Więzi gospodarcze między Polską a Niemcami są ważne, ale aby zbudować pojednanie, „musimy rozwiązać ten historyczny problem” – powiedział irlandzkiej stacji RTE wiceminister spraw zagranicznych Arkadiusz Mularczyk, wyjaśniając, dlaczego Polska naciska w kwestii reparacji wojennych.
Jak przypomniała w sobotę RTE, we wrześniu zeszłego roku polski rząd przedstawił liczący 663 stron raport na temat skali zniszczeń będących efektem niemieckiej napaści na Polskę w 1939 r., w którym straty oszacowano na 1,3 biliona euro, co stanowi prawie jedną trzecią rocznego PKB Niemiec, a w październiku szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rau wysłał do niemieckiego MSZ notę dyplomatyczną, w której domaga się wypłacenia reparacji.
"Rozpoczęliśmy pracę nad tym w 2017 roku, pięć lat temu, a teraz prowadzimy poważny dialog" - powiedział Mularczyk w rozmowie z RTE, wskazując, że sprawa reparacji nie została rozwiązana przez Niemcy. "Nigdy nie mieliśmy prawdziwej szansy na zaprezentowanie naszej historii w skali globalnej" - dodał.
Irlandzka stacja zauważa, że po upadku komunizmu kolejne polskie rządy musiały skupić się na akcesji do NATO i Unii Europejskiej. Zwraca uwagę, że rosyjska agresja na Ukrainę i niszczenie ukraińskich miast sprawiły, że po raz pierwszy od dziesięcioleci sprawa reparacji powróciła do publicznego dyskursu. W listopadzie ubiegłego roku Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło rezolucję wzywającą Rosję do wypłacenia Ukrainie reparacji. Polska popiera żądania Ukrainy, a jednocześnie prowadzi własną sprawę dotyczącą strat poniesionych w efekcie II wojny światowej.
RTE przypomina, że podczas II wojny światowej zgięło sześć milionów Polaków, w tym trzy miliony polskich Żydów, co odpowiada około jednej piątej przedwojennej populacji kraju, a Warszawa, niegdyś nazywana "Paryż Wschodu", była systematycznie zrównywana z ziemią przez siły niemieckie pod koniec 1944 roku po klęsce Powstania Warszawskiego, również wiele innych polskich miast i miasteczek zostało kompletnie zniszczonych.
Zauważa również, że choć po zakończeniu wojny alianci uzgodnili, że kraje Europy Wschodniej, które były okupowane przez nazistowskie Niemcy, otrzymają rekompensatę w postaci surowców z Niemiec Wschodnich, będących wówczas częścią sowieckiej strefy okupacyjnej, w rzeczywistości Sowieci zagarnęli większość surowców dla siebie.
Arkadiusz Mularczyk, odnosząc się do niemieckich argumentów, że Polska zrzekła się prawa do żądania dalszych reparacji w 1953 roku, wskazuje, że powojenna Polska była komunistycznym państwem marionetkowym kontrolowanym przez Związek Sowieckim. Przypomniał, że komunistyczne władze Polski nie opublikowały decyzji z 1953 r. w Dzienniku Ustaw, w którym muszą być publikowane akty prawne, by były ważne, a Niemcy nie posiadają dokumentacji potwierdzającej, że Polska zrezygnowała z reparacji.
Jak zwraca uwagę RTE, niemieckie rządy od czasów II wojny światowej wypłaciły ponad 80 miliardów euro odszkodowań ocalonym z Holokaustu, a na początku XXI wieku Berlin utworzył fundusz w wysokości 5,1 miliarda euro na odszkodowania dla ofiar pracy przymusowej w czasach reżimu nazistowskiego. Część z tych pieniędzy została wypłacona ocalałemu milionowi Polaków, którzy pracowali jako robotnicy przymusowi pod rządami nazistów, ale według Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji, która odegrała rolę w zarządzaniu płatnościami, kwoty te były marne i wahały się od 3000 do 7600 euro. Raport polskiego rządu w sprawie reparacji mówi, że kwoty te były znacznie niższe - średnio 150 euro na osobę.
Stacja przypomina, że we wrześniu ubiegłego roku Sejm niemal jednogłośnie poparł uchwałę wzywającą Niemcy do "przyjęcia politycznej, historycznej, prawnej i finansowej odpowiedzialności" za II wojnę światową, co było rzadkim przykładem jedności w często gorzko podzielonym krajobrazie politycznym Polski, a jeden z sondaży, przeprowadzony na dwa miesiące przed publikacją raportu w sprawie reparacji, wykazał, że 64 proc. Polaków opowiada się za wypłatą przez Niemcy jakiejś formy reparacji.
Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ adj/