Kiedy mowa o podziemnym radiu w Polsce powszechnie myśli się o Radiu „Solidarność”. To rzeczywiście był polski fenomen na skalę światową, ale bynajmniej nie jedyna podziemna radiostacja czy raczej szereg niezależnych od siebie ośrodków radiowych. Własną radiofonią dysponowało również kilka innych struktur podziemnych, np. Niezależne Zrzeszenie Studentów. Nie inaczej było też w przypadku Solidarności Walczącej, której radiowcy (zwłaszcza w stolicy Dolnego Śląska) działali zresztą bardzo, wręcz zadziwiająco, prężnie.
We Wrocławiu Radio Solidarności Walczącej nadawało swoje audycje przez ponad osiem lat, a pierwszą z nich wyemitowano 27 czerwca 1982 r. W stolicy Dolnego Śląska początkowo emitowano (z wrocławskich wieżowców) na „wolnym” paśmie fal ultrakrótkich 67-72 MHz – nadajniki uruchamiano automatycznie, za pomocą „minutnika”, zapewniając w ten sposób bezpieczeństwo emiterom. Taka metoda emisji narażała jednak radio na zagłuszanie, a także zmniejszała ilość jego słuchaczy. Jak zresztą żartowano w lokalnej prasie podziemnej miała to być jedyna rozgłośnia na świecie, której nie da się wysłuchać. Tak się rzeczywiście zdarzało.
We Wrocławiu Radio Solidarności Walczącej nadawało swoje audycje przez ponad osiem lat, a pierwszą z nich wyemitowano 27 czerwca 1982 r.
I tak np. – przynajmniej, jeśli wierzyć informacjom Służby Bezpieczeństwa – w przypadku audycji z 12 września 1982 r. miała być słyszalna jedynie jej zapowiedź, zaś kolejną – nadaną dwa tygodnie później – miano już zagłuszyć w całości. Warto jednak dodać, że nie zawsze tak było – najprawdopodobniej sukcesem zakończyła się np. piętnastominutowa audycja z 19 września 1982 r. Emisje zapowiadano wcześniej w piśmie „Solidarność Walcząca”, na podstawie którego zresztą je przygotowywano.
Audycje rozpoczynały dźwięki „Roty” – na potrzeby pierwszej audycji grała je na fortepianie babcia Romualda Lazarowicza (szefa pierwszej redakcji, a także reżysera i realizatora nagrań), od drugiej wykonywał je na gitarze Stanisław Mittek. Co ciekawe nazwę Radio Solidarności Walczącej, a także jego nowy sygnał wywoławczy („Pieśń konfederatów barskich”) wprowadzono dopiero w 1984 r. Radio działało już wówczas pod kierownictwem Jana Krusińskiego, wcześniej (od wiosny 1983 r.) kierował nim Wojciech K. Bartoszek oraz Krzysztof Tenerowicz (od lata 1982 r.).
Za rządów Krusińskiego, które przyniosły profesjonalizację radia, zaczęto emitować na zakresie Programu III Polskiego Radia (72,11 MHz) oraz Programu II PR (68,75 MHz), a także na fonii Telewizji Polskiej. Utrudniało to namierzenie nadajników i w praktyce uniemożliwiało ich zagłuszenie, a jednocześnie pozwalało na dotarcie do większego grona słuchaczy, np. widzów popularnych programów TVP i słuchaczy audycji radiowej Trójki. Pozwalało to też radiowcom na emitowanie audycji – co było ewenementem w skali ogólnopolskiej – z własnych mieszkań. I to bez żadnej wpadki przez pięć lat – skomplikowane namierzenie fal ultrakrótkich utrudniało dodatkowo nakładanie się sygnału z kilku miejsc emisji. I to, mimo że nadano w tym czasie (po 3 lub 4 razy w tygodniu) ponad siedemdziesiąt audycji. Oprócz tego radio gościnnie „grało” również w wielu innych miejscach kraju – w Łodzi, Opolu, Poznaniu, Szczecinie, Warszawie (dwukrotnie), Zabrzu czy Zakopanem i okolicach.
Łącznie Radio Solidarności Walczącej we Wrocławiu ma na koncie ponad sto audycji.
Łącznie Radio Solidarności Walczącej we Wrocławiu ma na koncie ponad sto audycji. Czasami zresztą spektakularnych, jak np. w dniu 31 sierpnia 1982 r., kiedy to radio „obsługiwało” manifestację w stolicy Dolnego Śląska z okazji drugiej rocznicy podpisania porozumienia gdańskiego. Tego dnia (dzięki obserwatorom rozmieszczonym w różnych punktach miasta przekazującym poprzez walkie-talkie informacje o wydarzeniach na ulicach Wrocławia) relacjonowano, co się tam dzieje niemalże „na bieżąco”, co było ewenementem w skali kraju. To zresztą nie wszystko – na godzinę przed rozpoczęciem opozycyjnej manifestacji wyemitowano specjalną audycję przeznaczoną dla funkcjonariuszy, z apelem o nieużywanie przemocy i informacją o przyczynach demonstracji.
Oprócz audycji czysto informacyjnych przygotowywano również programy specjalne, np. z kolędami i życzeniami z okazji świąt Bożego Narodzenia w 1982 r. Radio Solidarności Walczącej we Wrocławiu zakończyło swoją działalność w 1990 r. Jak wspomina gorzko Krusiński nie było pożegnalnej audycji, a działalność kończył sfrustrowany i rozgoryczony nową rzeczywistością, ze świadomością, że „Taka firma jak Solidarność Walcząca nikomu nie jest potrzebna. Do władzy doszli +spokojni i cisi+. A w zamyśle miało być tak hucznie”.
Oprócz stolicy Dolnego Śląska najważniejszymi ośrodkami Radia Solidarności Walczącej były Trójmiasto, Tarnobrzeg oraz Poznań. W Trójmieście działało w latach 1987-1990 – początkowo dzięki sprzętowi przekazanemu z Wrocławia, a później również z Francji, a także nadajnikowi Tymczasowej Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Początkowo zresztą emitowano audycje wrocławskie, potem już własne – zorganizowane nawet specjalne studio i – co najmniej w jednym przypadku – również tę otrzymaną od kolegów z TKZ, czyli „konkurencyjnej” podziemnej „Solidarności”. Radiowcy z SW wchodzili na częstotliwość telewizyjną, najczęściej w porze „Dziennika Telewizyjnego”. Oprócz Gdańska nadawano również w Gdyni. Co nietypowe, audycje emitowano nie tylko z wyżej położonych mieszkań czy klatek schodowych, lecz również z samochodu – pozwalało na to ukształtowanie terenu w Trójmieście. Sygnałem wywoławczym radia była okupacyjna „Siekiera, motyka”.
Oprócz stolicy Dolnego Śląska najważniejszymi ośrodkami Radia Solidarności Walczącej były Trójmiasto, Tarnobrzeg oraz Poznań.
Od 1987 do jesieni 1990 r. Radio Solidarności Walczącej funkcjonowało również w Tarnobrzegu i okolicach (Gorzycach i Zbydniowie pod Stalową Wolą oraz Sandomierzu) . Również w tym przypadku było to możliwe dzięki sprzętowi przekazanemu z Wrocławia. Wyemitowano kilka audycji – po części były to audycje wrocławskie, a po części (dwie, trzy) własne dotyczące spraw lokalnych. Miały one charakter okolicznościowy, np. z okazji 3 maja, 11 listopada czy rocznicy stanu wojennego, a także w ramach kampanii wyborczej szefa Solidarności Walczącej Kornela Morawieckiego (wówczas stojącego na czele Partii Wolności) przed wyborami prezydenckimi w listopadzie 1990 r. Były emitowane w paśmie Programu I TVP oraz Programu III PR.
W Poznaniu Radio Solidarności Walczącej funkcjonowało od wiosny 1984 r. do maja – czerwca 1985 r. Jego organizatorami byli Dariusz i Faustyn Andrzejewscy. Co ciekawe przyszła ekipa radiowa wyłoniła się w trakcie „grania” dla miejscowego Radia „Solidarność”, przy okazji emisji z wykorzystaniem tzw. gadał (m.in. dla aresztowanych w więzieniu przy ul. Młyńskiej). Dzięki temu zresztą otrzymała od radiowców z „Solidarności” kilka nadajników. Kolejnych kilka na jej zamówienie wyprodukowali elektronicy z Torunia, a pozostałe trafiły do niej z centrali SW z Wrocławia. Audycje, których było łącznie około 30-40 nadawano (co tydzień, dwa) na paśmie telewizyjnym, najczęściej w porze „Dziennika Telewizyjnego” i na jego fonii. Ich zasięg – w zależności od miejsca emisji – wynosił od kilkuset metrów do 2-3 kilometrów.
Radio Solidarności Walczącej grało również w kilku innych ośrodkach – w Bytomiu, Jastrzębiu, Łodzi (pod szyldem Łódzkiej Rozgłośni Radia Solidarności Walczącej), Rzeszowie (pod nazwą Radio Wolna Polska), Szczecinie czy Zgorzelcu. Zapewne zresztą ta lista jest niepełna. Było to – przynajmniej z tego, co dziś wiadomo – zazwyczaj pojedyncze audycje. I tak np. w tej ostatniej miejscowości miała miejsce tylko jedna emisja – w 1984 r. Było to możliwe dzięki przywiezieniu przez Jana Skowrońskiego nadajnika z Warszawy, notabene miał on ponoć pochodzić od matki Zbigniewa Bujaka, który jednak twierdzi, że jest to wykluczone, gdyż nie była ona angażowana w działalność podziemną. Audycję wyemitował osobiście Skowroński, korzystając z pomocy kilku działaczy opozycji w Zgorzelcu. Była ona niezwykła, gdyż była nadawana podczas jazdy na rowerze, dopiero na zakończenie nadajnik został umieszczony drzewie.
Właściwie we wszystkich tych ośrodkach radiowcy Solidarności Walczącej (podobnie jak ich koledzy z „Solidarności”) borykali się z tymi samymi problemami, przede wszystkim technicznymi oraz sprzętowymi. I często z nimi współpracowali, niezależnie od różnic organizacyjnych.
Właściwie we wszystkich tych ośrodkach radiowcy Solidarności Walczącej (podobnie jak ich koledzy z „Solidarności”) borykali się z tymi samymi problemami, przede wszystkim technicznymi oraz sprzętowymi. I często z nimi współpracowali, niezależnie od różnic organizacyjnych. Wszędzie działali też w trudnych warunkach, z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej (wspieranymi przez szereg instytucji państwowych i ludowe Wojsko Polskie oraz towarzyszy z bratnich służb, zwłaszcza enerdowskiej Stasi) na karku. Wynikało to z faktu, że niezależna działalność radiowa należała w latach 80. do najzacieklej zwalczanych przejawów aktywności opozycyjnej w PRL. Czasami zresztą te działania władz bywały niestety – jak w przypadku drugiej i ostatniej audycji z listopada 1984 r. w Rzeszowie – skuteczne. Po prostu nadajnik najprawdopodobniej został uszkodzony przez przenoszącego go na miejsce tajnego współpracownika SB ps. „Lesio”, po czym zniknął. Na szczęście jednak w większości przypadków wobec dzielnych radiowców Solidarności Walczącej Służba Bezpieczeństwa okazała się dużo mniej skuteczna.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: MHP