Śmierć królowej Elżbiety i całe jej panowanie przypomina o tym, czym jest historia – że jest trwaniem i zmianą jednocześnie – mówi PAP historyk prof. Andrzej Nowak z Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Akademii Nauk.
W rozmowie z PAP prof. Andrzej Nowak podkreślił, że "śmierć królowej Elżbiety i całe jej panowanie przypomina o tym, czym jest historia – że jest trwaniem i zmianą jednocześnie". "Żaden inny człowiek w ciągu ostatnich stu lat, jak sądzę, nie symbolizował bardziej trwania niż właśnie postać Elżbiety z rodu Windsorów" - powiedział.
"To truizm historyczny, ale trzeba przypomnieć, że pierwsze swoje wystąpienie wysłuchane przez miliony poddanych jeszcze wtedy jej ojca wygłosiła w czasie II wojny światowej, dodając ducha swoim współobywatelom, służąc zresztą wtedy jako kierowca ciężarówki wojskowej w ramach Auxiliary Territorial Service (Pomocnicza Służba Terytorialna)" – zaznaczył badacz.
Historyk przypomniał, że "ta władczyni przez siedemdziesiąt lat nie rządziła, ale panowała nad Zjednoczonym Królestwem". "To truizm historyczny, ale trzeba przypomnieć, że pierwsze swoje wystąpienie wysłuchane przez miliony poddanych jeszcze wtedy jej ojca wygłosiła w czasie II wojny światowej, dodając ducha swoim współobywatelom, służąc zresztą wtedy jako kierowca ciężarówki wojskowej w ramach Auxiliary Territorial Service (Pomocnicza Służba Terytorialna)" – zaznaczył badacz.
"Jej pierwszym premierem jako królowej był Winston Churchill, który przecież zaczynał swoją karierę polityczną w XIX wieku. Ostatnim, piętnastym premierem, stała się pani Liz Truss, przyjęta przez królową dwa dni przed jej śmiercią w Balmoral" – mówił prof. Nowak. Historyk podkreślił, że "ciągłość służby trwała nie siedemdziesiąt lat, czyli tyle, ile trwało jej panowanie, ale tyle, ile trwała jej rola przyjęta świadomie od momentu, kiedy stała się oficjalną następczynią tronu, tzn. z chwilą koronacji swojego ojca". "To była służba, która trwała osiemdziesiąt lat" – dodał historyk. "Wyobraźmy sobie kogoś, kto osiemdziesiąt lat pełni z niezwykłą sumiennością służbę – swojemu narodowi i Bogu. Te słowa – które brzmią bardzo patetycznie, są niedzisiejsze – były traktowane przez Elżbietę w sposób najzupełniej dosłowny, świadomy, poważny, po prostu budzący respekt, a nie śmiech, jak to często bywa, kiedy szydzi się ze wszystkiego dzisiaj" – zwrócił uwagę prof. Nowak. Zdaniem badacza ten respekt wynikał z tego, że "co prawda rzadko królowa używała wielkich słów, natomiast służyła wielkim sprawom w sposób codzienny, wytrwały, przypominając o wartości idei służby właśnie, poświęcenia dla pewnej wspólnoty, w tym przypadku brytyjskiej". "To jest niezwykły symbol z tego punktu widzenia, niezwykle budujący" – wskazał historyk.
W rozmowie z PAP prof. Nowak odniósł się do popularnego serialu "The Crown". "Jest tam jak najbardziej prawdziwa scena z życia codziennego królowej. Kiedy była jeszcze dziewczyną, młodą kobietą, każdy dzień kończyła po prostu pacierzem odmawianym na kolanach w koszuli nocnej w swoim pokoju przed obrazem" - powiedział. "To właśnie przypomnienie takiej codziennej duchowości, która daje siłę w życiu do pełnienia obowiązków matki, głowy rodziny w pewnym sensie i głowy państwa, jest czymś wartym zaznaczenia w dzisiejszym świecie, który szydzi z religii. Bez religii nie byłoby tej królowej" – ocenił prof. Nowak.
"Może warto sobie uświadomić, to że królowa traktowała swoje panowanie, a raczej swoje królestwo jako sakrament – przyjęła taki sakrament z chwilą koronacji – i traktowała to właśnie jako najdosłowniej święty obowiązek, to znaczy taki, od którego nie ma odstępstwa, nie ma emerytury" – zwrócił uwagę historyk.
"Może warto sobie uświadomić, to że królowa traktowała swoje panowanie, a raczej swoje królestwo jako sakrament – przyjęła taki sakrament z chwilą koronacji – i traktowała to właśnie jako najdosłowniej święty obowiązek, to znaczy taki, od którego nie ma odstępstwa, nie ma emerytury" – zwrócił uwagę historyk. "Może to trochę zuchwałe porównanie, ale myślałem o tym z pewnym zawstydzeniem, że znalazł się papież, który uznał, że może przejść na emeryturę, nie traktując widocznie tej misji, tego sakramentu papiestwa, biskupstwa Rzymu jako nieodwołalnego" - powiedział prof. Nowak. "Królowa do końca, jak widać, do ostatniego niemal dnia swojego bardzo długiego życia, nie odstąpiła od tej służby. To jest niesłychanie budujący przykład" - zaznaczył.
Wyjaśnił, że jest on "budujący nie tylko przez pryzmat tych wielkich służb, wielkich idei, wspólnoty narodowej, politycznej, religijnej, bo przecież była głową Kościoła anglikańskiego i to także była misja, którą pełniła z pełną świadomością i odpowiedzialnością". "Ta misja, którą pełniła tak długo królowa, dodawała chyba także otuchy ludziom starszym, tak bym to określił. Bo przecież, jeżeli ktoś potrafi służyć efektywnie innym w wieku lat siedemdziesięciu, osiemdziesięciu, w końcu dziewięćdziesięciu czy dziewięćdziesięciu pięciu, to jest w tym jakieś przesłanie, że człowiek stary może być pożyteczny, że nie jest odpadem cywilizacji wyłącznie ludzi młodych, pysznych, wysportowanych, ale właśnie ta dojrzałość, mądrość może się przydawać ludziom młodszym" – mówił historyk.
"Niewątpliwie taką rolę Elżbieta odgrywała i te słowa brzmią strasznie banalnie dzisiaj, ale właśnie w tej roli będzie jej ogromnie brakowało, bo nikogo takiego nie ma już w tej chwili" – podsumował prof. Nowak.
Królowa Elżbieta II zmarła w czwartek w wieku 96 lat. Na tronie zasiadała od 1952 r. - dłużej niż jakikolwiek brytyjski monarcha w historii.
Tron przejął najstarszy syn królowej, książę Karol. Będzie nosił imię Karol III - potwierdził w czwartek dwór królewski.(PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska
akr/ skp/