Na Cmentarzu Ofiar Hitleryzmu na gdańskiej Zaspie uczczono pamięć zamordowanych 82 lata temu polskich działaczy w Wolnym Mieście Gdańsku. W przemówieniach nie zabrakło odniesień do wojny na Ukrainie.
We wtorek na Cmentarzu Ofiar Hitleryzmu w Gdańsku, odbyły się uroczystości upamiętniające polskich działaczy z Wolnego Miasta Gdańska, którzy zostali zamordowani 82 lata temu. W wydarzeniu uczestniczyli dyplomaci, przedstawiciele samorządu oraz środowisk kombatanckich.
Uroczystość rozpoczęto minutą ciszy za wszystkich poległych w wojnie w Ukrainie.
Wicewojewoda pomorski Mariusz Łuczyk w swoim przemówieniu zaznaczył, że uroczystość odbywa się w czasie i miejscu bardzo symbolicznym. "Składamy hołd pomordowanym, inteligencji, która odważyła się przed wybuchem wojny pielęgnować polską historię, tradycję polskiego ducha w Wolnym Mieście Gdańsku. Ważne jest podkreślenie tej wspólnoty narodowej opartej o patriotyzm i miłość do ojczyzny. Jesteśmy na cmentarzu Ofiar Hitleryzmu, który jest symbolem i myślami biegniemy za wschodnią granicę, gdzie wojska rosyjskie w sposób okrutny rozprawiają się z ludnością cywilną Ukrainy. Wojna i totalitaryzm niesie za sobą nieszczęścia dla całej społeczności. Żeby uniknąć nieszczęść, musimy tworzyć jedność, wspólnotę narodową i razem stawiać czoła wszystkim przeciwnościom" - dodawał.
Tragiczne wydarzenia sprzed 82. lat w swoim przemówieniu wspominała również prezydent Aleksandra Dulkiewicz.
"Niemcy wymordowali elitę Polaków z Wolnego Miasta Gdańska. Po krótkiej komendzie, w lesie nieopodal obozu Stutthof padły strzały. Salwy karabinowe pozbawiły życia najbardziej aktywnych polskich działaczy społecznych i zawodowych. Łącznie 67 mężczyzn, którzy całe swoje życie poświęcili rodzinom, Gdańskowi, Polsce. Zostali starannie wyselekcjonowani spośród polskiej społeczności Gdańska" - powiedziała prezydent Gdańska.Aleksandra Dulkiewicz w swoim wystąpieniu nawiązała do obecnej sytuacji w Ukrainie. "(...)każdy z nich miał swoje życie, swoje marzenia i plany na przyszłość. I jednego dnia to wszystko rozwiała wojna. Dlatego dziś nie sposób myśleć o naszych sąsiadach z Ukrainy. Niewinni ludzie często są mordowani za to, że stają się ofiarami terroru, czyjejś żądzy władzy. Nie ma i nie może być naszej zgody na mordowanie ludzi. Nie ma i nie może być naszego przyzwolenia dla bestialstwa. Zawsze będziemy pamiętali o działaczach gdańskiej Polonii. Zawsze będziemy solidaryzować się z mordowanym narodem ukraińskim" - powiedziała prezydent.
Modlitwę w intencji poległych poprowadził ks. ppłk Wiesław Okoń. Po uroczystościach przed pomnikiem "W hołdzie ofiarom - Polonii Gdańskiej" złożono wiązanki kwiatów i wieńce.
Jak informuje gdański oddział IPN, w styczniu 1940 r. na terenie KL Stutthof miało miejsce posiedzenie policyjnego sądu doraźnego – Standgericht. Skazano wówczas na karę śmierci kilkudziesięciu działaczy gdańskiej Polonii – urzędników, kolejarzy, nauczycieli, pracowników poczty. Pierwszej egzekucji dokonano 11 stycznia 1940 r. – rozstrzelano 22 osoby, w tym ks. Franciszka Rogaczewskiego. Dwa miesiące później, 22 marca, w Wielki Piątek, wykonano drugą egzekucję, podczas której rozstrzelano 67 osób, w tym księży Bronisława Komorowskiego i Mariana Góreckiego.
Jak informuje gdański oddział IPN, w styczniu 1940 r. na terenie KL Stutthof miało miejsce posiedzenie policyjnego sądu doraźnego – Standgericht. Skazano wówczas na karę śmierci kilkudziesięciu działaczy gdańskiej Polonii – urzędników, kolejarzy, nauczycieli, pracowników poczty. Pierwszej egzekucji dokonano 11 stycznia 1940 r. - rozstrzelano 22 osoby, w tym ks. Franciszka Rogaczewskiego. Dwa miesiące później, 22 marca, w Wielki Piątek, wykonano drugą egzekucję, podczas której rozstrzelano 67 osób, w tym księży Bronisława Komorowskiego i Mariana Góreckiego.
Mord poprzedziły szykany ze strony niemieckich oprawców. W Niedzielę Palmową przeprowadzono selekcję więźniów. W grupie, nazywanej odtąd kompanią karną, znalazło się kilkudziesięciu wybitnych przedstawicieli Polonii gdańskiej. Wytypowana grupa została odizolowana od pozostałych więźniów. "Strasznie ich gnębiono przez te kilka dni: głodzono, szykanowano, przeprowadzano z nimi karny +sport+" – wspominał cytowany na stronie gdańskiego oddziału IPN, osadzony w tamtym czasie w Stutthofie ks. Alfons Muzalewski.
22 marca, po porannym apelu, grupa 67 osób została po kryjomu wyprowadzona z obozu do pobliskiego lasu. Wszyscy stanęli nad wykopanym wcześniej dołem. Padły strzały. Egzekucją kierował SS-Obersturmführer Richard Reddig, który przed wojną pracował w Gdańsku jako kontroler tramwajowy. Po zasypaniu zbiorowego grobu posadzono na nim brzozy, aby nikt nie mógł odnaleźć miejsca ludobójstwa. W wymazaniu z kart historii losów polskich patriotów przeszkodziła Niemka, która śledziła z ukrycia przebieg egzekucji. W 1946 r. powiadomiła o zbrodni polskie władze. Na miejscu przeprowadzone zostały oględziny i ekshumacja. (PAP)
autor: Piotr Mirowicz
pm/ aszw/