
W Białymstoku upamiętniono w piątek ofiary w 84. rocznicę spalenia przez Niemców Wielkiej Synagogi w tym mieście. 27 czerwca 1941 r. niemieckie oddziały spędziły do synagogi - według różnych przekazów - od 600 do tysiąca Żydów i podłożyły ogień. Uratowało się tylko kilkanaście osób.
Przed południem przy pomniku upamiętniającym tamte wydarzenia - przedstawiającym spaloną kopułę synagogi - który stoi w miejscu dawnej Wielkiej Synagogi, kwiaty złożyły władze samorządowe miasta i województwa, przedstawiciele organizacji społecznych, służby mundurowe. Ustawiono tam też krzesło - symbol pamięci o przeszłości.
Nie było oficjalnych wystąpień. Wcześniej kwiaty złożył tam również wojewoda podlaski Jacek Brzozowski z asystą służb mundurowych, wraz z przedstawicielką gminy wyznaniowej żydowskiej w Warszawie.
„To niewyobrażalna tragedia. Jak można spędzić ludzi i podpalić? To okropne bestialstwo, ale to był początek, bo tak naprawdę później zginęły jeszcze miliony” - powiedział prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski. Podkreślał, że miasto pamięta o tych wydarzeniach, również o sierpniowej rocznicy wybuchu powstania w getcie.
Przy pomniku upamiętniającym ofiary spalenia Wielkiej Synagogi ustawiono też krzesło. To inicjatywa Stowarzyszenia Muzeum Żydów Białegostoku, które prowadzi w mieście małą placówkę muzealną o nazwie Miejsce (ang. The Place).
„Krzesło jest próbą metafory. To jest puste krzesło, na którym ktoś kiedyś siedział. Dzisiaj go nie ma. Chcemy pamiętać o tych ludziach. I to krzesło symbolizuje tę nieobecność, która zawsze może być nacechowana takimi dobrymi, poznawczymi emocjami. To jest prosty gest. Słowa są zbędne wobec tego, co się tutaj wydarzyło” - powiedział prezes stowarzyszenia Tomasz Wiśniewski.
Podkreślił, że data 27 czerwca 1941 roku symbolizuje „początek końca” Żydów z Białegostoku, czego finałem było powstanie w getcie, które wybuchło 16 sierpnia 1943 roku.
Wielka Synagoga, która znajdowała się przy ul. Bożniczej (obecnie Suraskiej) w Białymstoku została wzniesiona w centrum miasta w latach 1909-13. W okresie międzywojennym była najokazalszą synagogą białostocką i cieszyła się największym prestiżem wśród wszystkich bożnic tego miasta.
W ocenie historyków dramat, który rozegrał się tam 27 czerwca 1941 roku (dzień ten zwany jest „czarnym piątkiem”), był początkiem eksterminacji ludności żydowskiej w Białymstoku. Według różnych przekazów (dokładnych danych brak) niemieckie oddziały spędziły do Wielkiej Synagogi od 600-700 do tysiąca Żydów, uwięziły tych ludzi w środku i podłożyły ogień.
Z pożaru ocalało tylko kilkanaście osób. Udało im się uciec, bo tylne okno otworzył - narażając własne życie - dozorca Józef Bartoszko. Jego relacja znajduje się w Żydowskim Instytucie Historycznym. Niemcy przeprowadzili też wtedy obławę na ulicach i podpalili żydowską dzielnicę, gdzie zginął kolejny tysiąc osób.
Decyzją miejskich radnych sprzed kilku dni imię Józefa Bartoszki będzie nosił skwer w pobliżu miejsca, gdzie przed laty stała synagoga. Jak napisano w uzasadnieniu uchwały, Bartoszko „jest symbolem odwagi i człowieczeństwa mieszkańców Białegostoku w obliczu wojennego terroru”.
Przed II wojną światową w Białymstoku żyło ok. 50 tys. Żydów, miasto było znaczącym ośrodkiem kultury i religii żydowskiej. Z tej społeczności po powstaniu w getcie białostockim i wywózkach do obozów ocalało kilkaset osób.(PAP)
rof/ miś/