Sąd Najwyższy oddalił w czwartek kasację wniesioną przez Rzecznika Praw Obywatelskich ws. przepadku majątku zabranego w PRL spadkobiercom kobiety, która podczas okupacji podpisała volkslistę. Jak uznał SN, zarzut wyrażony w kasacji „nie przystawał do stanu prawnego”.
Jednym z głównych argumentów kasacji Rzecznika było wskazanie, że przepadek majątku za podpisanie volkslisty można było orzec tylko jako karę dodatkową, obok pozbawienia wolności oraz grzywny. "A skoro przepadek taki jest karą dodatkową, to może ona zostać orzeczona tylko wobec osób, które zostały skazane za przestępstwo zgłoszenia przynależności do narodowości niemieckiej. Tymczasem sąd w Rybniku w 1959 r. nie ustalił, by dzieci po zmarłym synu właścicielki zostały za to skazane" - wywodził RPO.
SN nie podzielił jednak tego argumentu. Jak podkreślił sędzia SN Piotr Mirek w uzasadnieniu orzeczenia dekret z 28 czerwca 1946 r. o odpowiedzialności karnej za odstępstwo od narodowości w czasie wojny 1939-1945 "przewidywał wprawdzie możliwość orzeczenia przepadku mienia jako kary dodatkowej (...), ale nie była to jedyna droga, która mogła doprowadzić do przepadku majątku". Jak wskazał, majątek mógł zostać zajęty na przykład także w ramach środka zabezpieczającego, jeśli sprawca wcześniej zmarł.
Po 1945 r. obowiązywały przepisy przewidujące karalność za podpisanie volkslisty; państwo zajmowało także majątki tych osób.
Sędzia zaznaczył, że w związku z tym ustalenie, czy dzieci kobiety były skazane za przestępstwo podpisania volkslisty w tym kontekście nie miało znaczenia, bo "i bez tego ten przepadek mógł zostać orzeczony".
Po 1945 r. obowiązywały przepisy przewidujące karalność za podpisanie volkslisty; państwo zajmowało także majątki tych osób. Volkslista, czyli niemiecka lista narodowościowa, w czasie okupacji funkcjonowała jako element prowadzonej przez III Rzeszę polityki narodowościowej. Na listę - z podziałem na cztery kategorie - wpisywane były osoby pochodzenia niemieckiego w krajach okupowanych.
Po wojnie podpisanie volkslisty było karane m.in. właśnie na mocy dekretu z 1946 r. Groziło za to do 10 lat więzienia.
W sprawie, która po ponad 60 latach od zajęcia majątku trafiła do SN, chodziło o spadkobierców kobiety z Rybnika, która podpisała drugą grupę volkslisty. Jej majątek w związku z tym podlegał zajęciu przez państwo, ale kobieta zmarła w październiku 1945 r. Nie została sądownie zrehabilitowana.
W 1957 r. sąd stwierdził, że prawo do jej majątku dziedziczą w połowie jej syn oraz w pozostałych częściach troje dzieci nieżyjącego już wtedy drugiego syna. "W lutym 1959 r. Sąd Powiatowy w Rybniku orzekł zwolnienie spod zajęcia części nieruchomości przypadającej na żyjącego syna zmarłej, któremu zwrócono własność. Sąd uzasadnił to faktem, że został on w 1946 r. zrehabilitowany przez sąd. Dzięki temu odzyskał pełnię praw obywatelskich i majątkowych. Od 1947 r. był faktycznym posiadaczem domu zbudowanego na tej nieruchomości, pobierał z niego czynsz" - przekazywał Rzecznik.
W sprawie, która po ponad 60 latach od zajęcia majątku trafiła do SN, chodziło o spadkobierców kobiety z Rybnika, która podpisała drugą grupę volkslisty. Jej majątek w związku z tym podlegał zajęciu przez państwo, ale kobieta zmarła w październiku 1945 r. Nie została sądownie zrehabilitowana.
Jednak, w odniesieniu do przypadającej pozostałym spadkobiercom reszty majątku, sąd odmówił zwolnienia spod zajęcia, stwierdzając przepadek na rzecz państwa.
Sprawa "odżyła", gdy decyzją rybnickiego sądu z 2015 r. spadkobierca zrehabilitowanego syna kobiety nabył spadek także po dzieciach jej drugiego syna. W związku z tym wniósł, aby sąd stwierdził nieważność z mocy prawa postanowienia z 1959 r. co do części orzekającej przepadek połowy majątku na rzecz państwa. Sąd oddalił jednak jego wnioski. Dlatego na wniosek spadkobiercy RPO wystąpił w początkach 2020 r. z kasacją.
SN w czwartek wskazał zaś także, że w faktycznym posiadaniu zrehabilitowanego syna kobiety była połowa majątku i "sąd powiatowy tę połowę mu zwrócił", natomiast wobec drugiej połowy majątku jej spadkobiercy utracili posiadanie wobec wyjazdu do Niemiec. (PAP)
autor: Marcin Jabłoński
mja/ lena/