Amerykanie nie toczą wojny z narodem rosyjskim, ale z Władimirem Putinem – mówi PAP prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Ocenia, że w przemówieniu Bidena jasno wybrzmiało to, iż nie będzie już rozmowy z prezydentem Rosji, który został „niemal wykluczony z ludzkości”.
"Ta wizyta, jej przebieg i zakończenie zasługują zdecydowanie na pochwałę. Szczególnie sam przebieg był interesujący, w zaskakującej mierze spontaniczny — zupełnie inny od wszystkich wizyt prezydenckich, które obserwowałem albo i organizowałem, bo i takie były. Biden zatrzymywał się, rozmawiał z ludźmi. To normalnych ludzi chwyta za serce, bo on nie był tutaj tylko dla wylansowanych, cynicznych komentatorów, ale dla ludzi, którzy go oglądali, którzy w tym uczestniczyli. To jest naprawdę ciepły człowiek. Mam inne zastrzeżenia, ale to ciepły człowiek" - powiedział w rozmowie z PAP prof. Lewicki.
Odnosząc się do wieńczącego wizytę przemówienia prezydenta USA — ekspert stwierdził, że negatywne komentarze, które się pojawiają, to dowód na "potworną zaściankowość niektórych ludzi".
"Gdy Woodrow Wilson prosił kongres o wypowiedzenie wojny Niemcom w trakcie I wojny światowej, to powiedział bardzo wyraźnie: nie toczymy sporów z narodem niemieckim. Biden powtórzył to w trochę innej formie. Bo Amerykanie nie toczą wojny z narodem rosyjskim, nawet jej nie toczą z Kremlem, ale z Putinem, który jest rzeźnikiem, kłamcą i obrzydliwcem i który musi odejść. To było naprawdę staranne, ważne przemówienie. Trochę zabrakło pewnego motywu, hasła, czegoś, co byłoby nośne na czołówkę gazety. Tego zabrakło. On użył cudzych haseł — Jana Pawła II, Ronalda Reagana, czy Johna F. Kennedy'ego, ale swojego nie wymyślił. Szkoda, ale była to i tak bardzo cenna wizyta, zupełnie inna od poprzednich, bo mamy wojnę, a nie tylko nasze problemy" - podkreślił Lewicki.
"On wygłosił bardzo ważne i istotne przemówienie dla Europy i dla Kremla. To dwaj różni adresaci. A wielu spodziewało się, że jak do Polski przyjeżdża prezydent USA, to musi mówić o Polsce, żołnierzach, stałej bazie. On przyjechał do Europy i na zakończenie tej podróży wygłosił bardzo intensywne, bardzo dobre przemówienie, które miało przemówić do obywateli państw europejskich, a przez nich do przywódców. Czy mu się to uda, to inna sprawa, ale zabawne jest sądzenie, że prezydent amerykański po to przyjeżdża do Polski — w takiej sytuacji, jaka jest - aby zajmować się tylko naszymi problemami" - ocenił.
Prof. Lewicki zwrócił uwagę na fragment przemówienia, który nie odbił się jeszcze szerszym echem.
"Gdy Woodrow Wilson prosił kongres o wypowiedzenie wojny Niemcom w trakcie I wojny światowej, to powiedział bardzo wyraźnie: nie toczymy sporów z narodem niemieckim. Biden powtórzył to w trochę innej formie. Bo Amerykanie nie toczą wojny z narodem rosyjskim, nawet jej nie toczą z Kremlem, ale z Putinem, który jest rzeźnikiem, kłamcą i obrzydliwcem i który musi odejść. To było naprawdę staranne, ważne przemówienie. Trochę zabrakło pewnego motywu, hasła, czegoś, co byłoby nośne na czołówkę gazety. Tego zabrakło. On użył cudzych haseł — Jana Pawła II, Ronalda Reagana, czy Johna F. Kennedy'ego, ale swojego nie wymyślił. Szkoda, ale była to i tak bardzo cenna wizyta, zupełnie inna od poprzednich, bo mamy wojnę, a nie tylko nasze problemy" - podkreślił Lewicki.
Dodał, że nie jest entuzjastą Bidena, czemu dawał wiele razy wyraz, ale w ocenie tej wizyty musi pozostać "sprawiedliwy w ocenie i docenić to, co się wydarzyło".
Wskazał, że w przemówieniu Bidena jasno wybrzmiało to, iż nie będzie już rozmowy z prezydentem Rosji Putinem, który został "niemal wykluczony z ludzkości".
"On wyraźnie dał sygnał Moskwie, że możemy porozmawiać, ale bez Putina. Zróbcie porządek, to porozmawiamy, ale już nie z tym panem" - dodał prof. Lewicki. (PAP)
Autor: Tomasz Więcławski
twi/ mir/