Na skwerze przy pomniku ks. Jerzego Popiełuszki w Białymstoku odbyła się w niedzielę comiesięczna akcja solidarności z prześladowanymi przedstawicielami polskiej mniejszości na Białorusi – Andżeliką Borys i Andrzejem Poczobutem.
Takie akcje, organizowane z inicjatywy Związku Polaków na Białorusi i Podlaskiego Oddziału "Wspólnoty Polskiej", odbywają się w Białymstoku co miesiąc od czerwca 2021 roku. W niedzielnej wzięło udział ok. dwudziestu osób, m.in. działacze ZPB, którzy mieszkają obecnie w Białymstoku oraz przedstawiciele diaspory białoruskiej w tym mieście.
Prezes ZPB Andżelika Borys została zatrzymana w Grodnie 23 marca ubiegłego roku, najpierw za organizację imprezy kulturalnej Grodzieńskie Kaziuki, którą władze uznały za nielegalną. Została skazana na 15 dni aresztu, ale dodatkowo zarzucono jej podżeganie do nienawiści narodowej i religijnej oraz siania niezgody na tle narodowym, religijnym i językowym.
Andrzej Poczobut jest w areszcie od piętnastu miesięcy, Andżelika Borys trzy miesiące temu wyszła z izolacji, ale jest w areszcie domowym; oboje czekają na proces. Zarzuty im stawiane dotyczą gloryfikowania nazizmu i podżegania do nienawiści na tle narodowościowym, za co grozi do 12 lat więzienia. Obrońcy praw człowieka uznają Borys i Poczobuta za więźniów politycznych.
Dwa dni później, 25 marca, zatrzymany został dziennikarz i działacz Związku Andrzej Poczobut oraz działaczki ZPB Irena Biernacka i Maria Ciszkowska. W marcu została zatrzymana także inna działaczka Anna Paniszewa. Trzy działaczki z regionalnych oddziałów ZPB wyszły z aresztu w połowie ubiegłego roku i zmuszone zostały do wyjazdu.
Andrzej Poczobut jest w areszcie od piętnastu miesięcy, Andżelika Borys trzy miesiące temu wyszła z izolacji, ale jest w areszcie domowym; oboje czekają na proces. Zarzuty im stawiane dotyczą gloryfikowania nazizmu i podżegania do nienawiści na tle narodowościowym, za co grozi do 12 lat więzienia. Obrońcy praw człowieka uznają Borys i Poczobuta za więźniów politycznych.
Uczestnicy niedzielnej akcji zorganizowanej w Białymstoku stanęli z banerem z wizerunkami Borys i Poczobuta i napisem "siedzą, bo są Polakami". "Musimy zbierać się tutaj aż do momentu, kiedy ta sytuacja się nie skończy. Musimy pamiętać i robić wszystko, żebym pomóc naszym kolegom jak najszybciej wyjść z więzienia" - powiedział Marek Zaniewski, działacz ZPB z Grodna.
Przewodniczący sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą, podlaski poseł Robert Tyszkiewicz podkreślił, że Borys i Poczobut są prześladowani za to, że są Polakami. "Trzeba to mówić wprost i nazywać po imieniu. Są uwięzieni za polskość" - powiedział.
Tyszkiewicz wyraził też solidarność z ponad 1,3 tys. więźniów politycznych na Białorusi, którzy "cierpią za to, że pragną wolności, że chcą być wolnymi Białorusinami", zwrócił uwagę, że w akcjach solidarnościowych biorą też udział przedstawiciele diaspory białoruskiej w Białymstoku. "Dziś Łukaszenka nie tylko więzi własny naród, także wpycha własny naród w objęcia wojny. To pokazuje najbardziej dobitnie, że nie ma czegoś takiego, jak pokojowa dyktatura, że każda dyktatura wcześniej czy później prowadzi do wojny" - zauważył.
Przewodnicząca Podlaskiego Oddziału "Wspólnoty Polskiej" Anna Kietlińska przypomniała, że stowarzyszenie od wielu lat współdziała z ZPB, wspierając przede wszystkim działalność edukacyjną, kulturalno-oświatową oraz w zakresie opieki nad miejscami pamięci. Powiedziała, że działacze Związku poddawani są represjom przez białoruski reżim za to, że "chcą być przy języku polskim, przy polskiej edukacji, chcą upamiętniać polskie dziedzictwo i polską historię".
Przewodnicząca Podlaskiego Oddziału "Wspólnoty Polskiej" Anna Kietlińska przypomniała, że stowarzyszenie od wielu lat współdziała z ZPB, wspierając przede wszystkim działalność edukacyjną, kulturalno-oświatową oraz w zakresie opieki nad miejscami pamięci. Powiedziała, że działacze Związku poddawani są represjom przez białoruski reżim za to, że "chcą być przy języku polskim, przy polskiej edukacji, chcą upamiętniać polskie dziedzictwo i polską historię".
Poinformowała, że od września dwie polskie szkoły na Białorusi tracą de facto ten status, bo język polski przestaje tam być wykładowym. W innych placówkach również samo nauczanie języka polskiego jest ograniczane. "My tutaj w Polsce musimy głośno mówić, że prawa mniejszości narodowej, w tym wypadku naszych rodaków, są pogwałcone. To jest sytuacja absolutnie nieakceptowalna" - dodała Kietlińska.
Zwróciła też uwagę, że działacze ZPB są prześladowani np. za wpisy w mediach społecznościowych, a media tej organizacji są uznawane przez władze za ekstremistyczne. "To wszystko pokazuje, w jakim warunkach działa Związek Polaków na Białorusi. Ale on działa, to są ludzie, którzy mogą mieć ograniczone możliwości działania, ale póki trwają przy języku polskim, przy polskiej kulturze, to Związek działa i powinien odczuć naszą solidarność" - podkreśliła. (PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ mmu/