała.
"Dom Turka zajmuje szczególne miejsce w historii Augustowa. Przed wojną była to zwykła, niepozorna kamienica, jakich wiele w całej Polsce. Na parterze mieściły się sklepy i zakłady usługowe - fryzjer, fotograf i cukiernia. W czasie II wojny światowej zajmowali ją od początku 1940 do czerwca 1941 i ponownie w 1944 r. Sowieci, którzy zorganizowali tam lokalną siedzibę NKWD i kontrwywiadu Smiersz. Po sowieckich okupantach na początku 1945 r. Dom Turka przejęli rodzimi komuniści - Urząd Bezpieczeństwa Publicznego" - dodała.
Prof. Gawin podkreśliła, że podczas badań konserwatorskich na ścianach w piwnicach budynku odkryto ponad 80 napisów wykonanych przez więzionych tam Polaków.
"Napisy są wstrząsające: +Boże dopomóż!+, +Trzymają mnie tu+. Są też nazwiska, które nie figurują w spisie ofiar. Z innych możemy odczytać daty aresztowania lub liczbę dni lub tygodni mijających od uwięzienia" - wyjaśniła.
Po upadku komunizmu kamienica została odzyskana przez prawowitych właścicieli. Po latach milczenia o zbrodni z lipca 1945 r. społeczeństwo Augustowa chciało upamiętnienia jej ofiar.
"Muzeum Obławy Augustowskiej powstaje szybko dzięki ciężkiej pracy i ogromnemu zaangażowaniu wielu osób, którym pragnę teraz podziękować. Dziękuję także muzykom, którzy nagrali album +Lipcowi+. Jesteśmy historykami i mówimy tylko o suchych historycznych faktach. Natomiast artyści potrafią przypomnieć obławę augustowską, trafiając do wyobraźni słuchaczy przez emocje. Dlatego są nam tak bardzo potrzebni" - wyjaśniła.
"Premier Morawiecki zdecydował, że powinno tam powstać Muzeum Obławy Augustowskiej. Później nastąpił splot wielu okoliczności. Właściciel budynku nie stosował się do zaleceń konserwatorskich, a obiekt stawał się coraz bardziej zaniedbany. Po roku negocjacji Instytut Pileckiego zakupił Dom Turka i to był przełomowy moment dla powstania tam muzeum. Chcieliśmy, by powstało ono właśnie tam, w autentycznym miejscu, bo dom przy 3 Maja 16 to świadek historii. Chcieliśmy pokazać ludziom wnętrza, gdzie NKWD katowało zatrzymanych, napisy na ścianach cel - wstrząsające świadectwo sowieckich zbrodni" - podkreśliła prof. Gawin.
"Miałam obawy przed tworzeniem nowego muzeum, bo przecież instytut ma siedzibę w Warszawie, Augustów leży 250 km dalej. Jak temu podołamy? Byłam jednak pewna, że muzeum powstać musi. Bo sowieckie, a dziś rosyjskie zbrodnie łączą dwa elementy: pozostają zwykle nieukarane i niepamiętane, bo Rosja, a wcześniej ZSRS, zawsze kradnie pamięć o ofiarach, wyrzuca je z pamięci, skazuje na zapomnienie i przemilczenie. Nie staniemy się normalnym społeczeństwem należącym do kultury Zachodu, jeśli nie nauczymy się mówić o tych zbrodniach" – oceniła.
"Muzeum Obławy Augustowskiej powstaje szybko dzięki ciężkiej pracy i ogromnemu zaangażowaniu wielu osób, którym pragnę teraz podziękować. Dziękuję także muzykom, którzy nagrali album +Lipcowi+. Jesteśmy historykami i mówimy tylko o suchych historycznych faktach. Natomiast artyści potrafią przypomnieć obławę augustowską, trafiając do wyobraźni słuchaczy przez emocje. Dlatego są nam tak bardzo potrzebni" - wyjaśniła.
We wtorek w Warszawie zaprezentowano album "Lipcowi" grupy Żurkowski, nawiązujący do losów ofiar obławy. Płyta powstała we współpracy muzyków z Instytutem Pileckiego. Znalazło się tam dziesięć utworów w wykonaniu Łukasza Żurkowskiego, Oleny Yanchuk, Any Andrzejewskiej, Pawła Swiernalisa i Roberta Cichego. Autorką tekstów jest Aleksandra Górecka, która inspirację znalazła w autentycznych relacjach świadków oraz rodzin aresztowanych i zamordowanych przez NKWD w lipcu 1945 r.
Prof. Gawin przypomniała, że badania zlecone przez Instytut Pileckiego wykazały, iż największą wiedzę o obławie augustowskiej mają ludzie w wieku 18-24 lata oraz najstarsi (65 plus). "Pierwszym etapem było uchwalenie przez Sejm 12 lipca Dniem Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej. Niektórzy posłowie byli przeciwni, by z +lokalnego wydarzenia+ według nich robić narodowy dzień pamięci. To jest to właśnie nieporozumienie, bo przecież Powstanie Warszawskie rozgrywało się tylko w Warszawie, a przecież nikt nie twierdzi, że to tylko +lokalne wydarzenie+. Według badań o obławie wie ok. 25 proc. Polaków. Skala tej zbrodni wykracza poza lokalny wymiar, jest porażająca. To część zbiorowej, ogólnopolskiej pamięci. I naszej wspólnej, polskiej tożsamości" - zaznaczyła.
12 lipca 1945 r. oddziały NKWD i sowieckiego kontrwywiadu Smiersz rozpoczęły na Suwalszczyźnie operację zwaną obecnie obławą augustowską - aresztowano ok. siedmiu tys. osób, co najmniej 592 żołnierzy podziemia niepodległościowego poniosło śmierć, lecz historycy nie wykluczają, że liczba ofiar może być wyższa.
W trakcie śledztwa Instytutu Pamięci Narodowej ustalono, że w lipcu 1945 r. zamordowano co najmniej 600 osób zatrzymanych w powiatach augustowskim, suwalskim i sokólskim. Zatrzymali ich żołnierze sowieckiego Kontrwywiadu Wojskowego Smiersz III Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej przy współudziale funkcjonariuszy polskich organów Bezpieczeństwa Publicznego i Milicji Obywatelskiej, a także żołnierzy I Armii Wojska Polskiego.
Mimo upływu 78 lat nie udało się zlokalizować grobów ofiar zbrodni. W ramach śledztwa IPN biegli z zakresu kartografii, którzy analizowali zdjęcia lotnicze, wskazali ponad 60 miejsc na terenie obecnej Białorusi, głównie w okolicach Kalet, które mogą być jamami grobowymi. Białoruś odmówiła pomocy prawnej. Prace sondażowe we wskazanych miejscach po polskiej stronie granicy nie przyniosły jednoznacznego rezultatu. (PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ skp/