Ostatnie przedwojenne wakacje Aleksy Dawidowski „Alek”, Jan Bytnar „Rudy” i Tadeusz Zawadzki „Zośka” spędzili w stanicy harcerskiej w Górkach Wielkich w Beskidzie Śląskim. Chcemy ocalić to miejsce, kuźnię polskiego patriotyzmu – mówi PAP Jerzy Pilch, wójt Gminy Brenna.
„Klasa Alka, Rudego i Zośki zdała maturę; osiemnastoletni Rudy jako prymus i dziewiętnastoletni Alek jako +średniak+” - napisał Aleksander Kamiński w „Kamieniach na szaniec”. Na początku czerwca 1939 r., grupa harcerzy-maturzystów wyruszyła w Beskid Śląski. „Na tarasie Ośrodka Harcerskiego w Górkach Wielkich, opici świetnym mlekiem, opalali się leniwie w piekących, letnich promieniach słońca, w zapachu górskich łąk. A następnego dnia wśród lasu bukowego na Równicy, spoglądając w dolinę Wisły, rozpoczęli długą wymianę zdań. O czym? O rzeczach najważniejszych dla wszystkich maturzystów świata: o przyszłości” - wspominał Kamiński.
Niestety, najbliższa przyszłość przyniosła II wojnę światową. „Alek”, „Rudy” i „Zośka” jej nie przeżyli.
Koncepcja Harcerskiej Szkoły Instruktorskiej w Górkach Wielkich powstała w ciągu miesiąca w głowie harcmistrza Aleksandra Kamińskiego, pedagoga, wychowawcy, współtwórcy metodyki zuchowej, przewodniczącego Naczelnej Rady Harcerskiej. W 1935 r. Kamiński przeanalizował ofertę szkoleniową skautów w Wielkiej Brytanii, Francji, a także ofertę Centralnej Szkoły Hitlerjugend w Poczdamie, po czym przyjrzał się różnym instytucjom – i ich koncepcjom wychowawczym - w Polsce m.in. „Naszemu Domowi” Janusza Korczaka. („Wytyczne ogólne w sprawie zorganizowania Szkoły Instruktorskiej w Górkach Wielkich”, 1935).
Centralna Szkoła Instruktorska Harcerstwa Męskiego nie powstałaby jednak, gdyby nie wizja Michała Grażyńskiego, żołnierza Polskiej Organizacji Wojskowej, powstańca śląskiego, przewodniczącego ZHP (1931-39), wojewody śląskiego (1926-39), doktora filozofii i prawa, działacza społecznego i polityka.
„Wolność wywalczyliśmy. Wielkość Polski trzeba wypracować, z okresu, bowiem niewoli pozostawiono nam olbrzymie wprost zaniedbanie, które usunąć możemy tylko sami. Na żadną pomoc w tym kierunku nam liczyć nie wolno” - napisał Grażyński w programowej książce „Dokąd zdążamy” (1935). W materiałach formacyjnych dla harcerstwa przeanalizował zadania, stojące przed polskim państwem i społeczeństwem: od likwidacji analfabetyzmu i przebudowy ustroju rolnego, przez budowę dróg oraz rodzimego przemysłu, finansowanego przez własne kapitały - po stworzenie wielkiej floty handlowej i zdobycie zamorskich kolonii. Ten, kto jest prawdziwym harcerzem, „będzie nie tylko dobrym obywatelem z punktu widzenia uczuć i zdolności jednorazowego poświęcenia”, ale sprawdzi się w każdej roli, w której obsadzi go los: będzie dobrym rolnikiem, robotnikiem, rzemieślnikiem, kupcem, uczonym, artystą…
Grażyński sprecyzował misję harcerstwa: „przygotowani i ujęci na całe życie w jeden obóz, zespolony wspomnieniami młodości i wspólną ideologią, a działający karnie, wyrąbiemy Polsce nowe drogi sławy i wielkości”.
Po latach Kamiński napisał o harcerzu-wojewodzie, że „utorował Związkowi drogę ku historii narodowej”. Współcześni podziwiali, jak zręcznie wykorzystał możliwości Skarbu Państwa, śląskiego przemysłu i urzędu wojewódzkiego, aby zrealizować harcerskie inwestycje i - w ścisłej współpracy z Kamińskim - wcielić założenia wychowawcze państwa wobec najmłodszych obywateli.
Przy wsparciu druha wojewody Grażyńskiego w 1931 r. rozpoczęła działalność Szkoła Instruktorek na Buczu, w 1933 r. Szkoła Zastępów Zuchowych w Nierodzimi, a w 1934 r. szkoła szybowcowa na górze Chełm koło Goleszowa. W 1935 r. przyszedł czas na Centralną Szkołę Instruktorską Harcerstwa w Górkach Wielkich. „Z jego pomocy korzystało wszystko, co stanowi trwały majątek Związku. Zastał on Harcerstwo ubogie i +bezdomne+ – osadził je na ziemi, pobudował i zagospodarowuje zapobiegliwie i szczodrze” - czytamy w czasopiśmie śląskich harcerzy „Na Tropie” (10 kwietnia, 1937).
W 1935 r. budynki w stylu modernistycznym zaprojektował inż. arch. Bogdan Laszczka, działacz Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, syn sławnego rzeźbiarza Konstantego Laszczki – i późniejszy projektant np. schroniska PTT na Hali Kondratowej.
W latach 1936-38 Laszczka nadzorował ekspresową budowę obiektów w Górkach. W 1937 r. wykończono i oddano do użytku Dom Ogólny i Kursów, a w drugim etapie, na jesieni 1938 r. Dom Zuchów. Okresowo pracowało przy tej budowie 80-100 robotników, po 10 godzin dziennie.
Architekt uznał za priorytetowy dostęp do źródlanej wody w ilości zaspokajającej potrzeby kilkuset osób. „Specjalnie, żeby wybrać odpowiednie miejsce, sprowadzono różdżkarza, który miał określić, gdzie są miejsca najbardziej nadające się na studnie” - opisał harcerz Witold Szatkowski we wspomnieniach opublikowanych w broszurze „Aby przypomnieć zapomniane…” wydanej nakładem Fundacji im. Zofii Kossak (2013).
Różdżkarz przeszedł się po polu z różdżką i wskazał, gdzie pulsują pod ziemią silne źródła. Ale jedno z tych miejsc wcześniej zostało przeznaczone pod zabudowę, więc harcerze nie uwierzyli ekspertowi i rozpoczęli realizację swych planów. „Okazało się bardzo szybko, że to nie był dobry krok dlatego, że ilość wody, jaka wychodziła z tych źródeł, była tak potężna, że od razu piwnice w nowo wybudowanych blokach zostały zalane wodą” - opowiadał Szatkowski. W efekcie trzeba było dodatkowo wykopać kilkusetmetrowy rów - dren odprowadzający wodę do Brennicy.
Córka Aleksandra Kamińskiego, prof. Ewa Rzetelska-Feleszko, zapamiętała że „Ojciec osobiście doglądał postępu prac, czuwał nad wszystkimi szczegółami. Zabierając mnie na budowę, pokazywał fundamenty, świeżo sadzone drzewa, urządzenia wnętrz. (…) Był to niewątpliwie najszczęśliwszy okres w życiu mego Ojca. Był młody, miał trzydzieści kilka lat, kłopoty zdrowotne oddalały się. Pełen energii, optymizmu, pomysłów, realizował wymarzoną koncepcję życia. Kształcił instruktorów – podstawę silnej kadry harcerskiej mającej, po wejściu w różne dziedziny życia, stać się polską elitą” - wspominała.
Ośrodek zbudowano w latach 1935-31 na terenach majątku Sojka, poprzednio dzierżawionego od skarbu państwa przez Tadeusza Kossaka, ojca pisarki Zofii Kossak, twórczyni Żegoty. W rękach rodziny Kossaków pozostał dwór, znajdujący się w odległości 400 metrów od Stanicy. „Choć nie złożyła harcerskiego przyrzeczenia – uważała się Pani Zofia za harcerkę” - wspominał po latach Kamiński („Kierunki”, 1969). Często chodziła w szarym, płóciennym stroju harcerek i bardzo serio traktowała swą przynależność do ZHP. „Otrzymała na którymś z ognisk krzyż harcerski – nosiła go zawsze na swym harcerskim ubiorze”. Przyswoiła sobie także swoisty model harcerskiej gawędy i gdy zabierała głos przy ognisku – mówiła tak, jak to sugerowały harcerskie „przepisy” np. treści ideowe, moralne nie występowały jako abstrakcje – sugerowały je przykłady przygód, wydarzeń, sytuacji życiowych; życie bieżące wiązała z tradycją, z historią; „obrazowała plastycznie i emocjonalnie swe wypowiedzi, których sens przeważnie wiązał się z harcerstwem pojmowanym jako służenie wartościom moralnym i społecznym”.
Ośrodek chwalił Gustaw Morcinek, który wizyty u harcerzy relacjonował w lokalnej prasie – np. zestawiał zmiany, jakie zachodziły u zuchów między ich przyjazdem do ośrodka, a wyjazdem do domu. „Gdy do ośrodka zwala się ogromna banda dzikusów wielce rozbrykanych, zwłaszcza że to bywają często dzieci ulicy, nieokrzesane, kanciaste, czupurne, zawalidrogi, Ondraszki, złośliwi, dzieci źle wychowane, to po sześciu tygodniach opuszczają je baranki” - opisał działalność wychowawczą Stanicy („Zuch jest dzielny”, 1938).
Wraz z terenem pod stanicę, harcerze przejęli gospodarstwo rolne, z inwentarzem. „Objęliśmy nieduże, pięknie położone gospodarstwo rolne o powierzchni 123 ha, w czem 37 ha bardzo dobrych górskich pastwisk” - napisał inż. Zbigniew Trylski, członek Naczelnej Rady Harcerstwa („Na Tropie”, 25 kwietnia 1935).
Gospodarskie zabudowania obejmowały m. in. dużą murowaną oborę, dwie stodoły, lodownię z małą mleczarnią, mieszkania służby oraz gorzelnię. „Niejednego harcerza ogarnia przerażenie na wiadomość o gorzelni” - dodał Trylski. Zaznaczył, że „picie spirytusu będziemy nadal zwalczać zawzięcie, ale doceniamy ogromne jego znaczenie techniczne, opałowe, dla celów leczniczych itd.” W jego sprawozdaniu znalazła się sugestia jakiegoś harcerza, aby umieścić nad gorzelnią napis: „Tu wyrabia się spirytus jedynie dla celów aptecznych, na wodę kolońską, do maszynek spirytusowych i samochodów”.
Gospodarstwem opiekował się inżynier rolnik Władysław Malczewski, absolwent Studium Rolniczego Wydziału Filozoficznego UJ. Z harcerstwem związał się już w pierwszej klasie gimnazjum, a w latach późniejszych, jako drużynowy I Tarnowskiej Drużyny Harcerskiej im. Zawiszy Czarnego, zasłynął jako rzutki organizator. Rozpoczął hodowlę bydła, trzody i owiec podniósł jakość hodowli koni. „Doskonale rozumiał oczekiwania Aleksandra Kamińskiego jako komendanta ośrodka, rozumiał też swoją rolę i odpowiedzialność wobec pracowników rolnych, ich rodzin oraz mieszkańców okolicznych miejscowości” - czytamy w harcerskim piśmie historycznym „Skaut” z 22 maja 2016 r.
„W nowej stajni stoi kilkanaście koni z trzema źróbkami. Spasione, wypucowane – widać, że dobrze się bydlakom powodzi. W oborze chrupie buraki 70 sztuk bydła” - informowało „Na Tropie”. Sukcesem okazała się strzyża owiec i baranów. „Osiemdziesiąt sztuk dało nam około 80 kg wełny”.
24 sierpnia 1939 r. skończył się ostatni kurs harcmistrzowski w Górkach Wielkich. Gdy rozpoczęła się niemiecka okupacja, ośrodek przejęło Hitlerjugend. Uruchomiło tam Reichslanddienst-Fuehrerschule: szkołę liderów służby rolnej Rzeszy. Wzmianki o Górkach znajdujemy m. in. we wspomnieniach powojennego działacza organizacji niemieckich rolników Waldemara Müllera („Ein Hesse setzt sich durch: Mein Leben für die Landwirtschaft 1927-2002”, 2005).
Müller dał w tej książce portret wiejskiego życia III Rzeszy. Wyjaśnił, że już jako nastolatek miał przydział do służby rolnej (Landienst) aby wspomagać „Bauerów", a docelowo, po służbie wojskowej w Waffen-SS, osiąść we własnym gospodarstwie zasiedlając tereny wschodnie (Ostgebiete). W styczniu 1942 r. piętnastoletni wówczas Müller dostał powołanie do szkoły liderów, ulokowanej w polskim ośrodku. „W Górkach Wielkich było nas, uczestników obozu, około sześćdziesięciu i ostro nas musztrowano” - wspominał. „Zajęcia były bardzo zróżnicowane, a uczestnicy kursu włączani byli czynnie w ich prowadzenie. Naszymi nauczycielami byli młodzi członkowie Wehrmachtu, którzy odnieśli rany na wojnie. Jeden z nich, podoficer Kneschke stracił na wojnie nogę i jedną rękę, a w drugiej, pozostałej ręce trzy palce, co robiło na nas niemałe wrażenie” - opisywał.
„W 1945 po nacjonalizacji i reformie rolnej, które zdeklasowały całkowicie właścicieli ziemskich i zlikwidowały własność prywatną, ośrodek przeszedł na rzecz państwa robotniczochłopskiego” - przypomniała dr inż. arch. Marta A. Urbańska w artykule „Ośrodek Harcerski w Górkach Wielkich na tle architektury epoki”.
I chociaż harcerze z druhem Kamińskim chcieli wrócić do stanicy, „władzom komunistycznym patriotyczne harcerstwo nie było potrzebne” - ocenił w „Kurierze Galicyjskim” Marek Jakubowicz („Martwa stanica”, 22 kwietnia 2018 r.). Dodał, że Kamiński został odsunięty od pracy z młodzieżą, a w 1950 r. zupełnie pozbawiony pracy. Tymczasem w obiektach stanicy umieszczono dziecięce sanatorium chorób gruźliczych.
W 1999 r. sanatorium zlikwidowano. Ośrodek trafił w ręce gminy Brenna i przez lata niszczał nieużywany. „W II RP cały ośrodek zbudowano i uruchomiono w ciągu dwóch lat, w dzisiejszej Polsce przez lat dwadzieścia nie może się on doczekać remontu i zagospodarowania” - stwierdził Jakubowicz.
O harcerskiej przeszłości – zapomniano. „Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Szkołę Instruktorów Harcerskich w Górkach Wielkich – Sojce przeżyłem szok” napisał Bogusław Słupczyński, aktor, reżyser, pedagog, animator i założyciel Cieszyńskiego Studia Teatralnego („Niech się upomni Rzeczpospolita…”, 2013).
Słupczyński, rocznik 1965, do szkół chodził w Bielsku Białej, mieszkał w Cieszynie, lecz o dawnej stanicy w Górkach-Sojce dowiedział się dopiero w 2012 r., mając 47 lat „Jakbym gdzieś na dnie krajobrazu miejsc i historii zobaczył leżącego tuż pod nosem +lokalnego Titanica+. Jakąś polską, prastarą Atlantydę marzeń obywateli – patriotów II Rzeczypospolitej” - napisał reżyser o Stanicy Kamińskiego, która mieści się w odległości godziny jazdy samochodem od centrum Katowic. Szybko też zorientował się, że dla mieszkańców Śląska Cieszyńskiego jest to tzw. „stare sanatorium”.
„Zbieg polityczno-gospodarczych okoliczności spowodował, że coś, co było własnością narodu, społeczeństwa, bo z jego składek i ofiarności powstało, w chwili obecnej jest własnością gminy, dla której reaktywowanie tego miejsca jest po prostu ponad siły” - ocenił Słupczyński i zadał pytanie, jaka jest w tej sytuacji rola państwa polskiego, za które i w imieniu którego wychowankowie Kamińskiego oddawali życie i zdrowie?… „Były Ośrodek Harcerski w Górkach Wielkich – Sojce jest (…) jednym z najważniejszych publicznych obiektów powstałych na tych ziemiach po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Duch i myśl – obecne ciągle w tych budynkach – nie mogą zostać zmarnowane” - podkreślił.
„Chcemy ocalić jedno z największych osiągnięć wychowawczych II Rzeczypospolitej - Harcerski Ośrodek w Górkach Wielkich, kuźnię polskiego patriotyzmu, popularnie zwany Stanicą Kamińskiego” – powiedział PAP Jerzy Pilch, wójt Gminy Brenna. „Dążymy do stworzenia w tym historycznym miejscu nowoczesnych warunków do kontynuacji działalności Aleksandra Kamińskiego” - zadeklarował. Gminny projekt zakłada stworzenie unikatowego miejsca z bogatą ofertą edukacyjną, integracyjną, sportową dla dzieci i młodzieży oraz osób niepełnosprawnych.
Iwona L. Konieczna (PAP)
ilk/ pat/