Mówiło się, że ma zostać premierem. Ponoć otrzymał propozycję nominacji generalskiej. Na pewno w latach czterdziestych XX w. był prominentnym działaczem PPS. Odsunięcie na boczny tor za niezgodę na podporządkowanie się komunistom spowodowało, że wrócił do lekkoatletyki. Jako trener i działacz stworzył jedyną w polskiej historii „cudowną drużynę” – Wunderteam. 110 lat temu, 28 marca 1914 r. urodził się Jan Mulak.
„Kiedy w 1961 r. pan Mulak został odsunięty od centralnego szkolenia, zabrakło nam człowieka tej klasy, co on. Czułem się sportowo i psychicznie gorzej. Zabrakło przygody, radości i dobrej atmosfery” – tłumaczył Zdzisław Krzyszkowiak, mistrz olimpijski, jeden z najsłynniejszych biegaczy i wychowanków Mulaka, powody zakończenia kariery sportowej. Odsunięcie twórcy Wunderteamu, który w ciągu dziesięciu lat przyniósł Polsce dziesiątki medali mistrzostw Europy i Igrzysk Olimpijskich, było skutkiem rozpętania partyjnej nagonki – nie pierwszej w życiu Mulaka.
Pierwszy nokaut i krok w socjalizm
Było lato 1920 r. „Mama poszła ze mną na spacer nad Wisłę. Szliśmy bulwarem nadwiślańskim i z oddali, ze wschodu słychać było strzały armatnie. To był odgłosy bitwy pod Radzyminem. Decydującej o losach Polski” – to jedno z pierwszych dziecięcych wspomnień małego Janka. Mulak urodził się w Warszawie sześć lat wcześniej. Naukę rozpoczął w podstawówce na Pradze. Była to dla niego także szkoła życia.
„Najważniejszy był uczniowski prestiż i cwaniacki honor. Błędem nie do wybaczenia byłby brak reakcji na `szuranie` jakiegokolwiek kolegi [...], `nieporozumienie towarzyskie` kończyło się zwykle pojedynkiem na pięści na terenach obecnego ZOO za parkiem Praskim. Taki był mój pierwszy przymusowy sport, a pierwszy knock-out w pierwszej sekundzie »zaliczyłem« już w piątej klasie”.
Niemal od razu włączył się w działalność konspiracyjną socjalistów. Zaangażował się w konspiracyjną organizację pod nazwą „Barykada Wolności”, w której był kierownikiem Wydziału Wojskowego. Szybko też trafił na listę poszukiwanych przez gestapo.
Szybko też się zorientował, że w sportach walki kariery nie zrobi. Postanowił zostać biegaczem. Trafił do Robotniczego Klubu Sportowego „Skra”, który wówczas miał boisko – zwane Placem Nędzy – wciśnięte między cmentarze na Okopowej. Sportowcem był dobrym, ale nie wybitnym. Jego największym sukcesem był brąz w Mistrzostwach Polski na 1500 metrów w 1936 r. Szybko zorientował się natomiast, że ma smykałkę do trenowania. „Zauważyłem, że wielu z nich chętnie biega ze mną. Odpowiadało im moje wyczucie tempa, regulowanie natężenia treningu” – wspominał.
Po maturze dostał się na Wydział Elektryczny Politechniki Warszawskiej. Nie podjął jednak studiów z przyczyn ekonomicznych. Zaczął pracować jako dziennikarz sportowy w Polskim Radiu, później w „Dzienniku Ludowym”. Dzięki związkom Robotniczego Klubu Sportowego „Skra” z Polską Partią Socjalistyczną dostał pracę w gazecie „Robotnik”, organie prasowym PPS.
„Jeden człowiek musiał korygować 10 kolumn pełnych treści oraz nazwisk krajowych i zagranicznych. Musiałem więc spędzać w redakcji 5–6 godzin i to do tego w trzeźwym stanie, co budziło podziw redaktora naczelnego, jako że wyjątki rzucają się w oczy”.
Pracując tam, poznał najważniejszych działaczy socjalistycznych tego okresu: Mieczysława Niedziałkowskiego, Stanisława Dubois i Kazimierza Pużaka. Działał też Akcji Socjalistycznej – partyjnej komórce stworzonej m.in. w celu ochraniania socjalistycznych pochodów.
Kabel telefoniczny i domniemany premier
W sierpniu 1939 r. Jan Mulak został powołany do wojska. W czasie kampanii niemal nie walczył, jego oddział był przerzucany z miejsca na miejsce, aż w końcu dostał się do niewoli sowieckiej. „Krasnoarmiejcy gnali nas na wschód w stronę Kozielska, co niczego dobrego nie wróżyło [...] przestałem wtedy wierzyć, że oni nas tylko po to gnają, żeby potem dać przepustki na powrót do domu”.
Mulak z dwoma innymi żołnierzami postanowił uciekać. Udało się dzięki pomocy polskich piekarzy, którzy dali im cywilne ubrania. Do Warszawy wrócił pod koniec września. Niemal od razu włączył się w działalność konspiracyjną socjalistów. Zaangażował się w konspiracyjną organizację pod nazwą „Barykada Wolności”, w której był kierownikiem Wydziału Wojskowego. Szybko też trafił na listę poszukiwanych przez gestapo.
Niemcy przyszli go aresztować w nocy 17 na 18 maja 1943 r. Mulak, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, nocował jednak poza domem. W mieszkaniu była tylko żona z trzyletnim dzieckiem, które miało bardzo wysoką gorączkę.
„Władysława, słysząc walenie Niemców do swojego lokalu, zostawiła małego synka w łóżeczku a w zawiniątku ukryła prasę konspiracyjną i pieniądze oraz przewiązawszy linkę kabla telefonicznego do kaloryfera uciekła po niej na działkę. Niemcy [...] małego Januszka zostawili u ich sąsiadów” – pisał Rajmund Ofmański. To u niego spał tej nocy Mulak.
Dziecko następnego dnia wyciągnęli od sąsiadów członkowie organizacji. Podobna historia z trzylatkiem powtórzyła się później jeszcze raz. „Sam nie wiem do tej pory, jak ta sytuacja mogła się szczęśliwie dla nas wszystkich skończyć. Od tego czasu do końca wojny `używałem` ponad 10 mieszkań konspiracyjnych, inne prawie każdej nocy” – pisał Mulak.
Pod koniec wojny Mulak wszedł w skład radykalnego odłamu socjalistów – Robotniczej Partii Polskich Socjalistów (RPPS). Na początku 1944 r., po śmierci Stanisława Chudoby, został nawet sekretarzem Komitetu Centralnego RPPS. Jednocześnie był zastępcą dowódcy Polskiej Armii Ludowej.
RPPS krytycznie oceniało działalność rządu polskiego w Londynie. Ale też sprzeciwiało się ścisłej współpracy z komunistami z PPR. Na tym tle doszło w partii do rozłamu. Edward Osóbka-Morawski, wbrew ustaleniom, wszedł do ustanowionej przez komunistów Krajowej Rady Narodowej. „Próbuję jeszcze raz wpłynąć na Mulaka, a przez niego na innych – pisał komunista Marian Spychalski. – Niestety. Mimo najserdeczniejszych i najbardziej przekonujących apeli upór Mulaka nie do zmiękczenia”.
Wyjazdu do Moskwy nie było, za to plotki pozostały: „Stąd powstały później legendy, że to ja byłem kandydatem na pierwszego premiera po wojnie – odmawiając jednak, musiałem się solidnie narazić” – pisał w autobiografii.
Nieformalne rozmowy z komunistami trwały. Mulak wspomina, że dostał od Władysława Gomułki propozycję wyjazdu do Moskwy jako przedstawiciel Polskiej Armii Ludowej.
„Za dobrze jednak znałem przeżarty już system komunistyczny i rolę, jaką spełniali jej etatowi moskiewscy pracownicy. Pokazali już swoją klasę przy tworzeniu KRN. Odmówiłem więc zdecydowanie, ale również ze względu na zbliżający się wybuch walk powstańczych” – pisał.
Wyjazdu do Moskwy nie było, za to plotki pozostały: „Stąd powstały później legendy, że to ja byłem kandydatem na pierwszego premiera po wojnie – odmawiając jednak, musiałem się solidnie narazić” – pisał w autobiografii.
W czasie Powstania Warszawskiego był członkiem sztabu oddziałów walczących na Mokotowie. Po upadku zrywu zrzucił mundur. Jako cywila Niemcy załadowali go do wagonów towarowych, jadących do Pruszkowa. Do obozu przesiedleńczego nie dojechał, zdołał wyłamać kraty w oknie wagonu i uciec. Przez pewien czas ukrywał się w Milanówku. Później pojechał do Krakowa i tam po opuszczeniu miasta przez Niemców organizował m.in. oddziały ochotniczej milicji porządkowej, które miały zapobiec okradaniu ważnych obiektów historycznych, m.in. Wawelu i kościoła Mariackiego.
Polityka i sport
To wówczas miał dostać generalską propozycję. Złożył mu ją znajomy z RPPS, a ówcześnie premier komunistycznego rządu tymczasowego – Edward Osóbka-Morawski.
„Podczas dalszej rozmowy zaproponował (co mnie mogło zaskoczyć), abym objął stanowisko zastępcy szefa politycznego Wojska Polskiego [...], co wiązałoby się z awansem na generała. [...] Odmówiłem stanowczo, gdyż z natury nie jestem wojskowym i wystarczy, że musiałem przez 5 lat okupacji zajmować się swoim konspiracyjnym wojskiem” – pisał Mulak we wspomnieniach.
Niewiele później, 25 lutego 1945 r., wylądował w więzieniu. Było to kilka godzin po wielkiej manifestacji w Krakowie, podczas której przemawiał.
„Wieczorem miałem niespodziewaną wizytę i po brutalnej rewizji [...] znalazłem się w podziemiach UB. Było mi głupio. Udało mi się uniknąć zamknięcia przez całą wojnę, mimo że w ostatnich dwóch latach gestapo warszawskie polowało na mnie z nagonką, a tu po miesiącu niepodległości znalazłem się w pudle”.
Zarzucono mu rozdanie broni milicji ochotniczej, próbę wyrobienia dwóch dowodów, a także to, że nie pojechał do Lublina, by wspierać PKWN. Wyszedł na wolność po trzech dniach. Oficer sowiecki, który go potem spotkał, był zdziwiony: „Ot, polskie bezpieczeństwo. Zamykają człowieka, by go później zwalniać”.
Groźba aresztowania cały czas jednak nad nim wisiała. Mulak postanowił wyjechać z Krakowa na Śląsk. Przez pewien czas organizował tam struktury PPS. Nadal twardo sprzeciwiał się jednak zjednoczeniu ruchu socjalistycznego. Spowodowało to, że stał się ofiarą partyjnej nagonki.
Mulak wraz z grupą zapaleńców stworzyli od nowa system szkolenia, a także program umasowienia sportu. Dzięki temu już po kilku latach polscy lekkoatleci zaczęli odnosić wielkie sukcesy. Po wygranym przez Polskę lekkoatletycznym meczu z Niemcami Zachodnimi w 1957 r. prasa niemiecka nazwała Polaków Wunderteamem.
Sąd partyjny PPS, zdominowany już przez zwolenników połączenia, był nieubłagany. Zarzutów zebrano sporo, niektóre były naprawdę grubego kalibru. „Anonimowy oskarżyciel donosił bowiem, że zażądałem od podległej mi Milicji RPPS w czasie okupacji: wykonania wyroków śmierci między innymi na towarzyszu Edwardzie Osóbce-Morawskim”. Ten zarzut mógł go zaprowadzić do więzienia. Mulak jednak został „tylko” odwołany ze Śląska.
I pozornie awansował. Został kierownikiem Wydziału Polityczno-Propagandowego CKW PPS. Być może decydowały tu bliskie relacje z Cyrankiewiczem, z którym m.in. jeździł na narty. Ponieważ wciąż sprzeciwiał się zjednoczeniu PPR i PPS, przyjaźń ta nie wystarczyła, żeby go ochronić. W sierpniu 1947 r. za napisany artykuł został publicznie zaatakowany przez Edwarda Ochaba. „Trzeba sobie zdawać sprawę z wielkiego niebezpieczeństwa nacjonalistycznego [...], trzeba nam po nowemu postawić sprawę walki z prawicą PPS” – grzmiał Ochab. „Był tam zawarty wyrok śmierci politycznej dla mojej osoby, gdzie sędzią był on jako przedstawiciel PPR” – wspominał Mulak. W tej sytuacji odszedł z PPS i na dłużej wyjechał w Karkonosze. Po powrocie miał duży kłopot ze znalezieniem pracy, tym bardziej że „Trybuna Ludu”, organ nowo powołanej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, określiła go jako wroga ludu. Wreszcie zatrudnił się jako redaktor techniczny w Wydawnictwach Gospodarczych.
Wówczas to nieco przypadkowo przypomniała o sobie druga pasja Mulaka – sport. Trafił na kurs trenerów lekkoatletyki na AWF, a potem dostał zaproszenie na obóz reprezentacji Polski do Zakopanego. Miał zajmować się biegami długimi. Zaufanie zawodników zdobył szybko.
„Musiałem wyjść na czoło i zacząć regulować natężenie biegu. Początkowo zawodnicy byli zdziwieni, że jakiś nieznany człowiek nie pozwala im się mijać. Szybko jednak trafiłem w ich potrzeby i możliwości, śledząc własne odczucia wysiłku oraz reakcje na tempo biegu”.
Mulak wraz z grupą zapaleńców stworzyli od nowa system szkolenia, a także program umasowienia sportu. Dzięki temu już po kilku latach polscy lekkoatleci zaczęli odnosić wielkie sukcesy. Po wygranym przez Polskę lekkoatletycznym meczu z Niemcami Zachodnimi w 1957 r. prasa niemiecka nazwała Polaków Wunderteamem. „Cudowna drużyna” hurtowo zdobywała medale na Mistrzostwach Europy. Z trzech mistrzostw kontynentu w latach 1958–1966 Polacy przywieźli w sumie trzydzieści trofeów. Osiemnaście razy stawali na najwyższym podium. Na Igrzyskach Olimpijskich Wunderteam zdobył siedemnaście medali w tym pięć złotych.
W 1960 r. Mulak znów musiał odejść – kolejny raz w atmosferze nagonki.
„Nic nie rozumiejący w tym względzie Gomułka doszukał się szybko aktualnego `pozapartyjnego` recydywisty w mojej osobie. [...] Okazało się, że Mulak jest despotą, tyranem i nie jest w stanie być dyspozycyjnym wobec władzy partyjnej. Brak samokrytyki z jego strony zaprzeczał możliwości dalszej współpracy”.
Został nawet czasowo wyrzucony z Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.
W 1970 r. na trzy lata wyjechał do Algierii, gdzie był doradcą ministra sportu. Po powrocie do kraju był m.in. członkiem prezydium Polskiego Komitetu Olimpijskiego i prezesem PZLA. Po upadku komunizmu wrócił do działalności politycznej – związał się z odnowionym PPS. W 1993 r. z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej został senatorem. W dniu swoich dziewięćdziesiątych urodzin tryskał humorem. „W moim stanie zdrowotnym mam unikać szampana. Za to koniak, od czasu do czasu, jest wskazany, bo podwyższa ciśnienie, a ja mam niekiedy za niskie. W dniu urodzin musi być lampka dobrego koniaczku. I to obowiązkowo!”. Zmarł niecały rok później, 31 stycznia 2005 r.
Łukasz Starowieyski
Źródło: Muzeum Historii Polski