Państwo jest uprawnione do rozliczeń z byłym reżimem, jednak przed sądem zawsze staje konkretny człowiek; nie możemy działać jak państwo totalitarne, które nie przestrzegało żadnych reguł, wówczas stalibyśmy się tym samym systemem, który krytykujemy - wskazał w środę Sąd Najwyższy.
Izba Pracy Sądu Najwyższego orzekła w środę, że kryterium służby na rzecz totalitarnego państwa powinno być oceniane na podstawie wszystkich okoliczności sprawy, w tym także na podstawie indywidualnych czynów i ich weryfikacji pod kątem naruszenia podstawowych praw i wolności człowieka.
W ustnych motywach orzeczenia sędzia sprawozdawca Bohdan Bieniek podkreślił, że należałoby się zastanowić, czego dotyczy rozpatrywany w środę przez sąd problem prawny. Sędzia zaznaczył, że sprowadza się on do tego, jak mamy sobie poradzić się z przeszłością. "Jak ją rozliczyć i czy to jest aby na pewno tylko domena prawa" - mówił.
Jak wywodził, że taki rozrachunek z przeszłością "powoduje silne linie podziału od strony etycznej, społecznej, ideologicznej czy wręcz politycznej" i ścierają się wówczas dwie przeciwstawne koncepcje.
Jako pierwszą wskazał koncepcję tzw. grubej kreski. "Czyli sytuacja, w której budujemy demokratyczne państwo prawa ze spojrzeniem w przyszłość i uznaniem, że oceny w stosunku do konkretnych czynów i faktów związanych z polityką władz komunistycznych są domeną historii, a nie prawa" - mówił. Jak wskazał, druga koncepcja zakłada zaś konieczność podjęcia "radykalnych działań zmierzających do rozliczenia osób za dawne niegodziwości, by w ten sposób zadośćuczynić ich ofiarom".
Sędzia przyznał, że z takim problemem borykały się także inne kraje postkomunistyczne. "Na pewno trzeba tu powiedzieć wyraźnie, że Sąd Najwyższy w składzie rozpoznającym sprawę podziela pogląd, że państwo jest uprawnione do rozliczeń z byłym reżimem, reżimem, który w warunkach demokratycznych został skutecznie zdyskredytowany" - stwierdził sędzia.
Podkreślił przy tym, że przed sądem staje zawsze "konkretny człowiek". Jak wskazywał, w związku ze znowelizowaną w 2016 r. ustawą powstał problem, czy ustawodawca chce oceniać czyny jednostki, czy też zmierza do ustanowienia odpowiedzialności zbiorowej. "Proszę zauważyć, że ilość stanów faktycznych, które mogą być objęte treścią tej ustawy, jest nie do uchwycenia z perspektywy abstrakcyjnej odpowiedzi na pytanie" - mówił sędzia.
Powołując na preambułę do konstytucji, w której mowa m.in. o gwarancji praw obywatelskich, sędzia wskazywał, że wskazana gwarancja "odcina nas od metod typowych dla państw totalitarnych". "My nie możemy działać jak to państwo totalitarne, które nie przestrzegało żadnych reguł, żadnych praw jednostki do rzetelnego i sprawiedliwszego procesu. Stalibyśmy się wówczas niczym innym, jak tym samym systemem, który krytykujemy" - powiedział sędzia Bieniek.
Jak podsumował, w rezultacie miejsce pracy i okres pełnienia służby nie może być jedynym kryterium pozbawienia prawa do świadczenia emerytalnego b. funkcjonariuszy PRL. (PAP)
Autorzy: Sonia Otfinowska, Marcin Jabłoński
sno/ mja/ robs/