Działalność polskich i zagranicznych dyplomatów w latach wojny stanowi uzasadniony powód do dumy – powiedział w piątek minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński podczas wernisażu wystawy „Decyzja: ratować ludzi”, poświęconej działalności polskich dyplomatów ratujących Żydów.
Szef resortu kultury powiedział, że bohaterami otwieranej wystawy są członkowie Grupy Ładosia, ale na wystawie zwiedzający zobaczą także sylwetki innych polskich i zagranicznych dyplomatów zaangażowanych w pomoc. Dodał także, iż działalność polskich urzędników jest szczególnie godna przypomnienia po osiemdziesięciu latach od zakończenia wojny. „Decyzja: ratować ludzi – jak bardzo współcześnie brzmi tytuł tej wystawy w dobie agresywnych wojen, okrutnych okupacji, aktów terroru skierowanych także przeciw ludności cywilnej. To opowieść o polskich i zagranicznych dyplomatach z lat II wojny światowej, którzy współpracując ze sobą oraz ze środowiskami żydowskimi na świecie, uratowali tysiące ludzkich istnień” – powiedział Piotr Gliński.
„Działalność polskich i zagranicznych dyplomatów w latach wojny stanowi uzasadniony powód do dumy. Ich dokonania są dowodem niewyobrażalnej odwagi i humanitaryzmu” – podkreślił szef MKiDN. Jednocześnie zwrócił uwagę na to, że z powodu komunizmu polscy dyplomaci nie mogli wrócić do ojczyzny, pozostali na emigracji, często w trudnych warunkach bytowych. Jako przykład najbardziej tragicznych losów powojennych Piotr Gliński wskazał na Konstantego Rokickiego, który „zmarł w Szwajcarii i został pochowany w zbiorowej mogile”. „Jest to być może najbardziej dramatyczny przykład bohatera wojennego, sprowadzonego przez sowiecki komunizm na dno nędzy” – podkreślił. Dopiero w czasie urzędowania w Bernie ambasadora Jakuba Kumocha ufundowany został nagrobek Konstantego Rokickiego.
Minister Gliński podkreślił, że akcja podjęta przez polskich dyplomatów była nie tylko przejawem ich indywidualnej odwagi, ale również elementem polityki państwa polskiego, które zdecydowało się na niesienie pomocy swoim obywatelom i innym zagrożonym śmiercią przez niemiecką machinę terroru. „Bohaterstwo i odwaga były konieczne, ale to przede wszystkim jest opowieść o strukturach polskiego państwa, które daje narzędzie do systemowego ratowania nie jednej jednostki, ale tysięcy istnień ludzkich. Polscy dyplomaci, chociaż Polski nie było na mapach świata, bo okupanci niemieccy i sowieccy dokonywali zbrodni i zniszczeń, działali i byli reprezentantami polskiego państwa” – podkreślił Piotr Gliński. „To jest także opowieść o przyjaźni i solidarności międzynarodowej, opartej o podstawowe wartości człowieczeństwa i humanitaryzmu” – podkreślił.
Minister Gliński podkreślił, że akcja podjęta przez polskich dyplomatów była nie tylko przejawem ich indywidualnej odwagi, ale również elementem polityki państwa polskiego, które zdecydowało się na niesienie pomocy swoim obywatelom i innym zagrożonym śmiercią przez niemiecką machinę terroru.
Szef MKiDN przypomniał o zaangażowaniu kierowanego przez siebie resortu oraz współpracy z ambasadorem Jakubem Kumochem w przywróceniu pamięci o Grupie Ładosia. Jakub Kumoch, obecnie ambasador w Chinach, połączył się z uczestnikami wernisażu przez internet, powiedział że jego poszukiwania historii Grupy Ładosia rozpoczęły się od odnalezienia dokumentu w którym Ładoś przyznawał się do fałszowania paszportów Paragwaju, aby ratować ludzkie życie. „Trudno o lepszy dowód działań polskich dyplomatów” – podkreślił. Podziękował wszystkim, którzy w kolejnych latach docierali do potomków uratowanych i odtwarzali listę tych, którzy uzyskali paszporty dzięki działaniom polskich dyplomatów.
Podkreślił, że takie działania nie były możliwe w ambasadach innych krajów, ponieważ ich dyplomaci kierowali się założeniem, że nie mogą działać w sposób niezgodny z prawem międzynarodowym. „W rozumieniu zachodniego dyplomaty fałszerstwo było przestępstwem. Mogli to zrobić jedynie ci, którzy walczyli o niepodległość Polski, dla których fałszowanie dokumentów było normalną metodą walki. Byli to ludzie, którzy mieli do czynienia z działalnością konspiracyjną” – wyjaśnił. Działania innych dyplomatów, między innymi Raoula Wallenberga, jak przypomniał były oparte na mechanizmach wypracowanych przez Grupę Ładosia, ale w przeciwieństwie do działań innych dyplomatów, Polacy kierowali się założeniami polityki rządu RP. Jak dodał sprawie to, że obowiązkiem współczesnego państwa polskiego jest opowiadanie o dziejach pomocy niesionej przez polskich dyplomatów. „Nikt nie opowie za nas naszej historii. Przebijemy się z nią, jeśli będziemy ją promować” – powiedział. Wyraził również żal, że do tej pory niewiele miast w Polsce nadało ulicom nazwy na cześć dyplomatów z Grupy Ładosia, co jest dla niego szczególnie zadziwiające w wypadku Warszawy, w której niemal całe życie spędził Konstanty Rokicki.
„Nie chodzi bowiem o dobre myśli i słowa, ale realne działania. Świat w którym dziś żyjemy to świat mediów skupionych na słowach. Dla Wojciecha Rychlewicza to głównie czyny” – podkreśliła Anna Whity. Dodała, że jej dziadek „czynił dobro bez oczekiwania poklasku i sławy”.
Podczas wernisażu głos zabrała Anna Whity, wnuczka Wojciecha Rychlewicza polskiego ambasadora w Turcji, który uratował wielu Żydów przez wydawanie fałszywych metryk chrztu. Podkreśliła, że działalność jej przodka była dla niej inspiracją do podejmowania własnej działalności społecznej w Wielkiej Brytanii. „Nie chodzi bowiem o dobre myśli i słowa, ale realne działania. Świat w którym dziś żyjemy to świat mediów skupionych na słowach. Dla Wojciecha Rychlewicza to głównie czyny” – podkreśliła. Dodała, że jej dziadek „czynił dobro bez oczekiwania poklasku i sławy”.
Przybyły ze Stanów Zjednoczonych Bob Meth – potomek uratowanych przez nielegalne poświadczenia chrztu wystawiane dzięki działaniom Wojciecha Rychlewicza – powiedział, że działalność polskich dyplomatów mająca na celu uratowanie jednej osoby „była ratowaniem całego świata”. „To oznacza, że Rychlewicz uratował wiele światów” – powiedział. Mówiąc o historii swojej rodziny podkreślił, że bez dokumentów polskich dyplomatów niemożliwy byłby jej wyjazd do Brazylii, która przyjmowała wyłącznie chrześcijan. Część rodziny wyjechała później do powstającego USA i Państwa Izrael.
Gośćmi wernisażu byli także Arlette Liver Stup (potomek Żydów ratowanych przez Sugiharę Zwartendijka i Tadeusza Romera), Leonia de Picciotto (córka ochronionych przed Holocaustem dzięki zorganizowanej przez Grupę Ładosia akcji paszportowej), Wanda i Miriam Taylor (wnuczki Tadeusza Romera, dyplomaty, na stale mieszkają w Kanadzie, wychowane w świadomości działań dziadka) i Sebastian Ładoś (prawnuk Aleksandra Ładosia).
Wystawę można oglądać w Domu Bez Kantów – Galerii DeBeK – prowadzonej przez Instytut Pileckiego. Szef MKiDN przypomniał, że kiedy objął kierowanie resortem kultury, stołeczny Dom Bez Kantów wyglądał inaczej niż obecnie. „Było to miejsce opustoszałe, nieużytkowane i zdewastowane. Nie mogliśmy się pogodzić z tym, że tak wygląda przestrzeń w samym sercu historycznej Warszawy” – podkreślił, dodając, że „postanowiliśmy to zmienić i przywrócić tę przestrzeń mieszkańcom Warszawy i turystom”. „Zadanie gruntownego remontu powierzyłem moim współpracownikom z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytutowi Pileckiego” – przypomniał.
Aleksander Ładoś był polskim dyplomatą w Bernie, który podczas II wojny światowej stanął na czele siatki polskich dyplomatów i żydowskich działaczy. W konspiracji, z narażeniem własnego życia, wydawali oni Żydom w Polsce fałszywe paszporty dla udokumentowania przez ich posiadaczy rzekomego obywatelstwa Paragwaju, Hondurasu, Haiti lub Peru. Te dokumenty miały chronić ich właścicieli przed wywózką do obozów śmierci na terenach okupowanych przez Niemcy.
W skład tzw. Grupy Ładosia, oprócz samego ambasadora, wchodzili jego zastępca Stefan Ryniewicz, konsul Konstanty Rokicki, dyplomata Juliusz Kuehl oraz przedstawiciele organizacji żydowskich: Abraham Silberschein i Chaim Eiss.(PAP)
Autor: Anna Kruszyńska, Michał Szukała
akr/ szuk/ pat/