
Jak powiedziała PAP sybiraczka Raisa Podhorodecka, zesłana wraz z mamą i siostrą do Kazachstanu w 1940 r., miała sześć lat, gdy została jedynym żywicielem rodziny i opiekunką niepełnosprawnej siostry. Wspominała, że nieustająco czuła głód.
Raisa Podhorodecka (rocznik 1937) podczas drugiej zsyłki polskich obywateli na Sybir w kwietniu 1940 r. została razem z mamą i starszą siostrą deportowana do północnego Kazachstanu. Jej ojciec został uznany za „wroga ludu” i zesłany na osiem lat do Tomska na Syberii.
Opowiadała, że w 1943 r. władze radzieckie przeprowadzały paszportyzację ludności, czyli przymusową ewidencję i wydawanie radzieckich paszportów.
- Moja mama odmówiła przyjęcia obywatelstwa radzieckiego. Nie chciała, żeby jej córeczki zostały zupełnie zrusyfikowane i nie miały możliwości powrotu do Polski. Została skazana wyrokiem dwuletnim i osadzona w tzw. „Karłagu” (KARagandyjski ŁAGier). I myśmy z siostrą zostały zupełnie same. Taki obrazek: jesteśmy na drodze, mama od nas odchodzi, nie wiemy gdzie. Mama płacze - wspominała Podhorodecka.
Opowiadała, że zostały pozbawione z siostrą mieszkania, bo nie mogły za nie płacić. - Wzięłyśmy swoje tobołki i poszłyśmy stamtąd. Znalazłam szałas. Taki, w którym strażnicy ochraniali ziemniaki, przy kartoflisku. Zasiedliłyśmy go - podkreśliła.
- To się może wydawać nieprawdopodobne, ale mając sześć lat, zostałam jedynym żywicielem rodziny. Mnie i mojej starszej o półtora roku, niepełnosprawnej siostry - mówiła Podhorodecka.
Wspominała, że musiała pracować, żeby dostać kartkę na chleb. - Jeżeliby nie było chleba, my byśmy w ogóle nie miały szansy na jakiekolwiek życie. W zależności od sezonu wykonywałam różne prace. Były wykopki, zbieranie kłosów, odławianie ryb - opowiadała sybiraczka.
Pytana o to, ile ten stan trwał, odpowiedziała: - Mama została skazana na dwa lata, ale odpuszczono jej część wyroku. Była w niewoli od kwietnia 1943 r. do lipca 1944 r., czyli 15 miesięcy. Dla dziecka to było długo - powiedziała.
- Pamiętam, że jak przynosiłam nam bochen ciemnego chleba, w foremkach, to dzieliłam go na pół. Pół dla mojej siostry, pół dla mnie, i każdą połówkę dzieliłam na trzy kromeczki. To były moje trzy posiłki, pilnowałam, żeby nie zjeść chleba w całości. Na Syberii jadło się długo, samo jedzenie sprawiało przyjemność. Wiadomo było, że człowiek się nie naje, ale sama przyjemność jedzenia to było coś niesamowitego - opisywała.
Wspominała, że nieustająco czuła głód. - To była pierwsza i najbardziej dojmująca rzecz. Trudno sobie to teraz wyobrazić. Człowiek wieczorem nie może zasnąć z głodu, wszystko go wewnątrz boli. Rano pierwsza myśl po przebudzeniu: czy cokolwiek będzie do jedzenia. Nie „coś”, tylko „cokolwiek” - podkreśliła.
Mama Podhorodeckiej po wyjściu z osadzenia nie od razu znalazła córki. - Nie było nas w tym miejscu, w którym się rozstawałyśmy. Musiała się dowiadywać, wypytywać, ale w końcu się udało - dodała.
- Byłyśmy skrajnie wyczerpane. Zwłaszcza siostra, bo ja jeszcze byłam chodząca. Siostra przez swoją niepełnosprawność miała mało ruchu. Byłyśmy zawszone, miałyśmy ropniaki na skórze. Mama od razu ściągnęła z nas wszystko, spaliła ubrania, nastawiła wodę, nagrzała, wykąpała nas - opisywała.
Do Polski wróciły w 1946 r. Ze swoim ojcem sybiraczka spotkała się dopiero po 25 latach od rozłąki, w 1965 r. - Udało mi się go sprowadzić do kraju - powiedziała.
Przyznała, że ma żal o to, że nie miała normalnego dzieciństwa, tak wiele ją ominęło. - Czasami patrzę, jak dzieci, które są w takim samym wieku, co ja wtedy, bawią się beztrosko, zjeżdżają na sankach, a ja tego w ogóle nie doświadczyłam. Dla mnie to jest niepojęte, w jaki sposób ja przeżyłam 15 miesięcy, bez rodziców - mówiła ze łzami w oczach.
Podczas II wojny światowej Związek Radziecki przeprowadził cztery wielkie akcje deportacyjne polskich obywateli. Nocą z 9 na 10 lutego 1940 r., na rozkaz Moskwy, z Polski wywieziono 140 tys. osób – głównie rodziny wojskowych, urzędników, pracowników służby leśnej i kolei ze wschodniej części kraju. Jedna trzecia deportowanych trafiła na północ europejskiej części Rosji, do obwodu archangielskiego i Komijskiej ASRS, wielu przesiedlono do Kraju Krasnojarskiego i obwodu omskiego na Syberii. Drugą wywózkę przeprowadzono z 12 na 13 kwietnia 1940 r., trzecią - z 28 na 29 czerwca 1940 r., a czwartą – w maju 1941 r.
W tym roku przypada 85. rocznica masowych deportacji polskich obywateli w głąb Związku Radzieckiego. Z tej okazji Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych wraz z Zarządem Głównym Związku Sybiraków organizuje w Uzbekistanie i Kazachstanie uroczystości upamiętniające obywateli polskich zamęczonych w łagrach, zmarłych wskutek wycieńczenia i chorób, żołnierzy armii gen. Władysława Andersa i cywilów spoczywających na polskich cmentarzach wojennych i innych miejscach przymusowego zesłania.
Z Astany Katarzyna Krzykowska (PAP)
ksi/ miś/