Z udziałem prezesa IPN Karla Nawrockiego, służb konsularnych i lokalnych władz na dworcu kolejowym w Mostach koło Jabłonkowa w Czechach odsłonięto we wtorek tablicę upamiętniającą żołnierzy 4. Pułku Strzelców Podhalańskich oraz funkcjonariuszy Straży Granicznej.
W sierpniu 1939 r. stoczyli oni bój z niemieckim oddziałem dywersyjnym w obronie tunelu i stacji kolejowej na Przełęczy Jabłonkowskiej.
Napis na tablicy, przypominający tamte wydarzenia, został sporządzony w języku polskim i czeskim. Uroczystość została zorganizowana przez Konsulat Generalny RP w Ostrawie, przy współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej i Urzędem Gminy Mosty. Odsłonięciu tablicy, z udziałem m.in. prezesa Nawrockiego i dyrektora katowickiego oddziału IPN Andrzeja Sznajdera, towarzyszyło spotkanie w urzędzie gminy i otwarcie wystawy poświęconej ofiarom drugiej wojny światowej.
Jak przypomina katowicki IPN, niemieckie plany agresji na Polskę zakładały pierwotnie, że początek ataku mieć będzie miejsce 26 sierpnia 1939 r. Termin ten nie został jednak dotrzymany; po podpisaniu dzień wcześniej polsko-brytyjskiego traktatu sojuszniczego Hitler odwołał przygotowujący się już do przekroczenia granicy Wehrmacht na pozycje wyjściowe. Wybuch wojny przesunięto na 1 września.
„Wiadomość o odwołaniu ataku nie wszędzie dotarła jednak na czas. Tuż za granicami przyłączonego do Polski w październiku 1938 r. Zaolzia, na niepodległej od marca 1939 r. (i również od tego czasu sprzymierzonej z Hitlerem) Słowacji do ataku przygotowywała się niemiecka grupa dywersyjna, złożona z pochodzących z Zaolzia Niemców. Jej zadaniem miało być opanowanie stacji kolejowej w Mostach oraz pobliskich tuneli kolejowych prowadzących pod Przełęczą Jabłonkowską, mających znaczenie nieomal strategiczne” - wskazał Grzegorz Bębnik z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Katowicach.
Jak przypomina katowicki IPN, niemieckie plany agresji na Polskę zakładały pierwotnie, że początek ataku mieć będzie miejsce 26 sierpnia 1939 r. Termin ten nie został jednak dotrzymany; po podpisaniu dzień wcześniej polsko-brytyjskiego traktatu sojuszniczego Hitler odwołał przygotowujący się już do przekroczenia granicy Wehrmacht na pozycje wyjściowe. Wybuch wojny przesunięto na 1 września.
Podobnie jak większość podobnych akcji, także i ta na Przełęczy Jabłonkowskiej zorganizowana została przez wrocławską placówkę Abwehry. Na jej czele liczącego zaledwie 24 ludzi oddziału stał ówczesny ppor. Hans-Albrecht Herzner. Dywersanci wyruszyli ze słowackiej Czadcy, gdzie stacjonowała wówczas szykująca się do ataku niemiecka 7. Dywizja Piechoty.
Tuż po północy 26 sierpnia oddział przekroczył polską granicę, w ciemnościach i nieznanym terenie rozdzielając się na dwie grupy. O brzasku, po potyczce, do której doszło w pobliżu tunelu z chroniącymi obiekt polskimi żołnierzami, Niemcy opanowali dworzec w Mostach, spędzając jego załogę i oczekujących na poranny pociąg podróżnych do poczekalni.
„Brak aktywności Wehrmachtu zaniepokoił dowódcę oddziału na tyle, że polecił jednemu z dywersantów udać się do Czadcy, do sztabu 7. Dywizji Piechoty z prośbą o dalsze rozkazy. Wykorzystano w tym celu gotową do jazdy lokomotywę, stojącą na dworcowym peronie. Przejechano nią przez tunel i pomimo ostrzału oraz zapór na torach zdołano dotrzeć do celu” – opisał historyk.
Powrót tą samą drogą, wobec wysadzonych przez ochronę tuneli torów, nie był już jednak możliwy. Z Czadcą skontaktowano się drogą telefoniczną otrzymując kategoryczny nakaz uwolnienia przetrzymywanych podróżnych i kolejarzy oraz powrotu na Słowację. Powtórny przejazd przez tunel nie wchodził w grę, Niemcy zdecydowali przebijać się przez góry. Po stoczeniu kolejnej potyczki z polskimi żołnierzami, dywersanci wczesnym popołudniem na północny zachód od Rakovej przekroczyli słowacką granicę. Po obydwu stronach brak było zabitych, dwóch Niemców zostało rannych.
Przedwczesny wypad oddziału Herznera wywołał międzynarodowe reperkusje, których rozmiary sięgnęłyby na pewno dalej, gdyby pięć dni później nie wybuchła wojna. Dowódca 21. Dywizji Piechoty Górskiej gen. Józef Kustroń zażądał od swego odpowiednika, czyli dowodzącego niemiecką 7. DP gen. Eugena Otta szczegółowych wyjaśnień; na razie zadowolił się jednak przeprosinami z powodu wyczynu „nieodpowiedzialnego osobnika”.
„Równolegle wydarzenia te sprawiły jednak, że polskie dowództwo krytycznym okiem przyjrzało się zabezpieczeniu samych tuneli, mechanizmowi uzbrajania umieszczonych tam ładunków oraz procesowi decyzyjnemu w sprawie ich ewentualnego zdetonowania. Stąd też ponowna niemiecka próba przejęcia tych obiektów, przedsięwzięta 1 września 1939 r. zakończyła się ich poważnym uszkodzeniem. W wojnie 1939 r. nie oddały już one agresorowi jakiejkolwiek przysługi” - podsumował dr Bębnik.(PAP)
autor: Krzysztof Konopka
kon/ pat/