Murak przedstawiający włoskiego pisarza i reżysera Piera Paolo Pasoliniego, autorstwa włoskiego artysty Jorita Agocha w dzielnicy Scampia w Neapolu, we Włoszech, 7 stycznia 2019 r. Fot. EPA/CESARE ABBATE Strona: PAP/EPA.
50 lat temu, 2 listopada 1975 r. zmarł Pier Paolo Pasolini – włoski poeta, reżyser, scenarzysta i dramaturg. Dla mnie przede wszystkim był intelektualistą. Jego myśl nadal jest żywa i atrakcyjna – powiedziała PAP italianistka, literaturoznawczyni i tłumaczka dzieł Pasoliniego Anna Osmólska-Mętrak.
Pier Paolo Pasolini to postać, którą wymyka się jednoznacznym definicjom. W Polsce do niedawna funkcjonował przede wszystkim jako reżyser filmowy – odważny i nieszablonowy lewicowy artysta, zamordowany w nocy z 1 na 2 listopada 1975 r. w Ostii pod Rzymem. Sam mówił, że przede wszystkim jest poetą.
Poeta, reżyser, pisarz, eseista, dramaturg, malarz, marksista... Kim więc była osoba, po śmierci której Oriana Fallaci napisała, że „nie był człowiekiem, tylko światłem, które zgasło”, a Susan Sontag nazwała „najbardziej rozpoznawalną figurą we włoskiej sztuce i literaturze po II wojnie światowej”?
– Dla mnie przede wszystkim był intelektualistą – powiedziała PAP italianistka i literaturoznawczyni Anna Osmólska-Mętrak. – Podstawową wartość widzę w jego myśli i filozofii. Ten intelektualny aspekt przebija się we wszystkich jego aktywnościach. U Pasoliniego jedno wypływa z drugiego, jest ze sobą organicznie powiązane i stanowi reakcję na otaczającą go rzeczywistość – dodała tłumaczka dzieł Pasoliniego.
Jednocześnie prezentowana przez Pasoliniego filozofia nawołuje czytelnika do niezależności. „Zawsze był nauczycielem, ale nigdy nie stał się wychowawcą. Nie szukajmy wypowiedzi, szukajmy ogromnego napięcia, z którego można czerpać wiedzę” – napisał w 2021 r. niemiecki krytyk Georg Seesslen.
„Pasolini był człowiekiem wolnym, szorstkim intelektualistą, który nie był ani z Kościołem, ani z PCI (Partito Comunista Italiano, czyli Włoska Partia Komunistyczna – PAP), choć należał do obu. Był pierwszym krytykiem nowoczesności i związanych z nią zagrożeń” – powiedział w przeprowadzonym w październiku wywiadzie z dziennikiem „Il Messaggero” polityk, pisarz i rzymski radny ds. kultury Massimiliano Smeriglio.
We wstępie zbioru esejów Pasoliniego zatytułowanym „Po ludobójstwie. Eseje o języku, polityce i kinie”, filmoznawca Mateusz Werner podkreśla, że „Pasolini przez całe życie walczył na dwa fronty: przeciwko faszystom, których wrogość wobec wolności poznał dotkliwie, sam był bowiem synem jednego z nich; a także przeciwko łatwiźnie pozornego antyfaszyzmu, masce burżuazyjnego konformizmu, który w dalekosiężnych skutkach dla kultury jest jeszcze groźniejszy, bo fałszuje rzeczywistość, kradnie pojęciom ich radykalność”.
Krytyk zwraca uwagę na odwagę i bezkompromisowość Pasoliniego, która nigdy nie poddawała się koniunkturalnym trendom, ani też doraźnym aliansom obliczonym na czerpanie wymiernych korzyści. „Ta bezkompromisowa postawa nie ułatwiała mu życia i sprawiła, że funkcjonował jako osobny autorytet, na marginesie najbliższego mu ideowo środowiska. To, co w dziele Pasoliniego najciekawsze, co przetrwało do dziś, dotyka właśnie kwestii suwerenności własnego myślenia – za cenę wykluczenia, niezrozumienia, odrzucenia. Gdy o tym pisze, możemy mu wierzyć: zapłacił za to swą krwią” – zauważa Werner.
Podobnego zdania jest Osmólska-Mętrak, która podkreśla, że „Pasolini bardzo często szedł pod prąd”. – Nigdy nie ulegał stadnym instynktom. Jego bezkompromisowość jest czymś niezwykle rzadkim. Choć jego poglądy były zdecydowanie lewicowe, to krytykowała go zarówno prawa, jak i lewa strona sceny politycznej. Wytaczano mu wiele procesów, był nimi nieustannie nękany –zaznaczyła, dodając, że ceną tej postawy była ogromna samotność. „Jestem tu, sam, bezbronny, wrzucony między ten tłum, nieodwracalnie weń wmieszany, w jego życie, które pokazuje całą swoją »jakość« niczym w laboratorium” – pisał Pasolini.
– Jego samotność wynikała z niezrozumienia przez otoczenie. Niezależnie czy byli to ludzie ideologicznie mu bliscy, czy też ci z drugiej strony. Wydaje mi się, że owa bezkompromisowość i niezrozumienie czynią go dzisiaj w oczach wielu osób tak atrakcyjnym. Pamięć o nim jest wciąż żywa, ale nie tylko pamięć. Pasolini wciąż jest aktualny, jego twórczość wytrzymała próbę czasu, a myśl wciąż rezonuje. Szczególnie cieszy mnie chęć odkrywania jej i poznawania przez ludzi młodych – podkreśliła Osmólska-Mętrak.
Pier Paolo Pasolini urodził się 5 marca 1922 r. w Bolonii. Jego matka Susanna Colussi była nauczycielką, ojciec natomiast żołnierzem, członkiem Narodowej Partii Faszystowskiej i jednym z ochroniarzy Benito Mussoliniego. To właśnie Carlos Alberto był tym, który zapobiegł zamachowi na duce 31 października 1926 r. w Bolonii. Jak nietrudno się domyśleć relacja Piera z ojcem nie była najlepsza.
Miał brata, którego przedwczesna śmierć mocno na niego wpłynęła. W czasie wojny Gudio walczył w szeregach partyzantki. Zginął, kiedy jego oddział został zaatakowany przez komunistyczne ugrupowanie. Pier Paolo bardzo to przeżył. Ból potęgowany był widokiem cierpiącej matki, Pasoliniemu niezwykle bliskiej – artysta nazywał ją „czystą dobrocią”. Kiedy miał cztery lata, po aresztowaniu jego ojca za długi, mały Pier Paolo wyjechał z matką w jej rodzinne strony do Cesarsa della Delizia.
W wieku 17 lat wrócił do Bolonii, gdzie na miejscowym uniwersytecie studiował historię sztuki i filologię romańską. To właśnie tam zainteresował się komunistycznymi ideami. Jednym z jego ulubionych autorów był współzałożyciel Włoskiej Partii Komunistycznej, marksistowski filozof Antonio Gramsci.
Jeszcze w liceum wstąpił do Casa del Soldato – faszystowskiej młodzieżówki wchodzącej w skład Stowarzyszenia Faszystowskiej Młodzieży Uniwersyteckiej. Członkowie tej organizacji uczęszczali na seanse uniwersyteckiego klubu filmowego, dzięki czemu zetknął się z zagranicznymi filmami i kinem artystycznym. Po latach powie, że z początku nie uważał tej ideologii za wrogą, nie zdając sobie sprawy z życia pod rządami faszystów.
Po studiach Pasolini idąc w ślady matki podjął się pracy pedagogicznej. Uczył literatury włoskiej w niewielkiej miejscowości pod Udine. W 1947 r. wstąpił do PCI, z której dwa lata później wyrzucono go za homoseksualizm, jako „człowieka moralnie bezwartościowego”. Zarzucono mu uwiedzenie jednego ze swoich uczniów i aresztowano. Pasolini stracił pracę. W 1950 r. postanowił zabrać matkę i wyjechać do Rzymu, otwierając nowy rozdział w swoim życiu.
W Rzymie poznał biedę i miejscowe slumsy. Doświadczenia te zainspirowały go do napisania „Uliczników”. Wydana w 1955 r. książka była prozatorskim debiutem Pasoliniego. „Jego dom był zresztą domem tylko z nazwy: czy wracał, czy nie wracał, wychodziło na to samo, bo nie było nic do jedzenia, równie dobrze można się było przespać na ławce w parku. Czy to w ogóle był dom?” – czytamy we fragmencie, który dość dobrze oddaje ducha „Uliczników”.
„Świat Pasoliniego nie jest bynajmniej bezpiecznym schronieniem. To pole nieustannej walki, znojnego zmagania. W cieniu stale czai się zagrożenie, gorycz napiętnowania nigdy go nie opuszcza” – zaznaczył historyk sztuki Marek Staszyc.
„Pasolini przez całe życie będzie funkcjonował na granicy dozwolonych społecznie norm, by niekiedy w ekstremalnym stopniu je przekraczać: zarówno na polu swojej twórczości, jak i swoim postępowaniem, ryzykując życie podczas nocnych eskapad w mroczne zaułki ubogich rejonów Rzymu” – podsumował na łamach „Kultury Liberalnej”.
Literacki debiut Pasolini zaliczył jednak znacznie wcześniej, bo już w czasie wojny. W 1942 r. wydał napisany w dialekcie friulańskim tomik poetycki „Wiersze dla Casarsy”. Ten regionalny język był artyście bardzo bliski. Głównie z uwagi na pochodzenie jego matki.
„Pasolini był przede wszystkim pisarzem – czy raczej poetą, gdyż właśnie za poetę uważał samego siebie, poezję uprawiał aż do śmierci. Literatura zaś była jego drogą do kina – w 1953 r. dzięki znajomością z Giorgiem Bassanim nawiązał kontakt z rzymskim środowiskiem filmowym, początkowo podejmując się współpracy jako scenarzysta” – podkreśliła w posłowiu do „Uliczników” italianistka i tłumaczka Katarzyna Skórska.
Wkrótce artysta nawiązał współpracę ze słynną wytwórnią Cinecitta. W 1961 r. wyreżyserował swój pierwszy, wyraźnie inspirowany wcześniejszą prozą, pełnometrażowy film – „Accattone” (Włóczykij). „Pasolini idąc za swoimi dziełami literackimi, postanowił dokonać w filmie afirmacji ludzi uchodzących powszechnie za lumpenproletariat, pozbawiony godności, żyjący z dnia na dzień, którego status społeczny był – zwłaszcza dla przedstawicieli »małej burżuazji« – niewiele wyższy od statusu zwierząt” – ocenił Piotr Kletowski w książce „Pier Paolo Pasolini. Twórczość filmowa”.

Zdjęcie z 1960 roku przedstawiające Piera Paolo Pasoliniego na planie swojego filmu „Accattone”. Fot. PLIKI EPA/ANSA
Film z Franco Cittim w roli głównej, podczas którego premiery przeciwnicy polityczni Pasoliniego zdemolowali kino, przyniósł reżyserowi nagrodę na festiwalu w Karlowych Warach, pierwszą z wielu zdobytych później przez artystę. Jednak nie za bardzo zwracał na nie uwagę. Jego pojmowanie sukcesu zaskakuje, zdecydowanie kontrastując z dzisiejszym, lansowanym w przestrzeni popkultury.
„Sukces jest niczym. Sukces to rewers prześladowań. Poza tym sukces jest dla człowieka zawsze fatalny. Może chwilowo wywyższać, może oferować drobne zadowolenie, sycąc próżność, ale w rzeczywistości, gdy tylko się go osiągnie, człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że to coś paskudnego” – powiedział w 1971 r. podczas rozmowy z Enzo Biagim.
Jego kolejne dzieła także zaskakują – film o rzymskiej prostytutce „Mamma Roma” (1962) z Anna Magnani w roli głównej, dedykowana papieżowi Janowi XXIII, nakręcona dwa lata później „Ewangelia wg świętego Mateusza”, gdzie w roli Jezusa pojawił się Enrique Irazquoi – hiszpański student o komunistycznych przekonaniach, pracujący na co dzień jako kierowca ciężarówki.
„W ujęciu włoskiego reżysera Chrystus jest kimś na kształt człowieka z nizin społecznych, rzucającego wyzwanie możnym tego świata. Nie jest rewolucjonistą w potocznym tego słowa znaczeniu, nawołującym do zbrojnego przeciwstawienia się władzy, ale obala dotychczasowy porządek, wprowadzając »rewolucję miłości«” – czytamy w książce „Pier Paolo Pasolini. Twórczość filmowa”.
W kolejnych latach Pasolini kręci takie filmy, jak „Ptaki i ptaszyska” (1966), „Król Edyp” (1967), „Teoremat” (1968), o którym sam mówi, że nawet dla niego jest zagadką. „Jego bohater może być Jezusem, ale może być też diabłem” – wyznał reżyser. W 1969 r. powstają „Chlew” i „Medea”.
Lata 70. to przede wszystkim filmy określane jako „trylogia życia” – „Dekameron” (1971), „Opowieści kanterberyjskie” (1972) i „Kwiat tysiąca i jednej nocy” (1974). „Trylogia życia jest moim najambitniejszym projektem, wymagającym ode mnie wzmożonej formalnej uwagi i stylistycznej spójności. Polityczny, ideologiczny film jest łatwy do zrealizowania. Naprawdę trudny do realizacji jest film czysty, opierający się wyłącznie na wykreowaniu czystego aktu opowiadania, w klasycznym sensie tego słowa, utrzymanego z dala od ideologii, jednakowoż dalekiego od czystego eskapizmu” – opowiadał Pasolini.
„Nie było chyba w historii kina reżysera tak uwikłanego w literaturę jak Pasolini” – ocenił Kletowski. „Twórczość Pasoliniego, zwłaszcza jego dwadzieścia trzy filmy, stanowiące kwintesencję stylu, poetyki, idei włoskiego poety-reżysera, to z ducha Artaudowskie kino okrucieństwa, w którym – jak w lustrze – Pasolini zawarł temat ofiary, jaką trzeba zapłacić za dotarcie do istoty rzeczywistości i człowieka” – podsumował filmoznawca.
Jego ostatnim filmem był „Salo, czyli 120 dni Sodomy” (1975). Obraz wywołał ogromne kontrowersje, a wszedł do kin już po śmierci reżysera, którego wpływ nie tylko na włoską kulturę wydaje się trudny do przecenienia. – W mojej ocenie Pasolini to największy powojenny włoski intelektualista – oceniła Osmólska-Mętrak.
„Czym jest kultura danego narodu? Uważa się powszechnie, a dotyczy to również osób światłych, że jest to kultura uczonych, polityków, profesorów, literatów, filmowców itd., to znaczy kultura inteligencji. Tymczasem tak nie jest” – ocenił w eseju „Prawdziwy faszyzm, a zatem prawdziwy antyfaszyzm”. „Nie jest to również kultura klasy przewodniej, która właśnie poprzez walkę klasową próbuje ją narzucić przynajmniej formalnie. W końcu nie jest to też kultura klasy zdominowanej, to znaczy popularna kultura robotników i chłopów. Kultura narodu to zespół tych wszystkich kultur klasowych: ich średnia” – podsumował.
Inną miłością Pasoliniego była piłka nożna. „Pomimo jego niewątpliwych zdolności intelektualnych – jako reżyser, poeta i romantyk – pierwszą miłością Piera Paolo Pasoliniego była piłka nożna. Kiedy zapytano go, kim by został, gdyby nie istniało kino i literatura, odpowiedział: »Dobrym piłkarzem. Po literaturze i erosie to futbol sprawia mi najwięcej przyjemności«”– czytamy w książce Johna Foota „Calcio. Historia włoskiego futbolu”.
Jego futbolowym idolem był Giacomo Bulgarelli – wieloletni zawodnik zespołu FC Bologna. „Pasolini czuł się szczególnie zadowolony z możliwości spotkania ze swoim idolem, Giacomo Bulgarellim. Sergio Citti, przyjaciel reżysera, napisał później, że Pasolini »wyglądał, jakby zobaczył Jezusa«. Artysta zaoferował Bulgarellemu rolę w swojej pikantnej wersji »Opowieści z Canterbury«. Propozycja została jednak odrzucona” – zaznaczył Foot.
Pasolini był nie tylko zagorzałym kibicem rossoblu, ale sam już od najmłodszych lat uwielbiał biegać za piłką. Grywał jako skrzydłowy. „Popołudnia spędzałem na grze w piłkę… Potrafiłem grać nawet przez sześć-siedem godzin i był to bez wątpienia najlepszy czas w moim życiu. Kiedy o tym myślę, coś ściska mnie za gardło” – wyznał artysta.
Ciało Pasoliniego znaleziono w noc Wszystkich Świętych, z 1 na 2 listopada 1975 r. przy plaży w Ostii. Było w takim stanie, że przechodnie, którzy je odkryli i zawiadomili policję, myśleli początkowo, że mają do czynienia z pozostawionymi przez kogoś śmieciami. Niedługo później karabinierzy zatrzymali należący do Pasoliniego samochód prowadzony przez 17-letniego Giuseppe Pelosiego, który przyznał się do kradzieży, a potem także do morderstwa. Chłopaka skazano za zabójstwo.
Od początku było jednak wiele wątpliwości co do rzeczywistego biegu wydarzeń. Pierwszą osobą, która podważała oficjalną wersję, była Oriana Fallaci. W 2005 r. Pelosi wycofał swoje zeznania.
„Patrzę na tłum i zastanawiam się: »Gdzie jest ta rewolucja antropologiczna, o której tak wiele piszę dla ludzi tak bardzo biegłych w sztuce ignorancji«? (…) Dziesięć lat temu kochałem ten tłum; dzisiaj mnie brzydzi. A przede wszystkim brzydzą mnie młodzi (pomieszane jest to z bólem i zaangażowaniem, które w końcu łagodzą obrzydzenie): ci głupi i zarozumiali młodzi, przekonani, że nasycili się tym wszystkim, co oferuje im nowe społeczeństwo” – czytamy w wydanym pośmiertnie zbiorze Pasoliniego „Listy luterańskie”.
Mateusz Wyderka (PAP)
mwd/ wj/

